Ostatnie komentarze Kazjuno
Wybacz RonaczeK spóźnioną odpowiedź na twój sympatyczny wpis. Mam ostatnio dużo na głowie, a na portal zaglądałem relatywnie rzadko.
Zaciekawiłeś mnie wspólnym udzielaniem się w portalu Fabrica Librorum. Niesympatycznie a nawet z poczuciem dużego rozczarowania wspominam swoją aktywność w tamtym miejscu.
Nie twierdzę, że wszyscy członkowie FL byli niesympatyczni. Zawarłem tam parę do dzisiaj trwających przyjaźni.
Jednak właśnie tam poczułem na własnej skórze jak nieprzyjemny jest hejt. Mieniący się literackimi autorytetami pisarze atakowali mnie w sposób tak chamski, że odpuściłem. Nie wiem czy pamiętasz, za co? Otóż najbardziej za "niepoprawne" wypowiedzi w kwestiach światopoglądowym.
Nieporównywalnie lepiej czuję się tu w Portalu Literackim.
Nie ma tu zjawiska, które można by zdefiniować jako nagonka na kogokolwiek. Krytycy komentujący utwory są merytoryczni.
Co do obróbki zdjęć, poradziłeś sobie znakomicie. Mam nadzieję, że nie poczułeś się moim zapytaniem dotknięty. Zresztą widzę, że moją pomyłkę potraktowałeś z humorem.
Też czasem eksperymentuję z obróbką zdjęć.
Pozdrawiam, Kaz
Jolu, Jolu! Bardzo się cieszę z twojej wizyty.
Przynajmniej Ty jedna, masz poczucie humoru, które określiłaś "czarnym humorem".
Może i być czarny. Określiłbym chętniej "kawaleryjskim", ale na pewno jakieś jest. Więc trafiłem wreszcie na Ciebie, której wrażliwość oscyluje na podobnych do moich częstotliwościach.
Pewnie dostrzegasz, że mimo archaicznych okoliczności, emocje młodzieńcze bywają podobnie do tych buzujących we krwi i obecnej młodzieży. Zdrada, wola zemsty na pewno dotyczyły i moich przodków.
Pod tym względem, ludzka natura nie uległa metamorfozie. Mimo cudu cywilizacyjnego jak powszechny teraz dostęp do internetu, smartfonów i mediów społecznościowych.
Dziękuję też serdecznie za najwspanialszą z ocen.
Zasyłam Ci moc ciepłych pozdrowień i uścisków, Kaz
Marku Adamie Grabowski
Pomysł, żeby głośną aferę w USA dotyczącą blokady konta ex prezydenta D. Trumpa parodiować przeniesieniem jej do Kości Wielkich, dowcipny i błyskotliwy. Tekst wprawdzie niedługi, budowany z pomysłem, ale nie ustrzegłeś się paru drobnych usterek. Choć wyliczona poniżej literówka to rzeczywiście drobiazg, ale znając wysoko stawianą poprzeczkę przez językowych purystów (których nie brakuje w PP), może drażnić.
Więc po kolei:
Cytat:
Karolina wytrzeszczyła[b] swoje[/b] przerażone oczy:
Tu wyrzuciłbym "swoje". (Prościej i mocniej - przecież nie tatusia sołtysa)
Potem się czepiam słowa
kpiący.
Cytat:
Tak też sołtys zrobił. Odpowiedź przyszła szybko, już po dwóch tygodniach. Twitter uznał post sołtysa za kpiący ze śmierci, stąd kara.
Jakoś mi nie brzmi. Gdybyś zerknął do synonimów, pewnie znalazłbyś "naigrywać" Więc napisałbym: "naigrywający się ze śmierci"
Poniżej dla mnie drobiazg, a jednak spektakularna literówka.
Cytat:
Mógł so0łtys
Cytat:
nawet własnej w Ogrójcu nie spełnił
Skąd się tu wziął Ogrójec? - brak związku z tekstem. (Może w którejś z poprzednich opowiastek coś pisałeś o Ogrójcu, ale czytelnik tego nie pamięta).
Cytat:
Oczywiście wygrał, gdyż we współczesnym świecie nie ma miejsca na cenzurę.
Powyższe zdanie nieprawdziwe. Ale domyślam się, że to twoja ironia.
Nie pomyśl Marku, że jestem złośliwy. Niedociągnięcia były drobiazgami, ale zwolennicy czystości języka mogą się przywalić do wymienionych dupereli.
Pozdrawiam.
Dzięki, Antosiu, za pochylenie się nad tekstem.
Trochę lepiej bym się czuł, gdybym trafił w twoje gusta.
Doceniam jednak twój kurtuazyjny gest i wdzięczny jestem za pochwałę warsztatu.
Serdeczne pozdrawiam
Witaj, Marku Adamie Grabowski.
Nie zależało mi, żeby imponować opisem sztubackich dialogów, czy szczeniackiej prywatki (teraz się mówi domówki). Bardziej chcę pokazać, co mógł czuć wkraczający na drogę przestępczą Jarek Menowski, rosnącą w nim zazdrość, że kiedyś nieliczący się o rok młodszy Korycki osiągnął cel łatwo, pragnienie, którego chciał sam doznać chłopak później szkolony na sex-agenta. Wprawdzie będzie o tym więcej w następnych rozdziałach, ale wysyłam Czytelnikom pewien sygnał. Może i rozwlekle(?) i mało ciekawie. Może potwierdzą to inni Odbiorcy? Jeśli tak? To z pokorą przyznam Ci rację.
Dzięki za wpis.
Pozdrawiam
Więc jednak, Helenko. Nie, nie będę się już nad Tobą pastwił, chełpiąc się własną spostrzegawczością.
Może wystarczyłoby w ostatnim zdaniu:
Cytat:
Kobieta patrzyła na nią z wyrzutem.
Chociaż brakuje mi pomysłu zawarcia duchowej głębi i wieloznaczności.
Helena Dulska napisała:
Sama się nad tym zastanawiam jak to się mogło stać i widzę jedno rozwiązanie: kobieta odwracając się widziała przeszłość.
Więc może na koniec dorzucić (przy pominięciu "w lusterku"
: "Przez resztę, życia patrząc w lustrzane (lepiej "lusterkowe"
odbicie widziała tę twarz".
Ech, moja propozycja jakaś toporna(?).
Gratuluję sukcesu w konkursie. Widocznie jurorzy i komentatorzy powyżej potrafili oceniać bardziej górnolotnie, nie jak ja, z perspektywy mocno czepiającego się ziemi odnóżami insekta.
No dobra, niech będzie ocena celująca. Szkoda, że w PP nie zainstalowano złoconych obramowań
.
Pozdrawiam i ściskam. Kaz
PS Też zasnąłem raz za kierownicą. To był mój jedyny wypadek. Wracałem z Anglii i przedtem wdrapałem się na górę w Dover, żeby zwiedzić bardzo dla mnie ciekawe muzeum wojskowe.
Potem na promie do Calais wypiłem 2 piwa. Senność zaczęła mnie łapać przed Berlinem. Dlatego na Tankszteli kupiłem dużą kawę. Szybko wlałem w siebie i... prysnęło w niebyt zmęczenie. Jechałem jak wszyscy ok. 130/140 km. na godzinę. Gdzieś przed Cottbus ocknął mnie huk. Odbiłem się od barierki autostrady. Audica zawirowała na szczęście nie koziołkując i przywaliła w barierkę, tym razem po prawej stronie pasów jezdni. Uratował mnie refleks prujących za mną kierowców. Niemcy są dobrymi szoferami. Nic mi się nie stało, ale porozbijany wrak auta sprzedałem za 1/15 poprzedniej wartości. Doszedł jeszcze mandat 400 euraków za spowodowanie zagrożenia.
Po co o tym piszę? Choćby po to, by przestrzec koleżanki i kolegów z PP. Kawa jest ZDRADLIWA! Szybko pobudza, a potem potęguje senność. Teraz jak dalej jeżdżę, to owszem, popijam kawę, ale małymi łyczkami i w odstępach czasowych. Najwyżej jak się skończy, to kupuję na stacji paliw następną.
Ciekawa miniaturka i też bym ją ocenił wysoko jak poprzednicy, ale...
No właśnie. Przeczytałem po raz drugi i trzeci, bo tekst nie jest długi i ciągle zgrzyta mi jeden drobiazg/a może nie drobiazg?
Widzę tu brak logiki.
Cytat:
Zatkała uszy i gwałtownie odwróciła się z powrotem.
Wniosek prosty:
Cytat:
odwróciła się z powrotem
Z powrotem, czyli już raz odwracała się. Gdzie? Chyba do tyłu(?). Przecież siedzi przodem do kierownicy.
Pytanie: jakim cudem oglądając się do tyłu może zobaczyć kobietę w lusterku?
Przecież lusterka ma przed sobą. Dwa boczne i jedno nad głową (ja w golfie mam jeszcze dwa w opuszczanych zasłonach przeciwsłonecznych - takie są w większości samochodów, choćby jedno dla pasażerki, żeby mogła poprawić fryzurę albo makijaż). Lecz w odbiciu tych lusterek widać tylko kawałek tylnych siedzeń i co za tyłem samochodu.
Więc po co przy odwracaniu się lusterko?
Mogła po prostu widzieć kobietę patrzącą na nią z wyrzutem (skoro się odwróciła).
Przesłanie miniatury mocne i życiowe, co zauważyli komentatorzy. Jakby nie ten techniczny detal dałbym ocenę celującą. To duża sztuka w takim mini tekście zawrzeć tyle dramatu.
Helenko, popraw tam co nieco, a od razu wpiszę Ci szóstkę w ozłoconym kółeczku.
Pozdrawiam serdecznie, czepiający się drobiazgów, Kaz
Ucieszyłem się twoimi odwiedzinami. Jak zwykle niekonwencjonalne i traktujące z dozą pobłażliwego humoru niedomogi mojego tekstu.
Dzięki serdeczne za celne uwagi.
Błąd: "burakiz" jest najmniej zawiniony. W moim tekście oryginalnym rozstrzelone czcionki odseparowane są dwoma spacjami od "z", co łatwo odczytać
buraki z prowincji Ale tu w PP, mimo oddzielenia ich dwoma spacjami zamieniają się na "burakiz". To jakaś techniczna wada, na którą nie mam wpływu.
Gorzej z zapisem "Sopot", "Sopotu", "S/sopocianie",
Warszawiacy/?/,
"warszawiacy". Gdzie duża litera, gdzie mała? Muszę znaleźć chwilę na dokształcenie się z zakresu gramatyki szkoły podstawowej, a ciągle brakuje mi czasu.
Pracuję nad opasłą powieścią akcji, ponadto brat z Anglii codziennie wysyła mi do redagowania /czasem do tłumaczenia/ kawałki swojej powieści pisanej po angielsku.
Słuszna jest też twoja ocena porąbanych tytułów. Obiecuję poprawę. Kolejne części będę zapisywał wedle twoich sugestii, a te cyferki rozdziałów zapiszę na końcu, bo służą mi do rozeznania, co już jest w PP, a czego jeszcze nie zamieściłem.
Następna część
Z dziejów dawnego Wałbrzycha (już w poczekalni PP) wyjaśni Ci, czy jest to początek rozwijającego się uczucia.
Jeszcze raz dziękuję i serdecznie pozdrawiam, Kaz
PS Jeszcze mam pewien kłopot dotyczący Ciebie: Na zdjęciu przy nicku RonaczeK widzę oko ładnej kobiety, więc się głowię, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Bo chyba nie osobą binarną... /byłbym w jeszcze w większym kłopocie jak się do Ciebie zwracać
/
Wstyd mi się, Vanillivi, przyznać, ale [i][i]Biegunów[/i][/i] zacząłem... i nie doczytałem. A wypadało, choćby dlatego, że słynna noblistka jest moją znajomą.
Tak, tak, nawet dostałem od NIEJ przepiękną pochwałę mojej powieści Kłamać, aby żyć. Napisała: "Ma pan wspaniałą rękę do pisania" i jeszcze parę innych komplementów, przez które chyba walnęła mi do głowy sodówka. Lecz proza życia, a właściwie ślimaczy rozwój pisarskiej kariery, jakaś niechęć wydawców, wyciszyły syk pękających bąbelków CO2 w mojej łepetynie.
Chwalę się znajomością o tyle bez skrępowania, bo właśnie wczorajsza rozmowa z wydawcą napełniła mnie optymizmem. Może jedna z dwóch czekających na wydanie powieści za pewien czas trafi do księgarń(?).
Po przeczytaniu twojej ciekawie napisanej recenzji pewnie sięgnę ponownie po Biegunów. Minionego lata planowaliśmy z bratem /też prozaikiem/ pojechać do Nowej Rudy, gdzie Tokarczuk ma kawiarenkę. Byłbym, uzbrojony w temat do kurtuazyjnych pochwał. Próbowałem też przebrnąć przez Księgi Jakubowe i znowu poległem. Szkoda mi było czasu na tak grubą cegłę, zapewne lekturę ciekawą i wartościową. Niestety jestem zagrzebany w innej epoce historycznej o co najmniej 200 lat późniejszej.
Streszczasz, Vanillivi, zawartość Biegunów zwięźle. Jasno określasz, o co chodzi. Lubię taki komunikat.
Pozdrawiam, Kaz
PS Dzięki za zabarwienie na zielono mojego komentarza pod twoją recenzją Wyrzutów sumienia Kanady. Przepraszam za świadczącą o moim roztargnieniu pomyłkę. Recenzja Madawydara była obok.
Gdyby się dało, błąd bym poprawił.
Marku Adamie Grabowski
Mam chyba w przeciwieństwie do poprzednich komentatorów inny gust. Mnie tekst rozśmieszył i pewnie taka była twoja, Autorze, intencja.
Czarny humor? Czemu nie?
Choć, Marku, dopuściłeś się parę razy niedbalstwa. Przecież to krótki tekst.
Cytat:
wymamrotał
Brakuje na końcu "a". Gdzieś umknęła mi inna literówka.
Jest parę zdań, które należałoby poprawić.
Cytat:
Niedoszła zwierzyna podniosła plecy i głowę, żeby móc wszystko lepiej widzieć.
Chyba najpierw głowę a potem plecy. Niedoszła zwierzyna? - Domyślam się, że to jakiś zwrot z żargonu gangu gwałcicieli/?/. Upolować sarenkę? Wydymać łanię? Dla czytelnika zrozumiała byłaby "ofiara".
Jak masz wątpliwości jakiego użyć słowa, to online są słowniki synonimów. wpisujesz w Google słowo, powiedzmy
ofiara synonim i wyświetli Ci się litania słów o przybliżonym znaczeniu. Wybierasz to najwłaściwsze.
Natomiast lepiej przedstawia się zapis dialogów, więc widać pewien postęp.
Pozdrawiam, Kaz
Jeszcze bardziej, Mad, zainteresowałeś mnie Twardochem. Przeważnie pożyczam z biblioteki po 4 książki i właśnie doczytuję ostatnią; więc postanawiam!
Następna czwórka to będzie Twardoch.
Na pewno mu nie dorównuję, ale rzeczywiście jak on żeruję na faktach, lubię sięgać do historycznych zaszłości, no i wtrącam niemało makaronizmów, czyli cytatów obcojęzycznych. Języki do których sięgam, mozoląc się z ostatnio pisaną powieścią, to znane mi (lepiej lub słabiej): niemiecki, francuski, angielski, rosyjski, ale też żargon więzienny, czasem wzbogacony wulgaryzmami.
Zresztą Ty, Mad, też piszesz w podobnej manierze. Ubarwiasz swoje utwory historycznymi zaszłościami, nieznanymi anegdotami. Zaciekawiając czytelników, jednocześnie zasiewasz ziarno o walorach edukacyjnych.
Lubię Cię czytać.
Pozdrawiam serdecznie, Kaz
No, to przywaliłaś, Danusiu, celną serią z WKM (Wielkokalibrowy Karabin Maszynowy).
Przestroga dla świętoszków? Demoralizacja tych, nadużywających wolności? Próba przedstawienia do czego może prowadzić zderzenie się osobnika szanującego dekalog z mocą moralnej zgnilizny?
Mnożą się pytania, które ten mocny tekst rodzi w głowach czytelników.
Tu na portalu już kilkukrotnie byłem ganiony za wycieczki w stronę polityki. Zupełnie jakbym detonował granat wrzucony w szambo. Czyli jakbym dopuszczał się pogwałcenia cichej zmowy milczenia. Wolno pisać prawie o wszystkim. "ALE POLITYKA"? FUJ! ŚMIERDZĄCY TEMAT!
Tymczasem trudno mi nie spojrzeć na twój tekst z perspektywy obserwatora niedawnych protestów, którymi dowodziła zatroskana "tłamszeniem wolności" kobiet, pani Lempart.
Wiem, wiem, Danusiu, skoro tekst był opublikowany w kwietniu, na pewno twoją inspiracją nie było odniesienie się do marszów kobiet domagających się aborcji na życzenie. Te odbywały się do niedawna.
Wprawdzie szybko opadły maski i okazało się, że głównym celem ruchu jest obalenie demokratycznie wybranego rządu PiS, ponadto niszczenie wartości chrześcijańskich, których wyznawcą jest twój bohater Misjonarz.
Pewnie trudno byłoby Ci zaprzeczyć, że sposób wysławiania się i maniery towarzystwa, w które zaplątał się nieszczęsny Misjonarz, nie przypominają zachęty do abdykacji rządzących konserwatystów wyrażanej hasłem: W*****dalać!.
Lewactwo, przez niektórych określane (może i błędnie) neomarksizmem zalewa świat.
Dinozaury w rodzaju tytułowego bohatera są na wymarciu. Przegrał wybory w USA prezydent z nadmiernie rozbuchanym ego, aczkolwiek jeden z ostatnich na świecie znaczących obrońców tradycyjnych wartości.
Osobiście wątpię, czy "nowoczesny" porządek, którego orędowniczką jest u nas pani Lempart, będzie lepszy dla ludzkości.
Wybacz Autorko, że pozwoliłem sobie na wymądrzenia - lecz musisz przyznać - są sprowokowane twoim tekstem.
Swoją drogą, uważam, że niesłuszna jest dążenie wielu autorów, by odrąbywać pisarstwo ostrym toporem od jakichkolwiek wtrętów politycznych. Wszak to też forma kneblowania umysłów.
Odważny twój tekst, Danuto i świetnie napisany.
Pozdrawiam serdecznie.
Jesteś, (chyba/?/) Danusiu, wspaniała!
Zaiste profesjonalna!
No i ta pochwała:
d.urbanska napisała:
Poza tym bardzo sprawnie i potoczyście. Podoba mi się
.
Prawie podskoczyłem z radości.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam najserdeczniej, jak potrafię.
PS Mam prośbę. Dodaj do powyższego komentarza jeszcze linijkę tekstu, (wystarczy: bla bla bla) wtedy pokaże się "ptaszek" do zaznaczenia twojego wpisu na zielono,
Dasz mi szansę na mini rewanż. Osobiście kolekcjonuję punkciki "pomógł", wprawdzie przeważnie moja "pomoc" polega na chwaleniu tekstów, które mi się podobają. Jednak cieszę się, że krzepienie na duchu lepszych utworów jest doceniane przez ich autorów.
Czasy które, Mad, opisujesz w recenzji rzeczywiście ciekawe i przełomowe w historii świata. Masz rację, że okres u schyłku i po przegraniu przez cesarskie Niemcy Wielkiej Wojny (jak określano I Wojnę Światową), musiał być niesamowity, zwłaszcza w samym centrum Niemiec Berlinie. Ten okres nam Polakom jest lepiej znany z perspektywy Monachium, bowiem dużo pisano o kolebce budzącego się hitleryzmu inicjowanego przez przyszłego wodza 3 Rzeszy. Nas, którzy pamiętamy komunę, pobieżnie uczono o nieudanej rewolucji dowodzonej przez Różę Luxemburg i Libknechta. Znacznie więcej wiedzieliśmy o "wspaniałej" rewolucji sowieckiej.
Bardzo trafnego porównania dokonałeś zestawiając losy Baryki z Przedwiośnia do dziejów Alojzego Pokory. Nic lepiej nie tworzy rzeczywistego oglądu epokowych przemian jak ukazywanie ich poprzez dzieje tych, którzy je przeżyli.
Telegraficznie streszczając dzieje bohatera Pokory, szeroko opisane przez Twardocha, zachęcasz mnie skutecznie do sięgnięcia po tę lekturę. Bo rzeczywiście polskim czytelnikom perspektywa oglądu historii od strony człowieka ukształtowanego w zaborze pruskim jest znana znacznie słabiej. Z ciekawością po "Pokorę" sięgnę. (Jako anegdotkę Ci powiem, że ktoś w komentarzu obdarzył mnie /na pewno przesadzonym/ komplementem, porównując moją pisaninę do prozy Twardocha - szczerze mówiąc autora mi jeszcze nieznanego. Więc twoja recenzja rozbudziła w dwójnasób moje zainteresowanie tym autorem).
Pozdrawiam, Mad, serdecznie. Ahoj! Kapitanie Żeglugi Wielkiej.
Witam, szanowną R. D. Urbańską (aż świerzbiły mnie palce, żeby napisać "szanowną
koleżankę D. Urbańską" ale chyba nie jestem godzien podszywać się pod miano twojego koleżki, w końcu świń z Tobą nie pasłem
).
Już w przeszłości doceniałem twój redaktorski profesjonalizm, nawet zdaje się, że nawet zapytałem, czy nie jesteś redaktorem jakiegoś prestiżowego wydawnictwa. Chyba zaprzeczyłaś.
Na pewno poprawię i naniosę znalezione usterki.
Wielkie Dzięki za miłe podsumowanie i wykonaną pracę.
Pozdrawiam serdecznie, Kaz.