Groupies - Kardemine
Proza » Humoreska » Groupies
A A A



Odpoczywający po koncercie członkowie zespołu Cartageus usłyszeli na korytarzu głośny tupot. Po chwili, do pokoju wpadł zadyszany perkusista. Wparował do pomieszczenia z podejrzanie wymiętoszoną koszulą i żałosnie oklapniętymi włosami. Chłopak miał na imię Robert. Był niski, drobny, a jego skośne oczy po jakimś koreańskim przodku, dostarczały mu morza wielbicielek wśród fanek zespołu.
Zamknął za sobą drzwi, przykleił się do nich, rozłożył dramatycznie ręce i wyszeptał:

- Groupies!

Filip, wokalista zespołu, jadł właśnie kolację. Zakrztusił się, ryknął:

- Groupies?!

Po czym, włożył sobie kanapkę do ust, zerwał się z krzesła i zaczął gorączkowo zbierać swoje manatki.

- Nic z tego, już tu są - rzekł Robert, zerkając przez szparę w drzwiach.

Filip spojrzał bezradnie swoimi zimnymi, niebieskimi oczami na kolegę. Tragizm sytuacji podkreślił pomidor, który dramatycznie spadł na podłogę z bułki, którą wciąż trzymał w ustach:

- I co teraz? - jęknął.
- Jak to, co? Przecież to tylko groupies, co nie? - Mariusz zbliżył się do drzwi. Będąc gitarzystą, był najbardziej oblegany przez kobiety i coś takiego, jak groupies nie mogło go wystraszyć.
- A pamiętasz może, jak cię ostatnim razem startowały? - Przypomniał mu życzliwie Filip. - I próbowały publicznie rozebrać? Ledwo spodnie zdołałeś uratować.
- E, tam - machnął ręką Mariusz, potrząsając długimi, czarnymi włosami. - To nie były prawdziwe groupies. Inaczej ze spodni nic by nie zostało.
Zapadło ponure milczenie.
- No to, co? Kto ma ochotę na seks? - zapytał gitarzysta.
- Zapomnij - odparł Daniel, basista zespołu. Był wysokim, spokojnym człowiekiem, który nie ekscytował się za bardzo rockendrollowym życiem. Ziewnął teraz szeroko. - Ja już się prawie kimam. Chcę do hotelu.
- Filip?
- Żartujesz. - Oczy wokalisty zrobiły się okrągłe, jak niebieskie guziczki. - Wiesz, że jestem uczulony na takie stwory.
- Robert?
- Nie teraz. Muszę zadzwonić.
- Same cioty…kompromituję się z wami - westchnął Mariusz.
- Nie martw się - pocieszył go Daniel. - Jako symbol seksu Cartageus, idź i czyń swoją powinność. Będziemy cię wspierać duchowo.
- Ale tyle lasek? Ja sam?
- Czyżbym słyszał niepewność w głosie boga seksu? - basista uśmiechnął się pod nosem.
- Ja tam słyszę w nim wręcz zgrozę - powiedział złośliwie Filip, który odsunął się od drzwi, jak mógł najdalej.

Mariusz wypiął wypukłą pierś, zakrytą błyszczącą koszulą w panterkę. Tego było za wiele dla jego ego. Demonstracyjnie podszedł do lusterka, przygładził splątane włosy, przejechał smukłą dłonią po czarnych brwiach, rozpylił nad sobą dezodorant i musnął się pomadką. Po czym, przybrał minę zblazowanej gwiazdy rocka i odwrócił się do kumpli.
- Jako jedyny, prawdziwy mężczyzna w tym pokoju, pójdę i uratuję honor grupy! Au revoir!
- Twoje poświęcenie nie pójdzie na marne. Idź i złóż się w całopalnej ofierze na ołtarzu miłości! - Robert poklepał go po plecach, odprowadzając do drzwi.
- A jak zdarzy ci się polec w tej miłosnej bitwie, to nie martw się. Postawimy ci pomnik ku pamięci!
- Co? - Daniel oprzytomniał. - On ma polec? A ja nowego gitarzysty szukać? Mariusz ani mi się waż jakiegoś syfa przytargać, bo flaki wypruję!
Gitarzysta, słuchając kumpli uniósł lewą brew, przekłótą błyszczącym kolczykiem.
- Wasza troskliwość wywołuje u mnie łzy wzruszenia, co nie. Naprawdę, zaraz padnę wam w ramiona i ogłoszę wszem i wobec, że jesteśmy gejowskim czworokątem, domagającym się równych praw, by móc publicznie okazywać swoje uczucia. Idę, zanim całkiem się rozkleję.
Robert energicznie pomachał mu na pożegnanie, uśmiechając się tak szeroko, że z jego azjatyckich oczu zostały same szparki.
Gdy za Mariuszem zamknęły się drzwi, chłopaki usłyszeli mrożący krew w żyłach histeryczny pisk. Filip skulił się w swoim kącie.
- Mam nadzieję, że nic mu nie będzie - szepnął.
- Cóż, najwyżej zjedzą go żywcem…
- A z kości zrobią relikwie i się nimi podzielą…
- Napiją się jego krwi…
- A jego męski sprzęt…
Filip zatkał sobie uszy.
- Dobra! Wystarczy!

Histeryczny pisk jakby zmalał. Ale po chwili znów się wzmógł. Nagle, drzwi pokoju otworzyły się szeroko i pojawił się w nich Mariusz.
Z obłędem w oczach.
Z jego koszuli zostały już tylko strzępy, pasek gdzieś zniknął, guziki od spodni też. Na ciele miał kilka zadrapań i sińców. A włosy sterczały mu na wszystkie strony. Drżącymi rękami chwycił za klucze i zamknął pokój.
- To są mega-heavy-groupies! Nieznany mi wcześniej gatunek!
- No, to pięknie. Już po nas. - Daniel ziewnął ze zmartwienia.
- Próbowały mi wyrwać włosy! - poskarżył się drżącym głosem Mariusz.
- To jak „Krzyk”, albo „Silent Hill” - szepnął Robert.
- Dzwonimy do kogoś? - spytał gitarzysta.
- Do managera?
- Na policję?
- Straż pożarną?
- Do mamy?
- Po księdza?

Chłopaki zamilkli i popatrzyli na Roberta, który zaczerwienił się po końcówki włosów.

- No, co? Tak tylko powiedziałem. W razie, gdyby któryś z was chciał się przed śmiercią nawrócić.
Filip zamrugał powiekami.
- Masz numer do księdza?
- No…mam…ale tylko... Hej, no co się tak gapicie?!
- Ok. Uspokójmy się, trzeba przeanalizować sytuację - odezwał się Daniel. - Ile ich jest?
- Osiem, może dziesięć. Całkiem ładne, co nie - odpowiedział Mariusz. - Ale jak na mój widok zaczęły się ślinić i piszczeć, to dostałem pietra. A jak ruszyły w moją stronę, co nie, to omal serce mi nie wyskoczyło ze strachu. To upiorne, makabryczne psychopatki…- zakończył ponuro.
- I co teraz?! I co teraz?! - Filip zaczął chodzić po pokoju i panikować. - I co do cholery, TERAZ?!
Daniel złapał go za ramiona.
- Uspokój się! To tylko stado dzikich fanek. Jesteś mężczyzną!
- Nie jestem mężczyzną! Nie jestem mężczyzną! - Filip stracił nad sobą kontrolę. - Nie jestem mężczyzną! Ja chcę do hotelu!
- Wszyscy chcemy - westchnął Robert.

Drzwi zadudniły. Raz, a potem kolejny.

- Dobijają się do drzwi - trwoga ogarnęła chłopaków.
Mariusz drżącymi dłońmi wyciągnął telefon.
- Halo? Jakub? Mamy problem…z groupies…przestań rechotać i posłuchaj. One są odurzone naszą charyzmą, urodą i seksapilem…albo jakimiś prochami, na jedno wychodzi. Przyjeżdżaj i zabierz je stąd!... Co? Za ile?! Za godzinę? A niechby cię pokręciło, cholera jasna! Chcesz zastać tu nasze zwłoki? Marne resztki tego durnego zespołu, który jeszcze kilka dni temu, kiedy dostawałeś kasę za to swoje managerowanie, był twoim oczkiem w głowie? Jak nie przyjedziesz, to już możesz zgłosić się do szpitala, bo hospitalizacja cię nie minie!...No, więc rusz tyłek.
Mariusz rozłączył się i zadowolony rzekł:
- Przyjedzie za czterdzieści minut.
- O, Matko Boska! - Westchnął bliski płaczu Filip. - Gratuluję dyplomacji Mariusz! Przez czterdzieści minut, to one zdążą nas zgwałcić, pokroić na kawałki, jeszcze raz zgwałcić, podzielić się tymi kawałkami między sobą, znowu zgwałcić i napisać o tym w Internecie!!!
- I znowu zgwałcić…- szepnął przerażony Robert.
- To se sami dzwońcie - Mariusz zrobił obrażoną minę.
- Ok, będzie za czterdzieści minut - upewnił się Daniel. - To nie pozostaje nam nic innego, jak utrzymać jakoś pozycję. I nie dopuścić do tego, żeby te wariatki się tu wdarły.
- Ale czy te drzwi wytrzymają? - spojrzeli na biało pomalowane drewno, które dudniło pod uderzeniami szalonych fanek.
- A tak w ogóle, to kto im pozwolił wejść do budynku? - Zastanowił się Mariusz.
- Nie ważne, kto. Ważne, że już jest martwy - Na twarzy Filipa widać było żądzę mordu.
- Może to konkurencja? Vadermoth nigdy nas nie lubił. Może to oni nasłali je na nas? - zastanawiał się Robert.
- Nie…wykluczam inne zespoły - odezwał się Daniel. - Po takiej akcji stalibyśmy się nieśmiertelni. Już widzę nagłówki w gazetach „Zbrodnia stulecia! Członkowie Cartageus rozszarpani żywcem przez psychopatyczne groupies!”. Media tak rozdmuchałby sprawę, że stalibyśmy się kultowi.
- Jak Nirwana…
- Co najmniej.
- Albo John Lennon…
- Ba! Żeby tylko!
- Albo Hide… - westchnął Robert.
- A to kto, do cholery, jest?
- To kultowy japoński gitarzysta!
- Że też się nie domyśliłem, że to jakiś skośnooki Azjata. Wybacz Robert.
- Nie wybaczam. Co to? Ja Caritas jestem? A tak w ogóle, to Hide był sławny nawet poza granicami Japonii.
- Był? Rozumiem, że facet już opuścił ten padół łez?
- No.
- Pewnie popełnił stukupuku z rozpaczy, bo nie wyszedł mu riff gitarowy. Te Japońce tak mają.
- Nie stukupuku, ale seppuku, jeśli już, kretynie.
- Ludzie, co z wami! Ja nie chcę takiej sławy! Ja już wolę być urzędnikiem w skarbówce albo listonoszem na poczcie, niż gwiazdą rocka w trumnie! - zawołał zirytowany Filip.

Drzwi zatrzeszczały złowróżbnie. Widać, że zaczynały powoli przegrywać z rozszalałą fanowską dziczą. To skutecznie ucięło dyskusję o pośmiertnej sławie.
- Hej, a jak Kuba nie zdąży przyjechać na czas?
- Będziemy musieli się jakoś bronić.
Filip pokiwał głową i wypalił:
- Ma któryś pistolet?
- Pistolet?!
- Mamy się chyba bronić, co nie?
- Ale nikogo nie mordować - Daniel wziął stojącego w kącie mopa i wręczył go Filipowi. - Masz tu swój pistolet. Możesz którąś zdzielić, jak będzie się dobierała do twoich klejnotów.
Filipowi z rozczarowania opadł układany dwie godziny irokez.
- Chłopaki, trzeba zatarasować drzwi.
- A może uciekniemy oknem? - zaproponował Mariusz.
- Jest za wysoko i za małe. Nawet szczypior Robert nie dałby rady się przecisnąć.

Przytargali pod drzwi kanapę, krzesła i stół. Niecierpliwe jęki za drzwiami brzmiały coraz bardziej złowrogo. Filip z oklapniętą fryzurą, kurczowo zaciskał ręce na podmokniętym mopie. Robert znalazł jakąś miotłę i ćwiczył chwyty Bruce’a Lee. Mariusz w bojowej pozycji trzymał dezodorant, którym nie tak dawno podkreślał swoją urodę.
- I do czego to doprowadziło? - myślał ponuro. - Ludzie dostają już bzika na moim punkcie. Od jutra przerzucam się z sex-style na emo-style. Jak będę wiecznie płakał, chodził z pociętymi rękami i wysmarowanymi na czarno oczami, to może dadzą nam spokój…albo odejdę z zespołu, żeby chłopaki mieli lżej …
- To wszystko przez moje włosy - myśli Roberta, wymachującego miotłą biegły podobnym torem. - Są tak zajebiste, tak ułożone, ścięte i pofarbowane, że laskom odwaliło kompletnie. Jeśli to przeżyję, to muszę odbyć poważną rozmowę z moją fryzjerką…albo odejdę z zespołu, żeby chłopaki mieli spokój…
- Dlaczego mnie to spotyka? - Filip był tak zmartwiony, że nawet nie zawracał sobie głowy brudną wodą, kapiącą z mopa na jego mega drogie buty. - Bo to ten mój głos. To wszystko ten mój głos. Jest jak miód, jak niebo, jak śpiew anioła, jak trel słowika…nic dziwnego, że one wszystkie poszalały. Ale co ja mam zrobić? Co mam zrobić? No, bo nie odejdę przecież z zespołu…chłopakom byłoby wtedy ciężko…
Daniel do obrony znalazł sobie widelec. Jego zmartwienie było innej natury niż reszty kapeli:
- Ale mi się chce kurwa, spać!

Każdy z muzyków pogrążył się w swoich własnych myślach. Robert rozmyślał nad złowieszczym pięknem swoich włosów, Filip nad zatrważającym czarem swojego głosu, Mariusz nad porażającym całokształtem swojej osoby, a Daniel nad tym, że nie pozwalają mu spać.

Niezmordowany, coraz gwałtowniejszy łomot w trzeszczące drzwi przerwały nagle męskie głosy. Rozległ się pisk i znowu męskie głosy, tym razem podniesione. Słychać było odgłos przepychanki, płacz i męski wrzask. Uwięzieni członkowie Cartageus odsunęli meble, otworzyli drzwi kluczem i przykleili się do nich, próbując coś konkretnego usłyszeć. Nagle drzwi rozwarły się na oścież i cała ekipa padła plackiem na podłogę.

Kiedy Filip skapował się, kto nad nimi stoi, krzyknął:
- Kuba, wybawicielu ty nasz! Ty bohaterze od siedmiu boleści, ty Supermanie, ty idioto, ty debilu jeden! Co tak późno! Jeszcze trochę i nawet gulasz by z nas nie został! Sępy nie miałyby, co zbierać!
- Ej, no spoko…- Jakub patrzył jak chłopaki zbierają z podłogi swoje ręce i nogi. - Przecież zdążyłem. I uratowałem was, moje kurczaki.
- Tak poprzekręcam ci jaja, że zaraz jajko zniesiesz, kogucie jeden!
- Wyluzujcie! - Kuba poczuł się niepewnie, widząc widelec w ręce Daniela, mopa trzymanego przez wydzierającego się Filipa, dezodorant i miotłę pozostałych. - To nie moja wina! Te groupies to były psycho-groupies! Jedna z nich odgryzła kawałek ucha ochroniarzowi!
Chłopaki zamarli, mając przed oczami swoje własne twarze, unurzane we krwi, z jednym tylko uchem.
- Ale spoko, już je zabrali na policję…hej, czego tak na mnie patrzycie? Filip, co ty z tym mopem…Daniel, widelcem możesz zrobić komuś krzywdę …Robert…Mariusz…ludzie, no, co wy…ra…ratunku!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kardemine · dnia 25.03.2011 20:14 · Czytań: 1360 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 8
Komentarze
MalinowaKrolowa dnia 26.03.2011 18:35
Forma jakiejś hollywoodzkiej etiudy filmowej - to trochę kiczowate.
Poza tym przeszarżowałaś z humorem, a wszystkie postaci trochę na jedno kopyto. I te dziwne powiedzonka - to tworzy sztuczność.
A teraz zalety: masz sporo fajnych pomysłów na dialogi, ale przesadzasz - musisz znaleźć złoty środek! Ale pisz więcej i będzie dobrze. Temat dość nietypowy jak na opowiadanie, ale momentami wydaje się inspirowany serialami z Disney Channel. No i pointa średnia - filmowa jak mówiłam. Nic nie wyniosłam z tego opowiadania i to jest smutne. Powinnaś jednak ukryć jakąś kinderniespodziankę dla czytelnika.
Styl nie najgorszy, ale okiełzaj interpunkcję i nie pisz imienia po funkcji zawsze (nie "gitarzysta Darek", tylko "Darek" albo "gitarzysta";).
Czytaj i pisz więcej - powiedzenia :)
Usunięty dnia 26.03.2011 20:46
Tekst oparty głównie na dialogach. Trzeba przyznać, że są zabawne.
Adela dnia 26.03.2011 21:10
Niektóre dialogi przypadły mi do gustu, a niektóre nie. Pomysł fajny, nietypowy, tylko że zakończenie trochę nijakie.
Lubię Twój styl, jest lekki i dobrze się czyta Twoje teksty.
Pozdrawiam,
A.
Kardemine dnia 27.03.2011 07:56
Dzięki za komentarze:)

MalinowaKrolowa: Nigdy nie oglądałam seriali na Disney Channel, ale chyba zacznę:) Interpunkcjia zawsze była moją słabą stroną. Słabe pointy także. Ale ja zawsze czytałam opowiadania dla snutej historii, a nie dla zakończenia. I tak mi zostało, jak przyszło cos napisać. To, że nic nie wyniosłaś z tego tekstu, to normalne. W gruncie rzeczy to prosta, dość absurdalna historyjka bez drugiego dna. Ja nigdy nie piszę głębszych tekstów.
A co do funkcji w zespole i imienia. Napisałam to połączenie tylko raz. Żeby każdy wiedział, kto jest kim.

blaszka: dziękuję, że 'przyznałaś', iż dialogi są zabawne. Bardzo mnie to cieszy:).

Adela: Dziękuję. Mam nadzieję, że skoro lubisz moje teksty, to jeszcze nie raz się poczytamy:)
Wasinka dnia 28.03.2011 19:14
Dla lekkiej rozrywki i uśmiechu przyjemnie przeczytać ;)
theMarshall dnia 29.03.2011 03:50 Ocena: Bardzo dobre
Komedie w literaturze są mi obce. Jednak mimo słabej znajomości gatunku mogę pochwalić ten tekst. Rozbawił mnie a chyba o to chodzi, prawda? Pozdrawiam.
Kardemine dnia 29.03.2011 08:55
Wasinka: Bardzo dziękuję. Rozrywka w literaturze to mój piorytet.

theMarshall: Tak, dokładnie o to chodzi. O rozbawienie czytelnika. Cieszę się, że mój cel został osiągnięty.
Hank dnia 14.09.2011 01:16
Temat na czasie, ironiczne podejście, jedynie zakończenie jakoś nie trafiło do mnie, jakby nie pasowało do całości, ale może o to właśnie chodzi:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:80
Najnowszy:ivonna