Rozdział 2
Ze snu zerwał ją męski głos. Była druga w nocy. Dziewczyna szybko zerwała się na równe nogi. Głos wydobywał się jakby zza ścian pokoju, ale Angela czuła, że jego źródło jest tuż przy niej. Był taki hipnotyzujący i niezwykle piękny. Angela zaczęła śpiewać mimo własnej woli:
Znowu cię słyszę, mój Aniele.
Podaj mi dłoń, prowadź.
Słabą mam wolę, mój Aniele.
Wybacz i przyjdź, Mistrzu!
Tajemniczy głos odpowiedział jej:
Dziecko, już czas byś odgadła, czemu mą twarz skrywa cień.
Przyjrzyj się swemu odbiciu – w lustrze dojrzysz mnie
Dziewczyna spojrzała w lustro i oprócz swojego odbicia ujrzała wysokiego, barczystego mężczyznę w ciemnym XIX-wiecznym stroju i białą maską przykrywającą niemal całą twarz.
Jestem Aniołem Muzyki...
Chodź do Anioła Muzyki...
Angela podeszła do lustra.
- Pan Erik? To pan?
Mężczyzna wszedł do pokoju. Stał tuż przy niej. Był wyższy od Angeli o głowę. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała w jego lazurowe oczy. Jakaś potężna niezrozumiała dla niej siła ciągnęła ją ku mężczyźnie.
- To naprawdę pan. O mój...
Angeli zakręciło się w głowie i upadła na podłogę. Właściciel tajemniczego głosu natychmiast znalazł się przy niej, pochwycił w ramiona wiotkie ciało i zaniósł na łoże. Szybko pobiegł po Annę.
Dziewczyna otworzyła oczy. Ukazała jej się zmęczona twarz ciotki. Anna nie zauważyła jednak pobudki Angeli.
- Anno,moja droga- odezwał się ten sam męski głos, który w nocy nawiedził Angelę. - Idź odpocząć. Ja przy niej posiedzę, to w końcu moja wina.
- Dziękuję ci za troskę, ale wolę pozostać przy moim Aniołku. Eriku, przyjacielu. Jesteś jakiś nieswój. Co się dzieje?
- Sam nie wiem, Anno. To wszystko, co wydarzyło się w nocy... Kiedy spojrzała mi w oczy... Boże! Ona jest taka podobna do Christine! Przez chwilę patrzyła na mnie tak, jak ona patrzyła. Przez tę krótką chwilę myślałem, że stoi przede mną moja mała słodka Christine.
- Mój drogi. Nie dręcz się tak. Niepotrzebnie cię namówiłam na to, żebyś ukazał się Angeli. Przecież dobrze wiedziałam, jak wspomnienia o Christinie są dla ciebie bolesne. Miałam jednak nadzieję, że Angela złagodzi twoje cierpienie.
- Ja nadal mam taką nadzieję- powiedziała Angela i podniosła się z poduszki.
- Kochanie! Obudziłaś się!
Anna uścisnęła bratanicę. Mężczyzna stał przy oknie.
- Panie Eriku.
- Tak?- spytał jegomość.
- To nie była pana wina. Po prostu do tej pory był pan dla mnie bohaterem książki i filmu. Kimś, kto żył ponad 100 lat temu, legendą. Nigdy nie przypuszczałam, że spotkam pana osobiście. Sama nie rozumiem swojej reakcji...
- Kochanie, czy coś cię boli?
- Trochę ręka, ale to pewnie od upadku.
Rozdział 3
- Eriku, czy mógłbyś?
- Oczywiście.
Mężczyzna usiadł przy dziewczynie i delikatnie podniósł jej rękę. Oboje czuli się dziwnie, kiedy byli blisko siebie.
- Powiedz, kiedy zaboli- powiedział chłodno.
- Dobrze- odparła tym samym tonem Angela.
Erik delikatnie badał obolały nadgarstek. Nagle dziewczyna zabrała rękę.
- Zabolało?
- Aha.
- Przepraszam. Zapewne zbyt mocno nacisnąłem.
- Trochę- odparła nieco ironicznie.
Anna posłała Angeli gniewne spojrzenie. Nie rozumiała, co się z tą dwójką działo. Zachowywali się jak po jakiejś strasznej kłótni.
- Nadgarstek jest bardzo spuchnięty, ale to tylko stłuczenie, nic poważnego. Za dwa góra trzy dni nie będzie po tym śladu. Wystarczy przyłożyć trochę lodu... Pójdę po niego, wybaczcie.
Erik wstał i wyszedł.
- Angelo! Nie poznaję cię. Co ci odbiło?- spytała wzburzona Anna.
- Nie wiem. Przy nim czuję się jakbym nie była sobą.
- Tak się też zachowujesz.
- To wszystko przez ten jego chłodny ton. A on wyglądał, jakby za wszelką cenę chciał pokazać jaki to z niego zimny i nieczuły twardziel.
- A może on się boi okazać czułość? Dobrze znasz jego historię i wiesz, jak skończyła się przygoda z Christinie. A ty przywołujesz w nim te wspomnienia. Nic dziwnego, że boi się kolejnego zranienia.
Do pokoju wrócił Erik. W ręku trzymał woreczek z lodem, podał go Angeli.
- Proszę to przyłożyć do nadgarstka i trzymać możliwie długo. A teraz proszę mi wybaczyć. Muszę coś zrobić.
Mężczyzna wyszedł w pośpiechu.
- Chodź na śniadanie. Zapewne jesteś głodna.
- Odrobinkę.
- Na co masz dziś ochotę?
- Na przepyszne naleśniki pani Basi.
- To się świetnie składa, bo pani Basia zrobiła dziś swoje słynne naleśniki.
- Kocham ją! A właśnie! Zapomniałam się z nią wczoraj przywitać. Nie jest na mnie zła?
- Skoro zrobiła ci twoje ulubione danie, to chyba znaczy, że nie. Ubierz się i zejdź na dół.
- Dobrze. Minuta osiem i jestem przy stole:)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
shona93 · dnia 22.01.2010 10:03 · Czytań: 639 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: