Pierwsza część jest mówiona przez bohatera, a druga przez narratora.
...Jest 1:20, siedzę zanurzony w nicości. W powietrzu, wraz z parą z herbaty, unosi się zapach emocji. Minuty wciąż mijały wraz z przewracanymi kartkami z książki, którą starałem się strawić wszystkimi zmysłami. Sam na sam z myślami, błądziłem pośród labiryntów samotności, na których odnajdowałem siebie. Blask światła bijącego z lampy stawał się słońcem oświetlającym prawdę pochodząca z wytworów świadomości. Przetarłem zmęczone oczy, gdy je otworzyłem przede mną stała już postać niczym z książki. Przedstawił się jako Mefisto, wierzyłem mu, chociaż jego pochodzenie nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Przynajmniej stał się przerywnikiem nieznośnej samotności, która zdawała się nie przemijać nigdy. Z początku nie odzywaliśmy się do siebie, milczenie było tym, co nas łączyło. Trwaliśmy tak w zadumie nad sobą, zamknięci w klatce własnych myśli, do momentu, w którym spojrzeliśmy sobie w oczy. Jego oczy były naznaczone śladem historii ludzkich, których był świadkiem i zapewne współ udziałowcem. Niebieskie oczy barwy tak intensywnej, że można było powiedzieć, iż jest to ocean duszy(gdyż podobno oczy są zwierciadłem duszy). Od momentu, gdy nasze spojrzenia się spotkały powstała między nami więź, która zapoczątkowała rozmowę toczącą się do białego rana.
Idealny słuchacz człowieka zmęczonego istnieniem, które stało się dla niego ciężarem nie do zniesienia. Nosił go sam, mimo piętrzących się problemów, nie porzucał go, gdyż nie chciał okazać się słabym, a może po prostu się bał. Szatan słuchał z rosnącym zainteresowaniem, gdyż wiedział, że ma przed sobą ewidentnie inną jednostkę ludzką od tych, które zwykł spotykać, którym pragnął ulżyć w samotności. Słuchał o upadłym świecie młodego, dwudziestoletniego człowieka, uwikłanego w sprawy, o których inni dowiadywali się z telewizji lub gazet. Sam nie odzywał się wcale, pozwoliłby wszystkie bóle tkwiące w tym osobniku wyszły na wierzch, usunęły się z jego świadomości i pozwoliły zapomnieć, choć na chwilę o sobie. I tak się właśnie stało, człowiek w pewnym momencie usnął, nawet nie zauważywszy, gdy diabeł rozpłynął się gdzieś w jego myślach, wróciwszy do książki, z której na chwilę się wydostałby ulżyć człowiekowi...Człowiek został sam, pośród czterech ścian, lecz teraz już samotność nie ciążyła mu tak bardzo...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
webciak · dnia 19.09.2006 21:50 · Czytań: 748 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: