Co za jazgot ! I jeszcze te juchy mordy drą za oknem. Plotka z Próżnością siedziały przy stole wymalowane jak wielkanocne jajka i nie przestawały nadawać w przyśpieszonym tempie. "Czemu w ogóle je zaprosiłam?" Trudno, dopominały się spotkania. Teraz dokrawałam kolejne kawałki ciasta, a one doskonale zabawiały resztę towarzystwa.
Dzwonek do drzwi. Sąsiadka. Trudno, niech i ona wejdzie.
- Kawa, herbata? - pytam miło.
- Pół herbaty, takiej słabej. - Uśmiech sąsiadki, jak zwykle na miejscu.
Przynoszę kolejny dzbanek i stawiam na stole.
- Wie pani, oni już zostali pradziadkami! Ale ten wnuk ma dziewiętnaście lat!
No, proszę, teraz i ja zaczęłam słuchać z zainteresowaniem, bo przecież dopiero co bawił się z moją córką w piaskownicy! Zresztą nic nowego. Znam te historie, tylko ciekawe, czemu one występują w pętli? Nawet wiem, co będzie później...
- Ale jeszcze się nie ożenił - opowiada dalej sąsiadka.
- I niech tego nie robi - wtrącam swoje trzy grosze i zaraz sobie przypominam, co za jakiś czas następuje w takiej pętli przypadków.
- A ten chłopiec ma na imię Herbert.
- Może Hubert? - pytam.
- Nie, Herbert.
Dziwne imię, pomyślałam, chociaż po chwili przypomniałam sobie inne, które szykowane było kiedyś dla dziewczynki (na szczęście urodził się chłopiec!) i zaczęłam się głośno śmiać.
- Co w tym śmiesznego? - oburzyła się Plotka.
- Nie, w porządku, dobre imię, jak każde - dodałam.
Kolejny dzwonek do drzwi. Chyba coś się dzieje?
- O, pani gospodyni? - krzyknęłam zaskoczona jej widokiem o tej porze.
- Dzień dobry. Kolejny "wymiar kary"! - Tu proszę podpisać...
Były to zmiany opłat, a określenie na stałe już weszło do słownika mieszkańców bloku.
- Wie pani co, niech pani wejdzie, chciałam i tak o coś zapytać - otworzyłam szerzej drzwi, aby mogła się przecisnąć przez wąski przedpokój.
I tak gospodyni domu dołączyła do moich gości. Herbata była już zimna, więc wstawiłam kolejny czajnik wody. Dokroiłam ciasto i słuchałam tego całego jazgotu, który teraz zdecydowanie się wzmocnił.
- Ale, jak oni wyglądają, tacy wychudzeni, a wiecie panie, że on ją bije?
- Kto, kogo? - pytam, bo byłam w kuchni i nie dosłyszałam, o kim mowa.
- Ten z trzeciego piętra!
- Ciekawe, myślałam, że ona jego! - dodałam ze śmiechem - przecież ona jest dziewięć lat starsza.
- Ale dziwna kobieta, podobno kogoś ma w tym Zakopanym.
- Bo jak on tak za nią chodził, to i się zgodziła, ale z tamtym się spotyka. On podobno żonaty, panie wiedzą, żonaty... Ale, że tak im się nie ułożyło.
- A te chłopaki, nie uczą się, nie pracują.
W tym momencie zadzwoniła moja komórka. Nie znałam numeru. Odebrałam.
- Pożyczka ekspresowa? Bardzo dziękuję, lepiej nie mieć pieniędzy.
- Ale jak jest potrzeba? - kontynuuje miły głos w słuchawce.
- Nie, lepiej jej nie mieć - odpowiadam.
- A, to przepraszam, dziękuję.
Towarzystwo goszczących się pań zamilkło, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Jak to, nie potrzebujesz pieniędzy?
Widziałam, jak zmierzyły wzrokiem całe mieszkanie na wskroś i już się zaniepokoiłam, że coś na mój temat znajdę w następnym wydaniu Plotek. Chociaż to duże osiedle, nikt nikogo nie zna...
- On to już długo nie pociągnie, źle wygląda, jaki zmieniony.
- A ta córka i ten zięć tylko piją.
- On też pije - dodałam - ma zdrowie, bo przecież dochodzi do osiemdziesiątki!
Otworzyłam barek, wyjęłam koniaczek i nie usłyszałam protestu. "Teraz dopiero się zacznie"- pomyślałam. Dolałam oliwy do ognia.
Dowiedziałam się wszystkiego o wszystkich dokładnie, chociaż ekspresowo, jak przy tej pożyczce. Głowa mi pękała, a w uszach pojawiły się piski. Powinnam zmierzyć ciśnienie?
Temat pieczenia, gotowania i przepisów, chyba mnie ominął, bo cichcem zaczęłam zmywać. Co mnie to obchodzi. W tym momencie zajrzała do mnie Plotka.
- O, tu jesteś? Jesteś dziwna, nic cię nie interesuje, niczego nie zauważasz?
Popatrzyłam na nią, nie zmieniła się, nawet nie obcięła włosów i cały czas nosi takie długie selery... Gdyby wiedziała, jaki mam temacik, jaką bombę! Ale ona nie wie. I całe szczęście. Dopiero by było. Zaraz by pytała. "I co? Chcę wiedzieć, mów!"
Dołączyła do nas Próżność. Ledwie zmieściła się w mojej wąskiej kuchni. Wyglądała okazale, zastanawiało mnie, gdzie kupuje takie namioty, a raczej, który z salonów mody ją ubiera?
- Jak to, nie masz zmywarki?
Usłyszałam wykład o wyższości zmywarki nad zmywaniem, mnogości zalet i wygód.
- Wyobraź sobie, że to akurat wiem - opowiedziałam Próżności, która właśnie zaczynała przeglądać moją podręczną apteczkę.
- Wiesz i nic nie robisz?
Jej głos zaczął przypominać chrapliwy, niekończący się rap. Skończyłam zmywanie, powycierałam wszystko do sucha, wstawiłam do szafek, a ona jeszcze nie skończyła swojego występu. Byłam naprawdę zmęczona. Pozostali goście żegnali się ze mną w międzyczasie, niekiedy tylko symbolicznym kiwnięciem ręki - w końcu nie było to przyjęcie u królowej, tylko przypadkowe zbiegowisko. Dobrze, że ominęły mnie tematy polityczne, filozoficzne i te najważniejsze, czyli, co nowego w serialu.
Zostałyśmy same - ja, Próżność i Plotka.
- No to dziewczyny, teraz możemy spokojnie pogadać!
Ponieważ koniak się skończył, zaproponowałam whisky. Bez entuzjazmu, ale i bez protestu. W kieliszkach do koniaku wyglądał zresztą jak on.
- Dziewczyny, wy to jesteście wstrętne baby - wypaliłam wprost po trzeciej kolejce...
- Wiemy! - zaśmiały się obie - oj, wiemy!
- Jak to, poważnie? Wiecie? No, nie...
- Dobrze nam. Mamy dużo znajomych. Super towarzystwo... Wyobraź sobie, kogo ostatnio poznałyśmy...
Kręciło mi się w głowie i dźwięk słów Plotki zaczął przypominać zepsuty silnik okrętowy.
- Baby, już przestańcie, nie mam siły, głowa boli - zajęczałam w końcu.
Nagle uświadomiłam sobie absurdalność naszego spotkania. Każda z nich podczas naszej rozmowy odebrała chyba kilkanaście telefonów. "Kim one są? Rety, jestem taka, jak one?"
- Dziewczyny, my wszystkie jesteśmy wstrętne baby...- wyjęczałam.
- To wypijmy za to, że jesteśmy wstrętne baby! - zawołała w bardzo już zwolnionym tempie Próżność.
Do drzwi dobijał się mój facet. W końcu otworzył sobie sam. Plotka i Próżność rzuciły mu się na szyję.
- Stary, kopę lat, ale dobrze wyglądasz, no, dba o ciebie...
Wycałowały mojego faceta, aż w końcu się im wyrwał.
- A co u was? - zapytał zmęczony i zupełnie trzeźwy, w przeciwieństwie do nas.
Dostał herbatę, trochę zimną, albo zupełnie już zimną, pod suchego krakersa, bo tylko to zostało.
- Kochanie, jeszcze mam paluszki! - Wydarłam się nagle z zachwytem, znajdując w barku coś niecoś starawą paczuszkę niedojedzonych wcześniej, paluszków.
- Mój znajomy w Lublinie - zaczął opowiadać mój facet...
A Plotka z Próżnością kiwały głowami ze zrozumieniem, chociaż dałabym głowę uciąć, że żadna z nich nie wiedziała o czym mowa. Nie trwało to długo, bo nagle obie zaczęły, jedna przez drugą, opowiadać swoje ploteczki.
I tu konsternacja. Mój facet, nie tylko słuchał, ale dopytywał się o szczegóły. Okazało się, że i Plotka, i Próżność nie znają szczegółów. Tymczasem on je im podsuwał, zmyślał, kombinował.
- Dosyć! - wydarłam się. Czy ty wiesz, kim są Plotka o Próżność?
Popatrzył na mnie trzeźwo i spokojnie, po czym odpowiedział.
-Ja tylko dorabiam scenariusze.
- Dorabiaj, ale nie w ich obecności!
Popatrzyły na mnie z oburzeniem, a na mojego faceta - z uwielbieniem.
- Wynoście się obie! - powiedziałam stanowczo. I poszłam się wykąpać.
Gdy wyszłam z wanny, już ich nie było. Noc przespałam kamiennym snem. Rano miałam kaca. Włączyłam komputer, sprawdziłam pocztę. Nic nie napisały. A niech je tam.
Natomiast wiadomości lokalne podały, podobno sprawdzone, informacje od anonimowego informatora na temat... Zdębiałam!
- NIE!!! Nieprawdopodobna historia! Zatłukę je obie!
Dostałam nauczkę i autorski egzemplarz najnowszego wydania Plotek.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
julanda · dnia 27.04.2010 09:40 · Czytań: 2607 · Średnia ocena: 3,8 · Komentarzy: 13
Inne artykuły tego autora: