Kupcy z Żywego Miasta - Tarcz81
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Kupcy z Żywego Miasta
A A A
- Wuju, nie możemy trochę odpocząć? - zapytał Dilbert.
- Już nie dajesz rady? Chłopczyku, jesteśmy dopiero w Durhal - odparł Letian.
Dilbert zacisnął wargi. Nienawidził, gdy wuj nazywał go, nie bez szyderstwa, "chłopczykiem". Nie miał jeszcze dwudziestu wiosen, po których mógł zwać się dojrzałym mężczyzną, lecz nie był też małym dzieckiem. Kasztanowe, krótko przystrzyżone włosy i gładka twarz czyniły go, przynajmniej w oczach stryja, tylko podrostkiem. Co prawda, nie miał pojęcia, co do tego ma kolor włosów, ale wolał nie drażnić kupca, który i bez tego był dziwnie podenerwowany.
Zachowanie Letiana budziło tajemnicę już od wyruszenia z Żywego Miasta. Przy każdym postoju machał głową na lewo i prawo, nigdy nie zezwalał na ognisko i ustawicznie pospieszał Dilberta. Chłopiec sądził, że boi się o objuczone towarem osiołki.
- Czemu zależało ci, żeby mieć juki z miratylu? - spytał Letiana.
- Po to, żebyś się pytał.
Twarz chłopca rozpromieniła się.
- Więc pytam.
Ale kupiec zignorował jego odpowiedź, dając do zrozumienia, aby zachował ciszę. Sam milczał i bez ustanku wpatrywał się w dal, wytężając wzrok i przekrzywiając głowę w obie strony, jakby chciał dostrzec kogoś, kto chowa się za pniem.
Dilbert więc odpuścił i coraz mocniej szarpał za lejce obu osłów, nie szczędząc przekleństw pod nosem. Przez pół godziny wędrówki towarzyszyła im głucha cisza oraz bezkresna zieleń otoczenia. Szlak pod ich stopami zwężał się z każdym krokiem, ustępując miejsca drzewom, przez co pióropusze ich podróżniczych czapek dotykały bujnie liściastych konarów wielkich dębów. Promienie przebijające się przez korony drzew zmieniały barwę na zieloną, co tworzyło wyjątkową atmosferę piękna, sztuki i jednocześnie tajemniczości, niepewności. W powietrzu unosił się mieniący pył. Dilbert nie mógł wreszcie wstrzymać języka i odezwał się:
- To miejsce jest wspaniałe! Jak na obrazach z naszego domu!
Letian w mgnieniu oka rozweselał, a twarz rozpromieniała mu lekkim uśmiechem.
- Oczywiście. To Las Druidów - Durhal. Oni zawsze narzucają tych swoich zaklęć, byle człowiek bał się własnego cienia. Wasze obrazy nad kominkiem w Żywym Mieście namalował ktoś, kto tylko słyszał o tym miejscu. Wszyscy malarze to tchórze - zaopiniował.
- Skąd wiesz, że pan Fargleton nigdy nie był w Lesie Druidów?
- Bo na waszych obrazach nie ma zardzewiałych toporów i hageilipów.
Wskazał na drewnianą laską na lewo. Mały, granatowy hageilip w ciemnozielonym, lekkim pancerzu z magicznej kory obiema rękoma siłował się z wbitym w ziemie toporem. Przy tym pomagał sobie swoim umięśnionym ogonem, który owinął wokół pnia chudej, młodej wierzby.
Hageilip dojrzał podróżników, podniósł głowę i wydał z gardzieli niski dźwięk: "hriahhhhhh".
- To znaczy tyle, co "won stąd" - wyjaśnił Letian.
Chłopiec stanął jak wryty. Nigdy nie widział przedstawicieli tej tajemniczej i wojowniczej rasy leśnych opiekunów. Kupiec za to wsadził rękę za pas i zaczął opowiadać niczym znawca:
- Nie bój się. Nic nam nie zrobi, póki nie wyciągnie tej wielkiej siekiery. Hageilipy nie są wrogami ludzi, ale są nieco nerwowe. Jak się zdenerwują, to potrafią i w człowieka nieźle rąbnąć. Ogólnie walczą jedynie z Aldrami mieszkającymi w górach i bardzo nie lubiącymi drzew. Zawsze tłuką się w na skraju lasów.
Ale Dilberta wcale nie uspokoiło zapewnienie stryja. Włosy powstały mu pod czapka. Po chwili strach ustąpił miejsca ciekawości. "Ha, chłopaki z Żywego Miasta nie uwierzą, że widziałem prawdziwego leśnego stwora! - pomyślał".
- Chodź, nie ma czasu - poganiał wuj.
Chłopiec jednak chciał bliżej przyjrzeć się hageilipowi, to też uczynił zadość swoim narzekaniom, wyrzucając je z siebie niczym katapulta w stronę wuja.
- Jestem zmęczony. Muszę nieść twój wypchany po brzegi plecak! I czemu to ja mam się użerać z tymi głupimi osłami? I niby czemu nie możemy odpocz...
- O! patrz. Wyrwał topór! - przerwał Letian.
Dilbert odwrócił głowę. Już bez żadnej skargi ruszył przyspieszonym krokiem za wujem. Stryj z uśmieszkiem na ustach, zaś jego siostrzeniec z grymasem.
- Podaj kompas - poprosił siostrzeńca. Ten wyjął piękny, pozłacany kompas i podał mu. - Dziękuję.
- Do czego to służy?
- Do wyznaczania kierunków.
- To ten nowy wynalazek pana Lumbbela? Mówił, że pracuje nad czymś dla ciebie. Że to jest niezwykłe urządzenie.
- Miał rację.
Zaczął przypatrywać się magnetycznej igle, podnosząc co chwila głowę i patrząc na niebo, jakby porównując wskazania kompasu z własnymi spostrzeżeniami.
Po godzinie, która zdawała się Dilbertowi trwać cały dzień, wyszli z Durhalu. Pokonawszy niewielką równinę, znaleźli się na Deszczowym Wzgórzu - wielkim wzgórzu osłaniającym ich cel - miasta Danrol - od południa. Znaleźli masywne drzewo z wielkimi korzeniami, między którymi urządzili sobie nocleg. Kupiec wydobywszy garść żółtej przyprawy z juku, posypał korzenie w celu odstraszenia wszelkiego robactwa.
Dilbert przywiązał do niskiego konara niesforne osiołki. Oboje ze stryjem ułożyli się na ziemi pod płaszczem liści wierzby. Chłopcu nie dawało spokoju zachowanie kupca. Dziś, jak zwykle zresztą, nie zezwolił na ogień. Pomimo że rozweselił się nieco po przygodzie w Lesie Druidów, wciąż zachowywał przesadną ostrożność i rozglądał się na wszystkie strony.
Słońce zachodziło za szczyt Deszczowego Wzgórza. Oboje podziwiali zorzę wieczorną, jej paletę pięknych barw. Coraz ciemniejsze promienie padały na ich twarze, aż w końcu nastała noc.
- Kiedy dotrzemy do Danrol, wujku?
- Jutro. Musimy się spieszyć. Pilna sprawa czeka tam na mnie.
- Cieszę się, że ojciec pozwolił mi towarzyszyć ci. Żywe Miasta jest strasznie nudne.
- Najwyższy czas, żebyś poznał kawałek świata. Twój ojciec to rozumie. Żywe Miasta to raczej miasteczko niż miasto.
- Tak, ale czemu tak się niepokoisz? Czemu nie możemy rozpalać ognia? Ktoś nas śledzi? Babcia zawsze mówiła, że z ciebie lekkoduch, leń i...
Urwał, rozumiejąc, że posunął się za daleko w cytowaniu poczciwej babci. Letian tylko się uśmiechnął.
- Twoja babcia uważa, że powinienem otworzyć sklep w jakimś dużym mieście i prowadzić interesy. A widzisz, ja wolę wędrować przez świat z tymi dwoma upartymi zwierzakami. Nie wiem, czy ktoś nas śledzi - po chwili ciszy kontynuował. - Być może. Sprawa, która na mnie czeka jest niezwykła. Zawsze warto uważać.
- Więc czemu śpimy tu, gdzie widać nas z zewsząd i nie ma gdzie się skryć?
- Bo nie ma sensu się chować. Jeśli naprawdę ktoś nas śledzi, to i tak, i tak nas doścignie. Lepiej, żeby nas miał za nierozważnych kupców.
- A nie jesteśmy nierozważnymi kupcami? - spytał Dilbert.
Wuj uśmiechnął się.
- Idź spać. Czeka nas męczący dzień.
Usłuchał. Założył czapkę na oczy. Już po chwili zapadł w głęboki sen. Nie wiedział co spotka go jutro, ale wiedział, że Letian się w coś wpakował. Znowu...





Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Tarcz81 · dnia 30.07.2009 09:31 · Czytań: 590 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Usunięty dnia 30.07.2009 17:58
Umiesz stworzyć klimat. "Wszedłem" w Twoje opowiadanie.
Emanuel Delawarski dnia 30.07.2009 21:48 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo zgrabnie i plastycznie malujesz słowami. Prawie wszystko widziałem wyraźnie podczas czytania. Może tylko Dilbert mi się nie chciał "wczytać" w wyobraźnię - mam na myśli jego wygląd. Po mojemu można by go nieco dokładniej narysować na początku. Wiem tylko że ma poniżej 20 wiosen i kasztanowe loki. Mało chyba :)
I jeszcze jedna uwaga techniczna. Dwa razy używasz zwrotu "rozweselał":
Letian w mgnieniu oka rozweselał - wers 26
Pomimo że rozweselał nieco po przygodzie - wers 25 od dołu
Myslę że dobrze by było to zastapić słowem "poweselał" lub "rozweselił się". Tak chyba będzie bardziej po polsku :)
Tarcz81 dnia 31.07.2009 21:32
Bardzo dziękuję za przeczytanie i uwagi :smilewinkgrin: Co do opisu, to nie chciałem zbytnio nudzić, zważywszy na długość opowiadania, ale widać trzeba było trochę sprecyzować. ;] Już zmieniam to "rozweselał". Dziękuję x2
Nina-Lazur dnia 18.08.2009 19:58 Ocena: Świetne!
Kiedy reszta opowiadania? bo póki co śmierdzi malizną. Jednakże zgadzam się z poprzednikami, że umiesz stworzyć klimat. Nie wydaję się to też tak sztampowe jak inne pozycję o które tu zahaczyłam. Dałabym ocenę dobrą, ale wiem, że internauci maja zwyczaj zawyżania ocen, więc byś nie był stratny - podwyższam :)
Tarcz81 dnia 21.08.2009 12:57
Stratny nie będę, bo ani podwyższona, ani zaniżona ocena nic mi nie daję. Dzięki bardziej za komentarz :yes:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 20:39
Pulsar Świetne i dowcipne, a zarazem straszne w swoim… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 13:43
A przy okazji - Zbyszek, a nie Zbigniew. Zbigniew to… »
Jacek Londyn
06/05/2024 13:19
Kamień z serca, Zbigniewie. Dziękuję, uwierzyłem, że… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 12:43
Tak Jacku, moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Zdaję… »
Jacek Londyn
06/05/2024 12:23
Drogi Kazjuno. Przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie… »
Kazjuno
05/05/2024 23:32
Szanuję Cię Jacku, ale powyższy kawałek mnie nie zachwycił.… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:54
Ks-hp Zajrzałem za Tetu i trochę się z nią zgadzam. Ale… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:39
Jacku No tak, to prawda - nie to jest ładne, co jest ładne… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty