Żółta kaczuszka przepłynęła po stawie. Zatrzymała się w jakiś trzcinach, wyszła na podmokły brzeg, otrząsnęła żółciutkie piórka, roztaczając wokół charakterystyczna woń. Zapach imbiru. Kaczuszka rozejrzała się wokół i zapiszczała donośnie. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Wykonała wiec dziwny ruch, który można byłoby nazwać „wzruszeniem ramion”, gdyby kaczuszka takowe miała. Obróciła swój żółciutki łepek i poczęła czyścić piórka. Gdzieś tam, pomiędzy śliczną żółcią przebijał się jakiś niezidentyfikowany zygzak w ciemniejszym kolorze. I to on właśnie wydzielał ową niepokojącą woń imbiru.
Kaczuszka na swoich krótkich nóżkach wybrała się na spacer. Przedarła się przez trzciny i sitowie, wyszła na twardy grunt, otrzepała się z bagnistego błota i kolebiąc się na boki weszła w las. Szła między drzewami rozglądając się wokół. Zwierzęta przypatrywały jej się z niemałym zdziwieniem. Przynajmniej te, które nie uciekły na sam widok żółtej kaczuszki pachnącej imbirem. Idzie bowiem takie, kolebie się na boki, trzaska gałązkami, razi oczka paskudnym kolorem i zagłusza zapach sosnowego lasu.
Kaczuszka poczuła chyba, że nie jest mile widziana w lesie. Poszła więc dalej. Mała żółta kaczuszka pachnąca imbirem długo szła przed siebie. Ale nigdzie jej nie chcieli. Nigdzie nie była na miejscu.
Stworzonko błąkało się po polach, wsiach, lasach i rzekach. Trafiło nawet do miasta, ale szybko stamtąd uciekło. Wróciło nawet do swojego stawu, ale stawu już nie było…
…stawu już nie było. Wytarłam wodę rozlaną poza wanną, wyciągnęłam z wody żółta kaczuszkę, która z niewiadomego powodu pachniała imbirem i spojrzałam do wanny. Woda szybko znikała w czarnej otchłani odpływu. Na dnie zostało trochę włosów, sosnowe igły, źdźbła trawy. Tak to jest jak człowiek przedziera się przez dzikie chaszcze, by dotrzeć na najbardziej bajeczna plażę.
Odsłoniłam okno. Na tle zachodzącego słońca widziałam sylwetkę Filipa. Stał z szeroko rozpostartymi ramionami i głową odrzuconą w tył. Chłonął wieczór. Odłożyłam kaczuszkę na parapet – niech też popatrzy sobie na słońce - i wybiegłam przed dom, by również chłonąć wieczór. Ten ostatni, letni wieczór.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Mytopea · dnia 21.09.2009 21:40 · Czytań: 858 · Średnia ocena: 3,67 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: