Przeczytałem. Postaram się być czepliwy.
Jeśli w budynku panowała NIEPRZENIKNIONA ciemność, to żadna super-hiper droga operacja i modyfikacja genetyczna nie pomogą przedrzeć się przez nią wzrokiem. NIEPRZENIKNIONE pozostaje właśnie takie - nie widzi się tam nic a nic. Jeśli Smiley doskonale tam widzi, znaczy się, że jest to po prostu ciemność, i taka ciemność bez nieprzeniknioności mi, jako czytelnikowi, wystarcza.
Nie lubię, kiedy drzwi z siebie coś wydają. Wolę kiedy sobie skrzypią, bo jak wydają z siebie jakikolwiek dźwięk, przed oczami mam małe drewniane/metalowe usta gdzieś na wysokości klamki. A jeśli czytam o znużonych pojękiwaniach drzwi - wyobrażam sobie drzwi siedzące na fotelu z kompresem na... hm, czole?
nabój, za nabojem - raczej bez przecinka
Nie był naiwny - inaczej od dawna gniłby gdzieś na śmietniku - Samo stwierdzenie o nie-naiwności mnie rozbawiło. Z powietrza. Usłyszał jęk i strzelił - czyli nie był naiwny. Gniłby sobie gdzieś na śmietniku - brzmi, jakby chciał sobie dłużej poleżeć w śmieciach w ramach porannego, niedzielnego wypoczynku.
Specyficzne, jak na robactwo - mruknął - czyli od myślniczka, jak na wypowiedź bohatera przystało. I co specyficzne, jak na robactwo? Bo jakoś mi sens tego zdania umknął i nie ma go gdzie przykleić. Bez ładu i składu.
Smiley BEZ ZASTANOWIENIA rzucił się w bok, za starą kanapę - a wyrzuć to bez zastanowienia, bo mi spowalnia jego błyskawiczne rzucenie się za starą kanapę - a! w bok też nie jest potrzebne. I drażnienie śluzówki nosa mężczyzny. Podobnie - gotując się na dłuższe starcie - wyrzuć. Bo nie wiem niby co on miał tam za tą kanapą robić w ramach przygotowania się na długi pojedynek, poza chwyceniem mocniej za broń. Hm - niepokojąco drażniła zmysły? - co to jest? jakie niepokojąco? po co? I dalej o sercu i oddechu - zrób coś z tym, bo brzmi dziwnie, jakby słyszał swój oddech, ale bicie jednego serca - nieproszonego gościa. Smiley nie ma serca, czy co?
O latarce - porażka. Nikły sens, który zamiast mnie zainteresować, zmusił do zastanowienia, czy autor traktuje poważnie bohatera. Po kiego czorta on wsuwał rękę w kieszeń, kiedy lada chwila ktoś mógł strzelić przez meble i kanapę? I dlaczego tego nie zrobił? No tak, kryzys, mało naboi, dopiero jak ktoś stanie przed tobą i krzyknie - halo! - to można strzelać. I dalej - kłopotem Smileya nie było to, że nie trzeba było dawać wielu powodów, by zostać zastrzelonym gdzieś na ulicy, tylko fakt zaginięcia małej latarki, która nie była mu zupełnie, ale to zupełnie potrzebna, bo miał przerobione oczy. Do tego ktoś, kto jej użyje w takim świecie, od razu jest widoczny - nagły błysk elektryczności przyciągnie sąsiadów w tempie huraganu. To jak puszczenie flary w ciemne niebo. Do tego sprawa baterii. Skąd? I ile poleżą sobie w takiej latarce, zanim szlag je trafi? Smiley zostaje postrzelony, ale co tam krew, co tam rany - nadal myśli o malutkiej latarce, której nie może wymienić na upragnione papierosy, jedzenie, czy cokolwiek innego, więc powtarzam - jest mu niepotrzebna! Hej! On nawet nie wychodzi poza jakiś tam swój mały rewir, bo boi się, że go ustrzelą!
... specyficzny, metaliczny dźwięk, jaki może wydawać ... itd. - Jaka deptana kupa żelastwa? Bo szybę rozumiem, ale jaki metal? I to naprawdę taki specyficzny dźwięk? Rezerwowany tylko i jedynie dla deptaczy metali?
humanoidalna postać ... marną imitacją ludzkiego - wyrzuć humanoidalna
w ręce zaś trzymała - bez zaś
Myślał, że wyginęli? Kto wyginął? Cyberwszczepy? A chwilę wcześniej, pełen relaksu, stwierdził - Pewnie Cyberwszczep. To skąd to niedowierzanie?
Wycieczka przez okno jest zastanawiająca. Mogło być balkonem - czyli nie było? nie wie, czy było? Było balkonem - nie było balkonem. Zdecyduj się. Skoro dobrze znał to wyjście, to dlaczego nie miał wprawy w wychodzeniu tamtędy? dlaczego nie przygotował sobie drogi awaryjnej ucieczki, skoro to świat, gdzie trzeba przetrwać?
mógł złapać się ich i SPAŚĆ niżej - kurde! skoczyłbyś tam, wiedząc, że możesz sobie spaść niżej? spaść! nie zejść, nie zeskoczyć, nie zsunąć się, ale spaść.
Ręce ześliznęły się bezwiednie - wyrzuć bezwiednie
I uważam, że Smiley miał mnóstwo szczęścia, skoro wyskoczył z czwartego piętra na schody po prawej, spadł z nich i nic sobie nie połamał. Całe mnóstwo szczęścia, skoro żwawo pobiegł za złodziejem malutkiej latareczki, o której już sam nie wiem co mam myśleć - czy była nieopatrznie zostawiona w domu - czy trzymał ją w kieszeni i po prostu mu wypadła?
Igrające w oczach gniewne ogniki przywodzą mi na myśl anime.
Wspomnienie o szczurach jest do czegoś potrzebne, poza narzuceniem przez narratora stwierdzenia, że miasto jest złowrogie?
.. próbując najwyraźniej zniknąć... - najwyraźniej zniknąć - śmieszna gra słów
wyrzuć najwyraźniej
Kolejny strzał upewnił go, że doskonale wiedzą o jego obecności. - no chyba wiedzą, przed chwilą do niego strzelali, widzieli jak biegł i jak ukrył się za murem
cztery piętra niżej, stała - bez przecinka
ciepła ciecz, zaczęła moczyć - bez przecinka
być śmiertelną - każde niedopatrzenie - zamień - na ;
Z pod - Spod?
łowca, mógł szybko - bez przecinka
dziewczyna, odskoczyła - bez przecinka
Zmień Ci na małe litery, nie jesteśmy na gg
zmysły zaś plątać się - bez zaś
ona cię chce oszukać - chce cię
Nie dobił pierwszego sukinsyna - a jednak trafił tego pierwszego? myślałem, że tylko strzelił w ich kierunku, bo kolejny strzał miał być zabójczym.
Takie sytuacje przydarzały się co dzień komuś z klanu i nikogo nie zaskakiwało to, że codzienna walka o przetrwanie niesie ze sobą ofiary. - Naiwne. Jeśli krwawisz, nie przyjmujesz tego ot tak sobie do wiadomości - o, umrę, normalka, wczoraj zginął mój sąsiad, to dzisiaj ja.
Kolor nie do rozpoznania brzmi dla mnie dziwnie.
Fragment o opustoszałej okolicy i ciałach mężczyzn - rozbij to jakoś na dwa zdania. I co to za miejscowa zwierzyna? Co tam jest, poza szczurami?
Słabo uszkodzili mu rękę, skoro mógł w niej utrzymać broń. Zwłaszcza że pocisk przeszył ją na wylot. Dziwne, że nie trzyma jej bezwładnie albo nie przyciska do ciała.
Kiedy kobieta zabiera mu broń - od razu rzuca się do ucieczki? a nie na nią, żeby powalczyć o giwerę? jak coś ci zabierają, odruch jest taki, żeby się za tym rzucić.
W pierwszym akapicie Cz.II dużo wbijania się. Rażąc oczy - nie widzi nic - a widzi, światło, które go razi.
wielkości psów, zbiegają się - bez przecinka
stoi krzesełko, i nieznana mu maszyna - bez przecinka
Po za tym, pokój...czysty - białe - Poza, bez przecinka, - na ;
... w głosie kobiety słychać nutkę rozbawienia - i stawiamy kropkę .
- Nic nie wiesz - syknął - i podobnie .
Takie są honorowe zasady Gildii - ... postać - kropeczka .
Krzyczy, ile sił - bez przecinka
Za parę godzin zostaniesz stąd wypuszczony - kropeczka .
- Tak, my mamy wszystko to, co udało się uratować - bez to, a poza tym to zdanie brzmi śmiesznie, jakby wyrwane skądś. Smiley mógłby tylko zapytać, co go oślepia. Ona, że mają elektryczność. On w szoku - macie światło?
... twarz mężczyzny wykrzywia niema złość. - lepiej jak nie ma niemej złości.
Ostateczne skażenie środowiska? Skąd wzięli wodę? Nasiona? Sadzonki? Glebę?
To nie ta sama kobieta, którą jak palant udający rycerza, chciał uratować. - No nie nabieramy czytelnika, ja bardzo proszę. Jakaś postać przy tamtej dwójce, którą pewnie i tak by zastrzelił, gdyby nie to, że padła pod uderzeniem draba. Leżała na ziemi - chciał jej głowę odstrzelić. Gdyby tylko miał taką możliwość, uciekłby stamtąd, jak tylko dostrzegł tych dwóch skórzastych z jasno ubraną postacią.
Mierzył do mnie bronią - czy mierzył do mnie z broni? Hm, upewnij się.
Z każdą chwilą niezdecydowania dłużej miałam szansę - ale zdanie, do poprawy
Może zachowuje się jak zwierzę, ale nie jest bandytą. Widziałam to w jego oczach - Uśmiechnąłem się, po prostu musiałem. Po pierwsze: biega z bronią, strzela do ludzi na ulicy - tak, jest bandytą. Po drugie: widziała w jego oczach? W tych zmodyfikowanych genetycznie oczach bandyty biegającego po ulicach, do tego zwierza, który ma poprzestawiane z samotności w głowie?
... z dziwną linią obecną na wyświetlaczu - wyrzuć obecną
Powinienem usiąść - myśli, ale zaraz zagłuszają to podejrzenia. - Śmieszne stwierdzenie o zagłuszających potrzebę siedzenia podejrzeniach.
... bariera znajdująca się przed nim NIE WYDAJE SIĘ NIEUSTĘPLIWA - unikaj proszę tego typu stwierdzeń
To jest mniej lubiana przeze mnie tematyka, bo bardzo trudno wymyślić coś oryginalnego, za to łatwo to spitolić nieprzemyślanym światem i trudnością w panowaniu nad słowem. Robisz sporo błędów, jeśli chodzi o sens i logikę. Zgrzyty, przy których się zatrzymuję i zastanawiam o co chodzi, dlaczego mi coś nie pasuje. Narracja nie porywa, a dialogi są sztywne - albo majaczenie, albo sztuczność niby-rozmowy w mieszkaniu kobiety. Jakbyś chciał wszystko na raz wrzucić w jej wypowiedzi - wyjaśnić cały świat w jednym momencie.
http://www.tekstowo.pl/piosenka,jacek_kaczmarski,stalker.html