Bardzo głośne milczenie - Krystyna Habrat
Proza » Obyczajowe » Bardzo głośne milczenie
A A A
BARDZO GŁOŚNE MILCZENIE

- Oddaj mu! Ustąp, bo on młodszy.
Taki refren w ustach matki powtarzał się latami. Chodziło o piłkę, czasem długopis, książkę, nawet o buty, bo jemu spasowały jej adidasy. Gdyby mu tego nie dała głos matki przeszedłby w krzyk, a tak mama milkła. Znowu zapadała cisza.
Syn, a jej młodszy brat, nie mówił nic. I tak wiedział, że każda rzecz należy się jemu. Piłka, długopis, jaki siostra sobie wczoraj kupiła. No, wszystko.
Córka milczała. Gryzła palce, ale rzadko pozwalała sobie na słowo sprzeciwu. Matka tylko syna wysłuchiwała z zachwytem. Ale on rzadko się odzywał. Chyba, że domagał się czegoś. Wtedy podnosił głos i matka krzyczała do córki: Oddaj mu!
- Przecież to ja sobie kupiłam...
- Jakaś ty niezgodna. Nie kochasz brata.
- Wszystko tylko dla niego?!
- Jakaś ty zazdrosna.

Brat brał co chciał i wychodził. Nigdy nie mówił, dokąd idzie. Pytać go nikt nie śmiał. I tak by nie odpowiedział. Jak tylko zamknął za sobą drzwi matka siadała przy stole, samotna w świetle żyrandola i robiła na drutach kolejny sweter.
Córka przymykała oczy i myślała: „Skończę szkołę i ucieknę stąd!” Na razie musiała uczestniczyć w codziennym korowodzie obierania ziemniaków na obiad, krojenia słoniny na skwarki do ich okraszenia, mycia garów. Czasem płukała w wannie stosy bielizny wyjmowanej ze starej pralki „Frani”, froterowała podłogi. Zawsze był też kurz do starcia. Ten kurz osiadał wszędzie coraz dokuczliwiej. Tu go starła najczystszą ściereczką i zaraz osiadał z powrotem. Błyszczący przez chwilę fornir z powrotem matowiał. Ścierka stawała się brudniejsza.

Miała wrażenie, że w tym szarym kurzu materializuje się ich milczenie. I ono osiadało wszędzie coraz głębszymi warstwami. Na meblach, ścianach. Grzęzło w gardle. Tamowało oddech. Nie pozwalało wykrztusić słowa. Szarzały od niego ściany.
Tylko brat przecinał ciszę, trzaskając drzwiami, gdy wychodził nie wiadomo gdzie. Matka pochylała się wtedy niżej nad dzierganym swetrem i przez chwilę machała drutami żywiej. Potem wykrzykiwała do córki:
- No, czemu ty tak siedzisz?! Weź się do jakiejś roboty. Pościeraj kurz.
- Jeszcze lekcji nie odrobiłam.
- Ty masz zawsze wymówkę. Ja się zamęczam, a ty sobie siedzisz.
- A on mógł iść grać w piłkę??
- Zazdrość cię zaślepia.
„Ucieknę stąd już niedługo” – myślała córka, wracając do swoich książek.

W największym pokoju stał telewizor i nierzadko w trójkę tłoczyli się właśnie tam. Mama siadała w jednym fotelu, brat w drugim, oboje z rękami na podołku, bez ruchu zapatrzeni w ekran. Takie dwie czarne mumie egipskie.
Fotele były tylko dwa. Kiedy brata nie było, siostra zajmowała jego fotel. Po powrocie tylko patrzył wymownie na nią. Wtedy matka mówiła do niej spiesznie:
- Zobacz, jaki kurz na kredensie.
Wstawała, żeby go zetrzeć. Nawet wolała mieć taki pretekst niż ustąpić bratu tylko dlatego, że młodszy. On tymczasem rozsiadał w fotelu, a mama, dla wynagrodzenia zwłoki, przynosiła mu poduszkę pod głowę. Raz schyliła się, jakby chciała podłożyć ją pod nogi.

Matka często nuciła przedwojenny przebój:
„Jedynie serce matki
miłością zawsze tchnie...
A gdy przestanie kiedyś bić,
jak trudno wtedy żyć.
Najlepsi przyjaciele dodadzą smutku wiele..."
Córka przysłaniała uszy rękami. W tym domu unikano ckliwych słów, jak: serce, radość, mamusia, miłość... Sama od takich dostawała gęsiej skórki. A co czuli matka i brat, nie miała pojęcia. O tym się nie mówiło. Co innego wymruczeć je pod nosem w piosence, którą śpiewał nawet poczciwy Fogg. Ale mówić?
Zaczęła zapisywać słowa, jakich się w tym domu nie używało. Najpierw: "ojciec, rodzina, rozwód". Tych unikano od czasu, gdy ojciec po raz ostatni przekroczył z walizką próg tego domu. W chowanym pod materacem zeszycie przybywało wciąż nowych określeń: "radość, szczęście... marzenie...miłość..." Potem nazwy niezwykłych kwiatów. Choćby: „takka”. Słyszał kto w tym domu o takim kwiecie, czarnym ze zwisającymi mackami? A zamiokulkas, kurkuma, medinilla? Zachwyciła ją ta egzotyka. Zapragnęła zobaczyć kraje, gdzie takie rośliny rosną. Ach, znaleźć się tak w krainie baobabów czy lemurów! Ale i tu czarowały nazwą: rodzima wiechlina, geranium, przywrotnik pasterski, niepozorny motyl – karłątek... Zadziwiła ją ogromna ilość słów na świecie.

Za pierwsze zarobione na korepetycjach pieniądze kupiła sobie słownik. Bała się, że brat go zabierze. Z przerażeniem dostrzegła raz, jak ze skrzywioną miną kartkuje jej skarb. Nieopatrznie zostawiła go obok książek szkolnych, gdy wywołała ją z domu koleżanka. Wzruszył na koniec ramionami i rzucił nim o stół. Tylko okładka się zagięła. Widać słowa dla niego nie były czymś łakomym. Nawet nie zabrał go jej na złość. Musiał go naprawdę odstręczać. W powieści byłoby, że spojrzał na nią ironicznie. Tego nie mogła stwierdzić, bo sama na niego nie patrzyła. U nich nie patrzono sobie w twarz. Nawet nie wiedziała, jakiego koloru są oczy matki.
Uczyła się do matury i ciągle ekscytowały ją niecodzienne słowa. Inni ludzie bez skrępowania wypowiadali takie głośno. Tylko w ich domu - nie! Tu najwięcej mówił telewizor. Oni zazwyczaj milczeli. Wokół nich czaiły się macki niedopowiedzeń. Gęstniało od sytuacji dawanych do zrozumienia, które mogły być takie i zarazem inne. W drobinach kurzu wirowały te gubione w milczeniu. Przepadały za przygryzioną wargą.
Już wiedziała, kiedyś nauczy się narzecza suahili i wyjedzie tam, gdzie rosną baobaby. W jej słowniku było o tym mało, ale kiedyś dowie się więcej. Na razie oznajmiła, że składa papiery na arabistykę. Słowa te ostro przecięły ciszę mieszkania, ale nikt nie dodał nic więcej.

Kiedy przyjechała na pierwsze święta, matka podsuwała synowi wszystkie półmiski i salaterki aż wokół jego talerza robiło się ciasno. Druga strona stołu była pusta. Tylko jej talerz i ona sama. Matka siedziała pośrodku. Nagle dostrzegłszy przesadę w asymetrii stołu, powiedziała tonem usprawiedliwienia:
-Bo on tak lubi śledzie... – i dalej podsuwała mu wigilijną kapustę z grzybami, kutię.
„Wigilia, a jakby nie wigilia” – myślała córka. Wprawdzie weselej niż w inne dni, ale czegoś brak. Nawet złożyli sobie życzenia szczęścia. Matka dodała jeszcze synowi: " I błogosławieństwa Bożego", czym tak się speszyła, że już córce nie powtórzyła.
W tym domu unikano wielkich słów. One zatykają krtań, czerwienieją od nich oczy. Lepiej więc milczeć.
Milczenie więziło coraz bardziej. Osiadało szarym kurzem na meblach, ścianach. Zaciskali wargi, żeby nie zadusiło. Czasem wzlatywało w górę trzepoczącym, srebrzystym molem. Klaskali wtedy, by go zabić. To ostro kąsało ciszę.
„Założę habit misjonarki – myślała córka - i ucieknę tam, gdzie rosną baobaby, skaczą lemury. Ale jeszcze nie teraz. Za dużo we mnie żalu. Za mało pokory. Wcale nie chcę być pokorna, bo mama mówi, że pokorne cielę dwie matki ssie! Nie chcę być taka!"
Tylko, czy tam gdzie baobaby są też lemury? - zastanawiała się. - Wiedziała, że te pierwsze, grubaśne olbrzymy, są w Afryce, a drugie, z puszystymi ogonami w poprzeczne paski - na Madagaskarze. Czy się gdzieś stykają? W jej marzeniach.

Wyjechała, ale wracała, kiedy krzyk stamtąd o powinnościach córki przerywał barierę jej żalu. Czekały na nią coraz większe pokłady kurzu i sterty rachunków oraz pism urzędowych, jakie należało pozałatwiać. Nazbierało się tego od miesięcy. Układała książeczki opłat według kolejności i pisma o bonifikacie za mniejsze zużycie albo karze za zwłokę z opłacie. Kartki jej się mieszały. Myliła się w wyliczeniach. Głowa jej puchła. Kar za niezapłacone rachunki przybywało. Grożono sądem.
- A ty nie mógłbyś czasem iść zapłacić czynsz? – spytała cicho brata, kiedy mama zdrzemnęła się w drugim pokoju. - Mama się w tym gubi. Z jej oczami już kiepsko.
-Mógłbym. – przytaknął i włączył telewizor.
Długo siedział z oczami wbitymi w tarzających się po boisku piłkarzy. Wreszcie, gdy już zapomniała, o czym była mowa, uzupełnił drewnianym głosem:
- Ale z tymi opłatami nie ma co się tak spieszyć...
- Tylko mama denerwuje, jak naliczają jej kary. Martwi ją, że sobie nie radzi.
Nie odpowiedział.
„Nie mogę jeszcze jechać na misję” – pomyślała gdy w tej chwili uświadomiła sobie, że do jej słów egzotycznych przybyło jeszcze jedno: nienawiść. „Nienawidzę mężczyzn! Tych królów świata! Nawet mówią, że kiedy rodzi się córka, składa się matce życzenia, a jak syn – gratulacje... Kobiet też nienawidzę! Rodziny nigdy nie założę!"
Po chwili uzupełniła: "Na misje też się nie nadaję, bo nie potrafię kochać wszystkich!"

Pospiesznie odjeżdżała do swych książek, licznych już słowników i słów najbardziej egzotycznych. Wróciła, kiedy matka dotknęła krańca istnienia. Po pogrzebie wrócili oboje z bratem do pustego mieszkania. Za chwilę miało przyjść kilka osób na tradycyjną stypę. Jakoś ci obcy tu nie pasowali.Od dawna nikt taki u nich nie bywał. Ale gorsza była panująca w domu ciemność. Coś się w niej czaiło? Chciała szybko zapalić światło, przepłoszyć to straszne i ledwo nacisnęła przycisk, lampa zabłysła i zgasła.
- No, coś narobiła!? – warknął brat przesadnie głośno.
Nie odpowiedziała. Wydało się jej, że to pękło serce żyrandola z żalu na mamą. Siadywała pod nim zawsze, gdy dziergała na drutach. Żyrandol okazał więcej, niż ona córka. Na pogrzebie nie uroniła ni łzy.
- Czego krzyczysz? Teraz tym wszystkim zajmiemy się oboje.
- Jak to oboje? Tu wszystko moje! Mnie się należy!
- Mama tak zapisała?
- Nie pozwalałem jej spisać testamentu. Żeby się nie przejęła. Ale ona to wszystko dla mnie...
Po raz chyba pierwszy wygłosił aż tak długą mowę i mocno zacisnął pięść na kluczach.
- To mam sobie iść?
Nie odpowiedział. Tylko w półmroku błysnęło za nim coś na tle zszarzałych od kurzu ścian. Drobiny kurzu, czy mól? Wtedy wyszła. Nie czekała na zapowiedzianych gości. Niech sobie myślą, co chcą! Chyba naprawdę, jak mama jej zarzucała, zaślepiła ją zazdrość? Odtąd, ile razy pisała słowo: „brat”, wychodziło jej zamiast tego: „brał”.

Kiedy później rozpamiętywała minione lata, wydawało się jej to wszystko niemożliwe. „To tylko pamięć tak wykrzywia” – myślała. Albo ona tak to widziała, bo serce jej twardniało od niewykrzyczanego żalu? Może naprawdę była głucha i ślepa, by widzieć więcej za milczeniem, za kurzem. Słyszeć inne słowa? Przecież matka ją kochała. Nie mówiło się o tym, ale musiało tak być. Jednak w jej pamięci pozostało tylko najgorsze. Niewdzięczna! Ale łyżka dziegciu zatruje każdą beczkę miodu. Nie na darmo ją wydziedziczyli.
I tak brat zabrał wszystko. Nie walczyła. Była nauczona oddawać mu wszystko. Cóż zresztą znaczą dobra materialne? Gorsze było wydziedziczenie z miłości. Nikt jej nie nauczył miłości. Ani szczęścia. Ale wtedy już wiedziała, że do życia nie potrzeba wielu rzeczy, ale wielu, wielu słów.
W nowym miejscu, gdzie ma swe przysłowiowe baobaby i lemury, potrafi już być inna. Pomimo że odgradza ją ściana słów, jakich jeszcze nie zna. Czarne oczy wypatrują jej oczu. Polują na jej spojrzenie. Tu nikt nie boi się słowa „miłość”. Ktoś to często powtarza, żeby wreszcie nauczyła się w nie wierzyć.



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 13.10.2009 09:17 · Czytań: 1116 · Średnia ocena: 3,67 · Komentarzy: 16
Komentarze
Elwira dnia 13.10.2009 10:35 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Tego nie mogła stwierdzić, bo niego nie patrzyła.


chyba zabrakło na

Cytat:
wypowiadać takie głośno.


takich?

Cytat:
zapatrzony w kran telewizora


ekran

Przez cały czas zgrzytałam zębami ze złości. Twoja bohaterka właśnie była okropnie pokorna, mimo tego, że nie chciała. Każde normalne dziecko, każdy człowiek, zwyczajnie by się zbuntował przeciwko takiemu układowi. Nie staram się nawet zrozumieć takiej matki. Dla mnie to nie jest matka. Matka kocha każde dziecko, nawet jeśli jego ojciec jest draniem. Chociaż tego w Twoim tekście nie ma, jest tylko rozwód, ale myślę, że wcale nie z winy faceta, tylko tej matki, która swoją chorą miłością do syna zabiła każdą inną miłość. Córka została przy niej, ale chyba tylko dlatego, że sąd tak chciał.

Niestety, oparłaś tekst na stereotypie, że matka zawsze bardziej kocha syna, że młodszemu wszystko się należy, że o starszych dzieciach się zapomina, nie dostrzega ich potrzeb.Czytałam jednak z zainteresowaniem, bo przedstawiona historia wciąga i została naprawdę dobrze opowiedziana.
Pozdrawiam.
Usunięty dnia 13.10.2009 12:12 Ocena: Przeciętne
Nic na to nie poradzę, ale dla mnie piszesz jak emonastolatka. Nieszczęście za nieszczęściem, ale żadnej z tego puenty, ani nauczki, ani w ogóle żadnego sensu. W dodatku miałam wrażenie, że siłą narzucasz punkt widzenia. Stylowo niestety też dużo do poprawy.
Krystyna Habrat dnia 13.10.2009 13:06
Dziękuję. O to właśnie mi chodzi. O tę irytację.
Elwira dnia 13.10.2009 13:09 Ocena: Bardzo dobre
To jeśli chciałaś irytować, osiągnęłaś cel w 100% :)

Aha, zapomniałam dodać, że świetny chwyt z tym narastającym kurzem i brudem.
Krystyna Habrat dnia 13.10.2009 14:53
Hej, Elwira, dodałam poprawki Twoje i inne, które przyszły mi do głowy już po wysłaniu. To tekst z zamierzonego cyklu: Skąd się biorą źli?
Oke_Mani - Dla mnie: "emonastolatka" brzmi jak komplement, choć nie tego chciałaś. To są emocje zahukanej nastolatki, bez krzty asertywności, której zabrakło jakiejś mądrej sowy, żeby ją wyprowadziła ze stanu rozżalenia.:p
Usunięty dnia 13.10.2009 15:07 Ocena: Przeciętne
Ja nie rozumiem, dlaczego za każdym razem, kiedy mówię, co naprawdę myślę, to ludzie sądzą, że chcę ich obrazić...
Krystyna Habrat dnia 13.10.2009 20:58
Wybacz Oke-Mani, ja Ciebie naprawdę lubię. Pomimo nadmiaru asertywności. Od chwili, jak się tu poskarżyłaś. Ja się nie obrażam. Obrazić by się mogła tamta smarkula z opowiadania, ale ona tego nie przeczyta. Zresztą nie miałaby powodu. A potrząśnięcie nią w odpowiednim czasie bardzo by się jej przydało. Rzeczowe osądy zawsze pożądane. Sowa, jako symbol mądrości, była moim ideałem odkąd takim obrazkiem opatrzono kiedyś dla podpuchy mój list w Filipince i napisano, że wyróżnia się mądrością. Dziękuję za komentarze.
Usunięty dnia 13.10.2009 21:40 Ocena: Przeciętne
A wiesz, że w wierzeniach azjatyckich sowa to posłaniec śmierci i zwiastun nieszczęścia?
gabstone dnia 13.10.2009 21:47 Ocena: Bardzo dobre
A mnie ten tekst zatrzymał... Faktycznie mało w nim uczuć pozytywnych, mało miłości, ale czy takie nie jest życie? Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Dla mnie bierność bohaterki jest odniesieniem do... Właściwie patryjarchat. Gdzie braknie ojca, a jedyny mężczyzna w rodzie, mimo wad, bezwolności jest i tak najważniejszy. Chyba czas zostawić stereotypy. Według mnie bardzo dobry obraz rzeczywistości Sokol. I ode mnie db. Z plusem.
Miladora dnia 13.10.2009 21:51 Ocena: Dobre
Dla mnie to nie jest stereotyp, chociaż jest sporo prawdy w tym, że generalnie rzecz biorąc, matki trochę inaczej odbierają synów.
Tobie jednak, ten pewnego rodzaju schemat, posłużył jedynie jako środek wyrazu do przedstawienia swojej bohaterki, a właściwie... nawet nie bohaterki... Dla mnie bowiem jest to piękna opowieść o... słowach.
Czy słowa mogą zmienić życie? Jaką moc sprawczą posiadają?
Jak je rozumieć, jak używać, jakie wnioski z nich wyciągać...
Cała reszta to tło zaledwie... Pokazane, a jakże, w nieco krzywym lustrze, ale po to, by bardziej uwypuklić sens tej historii...
Co do wykonania, to żałuję, że nie mam kompletnie na razie czasu, żeby wypunktować Ci potknięć, zwłaszcza tych nieszczęsnych przecinków, z którymi jesteś, no, trochę na bakier... ;)
Stylistycznie też nie zawsze jest równy ten tekst. Ale to można poprawić, bo opowiadanie ma klimat i ma przekaz. I nie jest to sztampowa historyjka o mamusi z ukochanym syneczkiem i zaniedbywanej córce. Jak mówiłam, to tylko tło... ;)
Więc zadbaj, by nie przyciemniało istoty rzeczy w tym opowiadaniu.
Po poprawkach może być świetny ten tekst - mroczny i gorzki...
Na razie jest dobry... ;)
buziak dla Ciebie, Sokolico... :D lataj wysoko...
Krystyna Habrat dnia 13.10.2009 22:55
To ciekawe: od dzieciństwa mi mówiono, że powinnam wysoko latać.
Tylko teraz im bardziej się skupiam na przecinkach, tym one bardziej rozłażą się w niepożądane miejsca.
Oke_Mani - nie przerażaj mnie. A ty się nie boisz? Ja tylko wiedziałam, że u nas sowa z powodu pohukiwania w nocy wzbudza złowieszcze przeczucia czegoś złego i że to symbol bogini mądrości Ateny.
Dziękuję Wszystkim za komentarze. Chyba jeszcze nad tym popracuję. Tylko nie wiem, czy dla opowiadań istnieje jeszcze życie po krótkim życiu na PP?
Izolda dnia 14.10.2009 21:32 Ocena: Bardzo dobre
Witaj Sokol
Tekst dla mnie autentyczny, celne spostrzeżenia i tylko końcówka trochę jak z holyłódki. Ja rozumiem, że to miło jak nadzieja jest na końcu, bo ona powinna być. I nawet pięknie, że ktoś ją pokochał i uczy miłości. Jednak napisałaś o dziewczynie trochę jak o cudownym relikcie, który się oparł tak silnym wpływom rodzinnym i sam wpadł na to jak ważne są słowa. Dla mnie byłoby bardziej autentycznie, gdyby jednak jej zostawić sztafetę pokoleń, a za dobre wpływy uczynić odpowiedzialnym czarne oczy. Czyli: nie ona wiedziała jak ważne są słowa(przecież jej nikt nie nauczył)tylko znalazł się ktoś kto jej to uświadomił.
Zostawiam - bardzo dobre.
Pozdrawiam.
Krystyna Habrat dnia 15.10.2009 10:01
Dziękuję. Masz rację Izolda. Chciałam te baobaby pozostawić, jako niedomówienie, bo wcale nie musiała wyjechać aż tam i niekoniecznie chodzi tu o ratunek w ramionach mężczyzny. Dlatego zasugerowałam to słowem przysłowiowe. Teraz "dom" zmieniłam na bardziej nieokreślone: "miejsce". Czarne oczy mogą być też oczami jej uczniów, podopiecznych. Wiem, że dobra literatura nie uznaje happy endu, gdy długo jest źle, a potem przychodzi szczęście. Że musi tu być równowaga. Że lepsze byłoby... ale ja mam miękkie serce i chciałam coś tej dziewczynie wynagrodzić. Wiem też, że skrzywienie z dzieciństwa niełatwo rozprostować i ona długo pozostanie nieufna, zamknięta w sobie. Wybieram na razie takie niedomówienie.
Migotka dnia 13.03.2010 11:16 Ocena: Świetne!
Tak, to smutne kiedy rodzic skłania się tylko ku jednemu dziecku. Kiedy jedno jest odrzucane, drugie faworyzowane choć często na to nie zasługuję. Poruszyłaś mnie tym opowiadaniem, bo w końcu bohaterka uwierzyła, że miłość istnieje.
Pozdrawiam :)
Krystyna Habrat dnia 18.04.2010 19:47
Migotko - dziękuję.
Wasinka dnia 30.05.2010 22:48
Znam takie historie, Sokole, niestety... Aż nazbyt wiele kurzu wokół nas... Odkłada się i odkłada - trzeba wiele siły i samozaparcia, by odważyć się posprzątać. Ale zawsze gdzieś tam, pośród brudu, chowa się nasza kochana, banalna, napędzająca życie, nadzieja. Trzeba ją pochwycić, zanim ucieknie.
Pozdrawiam ciepło :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty