Proza »
Inne » Słodko-gorzkie wspomnienia Detektywa Sromo (fragment)
Czas najwyższy przestawić Detektywa Sromo. Chociaż... chociaż najwyższy to słowo mocno niewłaściwe. Skarłowaciały – tak niski, jak i krępy – Detektyw Sromo to facet jak każdy inny, ale jak się rozejrzysz, nie ma takich wcale. Dziki jego magnetyzm seksualny w uśpieniu codziennym czeka na wieczorną porcję masturbacji. Detektyw Sromo to sowa – zasypia ostatni lub nie zasypia wcale. Dewizę życiową bezsennymi mrugnięciami kaprawych oczek mrugnięcie za mrugnięciem chcąc nie chcąc potwierdza. Ma koleś zdrowie – mawiają ci, którym beznamiętne – wszak tylko z pozoru – spojrzenie gałek jego białych i trochę przekrwionych ich spojrzenia na chwilę dłuższą przetrzymały. Ma koleś spust – opinia kurew pozytywna się zdaje. Ale że pozytywizm już był, a o negatywizmie chyba tylko neonietzsche’owcy dziś marzą, opinia tak kurew, jak i kurewek na mało istotną zakrawa. Życie. Nie ma sensu pchać kredensu – mawia sam zainteresowany – Detektyw Sromo, wdowiec nie do wzięcia – bo po co, to raz, a dla kogo to dwa – zrodzony jakoś nad ranem dnia maja pierwszego w oparach rozmów dawno wypalonych. Detektyw Sromo ubiera się skromnie. Nic ponad miarę – Sromo miał przyjemność zapoznać typka z taką maksymą pod piersią wytatuowaną. Skórzanej brązowej kurtce bez kołnierza u progu drugiej dekady wieku dwudziestego pierwszego już chyba nic nie jest w stanie zaszkodzić. Detektyw Sromo jest chłodny w pożyciu i chłodne ma stopy. Na krążenie narzeka zimą, latem na upały. Zawsze wybiera drogę okrężną i nigdy nie dojdziesz, czy to oznaka przekory, czy profesjonalizmu. Mawiają, że wygląda jak ten pedofil, Pan Tik-Tak. To zapewne za sprawą okularów. Podobno młodzież w tym sezonie lansuje się takimi właśnie oprawkami. Detektyw Sromo jakoś to przeżyje – na jesieni już będą lansować się czym innym. Z Tik-Takiem to i tak złudzenie. Prowizoryczne utożsamienie, bo z kimś niby utożsamiać się trzeba. W szołbizie – Sromo to słowo w telewizorze zasłyszał niby tylko raz, ale gorączka wkurwienia lingwistycznego trzy dni go przetrzymała, a później jakoś sobie je zinternalizował – w szołbizie zawsze są jacyś „nowi”, od Marylin Monroe począwszy, na Jamesie Deanie skończywszy. Lub w kolejności odwrotnej. Jak ludzie są zbyt leniwi z głupoty lub ogłupiali z lenistwa to sobie właśnie jakieś takie nówki wymyślają. A indywidualizm jest jak portki dżinsowe – na początku każdy je uwielbia, obnosi się z nimi od dyskotek po spotkania biznesowe – bo teraz taki trend, żeby być tu i ówdzie wyluzowanym – ale z każdym kolejnym praniem wypiera się z nich jakiś urok subiektywnie postrzegany i to rozglądamy się, póki co nieśmiało, za czymś nowym. Bo każde novum nad każdym indywidualizmem zawsze weźmie górę. Sromo się to nie podoba. Tak samo, jak i koncept poniższy: on i pedofil Tik-Tak w jednej bajce – introwertyk socjofob Sromo ramię w ramię z niegdysiejszym adwersarzem Tik Takiem (tak roboczo tylko, żeby pikanteria była wyższa i zainteresowanie też) od momentu przełomowego zaś najbliższym kompanem w blasku poranka oślepiającego (i tak już ślepnących okularników) pokonają razem wszystkie przeszkody. A w tle będzie się kołysać w rytm odpowiedniej muzyki – takiej, że każdy pomyśli „ja cię, soundtrack pierwsza klasa” – będzie się kołysać bezpłciowe społeczeństwo. Hm... Detektyw Sromo wiecznie skrzywiony, wyszczerzony Tik Tak i hermafrodytyzm społeczny jako podkładka – taki scenariusz dobrze się sprzeda. Zresztą – co się dziś nie sprzeda. Sprzedają się frytki od Gucia za sześćdziesiąt pięć groszy. I sushi dla mądrasków bez koszmarów finansowych się sprzedaje. Sprzedają się Bułgarki za wylotówką na Wrocław. I leniwe studentki się sprzedają. A te leniwe myślą zazwyczaj – bo przecież nie zawsze – ale wyjątek potwierdza regułę – że są lepsze niż pozostałe. Detektyw Sromo się zgodzi – a ja będę mu wtórować – pod warunkiem, że to lepsze to tylko droższe stringi na dupie. A propos stringów – Sromo coś w nich mierzi. Damskie widuje często – bo grubym dupeczkom niemal zawsze chcą wyjrzeć na światło dzienne – a pchają się i pchają, bo a nóż widelec trafi się jakiś amator tłustawego obmacywanka – a dżinsy pękają w szwach. A Sromo jak to Sromo – niby to zniesmaczony, ale pogapić się lubi. Gapi się, gapi i gapić nie przestaje.
A męskie stringi Sromo widział raz – pomarańczowe, sprzeddziesięcioletnie, że niby z jajem i że niby z miłości. Obdarowany z zachwytu nie zawył. Sromo by wył. Ale jemu do wyznawania miłości z jajem jakoś nikt się nie kwapił. Życie.
Detektyw Sromo mieszka sam. Dzięki Bogu. Lubi mierzyć damskie torebki. Po mamie – bo skąd by indziej. Torebki są stare – wręcz oldskulowe. Na allegro poszłyby na pniu. Niby stare jest modne – a się oddaje mamę lub tatę, lub – o zgrozo! – w pakiecie, jak już zapierdalać na swe pociechy siły nie mają. Może na oldskulowych rodziców przyjdzie kiedyś moda. Sromo w każdym razie nie lubi, gdy nie szanuje się starszych. A torebki, które mierzy Sromo mają często zepsute zamki. Nie od dziś wszak powszechnie wiadomo, że Sromo buduje zamki na lodzie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Detektyw Sromo · dnia 22.09.2009 09:43 · Czytań: 666 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: