A ja mam lekko mieszane uczucia.
Czepiam się:
Na początku od razu rys historyczny. Podajesz nam wszystko jak na tacy, ładnie poukładane w równiutkich rzędach. W połowie chciałem przeskoczyć dalej, ale się powstrzymałem.
Czemu nie dawkować tego w mniejszych porcjach? Trochę ogólnych informacji na początek, w końcu dobrze jest umiejscowić fabułę. Później choćby ta prośba Lonana o zejście na dół, gdzie się spotykali na tajnych naradach.
Dlaczego się spotykali? Bo wszyscy byli zaangażowani w przywrócenie autonomii prowincji. Kontynuujemy osadzanie fabuły w określonych realiach, ale wciąż nie zmuszamy czytelnika do ugryzienia więcej, niż może przełknąć.
W ten sposób poszatkowałbym owo ździebko przydługawe wprowadzenie. Z tym, że jest potrzebne, nie dyskutuję
>> A od zadawania pytań jestem tutaj ja. - chyba najbardziej oklepane stwierdzenie, jakie znam. Można sie było z tym uporać bardziej gładko.
>> Dokumenty spłonęły w oka mgnieniu dzięki wcześniejszemu nasączeniu papieru specjalnym środkiem. - trochę jak strzelanie z armaty do muchy, nie można było polać dokumentów podpałką do grilla?
Zgadzam się z Amsą, że fabuła jest nierówna. Czyta się ze zmienną szybkością, co mi odrobinę przeszkadzało. Zakończenie nieco zbyt słodkie, wszystko powiedziane od A do Z. Będzie potyczka, ale nie ma o czym mówić, nic wielkiego. To już lepiej o tym nie wspominać, bo nic nie wnosi do fabuły.
Fajnie byłoby pozostawić czytelnika w lekkiej niepewności - choćby co do przyszłości kraju czy zachowania sąsiadów.
Będą chcieli pójść w ślady buntownika? A może myślą jak pies ogrodnika i trzeba będzie się przed nimi bronić?
Podobało mi się:
Całkiem zręczne dialogi, chociaż jak już wspomniałem, od zadawania pytań jestem tu ja
Ale to jedyna rażąca wpadka.
Pomysł groteskowej Unii Europejskiej fajny, ale jeszcze gdyby go przyprawić kroplą totalitaryzmu...
Nieźle opisana scena z Blane'm, duży plus - dialogi nie zabiły napięcia, a wręcz odwrotnie. Gdyby tak lekko była napisana cała reszta, byłoby naprawdę całkiem ciałkiem
Pozdrawiam!