W Dolnych Chruślakach cz.1 - Estima
Proza » Humoreska » W Dolnych Chruślakach cz.1
A A A
Szumiało groźnie za oknami i szumiało, już ze trzeci dzień będzie.
I noc.
Zimny deszcz stał jak nieruchoma ściana i wbijał się bezlitośnie w dno kotliny,
nieustępliwie jak bezmyślny żołnierz, wykonujący surowy rozkaz zdrowo pomylonego dowódcy.
- Zaleje nas - powiedział Adaś.
Stał oparty jedną ręką o płot i patrzył przed siebie w rozpraszający się wstydliwie poranek, chociaż przy panującej wokoło lepkiej szarości trudno było odróżnić dzień od nocy.
Całość prezentowała się raczej jako niekończący się zmierzch a Adaś z kolei jak wyrosły przedwcześnie podgrzybek w swojej przeciwdeszczowej,rybackiej parce.
- A zaleje, kurwa jego mać - odpowiedział posępnie stary Godyń, oparty również jednym ramieniem o przeciwną stronę krzywego, drewnianego płotu dzielącego ich małe ziemskie posiadłości na pół.
Była szósta rano i w normalnych warunkach Adaś spałby jeszcze przez godzinę, śniąc o lepszym jutrze, ale zamiast tego ogłoszono wczoraj stan alarmowy - zagrożenie powodzią i nikt w całych Chruślakach Dolnych tej nocy nie zmrużył oka.
Woda podchodziła, milcząc złowieszczo, pod próg i nie zapowiadało się jak na razie na większe zmiany w tym temacie.
- Takie życie - westchnął Adaś i poruszył zielonym gumiakiem.
Było mu zimno, nie tylko z braku snu - po prostu wilgoć zdawała się wypełniać każdą cząstkę jego samego, pomijając już wszystko wokół, zamoknięte i smutne.
- Chodź, sąsiad, trzeba co zrobić, przecież nie możemy tak, kurwa, stać tylko i czekać, aż nas zaleje - z nagłym ożywieniem oznajmił Godyń, któremu też było zimno, i który również dosyć miał całej mokrości wokoło.
Minę miał przy tym, jak gdyby właśnie doświadczył oświecenia i wynalazł rozwiązanie problemu.
- Ale co my możemy zrobić? - zdziwił się Adaś, wiadomo było bowiem wszem i wobec, że miejsce, w którym żyją ,znajduje się na tak zwanych "terenach powodziowych".
Tu nie ma gdzie wylewać wody zalegającej na ich podwórkach, w psich budach i w domach. A także, że właściwie sami są sobie winni, iż tu się urodzili i nadal mieszkają i nikt nie jest w stanie nic na to poradzić.
- Założymy sztab antypowodziowy. Widziałem ich w telewizji - sprecyzował nareszcie Godyń.
- Sztab?
- Noż ,kurwa, garaż masz? - zniecierpliwił się pomysłodawca. Nie lubił dużo mówić, denerwował się, kiedy musiał tłumaczyć swoje myśli.
Kiepsko mu to wychodziło i w normalnych warunkach odwrócił by się na pięcie i odszedł zatrzaskując za sobą ostentacyjnie drzwi, ale teraz nie miał gdzie odejść.
Woda była wszędzie i wszystkim szkodziła po równo.
- Mam, spoko - odpowiedział Adaś. - Jeszcze nie zalany.
Godyń westchnął głęboko i podszedł do furtki, brodząc po kostki w brudnej wodzie.
Po ulicy wesoło ciągnął się nurt i każdy krok wymagał skupienia ponieważ woda niosła ze sobą szlam i różne patyki. Śmierdziała.
Po chwili wypełnionej nuceniem pod nosem mantry złożonej z wiązanki wulgaryzmów dotarł na podwórko sąsiada, gdzie gestem ręki przywołał go do siebie i razem weszli do domu.
Niedługo później ukazali się z powrotem, taszcząc we dwóch drewniany, pokryty odpadającą białą farbą stół, a następnie wszystkie krzesła jakie tylko znaleźli w gospodarstwie.
Bez zbędnych rozmów, po męsku zwarci ponad słowami wykonywaną pracą, urządzili w garażu coś na kształt stołu komisyjnego z widokiem na powódź.
Wydawać by się mogło, że tak przygotowane miejsce czeka teraz na szanowne jury, oceniające występy uczestników programu : "Ja oni toną."
- No - zatarł ręce Godyń - teraz jest dobrze. Leć po flaszkę - zwrócił się z poleceniem
do Adasia.
- Nie mam pieniędzy - odpowiedział zdziwiony nagłym zwrotem akcji Adaś i rozłożył bezradnie ręce. Nie przedrę się do bankomatu. Nie wiadomo, czy w ogóle droga jest. Nie mówiąc już o bankomacie...
Adaś przypomniał sobie małe okienko bankomatu wciśniętego pomiędzy bramę a ścianę sklepu z warzywami, znajdujących się na samym dole spadzistej uliczki.
Pewnie jedyne, co się na nim wyświetla obecnie, to akwarium z rybkami.
- Teraz to my jesteśmy sztab antypowodziowy, i bierzesz rachunek, niech wpisze Grażyna jako żywność, potem się z sołtysem rozliczy - sąsiad przerwał mu brutalnie wizję zatopionego bankomatu.
- Aaaa - zaśmiał się Adaś - tak to ja rozumiem, się robi szefie. Zasalutował wesoło i śmiało zaczął przedzierać się przez podwórko.
Pomyślał, że ten sąsiad to ma łeb nie od parady i że nareszcie się rozgrzeje. Przynajmniej nie będą stać bez sensu i się wkurwiać.
Zawsze to jakieś działanie, zniknie dręczące poczucie bezradności, myślał i zastanawiał się, jak to jest wszystko urządzone na tym świecie, że człowiek najbardziej męczy się, kiedy nie może nic zdziałać.
Kiedy sytuacja przerasta go na tyle, że zaczyna czuć się tak bardzo mały wobec ogromu żywiołu i zupełnie bezradny w obliczu tonącej rzeczywistości.
Przecież zdawał sobie sprawę, że nie uratuje wsi przed powodzią, idąc po flaszkę, ale mimo to miał mocne wrażenie, że robi coś dla innych, dla siebie, dla wsi.
Może faktycznie lepiej zalać się samemu, niż pozwolić żeby to nas zalano?
Po takim działaniu przynajmniej zostanie wrażenie wolnej woli, a takie coś bardzo pomaga w sensownym przeżywaniu kolejnego dnia.
Brodząc z trudem po szosie, o mało nie zderzył się z idącą naprzeciwko Teresą Mazikową, patrzył bowiem na swoje stopy, by nie natknąć się na jakąś przeszkodę i równie uważnie, oglądał myśli zajęte rozważaniami filozoficznymi na temat zakupu pół litra wódki i tegoż czynu konsekwencji.
- Szczęść Boże - powiedziała kobieta, mierząc Adasia nieprzyjemnym spojrzeniem spod swojej czarnej parasolki, aż wzdrygnął się na dźwięk przerywającego mu rozmyślania głosu.
Nie lubiła go. Był młody i nie wierzył w Boga, a to była wytyczna do oceny człowieka Teresy Mazik.
Takich jak on powinno się normalnie na śmietnik, nieudacznicy, do niczego niezdolni.
Ona sama wyszła akurat z domu po nieprzespanej nocy i zamierzała przedrzeć się heroicznie w stronę kościoła, wierzyła bowiem, że tylko Pan jest w stanie uratować Chruślaki przed Potopem.
Wystarczająco już nagrzeszyli wszyscy, nie ma się co dziwić tej powodzi, grzesznicy, marnotrawcy, niewierni.
Przez ich rozpustę i pijaństwo sama musi potem ponosić nieuzasadnione ofiary.
- Dobry, dobry - odpowiedział Adaś, wpatrując się w wodę. Do kościoła się pani nie przedrze, droga zalana całkiem, nie ma co iść.
- Paaanie miej litość - wyjęczała Teresa Mazik i podniosła oczy ku górze. Rąk nie mogła złożyć bo trzymała w nich otwartą parasolkę ze sklepu:" Wszystko za 3 zł", co nie pozwalało na jej składanie, ponieważ taka czynność oznaczałaby niechybny koniec jej żywota.
A Teresa Mazik była kobietą bardzo oszczędną.
- Sztab jest u mnie w garażu, niech pani tam idzie, coś wymyślimy.
- Sztab? Jaki sztab? - Kobieta opuściła oczy i wlepiała je teraz w Adasia w jakimś tępym wytrzeszczu.
Boże, jak Adaś nie znosił tej baby.
Była dla niego, jedynie uprzykrzającą życie innym, dewotą.
Starą, wredną, zgrzybiałą i smutną babą. Do tego skąpą.
- A-nty-po-wo-dzio-wy - przekrzyczał szum deszczu, siląc się na uprzejmość - pani idzie do mnie, tam siedzi Godyń i wszystko powie. Jak to Godyń - zaśmiał się do siebie w myślach.
Odszedł i nie czekał na żadną reakcję, bo bał się, że znowu coś dopieprzy i będzie awantura.
Było nie było mieszkają w jednej wsi i z ludźmi trzeba żyć, jak mawiała mamusia.

Teresa Mazik tymczasem stojąc w deszczu rozważała przez chwilę możliwość powrotu do domu i odmówienia kolejnych różańców, ale spędziła już w ten sposób całą noc i trochę bolały ją kolana.
No i nie wiedziała, co się dzieje we wsi.
Trzeba się rozeznać dla dobra tych wszystkich grzeszników, usprawiedliwiła sama siebie i rozpoczęła mokrą wędrówkę do garażu nowo powstałego sztabu.
Adaś w tym czasie dotarł już do sklepu i walił pięścią w szybę kuchenną Grażyny Szajna.
- Idę, już idę - dało się po chwili słyszeć zza drzwi. Czego?- ukazała się w nich nagle głowa zaspanej kobiety.
- Co ty śpisz? Porąbało cię? Toniemy kobieto! - zdumiał się Adaś, był bowiem pewien, że wszyscy zgodnie stoją przy płotach i czują się bezradni.
Zdziwił się bardzo, odkrywszy, że nie.
- A co mam robić? - wzruszyła ramionami Grażyna, naciągając na pidżamę plastikowy płaszcz w kolorze błota - będę stać i się gapić? Przecież wiem, gdzie żyję, zejdź na ziemię człowieku, i tak nas zaleje. Ale to jeszcze ze dwa dni, zanim dojdzie do dachu. - Spojrzała fachowym okiem sprzedawczyni na zalane podwórko i zaraz potem na czubek dachu. Zupełnie jakby odważyła pół kilo podwawelskiej.
- No, chodź, chodź, właź do środka! - dzwoniącym pękiem kluczy otworzyła drzwi do sklepu, który mieścił się na parterze tego samego domu.
Ręcznie wymalowany, wyblakły od słońca szyld dumnie głosił: "Sklep spożywczy Grażyna".
Wewnątrz zaś pachniało wilgocią, półki z pieczywem świeciły pustką, przesypane gdzie nie gdzie zeschłymi okruchami.
Za pożółkłą, brudną firanką bzyczała smętnie, jakaś dokańczająca swego żywota,
tłusta mucha.
Nie było którędy dowieźć pieczywa.
Grażyna przetarła pulchną dłonią zaspane czoło w taki sposób, że miało się wrażenie, jakby wyrysowała sobie tym gestem głęboką zmarszczkę między brwiami, po czym spytała:
- No to czego ciało chciało?
- Pół litra - sprecyzował Adaś - albo litre daj od razu. Nie będę się za chwilę znowu po szlamie przedzierał. Tylko na zeszyt dla sztabu antypowodziowego i wpisać jako żywność.
- Że co? - zaśmiała się szeroko Grażyna, kładąc dłonie na biodrach, a twarz rozjaśnił jej uśmiech niedowierzania. A gdzie niby ten sztab?
- U mnie w garażu. Przyjdź to będziemy radzić wszyscy. - Adaś zaczął niepewnie kiwać się na czubkach gumiaków, trochę zasmuciła go myśl, że może nic nie wyjść z tak dobrego planu, bo sprzedawczyni nie kwapiła się za bardzo, by sięgnąć dłonią za siebie, gdzie, rzędem stały wypełnione zbawczym płynem flaszki.
Podrapał się smutno w czubek głowy i spojrzał na nią wzrokiem opuszczonego szczeniaczka.
- A kto mnie za to odda potem? Ciekawe, a ? Wszyscy pewnie ? - spytała Grażyna zaczepnie.
Fajna z niej była kobieta, ale w kwestii interesów własnych potrafiła być twarda jak negocjator wojenny, największe pijusy lokalne przegrywały prośby i groźby o kolejne wino, kiedy tylko przekroczyli granicę wypłacalności.
- Godyń mówił, że Sołtys - odważył się Adaś po chwili, patrząc na rząd ustawionych równo butelek.
- Sołtys, Sołtys - zamamrotała pod nosem Grażyna. - Tu się podpiszesz jako przedstawiciel tego całego sztabu i możesz brać – powiedziała, wyciągając spod lady niebieski zeszyt z Hanną Montaną na okładce. - A ja przyjdę do was za jakiś czas, muszę wiedzieć coście tam uradzili, cie, sztabowcy - zaśmiała się do siebie.
Adaś złożył uroczyście zamaszysty autograf na poplamionej tłuszczem kartce w kratkę pod: „Józek Kowal - cztery malinowe” i odebrał od sprzedawczyni dwie butelki wyborowej, po jednej do każdej kieszeni. Dla równowagi.

Tymczasem Teresa Mazik dotarła do celu, z trudem stawiając kroki po wezbranej rzece głównej drogi, jeszcze nie tak dawno widocznej i pokrytej dziurawym asfaltem, niedopałkami papierosów i psimi kupkami.
- Szczęść Boże – powiedziała, nie patrząc na Godynia, a ten zaś skończywszy rozstawianie krzeseł, wykładał spokojnie gołą ręką na porcelitowy, głęboki talerz, kiszone ogórki ze słoika.
Teresa otrzepała z deszczu parasolkę i usiadła ciężko na najbliższym krześle z drewnianym oparciem, które zaskrzypiało niebezpiecznie pod jej ciężarem.
Deszcz kapał i szumiał przez otwarte na oścież drzwi, ale w środku było nawet ciepło, i co wyczuła wciągając szybko kilka razy powietrze nosem, bardziej sucho,a to - jak zanotowała właśnie wzrokiem, za sprawą rozpalonego ognia w starym piecyku.
Widocznie Adaś przesiadywał tu również w chłodne i mokre dni.
Pachniało starym drzewem i wilgocią.
Poza stołem, przykrytym nawet czystym materiałem wokoło,walały się narzędzia, puszki z dziwnymi zawartościami i kłębki drutów.
- Dobry - odburknął Godyń, nie odrywając nawet wzroku od swojej czynności.
Po chwili skończył, oblizał głośno palce i wytarł dłoń w tylną część spodni.
Cóż, wzruszyła ramionami, nie spodziewała się po nim niczego innego, ten stary gbur nigdy nie był rozmowny, cham, grzesznik i pijak. Gdyby tak nawet kiedyś spróbował opowiedzieć o sobie, to i tak niczego nie wydobyłby z gardła poza przekleństwami.
Na pewno.
Ciekawe. co teraz wymyślił, na pewno nic dobrego z tego nie będzie.
Kobieta patrząc na Godynia postanowiła również milczeć nie zniżając się do jego poziomu, oraz cierpliwie poczekać aż zjawią się inni mieszkańcy. Wtedy dowie się co dalej.
Może nareszcie to TEN dzień i wszyscy przejrzą na oczy, zaczną się modlić?
Przecież nic innego nie można już zrobić, przyszedł potop by oczyścić Chruślaki z grzechu rozpusty i pijaństwa, muszą to w końcu zobaczyć.
I oczywistym jest, że póki droga do księdza nie wyschnie, ona jest najprawdziwszą i najlepszą chrześcijanką we wsi, i to na niej spoczywa ciężar odpowiedzialności za zachowanie tych barbarzyńców.
Tak sobie rozmyślała Teresa Mazik, siedząc na krzesełku, a ciężka od nieprzespanej nocy głowa, rozgrzana rozpływającym się coraz mocniej wokół ciepłem piecyka, zaczęła jej ciążyć nieco, przysnęła więc mocnym snem sprawiedliwego, pochrapując coraz donośniej.
- Śpi? - wyszeptał Adaś, który właśnie dotarł i chciał zameldować o wykonaniu misji bez świadków. Przywołał sąsiada ruchem ręki.
Godyń machnął dłonią w stronę śpiącej, krzywiąc się przy tym z niesmakiem, i cicho stąpając w swoich ogromnych gumowcach, wyszedł na zewnątrz.
Stanęli pod małym, cienkim daszkiem garażu i starali się, by deszcz nie kapał im za kołnierze.
- To chlapniem, bo jak się obudzi będzie gadanie - cichym głosem powiedział Adaś do Godynia, nachylając mu się nad lewe ucho.
- No.. - odburknął Godyń i wziął od Adasia butelkę. Otworzył ją sprawnym ruchem i obaj pociągnęli po sporym łyku.
- Aaaach! - wyrwało się Adasiowi, który poczuł jak ciepły ogień zaczyna rozgrzewać mu żołądek i rozpływać się miękko po całym ciele.
- Ciiszej - powiedział Godyń i pociągnął drugi raz.
W garażu zaskrzypiało krzesło.
Godyń zakręcił flaszkę i schował do stojących pod ścianą starych butów.
- To chodźmy - powiedział i obaj mężczyźni weszli do środka.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Estima · dnia 30.10.2010 08:38 · Czytań: 796 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 9
Komentarze
Miladora dnia 30.10.2010 12:14
Tak na początku - wejdź w funkcję "Edytuj" pod tekstem i sformatuj go prawidłowo. Przenieś to, co uciekło do odpowiednich linijek.
Poza tym, trochę błędów interpunkcyjnych, trochę niezbyt prawidłowo użytych słów, a także błędy typu "inne".

Pomijając to, nieźle, Estima. ;)
Udało Ci się stworzyć klimat w tym opowiadaniu, a także wiarygodne, barwne postacie bohaterów.
Fajne więc Chruślaki Dolne, tylko postaraj się dopracować tekst. ;)
Gdybyś miała z tym problem, mogę wskazać błędy.

Pozdrawiam. ;)
Jogi_Ber dnia 31.10.2010 13:38
W stu procentach zgadzam się z Miladorą. Zwróć uwagę na niektóre źle użyte słowa. Najbardziej komiczna pomyłka to ta:

"Boże, jak Adaś nie dzierżył tej baby" Dzierżyć - trzymać coś w ręku. Czasem używa się kolokwializmu "Nie zdzierżę czegoś" i zapewne stąd pomyłka.

Klimat opowiadania bardzo fajny, dużo plastycznych opisów. Może tylko początek zbyt ciężko się czyta, ale wraz ze złapaniem wątku, czytelnik zaczyna się zaciekawiać.Czekam na następną część. Pozdrawiam :)
Krzysztof Suchomski dnia 31.10.2010 21:24
Zaczyna się interesująco, klimacik całkiem "lajtowy" :D. Czeka Cię jednak sporo pracy, bo błędów stylistycznych i interpunkcyjnych, a także zwykłych "literówek" jest sporo.
Pozdrawiam :)
Estima dnia 03.11.2010 10:56
Bardzo dziękuję za komentarze i cenne uwagi.
Z interpunkcją leżę od zawsze niestety - ale wszystkie inne poprawki notuję i postaram się poprawić. Nie spodziewałam się żadnych komentarzy, dlatego cieszę się ogromnie i - w takim razie poczynię część kolejną. Pozdrawiam:)
Miladora dnia 03.11.2010 19:22
No to zabieramy się do roboty. :D Tylko się nie stresuj. ;)
Jeżeli podmienisz tekst w okienku edytowania, to powinien wejść prawidłowo, bo w tym masz niestety pomieszane linijki. Przy dodawaniu tekstów na pp sprawdź, czy masz zaznaczone formatowanie i daj podgląd najpierw, zanim klikniesz „dodaj”.

- bezmyślny żołnierz(,) wykonujący surowy – (,) znaczy daj przecinek

- trudno było odróżnić noc od dnia. – sugeruję:
- trudno było odróżnić dzień od nocy. – jest lepszy rytm. Żongluj słowami, żeby się wpasowały odpowiednio.

- Całość prezentowała się raczej jako niekończący się zmierzch.
Adaś z kolei jak wyrosły przedwcześnie podgrzybek… - połącz te dwa zdania:
- Całość prezentowała się raczej jako niekończący się zmierzch, a Adaś z kolei niczym wyrosły przedwcześnie podgrzybek w swojej przeciwdeszczowej,()rybackiej parce. – było powt. „jako/jak”, dałam „niczym”, () oznacza, że należy dodać spację.

- Woda podchodziła(,) milcząc złowieszczo(,) pod próg

- wilgoć zdawała się wypełniać każdą cząstkę jego samego, - każdą jego cząstkę

- Chodź(,) sąsiad, trzeba co zrobić, przecież nie możemy tak(,) kurwa(,) stać tylko i czekać(,) aż nas zaleje - z nagłym ożywieniem oznajmił Godyń, któremu też było zimno(,) i który również dosyć miał całej mokrości wokół. – może „wokoło”?

- Minę miał przy tym(,) jakby doznał

- Ale co my możemy zrobić? - zdziwił się mocno Adaś, wiadomo było (bowiem) wszem i wobec, że miejsce, w którym żyją(,) znajduje się… - „mocno” nie pasuje, wystarczy „zdziwił się”. Dodaj „bowiem” – zdanie jest bardziej płynne i lepsze stylistycznie.

- Tu nie ma gdzie wylewać wody zalegającej na ich podwórkach, w psich budach i domach, i właściwie sami są sobie winni, że tu się urodzili i nadal mieszkają.
I nikt nie jest w stanie nic na to poradzić. - to zdanie sugeruję powiązać płynnie z poprzednim:
- Ale co my możemy zrobić? - zdziwił się Adaś, wiadomo było bowiem wszem i wobec, że miejsce, w którym żyją, znajduje się na tak zwanych "terenach powodziowych" i nie ma gdzie wylewać wody, zalegającej na podwórkach, w psich budach i domach. A także, że właściwie sami są sobie winni, iż tu się urodzili i nadal mieszkają.

- Koniec, kropka.pl – do kosza

- Założymy sztab anty powodziowy, widziałem ich w telewizji - sprecyzował się nareszcie Godyń. – popraw:
- Założymy sztab antypowodziowy. Widziałem ich w telewizji - sprecyzował nareszcie Godyń.

- Noż(,) kurwa, garaż masz? –

- w normalnych warunkach odwrócił by się na pięcie i odszedł zatrzaskując za sobą ostentacyjnie drzwi, ale teraz, nie miał gdzie odejść. – popraw:
- w normalnych warunkach odwróciłby się na pięcie i odszedł, zatrzaskując za sobą ostentacyjnie drzwi, ale teraz nie miał gdzie odejść.

- Mam, spoko - odpowiedział Adaś(.) – (J)eszcze nie zalany.

- podszedł do furtki(,) brodząc po kostki

- Na ulicy wesoło ciągnął się nurt i każdy krok wymagał skupienia, (ponieważ) woda niosła ze sobą szlam i różne patyki. – raczej „po ulicy wesoło ciągnął nurt”, dbaj też, by zdania były płynne.

- odpadającą, białą farbą stół, a następnie wszystkie krzesła(,) jakie tylko znaleźli – „odpadającą białą” bez przecinka

- zwarci ponad słowami nagłą pracą – hmm, inaczej się nie dało?

- miejsce czeka teraz na szanowne juri oceniające występy uczestników programu : "Ja oni toną." – popraw:
- miejsce czeka teraz na szanowne jury, oceniające występy uczestników programu: "Jak oni toną". (kropka po cudzysłowie)

- Nie mam pieniędzy - odpowiedział zdziwiony nagłym zwrotem akcji Adaś i rozłożył bezradnie bezradnie ręce - nie przedrę się do bankomatu, nie wiadomo czy w ogóle droga jest. – popraw:
- Nie mam pieniędzy - odpowiedział zdziwiony nagłym zwrotem akcji Adaś i rozłożył bezradnie ręce. - Nie przedrę się do bankomatu. Nie wiadomo, czy w ogóle droga jest.

- bankomatu wciśniętego pomiędzy bramę a ścianę sklepu z warzywami, gdzie całość występowała na samym dole spadzistej uliczki. – przekombinowałaś z drugą częścią zdania. Uprość:
- bankomatu wciśniętego pomiędzy bramę a ścianę sklepu z warzywami, znajdujących się samym dole spadzistej uliczki.

- Pewnie jedyne(,) co się na nim wyświetla (obecnie), to akwarium z rybkami.

- Teraz to my jesteśmy sztab anty powodziowy, i bierzesz ze sklepu wszystko na nasz rachunek, niech wpisze Grażyna jako żywność, potem się z sołtysem rozliczy – sąsiad przerwał mu – „antypowodziowy i bierzesz… rachunek. Niech wpisze…

- tak to ja rozumiem(.) (S)ię robi szefie. – (Z)asalutował wesoło i śmiało (zaczął) przedzierać się przez podwórko. – zaczął zamiast począł, bo za dużo wyrazów na „p”

- nie będą stać/ nie będzie już – powt.

- myślał i zastanawiał się(,) jak to jest wszystko

- nie uratuje wsi przed powodzią(,) idąc po flaszkę,

- ale mimo to, miał mocne wrażenie – bez przecinka

- samemu niż pozwolić(,) żeby to nas zalano?

- przynajmniej zostanie wrażenie wolnej woli, a takie (coś) bardzo pomaga w sensownym przeżywaniu

- Brodząc z trudem po szosie(,) o mało nie zderzył się z idącą (naprzeciwko) Teresą Mazikową,

- uważnie oglądał swoje myśli(,) zajęte rozważaniami filozoficznymi na temat zakupu pół litra wódki i tego(ż) czynu konsekwencji. – „swoje” do kosza, bo to powt.

- Szczęść Boże - powiedziała kobieta(,) mierząc Adasia nieprzyjemnym spojrzeniem spod swojej czarnej parasolki(,) aż wzdrygnął się na dźwięk przerywającego mu (rozmyślania) głosu.

- do niczego nie zdolni. – niezdolni

- odpowiedział Adaś(,) wpatrując się w wodę(.) – (D)o kościoła

- Rąk nie mogła złożyć bo trzymała w nich otwartą parasolkę ze sklepu" Wszystko za 3 zł", - popraw:
- Rąk nie mogła złożyć, bo trzymała w nich otwartą parasolkę ze sklepu: "Wszystko za 3 zł",

- Była dla niego jedynie uprzykrzającą życie innym()- dewotą. – może raczej:
- Była dla niego jedynie, uprzykrzającą życie innym, dewotą.

- A-nty-po-wo-dzio-wy - przekrzyczał szum deszczu, siląc się na uprzejmość - pani idzie do mnie, tam siedzi Godyń i wszystko powie. Jak to Godyń - zaśmiał się do siebie w myślach. – popraw:
- An-ty-po-wo-dzio-wy! - przekrzyczał szum deszczu, siląc się na uprzejmość. - Pani idzie do mnie, tam siedzi Godyń i wszystko powie. „Jak to Godyń” - zaśmiał się do siebie w myślach.

- awantura.()Było nie było(,) mieszkają w jednej wsi

- Teresa Mazik tymczasem(,) stojąc w deszczu(,) rozważała przez chwilę

- Trzeba się rozeznać, dla dobra tych wszystkich – bez przecinka

- Idę już(,) idę - dało się po chwili słyszeć zza drzwi(.) - Czego?()- ukazała się w nagle otwartych zaspana głowa kobiety. – „ukazała się w nich nagle głowa zaspanej kobiety”

- Zdziwił się bardzo(,) odkrywszy, że nie.

- A co mam robić? - wzruszyła ramionami Grażyna naciągając na pidżamę plastikowy płaszcz w kolorze błota - będę stać i się gapić? Przecież wiem, gdzie żyję, zejdź na ziemię człowieku i tak nas zaleje. Ale to jeszcze ze dwa dni zanim dojdzie do dachu- spojrzała fachowym okiem sprzedawczyni na zalane podwórko i zaraz potem na czubek dachu. – popraw:
- A co mam robić? - wzruszyła ramionami Grażyna, naciągając na piżamę plastikowy płaszcz w kolorze błota. - Będę stać i się gapić? Przecież wiem, gdzie żyję, zejdź na ziemię, człowieku, i tak nas zaleje. Ale to jeszcze ze dwa dni, zanim dojdzie do dachu… - Spojrzała fachowym okiem sprzedawczyni na zalane podwórko i zaraz potem na czubek domu.

- No(,) chodź, chodź, właź do środka(!) – (D)zwoniącym pękiem kluczy

- głosił: "Sklep spożywczy "Grażyna". – daj kursywą „Grażyna”, wtedy nie musisz użyć następnego cudzysłowu

- świeciły pustkami przesypane momentami zeschłymi okruchami. – ależ rymy ;) „pustkami/momentami/okruchami” – świeciły pustką, przysypane częściowo zeschłymi

- bzyczała smętnie jakaś(,) dokańczająca swego (żywota), tłusta mucha.

- Grażyna przetarła pulchną dłonią zaspane czoło w (taki sposóB), że miało się wrażenie (,)jakby wyrysowała sobie tym gestem głęboką zmarszczkę między brwiami(, po czym) spytała:
- No, to czego ciało chciało? – tu bym nie dała przecinka

- Pół litra - odpowiedział sprecyzowanie Adaś - albo litre daj od razu nie będę się – sugeruję:
- Pół litra - sprecyzował Adaś. - Albo litrę daj od razu. Nie będę się (…)Tylko na zeszyt dla sztabu anty powodziowego i wpisać jako żywność. – w tej samej linijce

- Że co? - zaśmiała się szeroko Grażyna(,) kładąc dłonie na biodrach(,) a twarz rozjaśnił jej uśmiech niedowierzania(.) – (A) gdzie niby ten sztab?

- U mnie w garażu(.) (P)przyjdź(,) to będziemy radzić wszyscy(.) - Adaś zaczął niepewnie kiwać się na czubkach gumiaków, trochę zasmuciła go myśl, że może nic nie wyjść z tak dobrego planu, bo sprzedawczyni nie kwapiła się (za) bardzo(, by) sięgnąć dłonią za siebie, gdzie rzędem stały wypełnione zbawczym płynem flaszki.

- A kto mnie za to odda potem ciekawe, a ? Wszyscy pewnie ? - Spytała Grażyna zaczepnie. – popraw:
- A kto mnie za to odda potem? Ciekawe, a? Wszyscy pewnie? - spytała Grażyna zaczepnie.

- odważył się Adaś po chwili(,) patrząc na rząd ustawionych

- Sołtys, Sołtys - zamamrotała pod nosem Grażyna(.) – (T)u się podpiszesz jako przedstawiciel tego całego sztabu i możesz brać – powiedziała(,) wyciągając spod lady niebieski zeszyt z Hanną Montaną na okładce(.) - A ja przyjdę do was

- pod: („)Józek Kowal - cztery malinowe(„) i odebrał od sprzedawczyni

- Tymczasem Teresa Mazik dotarła do celu(,) z trudem stawiając kroki

- Szczęść Boże – powiedziała(,) nie patrząc na Godynia, który skończywszy rozstawianie krzeseł(,) wykładał ręką

- oparciem, które zaskrzypiało – w poprzednim zdaniu masz „który”, więc robi się powt.

- ale tu w środku było nawet ciepło i co dziwne - wyczuła wciągając szybko kilka razy powietrze nosem - bardziej sucho,a to - jak zanotowała właśnie wzrokiem - za sprawą rozpalonego ognia w starym piecyku, widocznie Adaś przesiadywał tu również w chłodne i mokre dni. – dałabym jednak przecinki zamiast myślników:
- ale w środku było nawet ciepło i, co wyczuła wciągając szybko kilka razy powietrze nosem, bardziej sucho, a to, jak zanotowała właśnie wzrokiem, za sprawą rozpalonego ognia w starym piecyku. Widocznie Adaś przesiadywał tu również w chłodne i mokre dni. – usunęłam powt. „tu”

- Poza stołem przykrytym nawet czystym materiałem wokół walały się narzędzia, puszki z dziwnymi zawartościami i kłębki drutów. – sugeruję:
- Poza stołem, przykrytym nawet czystym materiałem, wokoło walały się narzędzia, puszki z dziwną zawartością i kłębki drutów.

- Dobry - odburknął Godyń(,) nie odrywając

- Ciekawe(,) co teraz wymyślił,

- Kobieta patrzyła na Godynia w niemym skarceniu i postanowiła również milczeć nie zniżając się do jego poziomu oraz cierpliwie poczekać aż zjawią się inni mieszkańcy, wtedy dowie się co dalej. – sugeruję:
- Kobieta patrząc na Godynia karcąco, postanowiła również milczeć, nie zniżając się do jego poziomu oraz cierpliwie poczekać, aż zjawią się inni mieszkańcy. Wtedy dowie się co dalej.
- Tak sobie rozmyślała Teresa Mazik(,) siedząc na krzesełku, a ciężka od nieprzespanej nocy głowa, rozgrzana rozpływającym się coraz mocniej wokół ciepłem piecyka, zaczęła jej ciążyć nieco, przysnęła więc mocnym snem sprawiedliwego(,) pochrapując coraz donośniej.

- Godyń machnął dłonią w stronę śpiącej(,) krzywiąc się przy tym z niesmakiem i(,) cicho stąpając w swoich ogromnych gumowcach(,) wyszedł na zewnątrz.

- i starali się(,) by deszcz nie kapał im za kołnierz(e).

- cichym głosem powiedział Adaś do Godynia(,) nachylając mu się nad lewe ucho.

Wypisałam Ci wszystko, co wlazło mi w oczy, choć nie dam głowy, czy wyłowiłam przecinki co do jednego. ;)
Proszę, nie zastrzel ani siebie, ani mnie. :D To jeszcze nie jest rekord portalowy – możesz spać spokojnie. ;)
Buźka i do roboty. :D
Estima dnia 05.01.2011 10:25
Bardzo dziękuję jestem ogromnie wdzięczna :) No i biorę się do roboty.
Wasinka dnia 01.03.2011 11:56
Bardzo sympatycznie się czyta. Masz lekki styl i do tego z nutką humoru. Pasuje do tego typu opowieści. Jest klimat.
Skoczę zatem do części drugiej.

Aha, jeszcze nieco interpunkcji do załatania zostało ;-)
I takie maluchy:
odwrócił by - odwróciłby
nie zalany - niezalany
Ja(k) oni toną
gdzie nie gdzie - gdzieniegdzie
Ciekawe. co teraz wymyślił - zamiast kropki przecinek
albo litre - litr?

Pozdrawiam słonecznie.
Estima dnia 04.03.2011 09:01
Dziękuję za wszelkie spostrzeżenia, są mi bardzo pomocne i przydatne.
Litre akurat to dlatego, że tak bardziej gwarowo;)
Wasinka dnia 04.03.2011 10:05
No tak... Zastanawiałam się nad tym, stąd znak zapytania :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty