Porwał swój plecak i wybiegł na ulicę. Była opustoszała, tylko w oddali przemykała się jakaś para. Najpierw skręcił w prawo i przebiegł kilkanaście metrów, potem zawrócił. Anity nigdzie nie było widać. Rozglądnął się bezradnie. Nie mógł krzyczeć, wołać, zresztą miał przeczucie, że i tak by nie odpowiedziała. W końcu, zrezygnowany, wrócił do domu.
Powinien dokończyć robotę, ale nie mógł wysiedzieć na krześle przed monitorem. Z nerwów zaczął sprzątać. Przykrył polówkę kocem, zwinął karimatę, poskładał ubrania w łazience, nawet zmył podłogę w kuchni. Nie pomagało. Był tak wściekły, że ręce mu drżały. Co on najlepszego zrobił?! Bez mapy, pieniędzy, dokumentów wyjście na miasto równało się samobójstwu. W dodatku jeśli rzeczona nie miała zielonego pojęcia o Gdańsku.
Było już dobrze po szesnastej, kiedy ktoś otworzył drzwi. Skoczył do dziewczyny, zanim jeszcze zdążyła je zamknąć. Złapał ją za ramiona i zaczął wściekle nią potrząsać. Bełkotał pod nosem, bo był tak przerażony własną głupotą, że nie potrafił nawet wyartyukować normalnych słów. Nie broniła się. Stała przed nim niczym pień, sztywna i niedostępna. Oczy utkwione gdzieś w niezmiernej przestrzeni, usta zaciśnięte, ręce opuszczone wzdłuż tłuwia.
-Boże, Anita... - jęknął. Wciąż nie reagowała, więc zatrzasnął drzwi i zaprowadził ją za rękę do pokoju. Usadził ją na krześle, nakarmił, napoił. Anita patrzyła na niego bez większych emocji. W końcu westchnął i usiadł obok niej.
Dopiero teraz się poruszyła. Sięgnęła po jedną z czystych kartek papieru i skreśliła na niej kilka słów. Wyrwał ją z jej rąk, gdy tylko skończyła.
Krzysztof Grzelak. Dalej numer telefonu: 8236906.
-Nie możesz już się nawet odezwać po tylu godzinach? - wycedził zimno. Anita wzruszyła ramionami.
-O ile dobrze pamiętam, oboje jesteśmy pełnoletni. Nie muszę ci się tłumaczyć.
-Mam wyższy stopień... - zaczął, ale od razu mu przerwała.
-Ja nie mam żadnego. I nie należę jeszcze do POPu, więc to też ci nic nie da.
-Jesteśmy za siebie odpowiedzialni - powiedział cicho.
Dziewczyna odwróciła wzrok. Z wybawieniem pospieszył jej dzwonek do drzwi. Kuba skoczył otworzyć. Po chwili do pokoju weszła wysoka brunetka z długimi włosami, ciasno ściągniętymi w warkocz. Opalona twarz modelki z wystającymi kośćmi policzkowymi i wielkimi oczami, przyciemnionymi gęstą zasłoną rzęs. Poruszała się z gracją tancerki. Czarna miniówka i mimo zimna na dworzu, cieniutka bluzeczka w paski sprawiła, że Anita spojrzała na przybyłą z osłupieniem w oczach. Wizerunkowi wiotkiej laleczki przeczyły dwie napakowane reklamówki, które dźwigała.
-Cześć - niski, melodyjny głos przerwał ciszę, którą w tym pokoju można już było kroić nożem. -Kaśka jestem.
-Anita.
Kuba porwał jedną z reklamówek do kuchni, Kaśka zaczęła rozpakowywać drugą. Wyjęte książki układała na stole. Potem sięgnęła w głąb własnego dekoltu i wyciągnęła dwa pen drive'y. Anita porwała się na równe nogi i zaczęła przeglądać przyniesione podręczniki. Chemia, matematyka, angielski - w tym momencie omal nie jęknęła - polski.
-Cześć, śliczna - Kuba zdążył się już opanować, bo podszedł kołyszącym się krokiem do brunetki i przelotem pocałował ją w policzek.
Anicie do gardła podjechała nagła kula żółci. Nie z powodu tego buziaka, nie. Tak po prostu. Kaśka jej się nie spodobała. Była zdecydowanie zbyt śliczna, zbyt wiotka, zbyt pewna siebie.
-Jutro przyjdzie Paweł, zabierze dokumenty.
Kuba jęknął. Zajęty martwieniem się o Anitę, na śmierć zapomniał o zleceniu. Kaśka spojrzała na niego ze zdumieniem.
-Nie mów, że nie skończyłeś.
-Skończę - urwał, zanim zdążyła uraczyć go jakimś moralizatorskim tekstem i odwrócił się do Anity. Patrząc na pochyloną głowę dziewczyny, rzucił w przestrzeń:
-Wiesz, kiedy egzamin?
-Zależy od jej wiedzy.
Anita nie zareagowała, choć zauważył, że jej szczupłe palce zacisnęły się na okładce podręcznika do historii.
-Dobra, lecę - Kaśka najwyraźniej niczego nie dostrzegła. -Hej.
-Hej - wymamrotał Kuba, choć za długonogą już dawno zamknęły się drzwi. Podszedł do Anity i chwilę gryzł wargę. -Okej, powiesz mi, kim jest ten Grzelak?
-Widziałam, że fałszujecie dokumenty. Pracuje w biurze wydawania paszportów. Nie są to dowody, ale zawsze coś. Pewny człowiek. Nam nigdy nie był potrzebny, Lębork to zwykła dziura, ale może...
-Rozmawiałaś z nim? - zabrakło mu tchu. Anita parsknęła jak wściekła kotka.
-Aż taka głupia nie jestem - warknęła. -Byłam na plaży. Musiałam odetchnąć.
-Wcale nie uważam, że jesteś głupia - powiedział kojąco. Anita odsunęła się, gdy chciał ją dotknąć.
-To jeszcze nie znaczy, że nie jestem.
-Anita, słuchaj...
-Nie, to ty posłuchaj - poderwała się na nogi i stanęła tuż przed nim. Jej oczy były pełne tak palącego bólu, że miał ochotę się cofnąć. -Nie jesteś mi winien nic. Nie znam cię, nic o tobie nie wiem, nawet nie wiem, czy Kuba to twoje prawdziwe imię. Nie chcę wiedzieć, nie obchodzi mnie to. Nie musisz mnie pocieszać, całować, tulić. Ale byłabym ci cholernie wdzięczna, gdybyś przynajmniej mnie nie dobijał. Mówiłeś, że twoja siostra nie żyje, tak? Więc chociaż ty powinieneś wiedzieć, co czuję. A może nie jesteś w stanie niczego odczuwać?! Może masz to w dupie, mnie, moją siostrę?! Swoją też miałeś?!
Wiedziała, że przesadziła. Kuba z rozpędu się zamachnął, ale zdążył cofnąć rękę. Patrzył na nią z taką wściekłością w oczach, że zaczęła się bać. Nie ciosu. Tego, co mógłby zrobić później. Był przecież od niej silniejszy. A ona nic o nim nie wiedziała.
-Uderz - powiedziała cicho. -Śmiało. Ulży ci. A mnie i tak już nic bardziej nie zaboli.
Cofnął się i opuścił ręce. W oczach miał łzy. Natychmiast pożałowała swoich słów.
-Kuba... - jęknęła. Chłopak potrząsnął głową i położył się na polówce, chowając twarz. Nie odzywał się. Anicie przeszła ochota na naukę. Odczekała jeszcze godzinę, ale Kuba się nie ruszał. Położyła się więc na karimacie i szybko zasnęła.
***
Ze snu wyrwały ją strzały. Były zdecydowanie zbyt bliskie. Poderwała się na nogi, Kuba już klęczał przy oknie. Gestem nakazał jej ciszę i rzucił M-16.
Naraz usłyszała pisk opon tuż pod kamienicą. Nawet w ciemności zobaczyła, że Kuba zbladł. Zostawiła go przy parapecie i pobiegła do drzwi.
Czekała na jakiś krzyk, łomotanie, może strzał. Ale długą chwilę panowała cisza.
Już się rozluźniła, gotowa do powrotu do łóżka, kiedy usłyszała głośne kroki na schodach. Parę sekund później ktoś załomotał do drzwi. Kuba stał tuż za nią, blady i bezradny jak ona. Mieli dwa karabinki, ale jak przedrzeć się przez stojących w klatce schodowej żołnierzy?
-Nikt mnie nie śledził - wyszeptała. To teraz wydawało się najważniejsze: usprawiedliwienie i otrzymanie rozgrzeszenia. Kuba położył uspokajająco rękę na jej ramieniu.
-Wiem - powiedział cicho. W jego głosie brzęczała chłodna stal. -Jesteś gotowa?
Anita cofnęła się o krok. Kuba nadal był blady, ale już opanowany.
-Oszalałeś? Nie przedrzemy się.
-Więc idź, daj im się zerżnąć, wtedy na pewno zmiękną - warknął. -Nie mamy wyjścia, rozumiesz?!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 19.05.2009 17:35 · Czytań: 484 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: