Jest weekend. Po ciężkim tygodniu w pracy i na studiach nadchodzi czas, w którym wypadałoby wypełnić lodówkę. Ponieważ jedyne, co można w niej znaleźć, to światło. Wsiadam więc w auto i jadę do hipermarketu. I nie mam tu na myśli galerii handlowej, na przykład Forum czy Silesia CC, gdzie godzinami przymierza się spodnie. Chodzi mi o klasyczny market - Tesco. Problem polega na tym, że jeśli chociaż raz zrobisz tam zakupy, to następne pięć lat swojego życia spędzisz w szpitalu w Toszku!
Zacznijmy od początku. Parkowanie samochodu. Dlaczego wszystkie miejsca obok wejścia są wiecznie zajęte, podczas gdy tylne sektory świecą pustkami? I tak, wiem, że jestem hipokrytą. Ja też parkuję moje auto jak najbliżej wejścia się da. Dlatego irytuje mnie to, że szukając miejsca muszę aż cztery razy objechać cały parking! Chociaż ostatecznie i tak - pełen frustracji - stanę pewnie na miejscu dla inwalidów. Lub drodze przeciwpożarowej.
I nie zaskakują mnie już ludzie, którzy po moim wyjściu z samochodu na powitanie pobierają ode mnie haracz "na bułkę". To, co mnie natomiast dziwi, to fakt, że zawsze samej bułki per se odmawiają!
Następnie - nie zważając na to, że jeszcze przed wejściem do marketu chcę wracać do domu - zaczynam zakupy. Pcham swój wózek, jak każdy inny ssak w tej świątyni nieustającej konsumpcji. Ponieważ jednak szczerze tego nienawidzę, chcę uciec jak najszybciej się da. Dlatego zwykle robię sobie listę zakupów i twardo się jej trzymam. A przynajmniej się staram. Niestety spece od przekazów podprogowych wiecznie wciskają mi niepotrzebne produkty.
Bo to jest wojna! Po lewej stronie żołnierze Tesco, po drugiej my. Zauważyłeś, że pierwsze półki od wejścia to działy z alkoholem i słodyczami? Sprytne. Kupuję więc zawsze coś "ekstra". Natomiast to, czego autentycznie potrzebuję, jest wiecznie ukryte na samym końcu. Ba! Armia Tesco dwa razy na tydzień zmienia rozkład wszystkich półek tak, żeby wiecznie trafiać na coś innego i kupować jeszcze więcej. Moim zdaniem, w kodeksie karnym takie manipulacje powinny być karane śmiercią!
Istnieje jednak spora grupa ludzi, którzy w Tesco spędzają kilka godzin. Chodzą od pierwszej półki do ostatniej i z powrotem. Kupują wszystko, co tylko ma cenę. Serio. Wczoraj widziałem rodzinę, która miała ze sobą aż trzy(!) pełne koszyki i dalej czegoś szukali!
Dla potrzeb tego felietonu poświęciłem sporą chwilę na przemyślenie tego zjawiska. Doszedłem do wniosku, że istnieją aż trzy rodzaje ludzi, którzy w taki sposób robią zakupy. Pierwsi to 50-cio- i 60-ciolatkowie, wychowani w PRLu. Po 20 latach, nadal nie mogą uwierzyć, że w sklepie może być coś więcej nic ocet. Za każdym razem kupują więc wszystko, na co ich stać. Ponieważ jutro komuna może wrócić! Druga grupa to osoby samotne, bez życia osobistego. Zakupy w Tesco są dla nich namiastką życia społecznego. To właśnie te osoby starają się rozpocząć z Tobą rozmowę, kiedy za długo stoisz w alejce z serami.
Jest jeszcze trzecia grupa "Tesco-maniaków". To... sknery! Osoby te potrafią spędzić pół dnia w markecie. Z kalkulatorem. Nieustannie licząc, czy bardziej opłaca im się kupić trzy produkty w cenie dwóch, czy pięć w cenie czterech, chociaż i tak zużyją... tylko jeden! Osobiście znam mężczyznę, który potrafi odwiedzić trzy markety na trzech końcach miasta. Ponieważ w pierwszym jest przecena na mąkę, w drugim na sery, a w trzecim na proszki do prania. I nie dochodzą do niego argumenty, że więcej wyda na benzynę, niż realnie zaoszczędzi. To już nie jest racjonalizm w zakupach. To już choroba psychiczna!
Wracam jednak do zakupów. Podchodzę z moim koszykiem do kas i... tu dopiero zaczyna się prawdziwa udręka! Dlaczego zawsze mam przed sobą dziesięć koszyków wypchanych tak, że produkty na górze nieustannie spadają na ziemię? I dlaczego zawsze, kiedy robię zakupy, trafiam na klienta z produktem bez kodu kreskowego?! Znasz to? Pół godziny czekania na kogoś z działu AGD. A i tak ostatecznie ten bezcenny produkt jest odkładany na bok. Jeżeli nie chciała Pani tego kupić, to dlaczego musiałem czekać trzydzieści minut, żeby nam to Pani oznajmiła?!
To nie koniec. Wielce Szanowny Panie Dyrektorze Tesco. Dlaczego z czterdziestu kas, czynnych jest tylko dziesięć? Jeżeli Tesco stać na rozbudowę marketu, to dlaczego nie zatrudnią więcej kasjerek? Rodzice wiecznie powtarzają mi, że kiedyś musieli cztery dni stać po meblościankę. Ale jest rok 2009! Chcę zapłacić i wyjść! A jeśli Tesco mi to uniemożliwia, to... zdarza się, że wpadam w szał. Zostawiam pełny wózek na samym środku sklepu i po prostu... wychodzę!
Dzisiejsza puenta jest taka. Zakupy w Tesco to koszmar! Dużo lepsze są sklepy osiedlowe! Być może nie będę miał stu opcji wyboru, kupując musztardę. Ale kogo to obchodzi? Wejdę, zrobię zakupy i wyjdę. Nie będę szukał miejsca parkingowego, bo sklep jest sto metrów od mojego domu. No i nie będę musiał stać pięć godzin w kolejce. Sklepy osiedlowe to raj dla normalnych klientów!
Andy Rutheford
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Andy_Rutheford · dnia 06.06.2009 01:56 · Czytań: 1008 · Średnia ocena: 3,2 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: