Rozdział 2. Przesłuchanie
Przyczyną wszystkich przypadków nadużycia przemocy przez policję jest wystrój wnętrza komisariatów. Można oczywiście snuć teorie, że wynika to z okrojonego budżetu naszych organów ścigania, a upadek autorytetów i stres czyni z poczciwych funkcjonariuszy bezduszne maszyny do pałowania. Jednak każdy, kto spędził godzinę w policyjnym areszcie wie, że to nieprawda. Długotrwałe przebywanie na posterunku nieodwracalnie zmienia psychikę. Przez buropopielate, odrapane ściany nie widać jakichkolwiek perspektyw na przyszłość, kraty w oknach szczerzą się ironicznie, a ciężki, mroczny sufit nie pozwala wznieść się myślami wyżej pułapu dwóch metrów. Powiedzenie, że u kogoś jest coś nie tak pod sufitem nabiera wtedy całkiem dosłownego sensu. No i ta rozdziawiona szyderczo paszcza klozetu...
Gdy dotransportowano nas radiowozem na komendę i głucho trzasnęło za nami trumienne wieko zamontowane w miejscu drzwi, Oksana zaczęła drapać pazurami futrynę. Gwiazda, przełykając łzy, roztrząsała zagadnienie, czemu zadała się z takimi szumowinami jak my. Jako faceci niestety też nie wykazaliśmy się szczególnym heroizmem. Wierzban zaczął walić niestrudzenie głową Sierioży o podłogę, skandując przy tym rytmicznie "Two-ja-wi-na! Two-ja-wi-na!". Bierny Sebastian pozostawał natomiast w letargu, w który wpadł w chwili aresztowania. Z kolei ja, korzystając z chwilowej nieuwagi pozostałych, wypełniłem rozdziawiony klozet nieprzetrawioną treścią mego żołądka... W końcu czysto fizjologiczne zmęczenie przywróciło nas do jakiej takiej równowagi psychicznej. Wierzban ochrypł od wrzasku i zmęczył się bezowocnymi próbami wybicia głową kolegi drogi na wolność. Ból obitej czaszki powoli budził Sieriożę ze stuporu, a mój żołądek został do końca opróżniony z zawartości. Nerwoskurcz brzucha zaczął powoli ustępować. Klara-Ofiara doszła do wniosku, że zadała się z takimi szumowinami z własnej, nieprzymuszonej głupoty, a Majówka połamała szpony na futrynie...
- Dobra, jak ten, kto zatłukł Byka sam się teraz przyzna, to dostanie przed sądem mniejszy wyrok, a ja go zbiję, ale nie do krwi - zadeklarował miłościwie Wierzban - Dlatego im szybciej tym lepiej... Sierioża się nie przyznaje... Krystek? - jego szklisty wzrok spoczął na mej skromnej osobie.
- Podejrzani jesteśmy wszyscy, robak był na pięciu naszych komputrach...
Zwykle rzeczowa Oksana odzyskała już formę intelektualną na tyle, że mogła sprawnie dedukować.
- Równie dobrze to mogłeś być ty, Wierzban...
- Ja? Przecież ja muchy nie skrzywdzę, jestem łagodny jak owieczka - głos Rafała przepełniony był fanatycznym wręcz oburzeniem - Jestem spokojny jak ocean skuty lodem...
- Niewątpliwie... - wyjąkał nie do końca jeszcze oprzytomniały Sierioża, macając guzy na głowie.
- Jak nie, jak tak?! Pyskujesz? - Widać było, że ocieplenie emocjonalne topi lód skuwający ocean...
- Czekajcie, ale właściwie po co ktoś miałby to robić? - Angażując kolegów w dyskusję próbowałem uniknąć dalszych ekscesów - W końcu, co my niby za tajemnice mamy na tych naszych komputerach? Komunistyczne KGB czy kapitalistyczne CIA włamuje się do KUSu? A nasz kontrwywiad i Byku ich nie powstrzymali? Nie no, proszę was...
- Za dużo Bondów żeś się naoglądał - zdiagnozowała całkiem trafnie Oksana - Choć z tymi kapitalistami to akurat ci się trafiło jak ślepej kurze ziarno. Takie dane to łakomy kąsek dla firm sprzedających ubezpieczenia, kredyty, samochody i co tylko chcesz. A akurat w KUSie mieliśmy właściwie wszystko, co najważniejsze o każdym ubezpieczonym w Polsce. W systemie było ile zarabia, jakiej wysokości ma lub będzie miał emeryturę czy rentę, czy ma dzieci, a nawet, na co jest chory.
- Mieliśmy władzę nad ludźmi i ich losem - Sierioża oblizał wargi. On także wrócił do żywych po początkowym
szoku i łomocie Wierzbana. Odzyskał już w pełni swoje megalomańskie zapędy.
- Można było przekreślić dorobek i całą przeszłość człowieka jednym ruchem myszki...
- A wtedy Oberbiurwa Caryca jednym ruchem przekreśliłaby całą twoja przyszłość, myszko - dogryzł mu Wierzban - Jedynie przyszłość, bo dorobku i tak się nie dorobisz...
- I właśnie zerowe szanse na dorobek są motywem, żeby kraść dane i sprzedawać - dodała Oksana - ale to żadne kryterium, prawie każdy z KUSu mógł się tym kierować... Z tymi naszymi pensyjkami... Ale ryzyko duże. Pamiętacie Rwacza?
Remigiusz Rwacz parę miesięcy temu stracił pracę w naszym wydziale. Na jego nieszczęście w jednym z opracowywanych wniosków znalazł kserokopię legitymacji ze zdjęciem niejakiej Julii Uległej. Nie wiem jak wyglądała pani Uległa, ani czy zdjęcie oddawało w pełni jej urodę.
W każdym razie Rwacz wezwał do KUSu nieszczęsną ubezpieczoną pod pretekstem uzupełnienia brakującej dokumentacji. Po spotkaniu twarzą w twarz pan Remigiusz zaczął prześladować pechową kobietę. Działał na nią, swoim - w jego mniemaniu przynajmniej - nieodpartym urokiem. Choć mieszkała na drugim końcu miasta, niby przypadkiem wciąż na nią wpadał w środkach komunikacji miejskiej i spoglądał w jej kierunku powłóczystym wzrokiem Rudolfa Valentino. Julia Uległa jednak nie uległa zabiegom Rwacza, a gdy ten nie rezygnował, złożyła skargę u Carycy. Rozdrażniona petentka opowiedziała szczegółowo o niezgodnym z przeznaczeniem wykorzystywaniu danych osobowych i molestowaniu seksualnym. Mimochodem wspominała też o ewentualnych konsekwencjach dla przełożonej pracownika, którego zachowanie byłoby świetnym tematem dla lokalnej prasy. Naczelniczka Caryca straciła panowanie nad sobą i wezwała Rwacza na zasadniczą rozmowę. Niestety Rwacz, zamiast przyjąć z pokorą i spuszczonym oczami reprymendę, próbował ułagodzić Oberbiurwę, obdarzając ją powłóczystym spojrzeniem Rudolfa Valentino. To jeszcze bardziej rozsierdziło pruderyjną urzędniczkę. Ten przypadek był oczywiście dosyć specyficzny i gorszący, jednak wiadomo było, że derekcja bezlitośnie ukarze śmiałków próbujących wykorzystać powierzone informacje poza szlachetnymi murami KUSu. Ba, samo niedopilnowanie zabezpieczeń personaliów petentów było pretekstem do radykalnej redukcji premii. Mój portfel doświadczył takiej kuracji odchudzającej, gdy swego czasu zapomniałem oddać klucze do szafy z aktami na portierni. Na nic zdały się tłumaczenia, że zdezelowany zamek i tak wypadłby razem z zawiasami, jeśliby się szarpnęło tandetnymi drzwiami szafy. Ochrona danych osobowych była oczkiem w głowie urzędu...
- Jeśli to był jakiś pracownik KUSu, musiał być bardzo zdeterminowany - powiedziałem - Kto u nas ostatnio był w tarapatach finansowych?
- Nie dojdziemy do tego, Krystek - pokręcił głowa Sierioża - Za duży wydział, a poza tym nie wypada pytać, dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach...
Nie zdążyliśmy dojść do żadnych konkretnych wniosków, ponieważ dyskusję przerwał odgłos kroków na korytarzu.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Krystian Makowski · dnia 02.07.2009 08:47 · Czytań: 798 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: