Przez cztery dni Daniel chodził nachmurzony. Nie odzywał się do Jona i Cozy. Posiłki jadał u siebie. Coza czuła się, jakby jej serce pękało. Próbowała z nim rozmawiać, ale nawet jej nie słuchał, wychodził z pomieszczenia, kiedy zaczynała mówić. Wreszcie udało jej się przyłapać go w jego pokoju:
- Daniel, aż tak źle go oceniasz?
Chłopak szepnął:
- A jak mam go oceniać? Sama zobacz.
Stanęła za nim, kiedy wystukiwał coś na klawiaturze. Przeglądał w wyszukiwarce zdjęcia Jona z kolejnymi kobietami, niektóre podczas sesji, inne z zaskoczenia, kiedy przyłapano go w sytuacjach niedwuznacznych. Coza położyła dłoń na ramieniu syna:
- Synku, ale to nie ma znaczenia. Widzisz, to było... Ja nie chcę się z nim kochać, nie chcę być jego kobietą, żoną, kochanką, czymkolwiek. On jest moim przyjacielem i psychologiem, i chcę, żeby przy mnie był.
Daniel popatrzył w jej twarz, kiedy oglądała zdjęcia z delikatnym uśmiechem i myślała: "Ha, ciekawe, gdzie są te fascynujące sensacje, kiedy strzelono mi fotkę z Jonem...?"
- Ma, jeśli tobie chodzi tylko o bezpieczeństwo, to dlaczego nie mogę się tobą opiekować ja?
Coza objęła go:
- Daniel, ty jesteś moim dzieckiem. Kocham cię i potrzebuję, ale... Widzisz, mój mózg jest nastawiony na chronienie ciebie. Dlatego ty nie jesteś w stanie zapewnić mi poczucia bezpieczeństwa. Proszę, zrozum mnie.
Chłopak przytulił policzek do jej twarzy. Zaczynał mu się sypać delikatny zarost, który uparcie golił, a po goleniu robił się coraz bardziej szorstki. Coza poczuła, że ma łzy w oczach:
- Daniel, kochanie, jesteś już prawie dorosły, chyba zawsze taki byłeś. Ty i Jo. Jesteście zbyt dojrzali. Ja wiem, że z wieloma rzeczami nie możecie się pogodzić. Pomóżcie mi...
Daniel głaskał ją po głowie:
- Ma, ja wiem. Ale on mi działa na nerwy. Przypomina mi tamto gadanie dzieciaków w szkole... Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale... Mogę przeprowadzić się do Patryka? Wam będzie lżej, a ja...
Coza biła się z myślami. Wiedziała, że Daniel z Patrykiem od czasu do czasu lubią sobie wypić, ale też nie chciała okazywać swojemu najstarszemu, pełnoletniemu zresztą, dziecku, braku zaufania. Bała się o niego i ten strach ją prawie paraliżował, wszystko w niej krzyczało w sprzeciwie, ale spytała rzeczowo:
- Opłaty będziecie dzielić między siebie?
Kiwnął głową:
- Dostałem pracę. Chciałem się pochwalić, to właśnie ją wtedy oblewaliśmy, kiedy Jon przyjechał. Pewnie ci powiedział, jak na niego wyjechałem...
Coza odetchnęła głęboko:
- Nie mówił. OK, będę szczera, boję się o ciebie straszliwie. No i znowu będą gadać, że jestem złą matką, że siedzę na kasie, a dziecku każę zarabiać. Ale jeśli ty tego potrzebujesz, to... Zrób tak, jak uważasz. Tylko raz w tygodniu masz być na obiedzie i nie przesadzaj z alkoholem.
Zaśmiał się:
- Wiesz, tak mu nagadałem, że aż mi głupio!
Coza klepnęła go w plecy:
- Co mu powiedziałeś? Jesteś straszny!
Daniel spuścił wzrok:
- Nie chcesz wiedzieć. Masz jeszcze jakieś cenne rady?
Kobieta parsknęła śmiechem:
- Tak, w imieniu wszystkich naiwnych lasek, proszę cię, używaj gumek!
Daniel pokręcił głową:
- Oj, ma! To przecież nie o to chodzi!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
soczewica · dnia 25.02.2011 09:40 · Czytań: 815 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: