Obca cz. 34 [Zielona Wyspa] - lina_91
Proza » Obyczajowe » Obca cz. 34 [Zielona Wyspa]
A A A
Od owego zajścia w pubie, od momentu gdy oboje straciliśmy kontrolę, do rozpoczęcia zajęć na uczelni, mieliśmy dokładnie tydzień i dziesięć godzin. Przez ten czas rozmawialiśmy ze sobą przez Internet, pisaliśmy smsy - niby wszystko po staremu, spokojnie, bez większego napięcia. Nie zobaczyliśmy się jednak ani razu, z czego zresztą byłam zadowolona, bo myśl o spojrzeniu mu prosto w oczy wprawiała mnie w stan bliski paniki. Znowu przestałam jeść i dość gwałtownie schudłam. Nie powiem, cieszyłam się z tego, choć zdawałam sobie sprawę, że to dla zdrowia to błąd.

Dopiero na dwa dni przed powrotem na zajęcia zrozumiałam, że to dziwne uczucie, które zagnieździło mi się gdzieś na przeponie, ciążąc niczym kot z nadwagą, to zwyczajna tęsknota.

Tęskniłam za jego głosem, niewybrednymi żartami, kpinami na swój temat, wiecznymi wywodami, pasją na punkcie piłki nożnej i klubu Wolverhampton Wanderers FC, któremu kibicował z godnym podziwu zacięciem. Tęskniłam za jego rysunkami, którymi w czasie wykładów pokrywał całe kartki, podsuwając mi potem przeróżne dziwne stwory albo szkice samolotów wojennych z okresu drugiej wojny światowej. Tęskniłam za jego pomarańczowo-czarnym szalikiem, który każdego dnia mu podkradałam, nosząc go tak długo, aż przestał nim pachnieć i nasiąknął migdałowym zapachem mojego żelu pod prysznic. Tęskniłam za świadomością, że on tu jest - że choć czasem wredny i kpiący, innym razem wyciszony, poważny i współczujący, zawsze po prostu jest.

Coraz częściej zastanawiałam się też, czy nie popełniam błędu, zakładając, że skoro uczucia które żywię do Krisa, nie przypominają tych do Jamesa, to nie może to być miłość. Szybko odganiałam takie myśli, bo bałam się własnej odpowiedzi. Nie chciałam go stracić, bez względu na rolę jaką miałby odgrywać w moim życiu. Z drugiej strony zaś, doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie dam rady przejść po raz drugi przez ten koszmar, który przez dwa lata przeżywałam z Jamesem.

Zdecydowanie nie pomagał też fakt, że wciąż nie wiedziałam, po co zaczął ten cyrk. Nie wierzyłam, że się mną bawił. Nie dlatego, że nie byłby do tego zdolny - jeśli o to chodziło, nie ufałam żadnemu facetowi. Ale to zwyczajnie nie było tego warte. Pocałowaliśmy się, okej - chwila zapomnienia. Nie warta potencjalnych konsekwencji. W końcu został z Zoe.

Po wielu godzinach, zawęziłam możliwe powody do trzech alternatyw.

Opcja numer jeden: faktycznie coś do mnie poczuł, ale potrzebował czasu, żeby przygotować Zoe do zerwania, żeby jej nie zranić. Chciał się zachować honorowo, nie zwodzić mnie. I nie oszukiwać Zoe. Tamten wieczór zaś to po prostu wypadek. Najlepsze wyjście, ale - dla mnie przynajmniej - najmniej prawdopodobne. Byłam pewna, że nie ma dobrego sposobu na zakończenie związku, każdy, nawet najłagodniejszy, musi zranić. Więc ta teoria nie miała wiele sensu. Z drugiej strony - mniej więcej to próbował mi powiedzieć. A do tej pory mnie nie okłamał. Może więc i tym razem mówił prawdę?

Opcja numer dwa: poczuł coś do mnie, ale to było zwyczajne zauroczenie, może pociąg. Stwierdził, że to nie to, więc zrobił krok w tył, ''wracając'' do swojej dziewczyny. Prawdopodobne. Kłujące jak kolce róż, ale możliwe.

Opcja numer trzy: bawił się mną. Bez sensu, zważywszy na to że mógłby sobie znaleźć wiele dziewczyn, gotowych mu dać nie tylko swoje usta na jedną noc. Poza tym szczerze wierzyłam, że cenił naszą przyjaźń wyżej od krótkiej przygody.

Przez cały tydzień, na wszystkie możliwe strony, analizowałam każdy scenariusz po kolei. Od początku, od końca, na ukos i wspak. Żaden nie miał dla sensu, a mnie niepewność zaczynała roznosić. Kris zaproponował wprawdzie rozmowę, ale nie byłam pewna czy chcę poznać pewne odpowiedzi. Nie wierzyłam, nawet przez moment, że rzuci dla mnie Zoe, ale tamtego wieczoru pozwoliłam sobie mieć nadzieję. Niezidentyfikowaną i z góry wiedziałam, że bezsensowną, ale stało się. Wyobraziłam sobie za dużo. Teraz musiałam się uporać z tworami mojej imaginacji.

Poza tym nie chciałam ryzykować kłamstw. Wydawało mi się, że on skłamie, chcąc ratować nasze relacje, żeby mnie nie zranić, jeśli tylko zadam mu zbyt ostre pytanie.

Bałam się też, że jeśli głębiej wejdziemy w tę idiotyczną sytuację, nie będziemy w stanie udawać przyjaciół, pojawi się zbyt dużo niezręczności, pytań, wstydu.

Byłam za szczerością, w każdej chwili, owszem - ale najwyraźniej tylko do pewnego momentu.

Siedem dni rozmyślań zredukowało mnie do kłębka nerwów. Godzinami gapiłam się w ścianę, wspominając każdy nasz pocałunek po kolei, ze szczegółami.

Uśmiechałam się do siebie jak głupia, czując na policzku jego palce, którymi mnie głaskał. Potrafiłam w autobusie wybuchnąć śmiechem na wspomnienie tego pierwszego muśnięcia warg i swojej miny. Nie mogłam jej widzieć, oczywiście, ale czułam wtedy wyraźnie, jak na twarzy zastyga mi maska olbrzymiego zdumienia.

Mrugałam powiekami, żeby powstrzymać łzy, które zjawiały się zawsze kiedy przypominałam sobie swoje własne myśli - marzenia, które przez kilka godzin zdążyły rozkwitnąć, nabrać realnych kształtów. A potem równie szybko się rozpłynęły.

Dotyk jego szorstkiego od zarostu policzka, szybki pocałunek w czoło tuż przed pożegnaniem, który rozczulił mnie bardziej niż wszystkie zaklęcia i własne wyobrażenia. Przyjemne uczucie, kiedy przyciskał mnie do swojej czarnej kurtki, wtulając mój nos w ciężki materiał.

Momenty, które do tej pory umykały mojej pamięci - jak ten kiedy wyciągnęłam z portfela plaster i chciałam nakleić go na nacięcie na nadgarstku. Ręce jednak drżały mi tak bardzo, że nie potrafiłam rozerwać folii zabezpieczającej. On to zrobił za mnie, po czym nałożył opatrunek na ranę, przesuwając po nim delikatnie gorącymi palcami.

Pierwszy raz, gdy wsunął język do moich ust. Kiedy w którejś chwili najzwyczajniej w świecie wpił się w moje wargi, jakby zupełnie przestał nad sobą panować, ściskając mnie ramionami aż do bólu, przerażając mnie nieledwie swoją gwałtownością.

Do naszej poważnej rozmowy na czacie też wracałam myślami, ale nie tak często i nie tak intensywnie. Przyjęłam do wiadomości, że nie będzie "nas", to mi wystarczało. Byłam ciekawa prawdy, jakakolwiek by ona się nie okazała, ale jednocześnie bałam się ją poznać.

Długi czas ważyłam, co jest dla mnie ważniejsze: kobieca duma czy jego przyjaźń. Problem polegał jednak na tym, że jeśli odpowiedź na jakieś pytanie sprawi, że stracę naszą przyjaźń, to być może on wcale nie jest jej wart.

Za bardzo jednak bałam się samotności, żeby to zaryzykować. Znałam ją zbyt dobrze, we wszystkich odcieniach. Kris - przyjaciel, kumpel, świetny facet, oczywiście nie idealny, ale jednak świetny - od kilku miesięcy stał przy mnie tak uparcie, że niemal zapomniałam, jak to jest być samej. Nie chciałam do tego wracać, zwłaszcza że nie było żadnego powodu. Chociaż go lubiłam, szanowałam i podziwiałam, ciężko było mi zaufać. Wystarczyło, że nadal nie będę mu we wszystko wierzyć.

Doszłam do tej konkluzji rankiem, jadąc na pierwszy wykład po nowym roku. I natychmiast ryknęłam takim śmiechem, że pasażerowie odsunęli się ode mnie, jakby szaleństwo mogło być zaraźliwe.

Jak mogłam nazywać go przyjacielem, skoro mu nie ufałam? Przyjaźń czy związek nie mogą istnieć bez tego uczucia - zawierzenia drugiej osobie.

Kilka razy zmieniałam zdanie na temat naszej przyszłej rozmowy - czasem chciałam koniecznie wiedzieć, co naprawdę sobie myślał, innym razem wydawało mi się, że to najgorsze co mogłabym zrobić. W końcu postanowiłam zaufać losowi. Jeśli on zacznie w jakikolwiek sposób rozmowę o tym, co między nami zaszło, nie wycofam się. Jeśli zaś nie - zamknę buzię i zostanę tym, kim byłam do tej pory: kumpelką, wierną słuchaczką, partnerką na zajęciach.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 05.01.2011 09:34 · Czytań: 634 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Elwira dnia 05.01.2011 12:21
Solidna garść emocji, która ani o milimetr nie posuwa akcji do przodu :) Szkoda, chociaż w tych przeżyciach wewnętrznych jest tyle prawdy i autentyzmu, że nie sposób powiedzieć, że fragment jest zły. Jest dobry, tylko szkoda, że na kolejny trzeba czekać.

Pozdrawiam.
Usunięty dnia 07.01.2011 06:44
Zgadzam się z Elwirą. No i czekam.
Aha, tęsknota jako kot z nadwagą na przeponie - perełka! :D
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
07/05/2024 22:15
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że udało mi się oddać… »
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 20:39
Pulsar Świetne i dowcipne, a zarazem straszne w swoim… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 13:43
A przy okazji - Zbyszek, a nie Zbigniew. Zbigniew to… »
Jacek Londyn
06/05/2024 13:19
Kamień z serca, Zbigniewie. Dziękuję, uwierzyłem, że… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 12:43
Tak Jacku, moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Zdaję… »
Jacek Londyn
06/05/2024 12:23
Drogi Kazjuno. Przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie… »
Kazjuno
05/05/2024 23:32
Szanuję Cię Jacku, ale powyższy kawałek mnie nie zachwycił.… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:54
Ks-hp Zajrzałem za Tetu i trochę się z nią zgadzam. Ale… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty