Detektywa Sromo czasem postrzegają jako dziwaka. I dobrze – paradoksalnie bowiem introwertykowi Sromo nie zależy na tym, by o mówili o nim dobrze, lecz by mówili jakkolwiek. A że ze Sromo jest niezły kawał mądraska – skurwysyna zresztą też, o czym się prędzej czy później przekonamy – jak na mądraska właśnie przystało swoją mądrość prywatną musiał sprecyzować i mądrością ową – lub mądrostką, zależy od punktu siedzenia, rzecz jasna – raz po raz – racz częściej, raz rzadziej – raczy swych rozmówców – najczęściej w ogóle niezainteresowanych. Otóż dla Sromo wszystko znaczy nic, coś od wszystkiego jest do niczego, coś multi to nul. Czy jakoś tak. Mówił mi o tym raz czy dwa – mógł mówić nawet i pięćset – i tak byłam niezainteresowana. Sromo się do tego przyzwyczaił po części, po części zaś nie – i tą częścią nieprzyzwyczajoną zwykł wkurwiać się na niezainteresowanych. Życie.
*
**
Detektyw Sromo zanim został detektywem nosił dziadkowe sandały. Nie dziedziczone po dziadku – sandały rodem z kolekcji zatytułowanej, dajmy na to, „Podmiejski styl wkracza na salony: ubierz się jak swoi przodkowie i wyrwij napaloną studentkę w sezonie lato 2008”. Sromo nosił takie sandały. I skarpetki sportowe do nich też nosił. Było lato 2008. I studentka była napalona. Niby dziewica – ale z takimi nigdy nic nie wiadomo. Nosiła się jak Bóg wie kto, a brakowało jej do Boga tyle, ile zazwyczaj do bogów brakuje kelnerkom. No to też i była kelnerką. Romans był na wpół namiętny – bo do całości brakowało więcej jego inicjatywy, mniej jej picia i trochę romantyzmu. A Sromo od miętoszenia ni to dużego, ni to specjalnie jędrnego biustu wolał romantyczne spacery z wujem. Wtedy też nie był gejem – był zagubiony. A napalona studentka nie pomagała mu w odnajdywaniu się.
*
**
Detektyw Sromo lubi sobie powspominać. Nie żeby był przesadnie sentymenalny. Sromo to facet z powerem – choć ukrytym – i z jajami. Jednak wspomnienia go przygnębiają, więc to nieco kuriozalne, że się nim oddaje. Nadszedł więc moment zwierzeń – Sromo jest emocjonalnym masochistą – z zakrawającą na aberrację lubością myśli i wspomina to, co go boli. Na przykład jak obrzygał przedszkolankę, bo krępował się zapytać, czy może zwymiotować kawał mięsa, który wtrącił w siebie bez gryzienia. Jak Sromo czegoś nie lubi, to niby zarzeka się, że nie zje, ale finalnie i tak do swej niechęci otwarcie się nie przyzna.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Detektyw Sromo · dnia 26.09.2009 10:11 · Czytań: 681 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: