Królowa Mrozu - wyznawca
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Królowa Mrozu
A A A
Był zimny, jesienny wieczór. Siedziałem w fotelu naprzeciwko kominka, w którym wesoło hasał ogień. Za oknem padał deszcz, głośno uderzając o dach. Polująca-O-Zmierzchu skoczyła i usadowiła się na poręczy fotela. Sięgnąłem po fajkę, i nabiłem ją tytoniem.
-Wiesz, że nie lubię, kiedy palisz to świństwo.- Powiedziała i zmarszczyła pyszczek.
-Wiesz, że pomaga mi to się odprężyć.-Odpowiedziałem z uśmiechem.
-Opowiem ci historię, jeśli nie będziesz palił.- Powiedziała układając się, i wtulając głowę w ramiona. Tak była pewna mojej odpowiedzi. Wiedziałem jak trudno byłą ją wprowadzić w nastrój do opowiadań, więc z westchnieniem zgasiłem zapałkę, ale fajkę zostawiłem w ustach, gryząc ustnik. Wyciągnąłem rękę, i zacząłem ja głaskać pod brodą.
-Usłyszałam tę opowieść, kiedy byłam gościem na Dworze w Alfheim. Musiałam zdobyć zaufanie ambasadora Morrigan, więc słuchałam jak zabawia towarzystwo. A uwierz mi, trudno zadziwić istoty, jakie się tam spotyka.- Zaczęła po chwili. - Najpierw spił się trochę winem, a potem zaczął bluzgać na ludzi. Wreszcie opowiedział tą historię.

***

Doktor Józef Zugvogel był znanym racjonalistą o niemieckich korzeniach, z których był dumny. W wieku czterdziestu kilku lat podróżował po starym kontynencie walcząc z przesądami i zabobonami. Po zwycięskiej batalii we Francji, gdzie udowodnił, że bagienne ogniki to tylko naturalne samozapłony gazów gnilnych wydobywających się z torfowisk postanowił udać się do nadwiślańskiego kraju. Teraz, po długiej i męczącej podróży parowozem znajdował się w kraju Lachów, chyba ostatniej tak potężnej ostoi mitów i legend w całej europie. Gdzie indziej chrześcijaństwo wyparło wszystkie miejscowe tradycje, a tutaj zdawało się koegzystować z pradawnymi zwyczajami. Był początek października, chłopi, u których się zatrzymał w jakiejś wsi niemającej nazwy, przestrzegali go, żeby nie wychodził po zmroku, bo o tej porze po rozstajach i łąkach snuje się Królowa Lodu, a pierwszego, którego spotka zawsze rzuca na pożarcie swoim psom. Doktor, oczywiście pragnąc uzmysłowić chłopów, że nie ma kogoś takiego jak Królowa Mrozu, najpierw próbował wielogodzinnych wykładów przemawiając do ich rozsądku. Kiedy to nie dało żadnego efektu zaczął wybierać się na nocne przechadzki z chłopami. Było ciepło, ale w końcu, w środku października, do stacji telegraficznej nadeszła wiadomość, że w mieścinie znajdującej się na wschód od wsi przyszedł nagle mróz. Jedna osoba, zaskoczona w nocy po pijatyce zamarzła na śmierć. I tej nocy, doktor chciał urządzić spacer, lecz tym razem chłopi, ci prości ludzie, zlęknieni zostali w domach. Kiedy Józef Zugvogel zbierał się do wyjścia w noc, przybiegła do niego kobieta w średnim wieku, o ładnych, niebieskich oczach, z długimi, bladymi włosami.
-Panie doktorze, niech pan dzisiaj zostanie! -Krzyknęła, złapawszy się jego rękawa rękami.
-Dzisiaj Carowa Mróz chodzi po łąkach, niech pan zostanie.-
-Nie ma żadnej Carowej Mróz, moje dziecko.- Powiedział Zugvogel, patrząc w jej oczy z miłym uczuciem obserwowania piękna.
-Ale pan zginie, jeśli pan dzisiaj wyjdzie, niech pan zostanie!-
-Wychodzę. Jeśli nikt z was nie chce iść ze mną, pójdę sam.- Powiedział Zugvogel z niechęcią odwracając wzrok od jej twarzy. W izbie zapanowała cisza, garstka chłopów z lękiem patrzyła na wychodzącego doktora. Kobieta uklękła przed obrazem Marii i zaczęła się modlić.
-Pani, uchowaj go od złego, spraw, że wróci, proszę, Pani!

***

Doktor Zugvogel szedł pustymi uliczkami wsi. W oknach mijanych domów paliło się światło, ludzie ze smutkiem w oczach obserwowali jak idzie. Uparty, z podniesioną głową, nie mogąc zrozumieć, dlaczego ci prości, ale dobrzy ludzie nie mogą zrozumieć, że nie ma żadnych bajkowych postaci. Że to tylko przesąd i wymysł rozgorączkowanych umysłów. Wyszedł poza okrąg świateł centrum miasta i zapalił małą naftową latarnię, którą niósł w ręku. Szedł dalej, mijając miejsca, które zdążył już dobrze zapamiętać chodząc tędy codziennie od wielu dni. Minął stary dąb, teraz mroczny, otoczony cieniami, z błyskającymi wśród łysych gałęzi paciorkami. Zdało mu się, że cienie tworzą coś na kształt ciał, powyginanych i spaczonych, zwisających z pętli zawiązanych na gałęziach. Drżąc ze strachu skierował światło latarni na drzewo. Cienie rozwiały się, ciała znikły, z korony drzewa poderwało się stado kruków z błyszczącymi oczami. Zugvogel otarł spocone czoło chusteczką, do tej pory nie zdarzały mu się takie imaginacje, czy to noc tak na niego działa, czy to przez to, że idzie sam? Ruszył dalej, mijał właśnie rzeczkę, spokojnie płynącą w małym rowie, kiedy uderzyła go cisza. Przecież woda powinna szumieć, pluskać, spojrzał na rzekę, czarną niczym krew w nocy i zdało mu się, że słyszy cisze trzaski, niczym lód zamykający się na wodzie. Powiał wiatr niosący ze sobą kąśliwy dotyk mrozu. Doktor zwrócił światło latarni na rzekę, ciemna woda zdawała się trwać w bezruchu, lecz płynęła. Cichy szum dobywał się z koryta. Zugvogel otrząsnął się, przetarł oczy grzbietem prawej dłoni i ruszył dalej. Wkroczył właśnie na łąkę, kiedy usłyszał chrupot łamanych gałązek pod swoimi nogami. Schylił się i zobaczył, że zielona do tej pory trawa z ziołami pokryta jest srebrzystą, i ostrą warstwą szronu. Schylił dłoń, i dotknął łodygi skamieniałej stokrotki. Szybko cofnął rękę i spojrzał na spływającą po palcu kroplę krwi. Gdzieś z oddali dobiegło go wycie wilka. Zawiał mocny, mroźny wiatr, doktor, dygocząc upuścił latarnię, która zgasła. Zapiął dokładniej swoje palto, po czym schylił się i w zimnym blasku gwiazd spróbował zapalić latarnię. Okazało się, że nie wziął ze sobą zapałek. Wstał i spojrzał na niebo, usiane gdzieniegdzie błyskami odległych gwiazd. Księżyc był widoczny w połowie. Zawieszony na jedną noc w trwaniu miedzy śmiercią, a życiem. Cienie wokół zdawały się kształtować w ciała, zmasakrowane, zakrwawione, pozbawione rąk i stóp. Naokoło błysnęły zimne, niebieskie ślepia. Doktor stał otoczony sforą wilków. Wiedział, że nie może się ruszać, zwierzęta nie powinny zaatakować, nie były przecież głodne, teraz łatwo było o jedzenie. Stał nieruchomo i przyglądał się warczącym stworzeniom. Nagle uderzyło go to, że wilki miały białą sierść. Wszystkie, jakby przybywały z miejsca gdzie wiecznie zalega śnieg. W ciemności przed nim coś zalśniło, z mroku pojawiła się wysoka postać, w długiej, srebrnej sukni. Kobieta miała nienaturalnie niebieskie i lśniące oczy, skronie zdobił jej diadem z błyszczącego metalu. Kiedy podeszła do niego zdawało się że przynosi ze sobą mróz i zimno. Była wysoka, przewyższała go o głowę, ze swoim oschłym zachowaniem i pogardliwym wzrokiem zdawała się należeć do arystokracji. Zugvogel, zaskoczony całym zajściem, i nie prawdopodobieństwem sytuacji nie mógł wykrztusić słowa.
-Kim jesteś, wędrowcze, że zapuszczasz się w tą okolicę, kiedy jest mój czas?- Zapytała kobieta. Brak jakichkolwiek emocji w jej głosie był przytłaczający.
-Ja..ja.. Nazywam się doktor Joseph Zugvogelr30; - Wyjąkał doktor.
-Doktor? A więc uczony. I cóż tu robisz, Józefie Zugvogelu? -Powiedziała kobieta spolszczając jego imię.
-Przybywam z Francji, aby obalać mity i przesądyr30;-Powiedział cichym głosem, zaczynając rozumieć całą sytuację.
-Mity i przesądy, Józefie Zugvogelu? Przybyłeś tu na próżno. Przesądy od dawna mieszkają w sercach i duszach ludzi tutaj. Zapuściły głębokie korzenie, stały się częścią ich życia, nigdy nie uda ci się wyplenić tego krzewu. Ich ślepa wiara w zabobony daje mi siłę, mi i innym. Innym podobnym mi. A dopóki mam ich siłę, mogę świętować.- Powiedziała głaszcząc jednego z wilków po łbie.
-Ty jesteś... Mróz?
-Józefie Zugvogelu, po pierwsze nie wydaje mi się, że przeszliśmy na ty, a moja pamięć nie zwykła się mylić. Po drugie jestem Królową Mrozu. Mam też inne imiona, ale to wydaje się najbardziej a tą okazję.-
-Ale..ale... Ty nie możesz istnieć, nie ma czegoś takiego, nie możesz być realną personifikacją naturalnego zjawiska!- Krzyknął doktor. Wilki wokół zawarczały.
-Nie unoś głosu w mojej obecności, Józefie. Skoro zwracasz się do mnie po imieniu, ja także pozwolę sobie na to. Jestem personifikacją? Czy ułuda może zrobić coś takiego?- Kobieta dotknęła ramienia doktora swoimi wysmukłymi, bladymi palcami. Cały bark Zugvogela przeszyło nagłe zimno i ból nie do zniesienia. Chwycił się za ramię i krzyknął.
-Jak widzisz, Józefie, jestem całkowicie realna. A teraz zatańczmy, nudzi mnie już ta rozmowa.- Powiedziała przysuwając się do niego i chwytając go do tańca. Tym razem jej dotyk był tylko trochę zimny, jakby była zziębnięta. Jego ciepło nie ogrzewało jej, zdawało się znikać w lodowatym wnętrzu kobiety. Nagle, trzaski łamanych gałązek pod łapami wilków, dźwięk zamykającego się lodu, wycie lodowatego wichru, to wszystko nabrało dziwnej melodyjności, niczym najpiękniejszy taniec życia. Ostatni taniec życia Zugvogela. Tańczył w oszalałym tempie, kobieta zmieniła się w skrzącą się zawieruchę, padał na nich blady blask, dopiero po chwili doktor zdał sobie sprawę z tego, spojrzał w kierunku światła i zobaczył strzechy domów w ogniu, gdzieś między nimi biegali ludzie.
-Tym razem nie przybyłam sama, Józefie. Razem ze mną ciągną Norsmeni, ludzie północy. Dla nich zimno, śnieg i mróz są jedynymi bogami. Dla nich nie ma większej radości od rzezi, od widoku krwi na śniegu. Oni są jedynymi moimi dziećmi. Ludzie tutaj to tylko niewolnicy, bydło zlęknione bata, który dzierżę. Nie patrz tak na mnie Józefie, wiesz dobrze, że nie muszę być ludzka, w końcu nie jestem człowiekiem. Tak. Oni obwieszą twoich znajomych na drzewach, oni zmienią wodę w tej małej rzeczułce w krew, oni dokonają prawdziwego cudu, o jaki ubiegał się wasz bóg! Ale teraz nie myśl o tym Józefie. Tańcz. Bo jeśli mnie znudzisz, to poznasz, co to znaczy zawieść kobietę.- I uśmiechnęła się jadowicie, uśmiechem, jakim potrafi uśmiechać się tylko kobieta, uśmiechem niosącym ze sobą całą groźbę przyszłych cierpień. Doktor tańczył, tańczył jak nigdy przedtem w życiu.

***

-Dziękuję ci, Józefie za tak dobrze spędzony czas. Prawie nigdy nie mogę sobie pozwolić na takie święto. A teraz żegnaj. Nadszedł czas, abym wyruszyła dalej. Na zachód. Z tobą, niestety muszę się pożegnać. Żegnaj, Józefie.- Po tych słowach, na doktora rzuciły się białe wilki.
Nazajutrz, oddział wojska, wysłany, aby przeszukać pogorzelisko, odciął powieszonych na starym dębie i znalazł ciało doktora leżące na środku łąki. Było otoczone kręgiem szronu, dowódca oddziału, stary myśliwy, zauważył ślady wilka na szronie. Zadrżał, gdy zrozumiał, że ślady są skierowane od ciała, a żadne inne nie prowadzą do niego. Niepokój wzbudziło także to, że po dokładnym przyjrzeniu się, odkryli, że ciało miało podłużną, szarpaną ranę na klatce piersiowej. Wewnątrz ziała krwawa dziura w miejscu gdzie powinny być wnętrzności. Kiedy żołnierze wkroczyli w okrąg szronu, pękające kryształki lodu zdawały się jęczeć z bólu, odtwarzając krzyk umierającego człowieka. Tego było za wiele. Uciekli, a stary dowódca zdążył jeszcze zobaczyć kropelki krwi na ziemi, biegnące obok tropu wilka, do okręgu wypełnionego czerwienią. Jakby jakieś zwierze tam się otrzepało z krwi.

***

Polująca-O-Zmierzchu zamilkła. Ja trwałem w tej samej pozycji od początku tej historii. Ogień wesoło chrupał kawałki drewna, przyjemne ciepło rozchodziło się po całym pokoju. Nie wiem, czemu miała służyć ta historia, ale kotów nie można pytać o znaczenie ich tajemnic. To jakby zastanawiać się, dlaczego koło jest okrągłe. Tak jest i to musi wystarczyć. Tak czy inaczej, nie miałem zamiaru w najbliższym czasie wychodzić w nocy na dwór.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wyznawca · dnia 12.05.2008 22:39 · Czytań: 562 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
ginger dnia 13.05.2008 16:36 Ocena: Bardzo dobre
Bądź konsekwentny. Jeśli doktor "się zatrzymał w jakiejś wsi niemającej nazwy" to potem nie pownien wychodzić "poza okrąg świateł centrum miasta". Poza tym znalazłam "krzaczki" i kilka zgubionych literek. I to byłyby wszystkie moje "ale"... Pomysł, treść i styl przypadły mi do gustu bardzo. Dlatego ode mnie bdb:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:61
Najnowszy:ivonna