Erodisco - Tomi
Proza » Obyczajowe » Erodisco
A A A
Opisane sytuacje są oparte na rzeczywistych zdarzeniach, zmieniono imiona oraz niektóre szczegóły.


-Nie ! Zaraz mnie szlag trafi ! - Marek nerwowo nacisnął włącznik nocnej lampki stojącej na stylowej szafce tuż obok jego łóżka. Poświata bladego, rozproszonego światła oblała nierównomiernie ściany przytulnie urządzonego pokoju. Wszystko wokół zdawało się być takie senne, wyciszone po dniu pełnym wrażeń. Tylko stara szafa stojąca w kącie niekiedy wydawała dziwne dźwięki. Skrzypiała co jakiś czas cichutko. Odgłosy dnia zagłuszały ją i tylko w nocy można było usłyszeć jej rzewne opowieści. Marek rozejrzał się po pokoju marszcząc czoło. Wyglądał nawet trochę komicznie, nadstawił ucho jakby sprawdzał czy jest sam. Było to zupełnie odruchowe, ponieważ doskonale wiedział, że nikogo poza nim w pokoju nie ma. Zdjął nogi na podłogę po omacku szukając stopą laczków.
- Kolejna bezsenna noc - głęboko westchnął kiwając głową. Na jego twarzy rysował się grymas niechęci do świata. Miał już wszystkiego dość po ostatnich wydarzeniach. Perturbacje związane z rozpadem jego małżeństwa sprawiały, że coraz częściej dopadały go melancholijne wspomnienia. Podniósł sie leniwie z łóżka i od niechcenia zaczął dreptać w kierunku okna. Ostatnimi dniami spędzał przy nim sporo czasu. Tam się tak wiele działo, każdy gdzieś się spieszył. Samochody w tym miejscu znacznie zwalniały dzięki temu, że niedawno zainstalowano fotoradar. Ten stróż ograniczonej prędkości sprawdzał się doskonale, zapewniając w ten sposób większe bezpieczeństwo pieszych.
Marek mieszkał na drugim pięrze obskurnego bloku w niewielkim mieście. Zawsze cieszył się, że mieszka stosunkowo nisko i nie musi korzystać z windy cuchnącej moczem. Mieszkanie, które osobiście wykończył napawało go dumą. Było dla niego azylem od wszechobecnej biedoty i menelstwa. Widok stojących na klatce schodowej pijaczków rzeczywiście był przytłaczający.
- Panie, pożycz pan na chleb - gmerali niekiedy pod nosem. Marek zawsze pozostawał obojętny na takie zaczepki, chociaż przychodziło mu to z trudem. Nie lubił nieróbstwa. Kiedyś nie wytrzymał i wypalił do zarośniętego faceta z wielkim czerwonym nosem:
- Taaa, chleb ! Jasne, że chleb, ale w płynie !
- Aaa...aale...jaa...- pijackie, przekrwione oczy coś próbowały jeszcze wytłumaczyć, ubłagać.
- Weź się pan lepiej za jakąś pracę ! - Marek rzucił jeszcze na odchodne.
Było tuż przed północą. Zegar na ścianie odliczał głośno każdą sekundę. Jego tykanie rozlegało sie po pokoju niczym dudnienie. Marek podszedł bliżej do okna. Po chodniku spacerowały grupki młodzieży.
- Ehh...- pomyślał - gówniarstwo o tej porze poza domem, gdzie są rodzice, że tego nie widzą? Dość szybko przypomniał sobie popularne przysłowie: ''zapomniał wół jak cielęciem był" i zrezygnował z moralizatorskiej postawy. Zdawał sobie również doskonale sprawę z tego, że gdyby tylko zechciał głośno wyrazić swoje niezadowolenie odnośnie tej sytuacji to miano wapniaka byłoby jednym z delikatniejszych określeń. Marek jako trzydziestodwulatek niekiedy zapominał już o latach, kiedy to będąc nastolatkiem myślał, że pozjadał wszystkie rozumy.
Rozmarzył się trochę i pewnie dłużej trwałyby jego wspomnienia, lecz nagle wytrącił go z tego stanu zegar wybijający północ. Spojrzał na drugą stronę ulicy. Zainteresowała go jakaś para stojąca naprzeciwko siebie. Można było dostrzec, że dość intensywnie się kłócą.
- Co za palant - wycedził Marek przez zęby widząc wysokiego faceta w komicznej czapce gestykulującego arogancko kobiecie przed twarzą. Wykrzykiwał coś jednak okno było szczelne i do wnętrza mieszkania docierały tylko szczątkowe fragmenty jego słowotoku.
- Chyba dzisiaj nie zasnę - Marek przeciągnął się niczym kocur po wstaniu z legowiska. Po chwili odwrócił się, podszedł do szafy i zaczął sie ubierać.
- Skoro nie mogę spać to może przejadę się do lokalu disco - teraz już pospieszniej kalkulował.
Lokal ów to pobliska dyskoteka, czy też jak nazywali ją inni - klub. Zawsze można tam napić się czegoś dobrego jak również potańczyć w miłym towarzystwie. Marka jednak nie interesowały teraz tańce, na które zupełnie nie miał ochoty. Chciał najzwyczajniej w świecie wyrwać się z domu, usiąść przy barze, zamówić małe piwko i na spokojnie popatrzeć na ludzi, którym w żyłach gra muzyka.
- Za godzinę wracam - zasyczał sam do siebie szczerząc zęby w lustrze. Poprawił fryzurę, wklepał w szyję odrobinę swojej ulubionej wody toaletowej i juz za chwilę zbiegał po schodach.
Silnik jego kilkunastoletniego auta emitował drażniące terkotanie, toteż Marek zaraz po wyjechaniu z parkingu włączył głośną muzykę, która zagłuszała te nieprzyjemne doznania. Po kilku kilometrach był na miejscu. Dudnienie muzyki dawało sie słyszeć już z oddali. Sprawdził odruchowo zamknięcie drzwi swojego auta i spokojnie udał się w kierunku drzwi lokalu. Tuż przy wejściu minął rozanieloną parę całującą się bezceremonialnie na oczach przechodzących imprezowiczów. Robili to tak namiętnie, że niektórzy przystawali na moment, gapiąc się tak jakby chcieli uczestniczyć w swoistym instruktażu całowania. Parka zdawała się lekceważyć całe otoczenie i z każdą chwilą ich poczynania były coraz odważniejsze. Marek również zmierzył ich dyskretnie wzrokiem.
- Niezły spektakl - powiedział cicho i zaraz dodał w myślach - mam nadzieję, że moja córka nie będzie całować się przed wejściem do dyskoteki.
Przeciskając się pośród tańczących dotarł do baru. Zajął wysokie krzesło i zadowolony z siebie kiwnął głową porozumiewawczo do energicznej barmanki. Uśmiechnęła się. Wydała resztę klientowi i pochyliła się wyczekując kolejnego zamówienia.
- Ale zimniutkie...- zamruczał Marek przechylając kolejny łyk z kufla. Czuł się zrelaksowany. Zimne piwko po stresującym dniu dobrze na niego działało. Odwrócił się w stronę tańczących. Każdy pląsał w rytm spokojnej muzyki, która miała być rzekomo hitem tego lata. Marek nie przepadał za tą piosenką jednak zaciekawił się figurami tanecznymi wykonywanymi przez kilku uczestników imprezy.
- Nieźle...- pomyślał patrząc na zwinnego przystojniaka szpanującego przed dziewczynami swoimi umiejętnościami. Widać było, że otaczające go małolaty są zachwycone.
Marek śledził kroplę wody spływającą po zimnej powierzchni szklanego kufla. Znowu powrócił do wspomnień. Nieustannie go prześladowały od momentu kiedy rozstał się z żoną. To tu właśnie, w tym lokalu pierwszy raz przytulił swoją dziewczynę i jak pokazało życie - żonę. Tu również pocałowali się pierwszy raz. Tacy młodzi, bez zmartwień. Byli tylko oni i ich miłość. Ale cóż - widocznie miało być inaczej. Nieporozumienia rodzinne doprowadziły do rozpadu ich małżeństwa. To było jak zły, koszmarny sen.
Kropla wody skroplonej na kuflu dopłynęła zygzakiem do barowej lady. Marek zaczerpnął kolejny łyk piwa. Robił to z miną wytrawnego degustatora.
- Przepraszam... usłyszał nagle głosik dochodzący gdzieś zza swoich pleców.
- Tak... odwrócił nieco głowę aby dostrzec któż go zagaduje.
- Czy mógłbyś postawić mi drinka? - zaćwierkała kokieteryjnie stojąca obok małolata.
Marek przekrzywił głowę. Nie rozumiał dlaczego małolaty przychodzą do niego po drinki. Nie miał ochoty na przesiadywanie z nastolatkami przy barze, a tymbardziej na kupowanie im drinków. Tak mu się przynajmniej zdawało.
- Wiesz..., nie mam kasy - wykręcił się najprościej w świecie. Wiedział, że to banalne, ale i skuteczne. Dziewczyna z przekąsem skrzywiła młodą buzię.
- Ok, narazie... rzuciła odchodząc.
Marek odstawił pusty kufel. Z głośników zaczęła sączyć się nastrojowa muzyka. Ponownie wspomnienia dały znać o sobie. Najbardziej brakowało mu kontaktu z córeczką, która po rozwodzie pozostała przy matce. Wyznaczany na spotkania czas był zdecydowanie niewystarczający. Czuł, że powinien z małą spędzać więcej czasu. Przecież ona ma dopiero siedem lat, dlaczego musi przez to wszystko przechodzić? Często bił się z takimi myślami. W takich momentach świat i obowiązujące w nim reguły zdawały się być totalnie pokręcone i niesprawiedliwe.
- Hej ! - usłyszał nagle miły głosik. Podniósł głowę i jego oczom ukazał sie słodki uśmieszek młodej dziewczyny.
- Mogę dosiąść się? - zapytała energicznie. Uśmiech jeszcze bardziej rozpromienił jej sympatyczną buzię.
Marek kiwnął znacząco głową i gestem ręki wskazał wysokie krzesło.
- Kaśka jestem... - wyciągnęła dłoń na przywitanie. Poczuł jej ciepło i delikatność. - Co taki smutny siedzisz?
Była młoda i ładna. Zadbane, jasne włosy świetnie komponowały z pięknymi, niebieskimi oczami. Modnie ubrana; krótka spódniczka, bluzka z głębokim dekoltem i do tego błyszczące buty z wysokim obcasem. Wyglądała naprawdę elegancko, nawet trochę wyzywająco.
Intuicyjnie wyczuł, że dziewczyna czegoś oczekuje. Ich oczy spotkały się na dłuższą chwilę.
- Napijesz się czegoś? - Marek sam siebie zaskoczył tym nagłym pytaniem.
- Tak... chętnie - zapiszczała słodko, jakby oczekując takiego rozwoju sytuacji.
- W takim razie na co masz ochotę? - pytająco spojrzał dziewczynie w oczy.
Nie był podrywaczem. To nie leżało w jego naturze, był nieśmiały w relacjach z kobietami. Czasami z uśmiechem wspominał, że nawet jego była żona przed laty pierwsza go zaczepiła. W ten sposób rozpoczęła się ich znajomość. Teraz siedział obok młodej kobiety z którą rozmawiał na rozmaite tematy. Głośna muzyka niekiedy zagłuszała ich. Zbliżyli się do siebie. Czuł się dobrze przy niej, jednak wiedział, że nie może pozwolić sobie na żaden dłuższy związek. To już ustalił. Nie potrafił do tej pory otrząsnąć się z tego wszystkiego co spotkało go na rozprawie rozwodowej. Miał niekiedy wrażenie założonej blokady, tkwiącej gdzieś głęboko w głowie. Wszystkie rany w jego psychice były zbyt świeże.
- Nie... nie, to nie dla mnie - Marek przerzucał w głowie rozmaite myśli. Nie miał zamiaru wikłać się w kolejny związek.
- Skąd ona się właściwie wzięła? - pomyślał spoglądając na siedzącego obok blondwłosego anioła. Przykuł na moment uwagę do ust dziewczyny, które co chwilkę układały się w ujmujący uśmiech. Kasia skończyła pić drinka. Z głośników dudniła muzyka. Szybkie rytmy sprawiły, że tańczący na parkiecie zaczęli pląsać energiczniej. Niektórzy śpiewali fragmenty popularnego utworu podnosząc przy tym ręce nad głową.
Marek zdał sobie sprawę, że jego wizyta w lokalu i tak już się przedłużyła. Był zmęczony po ciężkim dniu i dopiero teraz zaczął odczuwać jego trudy. Z drugiej jednak strony łapał się na tym, że rozmowa z tajemniczą dziewczyną sprawia mu przyjemność. Sam nie wiedział dlaczego, ale coraz bardziej ogarniało go przeświadczenie, że z tej znajomości może coś wyniknąć. Postanowił wyzwolić się z tych obaw.
- Kasiu... - przysunął się do dziewczyny jeszcze bliżej. Spojrzała tak jakby chciała zapytać: - w czym problem?
- Kasiu - spojrzał w jej duże, pytające oczy - bardzo miło rozmawiało się z tobą, jednak muszę już wracać do domu - wycedził chłodno w taki sposób, że jego słowa zabrzmiały jak tłumaczenie dzieciaka.
Dziewczyna jeszcze przez moment spoglądała na niego delikatnie wykrzywiając usta.
- Ok - powiedziała z właściwą sobie spontanicznością - było mi również miło... i wogóle super, że mogłam ciebie poznać. Uśmiechnęła się, ale widać było wyraźnie, że coś jej nie pasuje. Nienaturalny błysk w oku, całkiem inny niż kilka chwil wcześniej.
Marek wstał.
- Życzę więc udanej zabawy... - czuł się jak mały chłopczyk, którego mama woła na obiad i musi już iść zostawiając towarzystwo w piaskownicy. Tylko tyle zdołał wymyśleć. Kasia nie była najwyraźniej zadowolona z jego pomysłu o powrocie do domu. On sam zresztą zauważył, że aż tak bardzo nie spieszy mu się. Tymbardziej, że czuł się trochę niezręcznie zostawiając dziewczynę samą przy barze. Nie miał wobec niej żadnych zobowiązań jednak mimo to uważał, że w pewnym sensie jest odpowiedzialny za całą sytuację.
- Marek... - wstała nagle - przyjechałeś samochodem? Skinął twierdząco głową. - Odprowadzę ciebie! - zarządziła, przekładając przez ramię torebkę z błyszczącymi cekinami. Nie zaprotestował. Wsunęła mu dłoń pod ramię.
Poruszając się mozolnie pośród tańczącego tłumu dotarli do drzwi wyjściowych. Musieli jeszcze przedostać się przez zakorkowane przejście. Głupie uśmieszki i komentarze to chleb powszedni. Z trudem przedostali sie przez sporą grupę dziwnie rozchichotanych małolatów. Od razu dało się zauważyć, że większość z nich jest pod wpływem narkotyków. Marek pokręcił głową na znak dezaprobaty, a jego towarzyszka mocniej ścisnęła mu ramię.
- Ale świeżutkie powietrze! - Kaśka zaszczebiotała radośnie.
- Fantastycznie! - potwierdził jej słowa głębokim wdechem.
- A zobacz jakie piękne, bezchmurne niebo... i gwiazdy.
- Zobacz tam..., tuż nad koroną drzewa... Wielki Wóz - Marek wcielił się w rolę znawcy firnamentu.
Kasia spontanicznie przytuliła sie do niego. Muzyka stłumiona przez ściany dyskoteki teraz pozwalała im na swobodną rozmowę. Nie musieli już niemalże krzyczeć chcąc się porozumieć. Mogli rozmawiać spokojnie, cicho, nawet szeptem. Tworzył się nastrój. Marek spojrzał głęboko w oczy dziewczynie, którą znał raptem jakieś trzydzieści minut. Przytuliła go mocniej.
- Co ja właściwie tutaj robię? - pomyślał szukając w głowie odpowiedzi. Jeszcze walczył z resztkami swoich zasad, ale zdawał sobie sprawę, że przegra to starcie. W zasadzie nie chciał odpowiadać na zadane sobie pytanie. Było to przecież nieistotne w obliczu chwili, która bez reszty zawładnęła nim. Coraz bardziej czuł jej ciepło. Był przez kilka tygodni bardzo samotny a teraz przytulał śliczną dziewczynę. Przekonał się. Bardzo brakowało mu takiej bliskości po tym wszystkim co go spotkało. Dostrzegł, że jest słaby i uległy. Jeszcze raz chciał zaprotestować posługując się swoją wypaloną moralością. Chciał coś powiedzieć. Nie zdążył, bowiem w tym samym momencie na swoich ustach poczuł palec dziewczyny, zabraniający mówienia czegokolwiek. Przesunęła nim delikatnie, jakby sprawdzała miękkość warg. Marek poczuł się zniewolony, niemal bezradny. Przecież przyjechał na piwo, a nie na jakiś bezpardonowy podryw ! Ta sama dłoń, która przed momentem muskała jego wargi, niespodziewanie przesunęła się do tyłu i uchwyciła jego szyję. Czuł, że ich usta tętnią namiętnością. Przełknął ślinę i niemal w tym samym momencie wilgotny aksamit wdarł się na jego terytorium, a zwinny język, tak rozkosznie mokry i tak wspaniale obcy krążył szukając spełnienia. Marek początkowo próbował się wzbraniać, ale czynił to w taki sposób, by chwila nie przestawała trwać. Nigdy nie poszukiwał takich sytuacji. Był przekonany, że będzie inaczej, że bez problemu poradzi sobie ze samym sobą. Teraz dostał odpowiedź.
W samochodzie było ciasno, jednak oboje nie zauważali tego. Liczyła się chwila, to coś co sprawia, że dwoje ludzi chce być blisko siebie. Bardzo blisko. Marek jak w amoku całował po szyi dziewczynę, którą niedawno przecież poznał. Wsunął rękę pod bluzkę. Dotknął miękkiej, rozkosznie gładkiej skóry. Jej fantastyczny zapach sprawił, że w podbrzuszu poczuł charakterystyczne, dobrze znane sobie mrowienie. Dotarł do piersi. Wyzwolił je chaotycznym ruchem roztrzęsionych dłoni. Oddechy stawały się coraz szybsze, a powietrze gęstsze, nasączone wyczekiwaniem. Dwie piękne krągłości wspaniale pasowały do jego dłoni. Omijał początkowo ich czułe punkciki sterczące niczym antenki, by nagle musnąć je utęsknionym językiem. Dziewczyna zadrżała. Bawił się nimi łakomie wyznaczając rozmaite trasy. Zdawały się dziękować mu za pieszczotę wyprężając swoje wdzięki przy każdym dotyku. Oboje pragnęli dalej wędrować tym szlakiem pragnień.
Marek zapomniał zupełnie o swoich problemach. Od momentu kiedy rozstał się ze swoję żoną minęło już kilka miesięcy, a on mężczyzna w sile wieku przez ten cały czas nie był z żadną kobietą. Teraz wiedział, że chce tego bardzo. Bez słów rozłożył siedzenie. Oboje jak opętani, złaknieni namiętności, odkrywali siebie. Ich oddechy były coraz bardziej nierówne, spocone dłonie wędrowały po ciele zgarniając łapczywie wszystkie pragnienia. Usta wpijały się w fakturę skóry tak silnie, jakby szukały gwałtowniejszych doznań. To nie mogło trwać w nieskończoność.
Wreszcie poczuł jej tajemnicę. Westchnęła głośniej. Na słodkiej buzi zauważył rozkoszny uśmiech. Dziewczyna zamknęła oczy przygryzając lekko dolną wargę. Górując nad kochankiem mogła swobodnie dyktować swoje warunki. Marek przyjmował każdy jej ruch z utęsknieniem, wyłuskiwał z niego to co najlepsze. Czerpał całym sobą każdą cząstkę, którą mu dawała. Nawet jej najsłabsze drgnięcie tworzyło przypływ nowej, nieustannie wzmagającej się fali uniesienia. Otworzyła nagle oczy i poruszając się powoli zaczęła obserwować twarz mężczyzny, którego posiadła. Oddechy kochanków jękliwie skrócone do minimum urywały się spazmatyczne. Poili się sobą, każdą sekundą zbliżającą ich do wzniesienia na ścieżce, którą niestrudzenie kroczyli.
Głośna muzyka stłumiła kochanków gdy wkraczali w apogeum spełnienia. Na szybach pozostały ich oddechy. Spływały bezwiednie po gładkiej powierzchni. Spokojne już, radośnie wyciszone.
- Słodki jesteś - zachichotała Kasia poprawiając bluzkę. Marcin popatrzył na nią, uśmiechnął się i zaczął ustawiać oparcie siedzenia do poprzedniego stanu. Teraz marzył tylko o tym, by powiedzieć tej wspaniałej kochance "cześć" i pojechać do domu. Tak, wiedział, że to draństwo. Miał tego pełną świadomość. Zresztą cała ta sytuacja była dla niego dość ekstremalną.
Kasia rozejrzała się po wnętrzu samochodu.W tym momencie Marek przypomniał sobie, że na tylnym siedzeniu ułożył wczoraj siedzonko dla swojej córeczki. Skrzywił usta czekając na lawinę pytań.
- O ! Masz dziecko? - dziewczyna spojrzała podejrzliwie. Co to ją właściwie obchodzi? - pomyślał w ułamku sekundy. Starał się znaleźć jakąś najmniej głupią odpowiedź.
-yyy..., nie auto pożyczyłem od kolegi - zrobił przy tym idiotyczną minę ze sztucznym uśmiechem. Dostrzegł, że o dziwo Kasia nakarmiła się tym kłamstwem. Tak przynajmniej wydawało mu się.
- hmm..., jak jej powiedzieć, że chcę juz jechać? - rozmyślał gorączkowo. Nie chciał kontynuować znajomości.
- Chodźmy potańczyć ! - zaćwierkała niespodziewanie dziewczyna przerywając jego rozmyślania. Chwyciła go za rękę. - Noo już..., nie daj się prosić kotku. Marek zupełnie nie wiedział co jej odpowiedzieć.
- Proszę, chodźmy ! - Zniecierpliwiona otworzyła drzwi. Wysiedli i trzymając się za ręce ruszyli w kierunku dyskoteki. Ludzi na zewnątrz lokalu teraz było jeszcze więcej. Kasia szła pierwsza. Ściskała dłoń Marka coraz mocniej, tak jakby robiła to w obawie, że może jej się wyrwać. Cóż, niewiadomo czy kobieca intuicja jej pomagała, niewątpliwie miała rację. Zatruta pijacka atmofera. Tuż przy drzwiach dało się słyszeć jakieś krzyki. Ktoś przeklinał, bluzgając inwektywami na wszystkie strony. Po chwili można było zauważyć, że powodem poruszenia jest interwencja ochroniarzy lokalu. Wyprowadzali podpitego awanturnika, a ten wyrzucał z siebie wszystkie możliwe obelgi. Dziewczyny pomrukiwały zniesmaczone obserwując chamskiego faceta. Ludzie zaczęli na siebie napierać chcąc zrobić przejście dla ochroniarzy. W tym ogólnym zamieszaniu rozłączyły się dłonie niedawnych kochanków. Marek niemal instynktownie odebrał to jako swoją dobrą kartę. Zakręcił się pomiędzy stojącymi imprezowiczami tak, by zniknąć Kasi z oczu.
- Tak, będę tchórzem, draniem... trudno - pomyślał biegnąc do samochodu. Jeszcze obejrzał się tylko na moment czy Kasi nie widać. - Pewnie gdzieś utkwiła w tłumie - wytłumaczył sobie od razu.
Zaterkotał silnik i auto pospiesznie ruszyło omijając parki spacerujące środkiem drogi. We wnętrzu auta unosił się jeszcze fantastyczny zapach tajmniczej nieznajomej. Gdyby nie on Marek zapewne myślałby, że historia jaka mu się przydarzyła to zwykły sen. Po tym wszystkim przekonał się jedynie jaki jest słaby.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Tomi · dnia 12.05.2008 22:38 · Czytań: 1916 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 5
Komentarze
lina_91 dnia 13.05.2008 12:18
Matko jedyna. Beznadziejny szyk wyrazow w zdaniach, styl to chyba Twoja pieta achillesowa i to mnie wkurza. Poza tym jest ok, napisane nawet sprawnie, tylko ze to opowiadanie niczego nie zmienia, niczego nie wnosi. Po prostu jest. Bo czego ja sie dowiaduje? Ze koles pojechal na dyskoteke, gdzie poznal kiedys swoja zone, potem kocha sie w samochodzie z przygodnie poznana laska, a potem postanawia, ze nastepnym razem nie wezmie fotelika dziecka, zeby nie zdradzic sie, ze ma corke. Bez sensu.
Tomi dnia 13.05.2008 21:36
Lina_91, dzięki :) a cóż ja mogę poradzić na to, że ów koleś pojechał, poznał i postąpił tak jak postąpił...i do tego naiwnie, jak mały chłopczyk zakręcił się z fotelikiem. Życie pisze scenariusze, które niezawsze są sensowne. Pzdr.
ginger dnia 13.05.2008 23:01 Ocena: Dobre
Po pierwsze widzę, że zostałeś przy "Mogę dosiąść się?", co brzmi dość sztucznie. Poza tym przed wykrzyknikami nie stawiamy spacji, a zdarzyło Ci się parę razy: "Przecież przyjechał na piwo, a nie na jakiś bezpardonowy podryw !", "Chodźmy potańczyć !", "Proszę, chodźmy !". Poza tym ja bym tam jeszcze trochę przecinków powstawiała... To, jeśli chodzi o takie techniczne sprawy. Poza tym opowiadanie faktycznie nie niesie jakiegoś nadzwyczajnego przekazu, jednak pokazuje hisotrię prawdopodobną i w pewien przykry sposób prawdziwą. Na razie dobry, czekam na kolejne próby prozatorskie;)
Tomi dnia 14.05.2008 12:14
ginger, dziękuję za uwagi ;)
DamianMorfeusz dnia 03.07.2008 11:30 Ocena: Dobre
W tekście brak życia, brak magii, brak magnesu. Jedyne, co mnie zaciekawiło, to ta dziewczyna z dyskoteki i sama historia spontanicznej znajomości. Napisałeś to wystarczająco poprawnie, żeby nazwać to prozą, jednak brak Ci wprawy, aby urzec.
od niechcenia zaczął dreptać w kierunku okna - zaczął dreptać? ...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
Ostatnio widziani
Gości online:42
Najnowszy:Poeta_Mariusz