PawelDrozd napisał:
Jako powieść, uważasz, że by miało szansę się sprawdzić? Ten język, styl, gawędziarstwo i rozpasanie słowne?
Hmm. Myślę, że jeśli chodzi o gawędziarstwo i rozpasanie słowne, to jak najbardziej sprawdziło by się w charakterze powieści. Nie ma z tym problemu.
Obawiam się natomiast, że sama forma przedstawienia tej konkretnej fabuły na dłuższą metę byłaby zbyt męcząca. Chodzi mi o to, że całość, od początku do końca, jest pisana z przymrużeniem oka, tu nic nie jest na poważnie. Na poważnie nie są pisane dialogi, na poważnie nie mogą funkcjonować ci bohaterowie, na poważnie nie istnieją takie zachowania jednostek, takie motywacje, taki rozwój wypadków.
Ciężko by Ci było na kolejnych kartach powieści, na przykład, pokazywać rozwój psychologiczny bohaterów, bo ci bohaterowie nie są na poważnie, oni zostali stworzeni tylko do tego, żeby swoim zachowaniem czy swoimi wypowiedziami rozśmieszyć czytelnika. Natomiast trudno było by się czytelnikowi z nimi utożsamiać, nielekko było by mu ich polubić, znienawidzić, czy odczuwać do nich jakiekolwiek inne emocje, ponieważ czytelnik od początku widzi, że oni nie są na poważnie, że to ściema, że tacy ludzie, takie wydarzenia, że to wszystko nie mogłyby istnieć w realnym świecie.
Nagromadzenie absurdu sprawdza się w krótkich formach, to prawda, okay, ja to kupuję. Ale takiej konwencji nie wytrzymałbym przez 400 stron powieści, to by było dla mnie za dużo.
Popatrz na dwójkę moich poprzedników, którzy napisali, że dobrnęli tylko do połowy tekstu. Widzisz, nawet 25 stron takiej konwencji to dla czytelnika wydaje się zbyt dużo, a co mówić 400
I tu wcale nie chodzi o to, że źle piszesz, czy nie masz talentu, albo warsztatu, wręcz przeciwnie. Masz genialne możliwości. Po prostu, moim zdaniem, pomysł, który wybrałeś sobie na fabułę nie ma potencjału na dłuższe go wałkowanie. Chyba, że znalazłbyś jakąś formę, która obroniłaby tego typu fabułę, ale mi nie przychodzi do głowy, jak taka forma mogłaby wyglądać. Humor jest zazwyczaj śmieszny, kiedy jest sytuacyjny, kiedy pojawia się momentami, kiedy coś absurdalnego na moment wrzucasz do rzeczywistego świata, żeby przełamać rutynę, żeby bohater zareagował w swój sposób, inny niż wszyscy. To daje radę, jeśli w książce pojawia się raz na jakiś czas, ale utrzymywanie przez całą powieść konwencji, którą zaproponowałeś, będzie chyba nie do przebrnięcia.
Dlatego też mówiłem o tym, że mieszasz świat rzeczywisty z tym literackim, fikcyjnym. Nawet najbardziej absurdalna rzeczywistość i tematyka (wampiry, akcja dziejąca się w kosmosie, w starożytności, na innej planecie itp.) daje radę w długich formach, bo od początku trzymają się one swojej konwencji i tylko tej konwencji. Żadnej innej. Od początku istnieje świat wyimaginowany i stworzony wyłącznie na potrzeby danej fabuły i ten świat nie miesza się z rzeczywistością. Jeśli dla swoich nietypowych bohaterów stworzysz zupełnie nowe otoczenie, ze swoimi własnymi zasadami, regułami, ze swoją własną fizyką i dopóki tego się będziesz trzymał, to może zadziałać, to może się sprawdzić. W momencie, kiedy ludzi z innego, nierzeczywistego świata, wrzucasz w realia rzeczywistości (z Rydzykiem, Gazetą Polską, al-Kaidą i całą resztą dzisiejszego bagna) to na dłuższą metę nie wyjdzie z tego nic dobrego. Musiałbyś znaleźć jakąś bardziej przewrotną formę, bardziej popieprzoną i nietypową konwencję, która udźwignęłaby taką zakręconą fabułę. "Zwykłe" pisanie w tym przypadku się nie sprawdzi
Ot, takie jest moje zdanie. Pamiętaj tylko, że ja nie mam monopolu na rację. Mogę jej oczywiście zwyczajnie nie mieć, co zdarza się zresztą dość często, zwłaszcza w przypadku moich inwestycji giełdowych