"Filozofia Nieba" Prolog + fragment I rozdziału - Malkav
Proza » Długie Opowiadania » "Filozofia Nieba" Prolog + fragment I rozdziału
A A A
Prolog


"Wolność. Czym jest? Dlaczego ludzie tak bardzo do niej dążą? Przecież bez niej tak samo jedzą, oddychają, czują, a mimo to chcą umierać, cierpieć by jej doświadczyć. Gdyby wiedzieli, że wolność nie przychodzi sama, że jest Ktoś, kto ją ofiarowuje, może bardziej by Go kochali?? Tego, który posyła swoje pierworodne dzieci na śmierć, aby oni mogli być wolni"
Młody mężczyzna zamknął książkę. Gdyby zobaczył ją każdy człowiek, nie ujrzałby nic specjalnego: starą, mocno nadgryzioną zębem czasu księgę w twardej, skórzanej oprawie, bez żadnych zdobień, czy tytułu, nie różniącą się niczym innym od starych zbiorów bibliotecznych. Jeśli jednak pchany niezrozumiałą ciekawością zajrzałby do środka zapewne zdziwiłby się widząc po prostu, pożółkłe, puste strony. Młodzieniec jednak widział ją inaczej: szkarłat zabarwionej skóry z której była zrobiona okładka wyglądał jak gdyby autor skończywszy swoje dzieło otworzył sobie żyły, stwierdzając, że nie stworzy już nic doskonalszego. Na okładce widniał prosty symbol mandali: błękitny okrąg a w nim zielony kwadrat. Najprostszy z możliwych symboli połączenia nieba i ziemi. Kartki wewnątrz były tak białe jak tylko biały potrafi być śnieg na szczytach gór. To co widniało na nich nie było literami, ani symbolami, jakimi kiedykolwiek posługiwał się człowiek. Były to myśli, przelane wprost na śnieżne arkusze. Mimo, że taka prosta, górowała pięknem nad wszystkimi księgami jakie mógł stworzyć syn ziemi.
W pewnym sensie ów człowiek był jak ta księga. Każdy mijający go przechodzień widział wysokiego mężczyznę o turkusowych oczach i gęstej, kędzierzawej i ciemnej czuprynie, ubranego w czarne, skromne spodnie i stary, brązowy płaszcz. Nie było jednak nikogo kto mógłby spojrzeć na niego innymi oczami, jego oczami. Już nie było.
- Sto dziewięćdziesiąt trzy lata a przez nie wszystkie sześć ofiar. Ofiar jakich ten świat nie widział od przeszło dwudziestu wieków! Lecz czym jest i milion naszych poświęceń wobec tego jednego i najważniejszego, Gabrielu? zapytał, patrząc na grzbiet książki jak gdyby liczył na odpowiedź. Jeszcze tylko jedna, moja.


Rozdział I

Była to bardzo mała publiczna biblioteka, na niedużym osiedlu na krańcu Krakowa, w Nowej Hucie dzielnicy robotniczej. Kto by pomyślał, że w tej biblioteczce znajduje się coś tak cennego, coś nienależącego do tego świata. Bo czy czymś ziemskim można nazwać myśli kolejnych sześciu archaniołów zamknięte w rodzaju magicznej szkatuły?
- Pan jak zwykle nic nie wypożycza, Michale? Zapytała uśmiechnięta starsza kobieta zza biurka. Była małą staruszką, o srebrnych włosach i mocno pomarszczonej twarzy, co dodawało jej swego rodzaju gracji. Jednak w jej ciepłym głosie wyraźnie czuć było irytację.
- Nie mogłem nic wybrać, pani Zofio. - Odpowiedział chłopak ze szczerym uśmiechem. Bardzo ją szanował, kiedy pojawił się tutaj po raz pierwszy nakarmiła go i dała ciepłe ubranie po zmarłym wnuku. Szczerze powiedziawszy książki są tylko pretekstem. Przychodzę tutaj tylko po to żeby spróbować pani wspaniałych wypieków.
- Jak zawsze uroczy. Może jeszcze ciasta, Kotuś? Spojrzała swoimi pięknymi, lazurowymi oczami prosto w jego ciemno-turkusowe. Czasami zastanawiał się czy ona czasem nie wie kim on tak naprawdę jest. To nie mogło być możliwe oczywiście, nikt nie wiedział, ludzie nie mogli tego zrozumieć, ale kiedy patrzyła tymi bystrymi oczami, on zaglądał jej w duszę. A ta była najczystszą duszą jaką widział do tej pory, czasami zastanawiał się, czy może Pan nie wysłał kogoś kto wspierałby go w jego zadaniu. Często rozmawiał z nią o czasach wojny, wypytywał o szczegóły mając nadzieję, że staruszka znała Gabriela, rozstrzelanego w pobliskim forcie. Jednak jego jedynym źródłem informacji była księga, której odnalezienie, zajęło mu sporo czasu. Po ponad czterdziestu latach od śmierci ostatniego jej autora było nielogiczne, że znajdzie się ona tak blisko miejsca jego agonii.
- Nie, dziękuję. Za bardzo mnie pani rozpieszcza, już przybyło mi kilka zbędnych kilogramów. Może pani czegoś potrzebuje? Rzeczywiście, odkąd pojawiał się w bibliotece, przybrał trochę na wadze, brzuch miał już widocznie zaokrąglony. To wbrew jasnym poleceniom jakie otrzymał, ale szczerze chciał pomóc tej kobiecie. Była sama: mąż zginął na wojnie zostawiając młodą kobietę z dzieckiem. Syn i wnuk zginęli razem w czasie strajku. Mimo to, dalej gotowała obiady, piekła ciasta. Zachowywała się jak gdyby dalej oni potrzebowali tego wszystkiego. Była silną kobietą, musiała taka być.
- Niczego prócz rozmowy, Kotuś. Ze smutkiem popatrzyła na niego i podała skrupulatnie zawiniętą paczuszkę. Dobrze wiedział co w niej jest - jej przepyszna szarlotka. Zawsze, kiedy ją piekła dawała mu solidny kawał a on nigdy nie mógł odmówić, wiedział, że ona tego potrzebuje bardziej niż on.
- Jest pani cudowną kobietą. Pocałował ją w rękę i wziął pakunek. - Do widzenia, zobaczymy się za parę dni.
- Jeśli dożyję. Odpowiedziała bibliotekarka. Dobrze wiedział, że tak się stanie, pozostawiono mu dar widzenia, w jej oczach nie dojrzał jeszcze cienia śmierci, który widywał już tak często od momentu swojego przybycia.
Po wyjściu z małej budowli, która znajdował się na pierwszym piętrze, jakby na dachu innego budynku, zatrzymał się, aby popatrzeć na widok rozpostarty przed nim: zieleń drzew, błękit nieba, gry promieni słońca na chodniku, śpiew ptaków. Jednak nie wszystko mu się podobało. Nigdy nie mógł wybaczyć ludziom tego, co zrobili z tą piękną planetą, ile gatunków zwierząt wymordowali, jak bardzo splugawili dar od Boga, a odkąd przybrał ludzką postać i wszystkie cechy, które z człowieczeństwem się wiązały zaczynał coraz częściej wątpić czy życie istoty powołanej bezpośrednio do życia przez Boga jest warte kaprysu ludzkiej natury. Obrzydzała go szarość budynków, nie mógł przełknąć wody z kranu. Wątpliwości były najgroźniejsze ze wszystkich ludzkich przywar.
Czuł, że już niedługo to się skończy. Wszystko wydawało mu się takie szlachetne z góry, ale tutaj to już nie było to: pijacy, nieudacznicy, agresorzy, bratobójcy. Dobrze, że spotykał takie osoby jak Zofia. Dzięki nim pamiętał dlaczego jest w tym miejscu. Kątem oka zauważył osobę, której wcale nie chciał oglądać, kogoś kto u zarania dziejów był mu jak brat.
- Oglądasz to co tak cierpliwie tworzyłem przez te wszystkie lata? - przybysz był, wyraźnie starszy od Michała mniej więcej jego wzrostu, o niebieskich oczach, czarnych, sztywnych włosach i wysokim czole. Ubrany był elegancko aczkolwiek z nutą ekstrawagancji. Miał zauważalnie rosyjski akcent.
- Odejdź stąd, nie wiem jak mnie znalazłeś po raz kolejny, ale moja odpowiedź w dalszym ciągu jest taka sama. - Michał podszedł w stronę przybysza i minął go trącając w ramię.
- Brawo! Coraz więcej ludzkich odruchów, jak tak dalej pójdzie będziesz mój jak reszta tego robactwa! Spójrz na ten burdel! Szarość, brud, pył, zadymione powietrze, morderstwa, prostytutki. Niedługo poczuję się jak u siebie. - Ruszył za młodzieńcem, zapalając papierosa. - Daj spokój. Nie wiem dlaczego mnie tak nienawidzisz. W końcu jesteśmy rodziną!- Objął towarzysza, wypuścił dym z ust i pocałował go w policzek.
- A poza tym, Ty: doskonałość we własnej osobie, oblicze miłosierdzia i nieskalana duszyczka powinieneś przebaczać i nawracać.
- Jestem człowiekiem i pasuje mi to. Nareszcie mogę cię nienawidzić bez żadnych wyrzutów sumienia, że jest to coś nieodpowiedniego. - przyspieszył kroku, aby pozostawić natręta z tyłu. Zszedł schodami i ruszył w stronę miejsca budowy nowego kościoła, mając nadzieję, że to coś da. Niestety, stary znajomy szedł krok za nim, pogwizdując wesoło, kiedy zbliżyli się do placu budowy, zmierzył wzrokiem ogrom placu , gwizdną z zachwytem i zachichotał:
- Prawdziwy obraz potęgi Boga! Co za hipokryzja! "Bądźmy ubodzy, skromni, jedzmy suchy chleb i popijajmy wodą." Chrześcijanie, nigdy ich nie zrozumiem. A Ty braciszku co o tym sądzisz? - nagły cios w nos powalił go na ziemię. Jego mina bardziej wskazywała na zaskoczenie niż na złość czy ból. Młodzieniec wyraźnie już nie był osobą, która jeszcze przed kilkoma minutami całowała staruszkę w dłoń. Twarz miał jak z marmuru: żaden mięsień nie drgał, szczęki mocno zaciśnięte, oczy były tak spokojne jak spokojne może być jezioro w bezwietrzny dzień. Grobowym i obojętnym głosem oznajmił:
- Już raz cię zabiłem, nie zawaham się zrobić tego po raz wtóry, lecz tym razem tak skutecznie, że śmierć zabierze też twojego ducha.- zakrwawiony, siedząc oparty na łokciach mężczyzna wybuchł śmiechem.
- Ludzka natura daje ci się we znaki. Zapomniałeś, kim jestem?- lecz chłopak szedł już żwawym krokiem oddalając się coraz bardziej. Z daleka do jego uszu doszło tylko jeszcze:
- Nie zgadniesz jak teraz na mnie mówią. Misza!





Minęła dłuższa chwila od momentu, kiedy zdenerwowany Michał zniknął z pola widzenia powalonego mężczyzny. Minęła kolejna zanim nie spiesząc się wstał, niemal teatralnym ruchem otrzepał ubranie z kurzu i zaczął wycierać krew z nosa. Nagle jego twarz spochmurniała. Dokładnie w tej samej chwili słońce schowało się za brunatne chmury, które pojawiły się znikąd, jedyną różnicą był brak promieni, dalej było gorąco i bezwietrznie . Z gałęzi nad głową Miszy dobiegł trzepot skrzydeł. Uniósł ją, to co tam było wcale go nie zdziwiło, wręcz przeciwnie, chyba spodziewał się tego co ujrzy. Zwykła pospolita sroka. Elegant skinął na nią a ta sfrunęła mu na ramię.
- Już niedługo moja duszyczko. Zobaczysz złamie się, w końcu teraz to człowiek. Zrobią mu to samo co mnie, a on zostawi tą bandę hipokrytów, już ja tego dopilnuję. - rzekł głaskając ptaszynę po głowie. Dziwne, ale sroka patrzyła na niego tak jakby wszystko rozumiała. Słońce zaczęło ponownie świecić, ptak odleciał, Misza znów sprawiał wrażenie lekko pijanego i uśmiechniętego człowieka. Odszedł w swoją stronę lekko pogwizdując. Krople krwi na chodniku były bardzo ciemne. Gdy padło na nie światło słoneczne zaskwierczały i wyparowały jak woda na rozgrzanej patelni. W powietrzu jeszcze długo wisiał fetor zgniłego mięsa.


Był to żwawy marsz. Nie biegł. Chciał jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Był bardzo zdenerwowany, nie zwracał uwagi na to co zawsze zajmowało mu najwięcej czasu: śpiew ptaków, rozwój pąków na drzewach, różnobarwne motyle, przelatujące mu przed oczami - jednym słowem na cud stworzenia. Zawsze patrzył na to inaczej niż ludzie, nie jak na coś oczywistego co było od zawsze, nie jak na zachodzące procesy chemiczne, nie jak na coś co miało służyć ludziom za zabawki. Spoglądał tak jak zegarmistrz spogląda na rzadkie, skomplikowane mechanizmy w zegarkach. Był jak malarz, który ocenia dzieło innego malarza: widzi każde pociągnięcie pędzlem, każdą fazę powstawania obrazu od szkicu aż po podpis. Jednak tym razem było inaczej. Gałęzie targały mu włosy, wiatr wyciskał łzy z oczu.
Jak mógł mnie znowu znaleźć?! Zmieniłem wygląd, spaliłem wszystkie stare rzeczy. Zabiłem gor30; mimo to odnalazł mnie! Po tych wszystkich latach nienawiści, po tym, co zrobił naszej rodzinie... Dalej ma mnie za swojego, kochanego braciszka. Czy w tak czarnej duszy może pojawić się Miłość, jaki kwiat zakwitnie w ciemności?
Zabrano mu większość wspomnień sprzed obudzenia, ale to zostawiono. Miał pamiętać, że są istoty, które nie chcą by wykonał swoje zadanie. Owo wspomnienie było bardzo niewyraźne, sprawiało mu ból. Ludzkie zmysły nie mogły tego ogarnąć, uczucie rozrywania czaszki i krew strużką wypływająca z nosa rozproszyły go. Działo się tak zawsze, kiedy starał się przypomnieć szczegóły. Jedynym detalem była pamięć umierającej duszy, nie mógł być to widok gdyż ludzkie zmysły nie były stworzone do pojmowania takich przeżyć. Każda dusza niezależnie od stworzenia w jakim zamieszka ma swoje lustrzane odbicie, czasem jedno czasem kilka. Kiedy to lustrzane odbicie zostaje rozbite umiera jakaś część duszy z nim powiązanej. Kiedyś było ich dwanaścioro - istot, które miały otworzyć przed ludźmi na powrót bramy raju. Cztery, szlachetne duchy powołane do życia przez samego Stwórcę, błogosławione i posłane przez Boga, oddychające Jego tchnieniem i mówiące Jego głosem - nieistniejące. Dla tych stworzeń nie jest przeznaczone życie po życiu, gdy umierają to tak jakby nigdy nie istniały. Dlatego Michał nigdy nie rozumiał, lęku ludzi przed śmiercią. Uspokoił się wystarczająco by zauważyć, że jest już pod miejscem gdzie mieszkał.
Był to hotel robotniczy. Mimo, że on sam nie był robotnikiem, udało mu się dostać tam zakwaterowanie. Pieniądze nie były problemem, kiedy zaczynało ich brakować kreślił na stoliku kredą symbol: dosyć dziwny i skomplikowany, następnie zamykał oczy i szeptał coś w języku dziwnym i niewyraźnym, mimo to bardzo dźwięcznym, przypominającym trochę śpiew ptaka. Gdy otwierał oczy pieniądze leżały na miejscy narysowanego symbolu. Czasami kusiło go by trochę nadużyć tej umiejętności i w rzeczywistości raz czy dwa razy za zdobyte w ten sposób pieniądze kupił sobie coś wykwintnego do jedzenia. Było to dosyć trudne w tych czasach. Niejednokrotnie miał dziwne poczucie winy za to co zrobił, jak dziecko, które pieniądze przeznaczone na leki wydaje na cukierki.
Żył skromnie. Umeblowanie mieszkania stanowił wiekowy, drewniany stolik z krzesłem do kompletu, tapczan sprężynowy i obraz archanioła powieszony nad nim. Nie używał lamp, gdy zachodziło słońce zapalał świecę i czytał przy niej książki, zazwyczaj dzieła filozoficzne. Myślał, że w ten sposób zrozumie tok rozumowania ludzi. Cenił dzieła świętego Tomasza z Akwinu czy cesarza Marka Aureliusza. Nie były to księgi drukowane, nowoczesne, ale pergaminy napisane jakby własnoręcznie przez autorów. Na stoliku leżały jeszcze nie przeczytane pozycje. Na samym wierzchu stosu widniał tytuł: "Miłość i Odpowiedzialność" Karol Wojtyła.
Słońce kierowało już swe kroki na zachód, odziane w szkarłat i złotor30; podążało do celu swojej wędrówki powoli i z gracją jak gdyby nie chciało spuszczać z oczu tej części świata, jakby myślało, że jego światło jest tutaj wyjątkowo potrzebne. W rzeczywistości ludzie bardzo potrzebowali jasności, blasku nadziei, które tak ciężko dostrzec. Ludzie wyjątkowo sprawnie zaczęli kierować się do swoich mieszkań a krajobraz za oknem w niedługim czasie stał się zupełnie bezludny. Ostatnie promienie niebiańskiego patriarchy tańczyły jeszcze na białych ścianach mieszkania młodzieńca, kiedy ten starannie ukroił kawałek wyśmienitej szarlotki, zapalił świecę i przy delikatnym świetle zasiadł do rozmyślań filozoficznych z różnych epok. Spokojnie, bez pośpiechu przesuwał palcem po kolejnych linijkach starych pergaminów. Stracił poczucie czasu, świeca już powoli kończyła swój żywot, właśnie jego umysł zanotował w pamięci słowa rzymskiego cesarza: "Często popełnia nieprawość ten, kto czegoś nie robi, nie tylko ten, kto coś robi.", kiedy rozległo się głośne walenie do drzwi. Z uczuciem jakby ktoś tańczył na jego sercu bardzo szybki taniec, Michał podszedł i otworzył je ostrożnie. W wejściu stała dwójka ludzi: młoda dziewczyna i oparty bezwładnie na jej ramieniu chłopak, który sprawiał wrażenie pijanego. Dopiero, gdy upadł, Michał zauważył poszerzającą się kałużę krwi wokół młodzieńca.
- Nareszcie ktoś trzeźwy! - odetchnęła z ulgą dziewczyna - No co pan tak stoi?! Niech mi pan pomoże! - szturchnęła osłupiałego mężczyznę w ramię.
Po chwili ranny chłopak leżał już na łóżku, przy nim klęczała dziewczyna przemywając rany nasączonym ciepłą wodą kawałkiem materiału.
- Skaleczenia nie są głębokie, na szczęście napastnik ciął a nie pchał - nic mu nie będzie. Trzeba je tylko odkazić. - stwierdził Michał kładąc przy rannym kolejną misę ciepłej wody.
- Nic nie rozumiem. Spacerowaliśmy spokojnie trzymając się za ręce. Nagle zza drzewa wyskoczyła na nas jakaś ciemna postać, poraniła tego biedaka i rzuciła mu to pod nogi - tłumaczyła dziewczyna wyciągając drżącą dłoń przed siebie. Była to mała metalowa figurka przedstawiająca postać z podniesioną prawą ręką, dwiema parami skrzydeł, ogonem skorpiona i przypominającą lwią głową. Michał znał ten symbol, tak mu się przynajmniej wydawało. Musiał to jeszcze sprawdzić, ale przeczucie mówiło mu czyja to sprawka.
- Co to może być - zastanawiał się obracając figurkę w palcach - nie wydaje ci się to dziwne? Napastnik, nie okradł was, nie miał też zamiaru zabić twojego chłopaka.
- To musiał być jakiś szaleniec! - wykrzyczała, wybuchając płaczem. - Liczyłam, że ktoś stąd nam pomoże, ale gdzie tam! Wszyscy pijani!
- Nie mam niczego do odkażania, zaraz pójdę do sąsiadów coś pożyczyć.
- Próżna fatyga. Oni tam wszyscy chleją na potęgę! - każde słowo kipiało wręcz obrzydzeniem i wściekłością.
- Właśnie! Myślę, że podzielą się odrobiną alkoholu, to dość ryzykowne, ale co innego nam pozostaje? - w oczach gospodarza tlił się dziwny blask. Nie martw się jeżeli nie wrócę prędko. Czuję, że trochę mi to zajmie - stwierdził tajemniczo i wyszedł z mieszkania.
Była to zwykła, klatka schodowa ze złuszczającą się farbą na ścianach.
Jego zmysły musiały być niczym nie przytłumione, wiedział o tym. Mimo to szedł dalej, liczył każdy krok, każdy stopień. Już w połowie drogi słyszał głośne rozmowy i śpiewy. W końcu dotarł na drugie piętro. Każde z trzech drzwi mieszczących się na piętrze wyglądało tak samo: stare, odrapane, pomalowane na buro. Stanął przed środkowymi. Wziął głęboki oddech i już miał zapukać, kiedy drzwi otworzyły się nagle.
- O, student! - w progu stał wąsaty mężczyzna w wieku około czterdziestu lat, ubrany w stare spodnie, niebieską, rozpiętą koszulę w kratkę i podkoszulek na ramiączkach. Jego woń nie należała do najmilszych, wiadomość przekazywana zapachem brzmiała: alkohol!
- Student? - Michał stał dalej z uniesioną do pukania dłonią. Czegoś takiego zdecydowanie się nie spodziewał.
- Student! - odpowiedział wyraźnie zadowolony z siebie pijaczek. - Mietek! Student cię odwiedził! - ledwo, bo ledwo, ale doszedł do drzwi obok. Nawet nie były zamknięte. Po trzecim razie trafił w klamkę i zatoczył się do środka. Tymczasem w progu pojawił się nowy mężczyzna: wyższy od tamtego, barczysty, o gęstej, ciemnej brodzie, ubrany podobnie jak poprzedni mężczyzna.
- Czego potrzebujesz, studenciku? - jego głos był jak trzęsienie ziemi: donośny i mocny.
- Nie jestem studentem. Czy macie panowie może trochę alkoholu? - było to retoryczne pytanie. Na szczęście postawny robotnik był w stanie prowadzić w miarę płynną konwersacje.
- No pewno, że mamy! Właź! - Wielka dłoń opadła na ramię chłopaka, w następnej sekundzie znajdował się już w mieszkaniu.
Sam nie wiedział co ma myśleć, robić... w jego głowie kłębiło się mnóstwo wrzasków, jednak jeden przekrzykiwał resztę pytając: "Co ja tutaj robię?!'
Tak, ludzka psychika nieraz go dominowała... w takich chwilach z pomocą przychodziło to "coś" z innego świata. Było jak kołysanka dla paniki, jak deszcz chłodzący rozgrzany lęk, jak iskierka Boga w ognisku ludzkich słabości. Opamiętał się w jednej chwili, zwolnił oddech, zamknął powieki na ułamek sekundy, który jemu zdał się eonem... wszystko nagle przeminęło; oddalił się, zostawiał swoje ciało gdzieś daleko w tyle, a może tylko chował się w jego wnętrzu? Wrócił do pierwotnej części ludzkiego "ja"... tego, które pochodzi wprost od Boga, które pierwsze otwiera oczy budząc się do życia i zamyka je ostatnie kończąc całą opowieść. Podniósł powieki, w jego spojrzeniu nie było już widać głodu, zmęczenia czy strachu. Było już czymś innym, jakby nie należało do niego... lśniło jak turkusowe słońce, własnym blaskiem. Szedł za wielkoludem do największego pomieszczenia. W każdym takim mieszkaniu lokowano sześciu mężczyzn: trzech w dużym pokoju, dwóch w małym i jednego w kuchni. Jego przypadek był inny, płacił dużą sumę pieniędzy więc całe mieszkanie mógł mieć dla siebie. Weszli do zadymionego od papierosów pokoju, dym niemiłosiernie gryzł w oczy, oddychanie sprawiało trudność. Na stoliku mniej więcej pośrodku pomieszczenia stało mnóstwo butelek po tanim alkoholu, większość już była pusta. Na tapczanie po prawej stronie od wejścia leżało dwóch wtulonych w siebie mężczyzn. Widocznie nie znieśli konkurencji swoich towarzyszy w piciu i snuli teraz pijackie marzenia. Przy stole toczyła się właśnie dyskusja o polityce. Para mężczyzn, mimo, że ledwo siedząca na stołkach zachowała czujność i gdy tylko w pokoju pojawił się obcy rozmowa ucichła, do uszu Michała doszło tylko urwane i niezbyt wyraźne zdanie: "Muszą liczyć się ze strajkiem ro...".
- Chłopy patrzcie kto nas odwiedził! Nasz nowy przyjaciel z dołu, jak masz na imię synku? - uśmiech przewodnika był bardzo życzliwy.
- Michał... - odpowiedział przybysz niezbyt głośno. Mimo, że już się nie bał, dalej krępowała go nieco ta cała sytuacja. Klepnięcie wielką, robotniczą dłonią w plecy spowodowało chwilowy bezdech, w końcu udało mu się zaczerpnąć powietrza.
- Michał! Ja jestem Mietek, a ta dwójka łobuzów to: Kazik i Staszek - jeden z mężczyzn starał się wstać i przywitać, ale manewr ten nie doszedł do skutku, uśmiechnął się tylko i kiwnął głową, drugi postąpił podobnie. - tymi śpiochami się nie przejmuj, przedstawią się sami jak wstaną! Mówiłeś, że potrzebujesz alkoholu, hę? Siadaj! Gdzieś tu miałem czyste szklanki - Mietek skoczył w stronę stolika i począł skrzętnie usuwać z niego wszystko co nie było szklankami. Młodzieniec tymczasem stał jak słup soli starając się nie wykonywać zbędnych ruchów. Niespodziewanie czyjaś dłoń spoczęła mu na ramieniu. Odwrócił się i zobaczył mężczyznę. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie pasuje do tego towarzystwa, był schludnie ubrany, dokładnie ogolony i nie czuć było od niego alkoholem.
- Widziałem plamy krwi na klatce. Mniemam, że potrzebujesz czegoś do odkażenia ran. Pójdź za mną. - Jego głos był stanowczy, jednak przepełniony apatią, smutkiem. Swoje kroki skierował do kuchni. Łóżko usadowione w kącie było nienagannie posłane, z szafeczki na ścianie wyciągnął mały flakonik i wręczył go chłopakowi.
- Spirytus salicylowy. Nie musisz go zwracać, mam jeszcze jeden. Może mogę jeszcze jakoś pomóc? - Jego jaskrawo zielone oczy były pełne niewypowiedzianego bólu. Michał widział to, ale nie miał zamiaru zaglądać w ich głąb. Dłuższe brązowe włosy zaczesane do tyłu lśniły w świetle lampy. Od tego człowieka biła dziwna elegancja. Zupełnie różna od tej jaką reprezentował Misza.
- Chłopak został pocięty na brzuchu, rany nie są głębokie, ale nie znam się na leczeniu. Gdyby mógł pan spojrzeć i ocenić byłbym wdzięczny.
- Mów mi Robert. Dobrze, chodźmy. - Z pokoju doszedł szczęk szkła.
- Michał! Chodź znalazłem! Napijemy się za twoje zdrowie! Młody jesteś to musisz być zdrowy! - Mietek stał już ze szklankami napełnionymi przeźroczystym płynem na przedpokoju, uśmiech rozciągał mu się od ucha do ucha.
- Ale, ja tylko na chwilę... nie chcę sprawiać kłopotu. Widzę, że panowie zajęci... - Chłopak desperacko starał się wykręcić ze swojego położenia. Serce biło mu zdecydowanie za szybko, pot wystąpił na czole. Szukał ratunku w Robercie. Ten jednak uśmiechnął się tylko, podszedł, klepnął młodego kolegę po ramieniu i wyszeptał:
- Znam drogę. Mieszkanie 54, tak? Zajmę się wszystkim. - po czym dodał głośniej - tylko pamiętajcie, że to młodzian jest! Nie ma wprawy! Oszczędźcie go trochę! Na moje oko wystarczą mu dwie szklaneczki!
- Ta jest, doktorze! - Robotnik był szczęśliwy jak dziecko, ceremonialnie wręczył chłopakowi szklankę - Pierwsze picie, co?
- Ta-ak... - Michał nie mógł odwrócić wzroku od płynu, przełknął ślinę i wychylił szklankę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Malkav · dnia 03.05.2009 11:19 · Czytań: 904 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Jack the Nipper dnia 03.05.2009 11:21
Uprzejmie proszę edytować i usunąć r11; oraz r30;
Malkav dnia 03.05.2009 13:08
Poprawione ;)
Almari dnia 03.05.2009 14:32 Ocena: Dobre
Jestem, by siać spustoszenie ;)

Cytat:
Dlaczego ludzie tak bardzo do niej dążą? Przecież bez niej tak samo jedzą, oddychają, czują, a mimo to chcą umierać, cierpieć by jej doświadczyć.


2x niej, jej

Cytat:
Gdyby zobaczył ją każdy człowiek


Może lepiej : zamiast "każdy" to zwykły?

Cytat:
Jeśli jednak pchany niezrozumiałą ciekawością zajrzałby do środka


Dlaczego niezrozumiałą? Przecież może po prostu do niej zajrzeć, pchany czystą ciekawością ;)

Cytat:
Kartki wewnątrz były tak białe jak tylko biały potrafi być śnieg na szczytach gór.


Bez "tylko"

Cytat:
Były to myśli, przelane wprost na śnieżne arkusze. Mimo, że taka prosta,


wprost, prosta. I zaznacz o co ci chodzi dalej, domyślam się, że o książkę, ale można się tutaj pogubić.

Cytat:
turkusowych oczach i gęstej, kędzierzawej i ciemnej czuprynie, ubranego w czarne, skromne spodnie i stary, brązowy płaszcz.


3x i

Cytat:
Nie było jednak nikogo kto mógłby spojrzeć na niego innymi oczami, jego oczami. Już nie było.


niego, jego. To zdanie jest niezrozumiałe. Zdrowo pokręcone ;)

Cytat:
Lecz czym jest i milion naszych poświęceń wobec tego jednego i najważniejszego, Gabrielu? zapytał, patrząc na grzbiet książki jak gdyby liczył na odpowiedź. Jeszcze tylko jedna, moja.


"Jeszcze tylko jedna, moja" Nie stosuj takich skrótów myślowych, bo w ogóle nie wiadomo o co chodzi.

Cytat:
na niedużym osiedlu na krańcu Krakowa,


2x na

Cytat:
co dodawało jej swego rodzaju gracji. Jednak w jej


2x jej

Cytat:
Bardzo ją szanował, kiedy pojawił się tutaj po raz pierwszy nakarmiła go i dała ciepłe ubranie po zmarłym wnuku.


Był bezdomny? Jak się tam znalazł?

Cytat:
Czasami zastanawiał się czy ona czasem nie wie kim on tak naprawdę jest. To nie mogło być możliwe oczywiście, nikt nie wiedział, ludzie nie mogli tego zrozumieć, ale kiedy patrzyła tymi bystrymi oczami, on zaglądał jej w duszę. A ta była najczystszą duszą jaką widział do tej pory, czasami zastanawiał się, czy może Pan nie wysłał kogoś kto wspierałby go w jego zadaniu. Często rozmawiał z nią o czasach wojny, wypytywał o szczegóły mając nadzieję, że staruszka znała Gabriela, rozstrzelanego w pobliskim forcie. Jednak jego jedynym źródłem informacji była księga, której odnalezienie, zajęło mu sporo czasu. Po ponad czterdziestu latach od śmierci ostatniego jej autora było nielogiczne, że znajdzie się ona tak blisko miejsca jego agonii.


Pełno zaimków.

Cytat:
Ze smutkiem popatrzyła na niego i podała skrupulatnie zawiniętą paczuszkę. Dobrze wiedział co w niej jest - jej przepyszna szarlotka. Zawsze, kiedy ją piekła dawała mu solidny kawał a on nigdy nie mógł odmówić, wiedział, że ona tego potrzebuje bardziej niż on.


niego, niej, jej, ją, i dalej, on, ona, on

Cytat:
Nigdy nie mógł wybaczyć ludziom tego, co zrobili z tą piękną planetą, ile gatunków zwierząt wymordowali, jak bardzo splugawili dar od Boga, a odkąd przybrał ludzką postać i wszystkie cechy, które z człowieczeństwem się wiązały zaczynał coraz częściej wątpić czy życie istoty powołanej bezpośrednio do życia przez Boga jest warte kaprysu ludzkiej natury.


Ten fragment mi się szalenie podoba :D Nie mogłam się powstrzymać ;)

Cytat:
ale tutaj to już nie było to:


Niezgrabnie napisane.

Cytat:
minął go trącając w ramię.


Tylko sugeruję: minął go trącając ramieniem.

Cytat:
jak tak dalej pójdzie będziesz mój jak reszta tego robactwa! Spójrz na ten burdel! Szarość, brud, pył, zadymione powietrze, morderstwa, prostytutki. Niedługo poczuję się jak u siebie. -


3x jak

Cytat:
Nareszcie mogę cię nienawidzić bez żadnych wyrzutów sumienia, że jest to coś nieodpowiedniego.


Końcówka zdania chyba została skądś wyrwana.

Cytat:
placu budowy, zmierzył wzrokiem ogrom placu


2x placu

Cytat:
nagły cios w nos


Przypadkowy rym, sugeruję: nagłe uderzenie w nos.

Cytat:
oczy były tak spokojne jak spokojne może być jezioro w bezwietrzny dzień.


To porównanie tutaj nie pasuje. Mimo wszystko dał mu po ryju, więc piękne jeziorko psuje klimat :smilewinkgrin:

Cytat:
zakrwawiony, siedząc oparty na łokciach mężczyzna wybuchł śmiechem.


"siedząc" zbędne.

Cytat:
Z daleka do jego uszu doszło tylko jeszcze:


sugeruję: Z daleka dobiegł go jeszcze dźwięk... (dokończyć według uznania)

Cytat:
Michał zniknął z pola widzenia powalonego mężczyzny.


No, no musiał być ostro psychiczny :lol:
W ogóle zaznacz o kogo ci chodzi w tym fragmencie. Jak czytałam, to miałam wrażenie, że piszesz o Michale.

Cytat:
Zrobią mu to samo co mnie, a on zostawi tą bandę hipokrytów, już ja tego dopilnuję.


co mnie, a on - niezgrabnie
Może: co mnie, w końcu zostawi tą bandę hipokrytów... i tak dalej.

Cytat:
Był to żwawy marsz. Nie biegł. Chciał jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Był bardzo zdenerwowany,


2x był i znowu nie wiadomo o kogo chodzi.

Cytat:
nie jak na coś oczywistego co było od zawsze, nie jak na zachodzące procesy chemiczne, nie jak na coś co miało służyć ludziom za zabawki. Spoglądał tak jak


3x nie jak, a później tak jak. Dlaczego? A tak :smilewinkgrin:

Cytat:
Był jak malarz, który ocenia dzieło innego malarza:


2x malarza

Cytat:
Zabiłem gor30;


erka do usunięcia.

Cytat:
Czy w tak czarnej duszy może pojawić się Miłość, jaki kwiat zakwitnie w ciemności?


Patos.

Cytat:
Jedynym detalem była pamięć umierającej duszy, nie mógł być to widok gdyż ludzkie zmysły nie były stworzone do pojmowania takich przeżyć. Każda dusza niezależnie od stworzenia w jakim zamieszka ma swoje lustrzane odbicie, czasem jedno czasem kilka. Kiedy to lustrzane odbicie zostaje rozbite umiera jakaś część duszy z nim powiązanej.


3x duszy.

Cytat:
Było to dosyć trudne w tych czasach.


Jakich czasach? Powiedz coś więcej.

Cytat:
w szkarłat i złotor30;


erka

Cytat:
W rzeczywistości ludzie bardzo potrzebowali jasności, blasku nadziei, które tak ciężko dostrzec. Ludzie wyjątkowo sprawnie zaczęli kierować się do swoich mieszkań a krajobraz za oknem w niedługim czasie stał się zupełnie bezludny.


2x ludzie. Zbyt nagłe przejście z mimo wszystko patosu do codzienności.

Cytat:
wieca już powoli kończyła swój żywot,


Bardzo ludzka ta świeca ;)

Cytat:
Z uczuciem jakby ktoś tańczył na jego sercu bardzo szybki taniec, Michał podszedł i otworzył je ostrożnie.


Niejasne to porównanie, jak już koniecznie musi być, to nadmień, dlaczego się tak ucieszył? Zezłościł? W sumie sama nie wiem do czego się to odnosi.

Cytat:
No co pan tak stoi?! Niech mi pan pomoże!


2x pan

Cytat:
na szczęście napastnik ciął a nie pchał


niezgrabnie

Cytat:
Michał znał ten symbol, tak mu się przynajmniej wydawało. Musiał to jeszcze sprawdzić, ale przeczucie mówiło mu czyja to sprawka.
- Co to może być -


skoro go znał, to dlaczego zaraz potem pyta się co to może być?

Cytat:
kiedy drzwi otworzyły się nagle.


Kiedy nagle drzwi otworzyły się ukazując...
Albo: Kiedy drzwi otworzyły się same

Cytat:
mężczyzna: wyższy od tamtego, barczysty, o gęstej, ciemnej brodzie, ubrany podobnie jak poprzedni mężczyzna.


2x mężczyzna. Wykasuj to ostatnie.

Cytat:
Swoje kroki skierował do kuchni.


Skierował się do kuchni.

Cytat:
Michał widział to, ale nie miał zamiaru zaglądać w ich głąb.


Ale nie miał zamiaru tam zaglądać.

Strasznie dużo zaimków, braki w interpunkcji i momentami niezrozumiałe zdania. Do tego dochodzą błędne zapisy dialogów. Najbardziej podobał mi się fragment, który wskazałam powyżej i rozmowa pomiędzy Miszą a Michałem. Końcówka mnie rozbawiła ;) Treść jest ciekawa, więc czekam na kolejne fragmenty. Daje db.
minojek dnia 09.05.2009 18:32 Ocena: Dobre
Dobre to. Dobrze wrzuciłeś w to tę nutkę filozoficzną. Nie będę wymieniał błędów, bo to już zrobili moi poprzednicy.

Najbardziej podobało mi się to zdanie:

"Gdyby wiedzieli, że wolność nie przychodzi sama, że jest Ktoś, kto ją ofiarowuje, może bardziej by Go kochali?? Tego, który posyła swoje pierworodne dzieci na śmierć, aby oni mogli być wolni"

No właśnie, nie wiemy (nie zastanawiamy się- dla wielu szkoda czasu) kto tak naprawdę daje nam wolność i kto mógłby ją w każdej chwili odebrać. A szkoda.
Poke Kieszonka dnia 25.05.2010 04:50
:)i ja tu na chwile zagościłam, bo tekst tego warty:yes:to prawda trochę nadmiar zaimków, ale w prozie trudno tego uniknąć i to zrozumiałe, ze można przeholować z nimi, to do naprawienia, tekst długi wiec może trochę skondensować myśli, aby nie straszyć czytelnika długością, ale mi osobiście to nie przeszkadza, bo ja jak to Tomasz mówi jestem ,,czytek'':yes:co do treści to zaciekawia i pozwala rozbudzać frasujące myśli:)czekam na inne i ślę serdeczności z mojej kieszonki:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty