Opowieść autobiograficzna - Miladora
Proza » Miniatura » Opowieść autobiograficzna
A A A

Każdy jest z konieczności bohaterem
swej własnej historii życiowej.
(J. Barth)



Opowieść autobiograficzna


      Dzień był duszny, parny i nie do wytrzymania. Ludzie snuli się niczym muchy, które ktoś odkleił od lepca, i tak samo jak one, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Po południu spadło parę kropel gorącego niemal deszczu, chmury nieoczekiwanie cofnęły się aż na horyzont i ponownie ukazało się zamglone upałem słońce.

      Byłam potwornie przeziębiona, obolała i nie w humorze. Zwłaszcza do braku tego ostatniego miałam wystarczająco dużo powodów, z których najpoważniejszy zawarty był w krótkich i dźwięcznych nazwach: pecunia/money/geld, czyli po prostu – pieniądze. Zwykła, najzwyklejsza forsa. A raczej - zwykły, najzwyklejszy, permanentnie utrzymujący się stan jej braku.

      Prawdopodobnie nie ubolewałabym nad tym aż tak bardzo, bo potrzeby mam skromne i z biegiem lat coraz mniej przewraca mi się w głowie, gdyby nie to, że zapragnęłam wydać tom swoich opowiadań i cena, którą musiałabym zapłacić, tylko dlatego nie przyprawiła mnie o atak serca, że była dla mnie równie nierealna i abstrakcyjna jak wakacje na Majorce. Nawet te najtańsze. Świadomość, że niemal cały półroczny dochód poszedłby na spełnienie owej zachcianki, a ja radośnie żyłabym jedynie powietrzem i wodą sprawił, że zaświtała mi bardzo praktyczna myśl o poszukaniu sponsora.

      Najlepszym na początek wydał się nasz Dobrotliwy Stwórca, zwłaszcza że Jemu nie musiałam niczego tłumaczyć. Odbyliśmy więc krótką i zwięzłą, choć jednostronną rozmowę, i wynik jej uznałam za całkiem obiecujący. Dodatkowym natchnieniem stał się ponadto sen, który miałam ubiegłej nocy i który, po zasięgnięciu opinii Leksykonu Symboli Marzeń Sennych, także utwierdził mnie w tym przekonaniu.

      Bożyczku… – pomyślałam zatem z uczuciem nagłej skruchy. – Ja wiem, że czasem byliśmy ze sobą na bakier, ale po tylu latach...? No, chociażby za te wszystkie pszczoły, ptaki i szczury, które ratowałam… A potem, mimo gorączki, wypełzłam z łóżka, żeby nadać totka.

      Mój Ulubiony Góral, który już od dwóch lat pałętał mi się po domu w charakterze rezydenta, ochoczo przyklasnął temu pomysłowi i nawet szybko nabazgrał zestaw liczb, jakie miałam zakreślić w jego imieniu.
– Może tej świnki wystarczy i dla mnie? – rozmarzył się przy tym.
Ale zaraz... dlaczego świnki, prawda?

      Otóż wspomniany wyżej Leksykon podawał z całą stanowczością, że „świnię ujrzeć” oznacza szczęście, zwłaszcza na loterii. A mnie przyśniła się właśnie świnia. Była wprawdzie niewielka, ale śliczna, różowa i uśmiechnięta. Bardzo wesoło też postukiwała raciczkami, gdy śpiewając, tańczyłyśmy w kółko. No więc jak mogłam oprzeć się pokusie? Zresztą od czasu, gdy niespodziewanie wygrałam pewną kwotę, inspirowana snem o zawszonej kompletnie Córeczce, moja wiara w prorocze wizje, odsłaniane nam przez podświadomość, wzrosła niepomiernie.

      Dlatego też bez słowa schowałam liczby Górala do kieszeni i poprzez lepki, popołudniowy skwar ruszyłam do najbliższego punktu. Bardzo starannie wypełniłam kupon, wręczyłam panience, a ona, aczkolwiek nie bez lekkiego uśmiechu niedowierzania, włożyła go do maszyny. Maszyna wprawdzie nie zdziwiła się, ale i też nie zarejestrowała podanych numerów, co zmusiło panienkę do ręcznego wbicia ich w automat. Cóż, nie pamiętałam, że to mają być kreski, nie krzyżyki.

      – Może przepisać? – zaproponowałam polubownie.
Ale panienka, nadal z uśmiechem, pokręciła przecząco głową i po chwili wręczyła mi dowód nadania. Wychodząc, martwiłam się wprawdzie, czy wybrałam właściwe numery, potem jednak doszłam do wniosku, że o to zadba już Nasz Dobrotliwy, i polecając się Jego pamięci, wróciłam szybko do domu.

      Jeżeli więc czytacie teraz tę opowieść, to albo jest to niezbity dowód na istnienie Boga, albo zasługa bogatego sponsora, lub też pośmiertne wydanie moich dzieł ufundowane przez lojalną Córkę za odszkodowanie wypłacone przez Towarzystwo Ubezpieczeniowe z tytułu, na przykład, rozjechania mnie przez autobus.


Wszystko co czynicie
niech będzie proste.
(Horacy)



Opowieść autobiograficzna – końcowa


      Jeżeli czytacie nadal, winna wam jestem małe wyjaśnienie. Nie wygrałam na loterii. Specyficzne poczucie humoru Naszego Dobroczyńcy pozwoliło wprawdzie, by wyszły wszystkie moje liczby, lecz, jak można było zresztą się spodziewać, na zupełnie innych polach.

      Nie mam pretensji i w niczym nie pogorszyło to naszych stosunków. Lubię surrealizm. Poza tym życie nieprzyprawiane od czasu do czasu szczyptą soli attyckiej, byłoby monotonne. A w końcu gramy w ten sposób już od tylu lat, że mogłam się przyzwyczaić. Ponadto, według książki o chiromancji, z moich linii papilarnych wynika, że dostatek spłynie na mnie, lecz dopiero w starszym wieku.

      – To już chyba najwyższy czas – powiedział Mój Ulubiony Góral, który nie pomija żadnej okazji, by ubarwić mi życie.

      Ponieważ jednak zawsze potrafiłam się zdobyć na optymistyczną cierpliwość (lub cierpliwy optymizm, jak kto woli), mogę jeszcze poczekać. Nie, nie myślcie, że aż tak zależy mi na pieniądzach. To nie to. Zależy mi raczej na tym, co można z nimi zrobić. W dodatku byłoby to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i jak sądzę, niezmiernie ciekawe.

      Amerykański pisarz, James Kirkwood, użył w swojej książce „Dobre chwile, złe chwile” sformułowania: Oparszywieć od forsy. Cóż za wspaniałe, barwne określenie. I niech nikt mi nie wmawia, że nie chciałby dostąpić owego stanu. Byłoby to czystą hipokryzją.

      Wprawdzie moralistka tkwiąca we mnie podszeptuje, że człowiek powinien liczyć przede wszystkim na własną pracę, a nie czekać z założonymi rękoma na cuda, tym niemniej, czy ktoś, kto z trudem, mozołem i w pocie czoła dorabiał się przez całe życie majątku, potrafi cieszyć się nim równie beztrosko, lekko i rozrzutnie jak biedak, któremu forsa spadła nagle z nieba? I czy potrafi się nią dzielić? Bo biedak – tak.
Easy come – easy go. To prawda. Ale ile przy tym można mieć radości…

      I tu dochodzę do naszej starej, ulubionej gry w życzenia. Mojej i przyjaciół. Coś w rodzaju zabawy w Świętego Mikołaja. Obiecaliśmy sobie kiedyś, dawno temu, że jeżeli ktoś z nas jakimś cudem wygra na loterii, podzieli się z resztą. Chociaż właściwie wcale nie musieliśmy sobie niczego obiecywać. To było zawsze zrozumiałe samo przez się. I tak jest do dzisiaj.

      Cóż, nikt jeszcze nie wygrał, ale miła jest myśl, że być może, pewnego dnia, tak się właśnie stanie, a jeszcze milsza, że się ma przyjaciół.
– Co byś zrobił – zapytałam jednego z nich – gdybyś wiedział, że masz jutro umrzeć?
– Wydałbym ucztę jak Petroniusz – odparł bez wahania.
Otóż to.

      Wszyscy jutro umrzemy, choć to jutro może się rozciągnąć na miesiące czy na lata.
Więc nie lepiej zacząć dzielić się już dzisiaj? Tym, co się ma. Nawet jeżeli jest to tylko kawałeczek serca, sucha kromka chleba, czy ręka wyciągnięta w porę, żeby ktoś nie upadł.
Moje opowieści to właśnie takie kromki chleba, które chciałabym rozdać przyjaciołom. Tym wszystkim, których przyjaźń wzbogaciła moje życie. I mój strych.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 06.04.2011 09:29 · Czytań: 1483 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 38
Komentarze
Usunięty dnia 06.04.2011 11:20
Z dużą przyjemnością przeczytałam ten tekst. Jest taki "do tańca i do różańca". Nie raz się uśmiechnęłam i nie raz zastanowiłam.
Gratuluję i pozdrawiam.
Miladora dnia 06.04.2011 11:39
Dziękuję, Blaszka - to takie luźne gawędzenie dla wprawy. :D
Jakby też pewna kontynuacja Strychu.

Dobrego dnia. :D
Krystyna Habrat dnia 06.04.2011 13:03
Problemy skłaniające do niewesołych refleksji ( trudności autora z wydaniem swego dzieła życia, brak pieniędzy, a do tego popłoch uciekających lat) przedstawione z polotem i humorem. A humor finezyjny, nie do rechotania, a angielski.
Z góry podkreślone, że to opowieść autobiograficzna, ale nie ma tu przechwałek, czego czasem trudno uniknąć, gdy w środku bezsennej nocy nachodzą myśli: "jestem taki wspaniały, a świat o tym nie wie i umrę niedoceniony".
Oby więcej podobnych miniatur!
A na marginesie: miałam okazję słuchać, jak ojciec czytał głośno 9-letniemu synowi Twoją powieść "Ciotka, my i reszta świata". Brzmiało to melodyjnie i poetycko. Inaczej niż czytane oczami, gdzie nie zawsze zdąża się wysmakować wszystkie niuanse. Szczególnie, że te bliższe dziecku niż dorosłemu. Słuchałam z zainteresowaniem. Sama przeczytałam dużo wcześniej.
W internecie kopalnia informacji na stronie: "Jak wydać książkę?" Przygnębiająca lektura. Pewien średnio znany piosenkarz zarabia rocznie ok. 750 tysięcy. A pisarz pisze i jeszcze musi sobie za to zapłacić. Jego twórcza praca to nie praca, a egoistyczna zachcianka. Odechciewa się pisania. Natchnienie: precz!
Usunięty dnia 06.04.2011 13:47
Zawsze jestem łasa na jakieś wspomnienia, autobiografie, bo gdzieś tam prawdę widzę i to mnie interesuje, wszelkie takie podparte biografią , dzieła. Choć przyznam szczerze, że bardziej mnie pociągają te dramatyczne wspomnienia. Tutaj piszesz lekko, ale jak zwykle, nie ma co ukrywać - z wdziękiem i z tą lekkością pióra. A gdy już nie ma na wydanie dzieła, to rozdajemy przyjaciołom. Gorzej, jak tych ostatnich nie ma. Ale z przyjaciółmi też różnie bywa. Myślę, że tych prawdziwych jest niewiele i to rozdawanie też nie tak wesołe, podszyte pragnieniem przynależności, poczucia bliskości samego autora ( a kto tego nie potrzebuje?). Masz pieniądze i przyjaciół grono się znajdzie i książeczkę wydadzą. Spójrzmy na tych wielkich, co kiedyś mieli fortuny. Jak sępy łasili się do nich wszelcy oportuniści, a jak pieniążków zabrakło tym pierwszym, to umierali za przeproszeniem w gnoju. Choć przy dzisiejszym poziomie czytelnictwa, wydawców też trzeba zrozumieć, i albo, naprawdę jesteś geniusz, dużo pracujesz - wydają, albo Kazik Staszewski, tzn. oczywiście - jego piosenka :).
pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Suchomski dnia 06.04.2011 14:33
Narracja płynna, tekst podany zgrabnie, z wdziękiem, przyprawiony szczyptą humoru i autoironii - ale to przecież żadna niespodzianka.
Czepnę się z innej strony - jakoś mi się tytuł "rozjechał" z zawartością.
Widząc nagłówek i zawieszone pod nim motto, pomyślałem:
"zaczyna kobieta z wysokiego C". I spodziewałem się, no może nie Deklaracji Niepodległości, ale czegoś szczególnie ważnego w Twoim życiu, a dostałem, jak sama wyżej zeznajesz: "luźne gawędzenie dla wprawy" ;).
Wiem, wiem... problem "niemania" pieniędzy jest niebłahy, ale wszyscy tak mamy, więc czytelnik odkryć tu nie poczyni, "autobiograficznie" niespecjalnie Cię to wyróżnia.
A na koniec zamotałaś strychem i teraz nie wiem, czy to fragment "strychowego" zbioru opowiadań, czy początek czegoś, co się w prawdziwą opowieść autobiograficzną dopiero ma przerodzić, czy też jaka insza inszość.
Buziaczek skołowany.
OWSIANKO dnia 06.04.2011 15:13
Miladora

Jak zwykle czytam z przyjemnością i tak sobie miarkuję, że lepiej napadać na banki niż pisać do zlewu. Mam podobne dyskomforty finansowe i też mi wróżka wywróżyła bogactwo na starość. Pociechą jest to, że choć za trzydzieści parę lat dokulam się do setki, to nadal nie mam za co klepać biedy, więc wynika z tego, żem jeszcze nie taki leciwy i mam świetlaną przyszłość przed sobą. O czym Ci pisze Sekwoja, bo w porównaniu do mojego wieku, podfruwajka z Ciebie, więc uszy do góry.
PS. Mieć czy być, to odwieczny frasunek fizjologów. Moim nierealnym zdaniem najlepiej być mając worek pieniędzy. Niestety, zdarza się to rzadko, a nawet nieczęsto. Stąd tylu myślicieli uprawiających sztukę godzenia wody z ogniem.

Optymistyczne buziaki
Miladora dnia 06.04.2011 15:53
Dziękuję serdecznie, kochani. :D

Sokolku - miło Cię zobaczyć i zostać zaszczyconą wnikliwym komentarzem. Miło też było usłyszeć, że ktoś czyta dziecku książkę. ;)

Ardo - fajnie, że są ludzie, którym się chce zagłębiać we wspomnieniowe bazgroły. ;) Co do przyjaciół - albo są prawdziwymi przyjaciółmi i wtedy nic nie ma znaczenia, albo... nie są w ogóle.

Krzysiu - w gruncie rzeczy wcale nie chodzi o pieniądze czy wydawanie swoich "dzieł". Chodzi o zapis pewnych momentów w życiu, które z biegiem czasu znalazły się, jak mnóstwo innych rzeczy, na strychu.
Bo to o strych chodzi. O ludzi i zdarzenia. O to, co pomogło go zapełnić i jak można za to odpłacić. Na dobrą sprawę nigdy nie miałam strychu - stworzyłam go sama i to, co się na nim znalazło, zostanie dla innych.
Ale faktycznie tytuł brzmi za poważnie, więc dodam cudzysłów, żeby było wiadomo, że również i tu zawarte jest przymrużenie oka. ;)
Inwentaryzuję strych, więc z pewnością będę jeszcze jakieś roszady.
Na razie sprawdzam więc tylko jego działanie i wszystkie uwagi mi się przydadzą. ;)

Owsiankiewicz - oboje mamy jeszcze świetlaną przyszłość przed sobą. :D A co do podfruwajki, to myślę, że Ty też jesteś podfruwajkiem, bo coś mi się tak widzi, że nie ma jakiejś specjalnej różnicy w kwestii zjawienia się na tym przepięknym świecie. :D
Kiedyś usłyszałam pytanie:
"Co wolisz - być piękny i bogaty, czy biedny i brzydki?"
Czysty surrealizm. :D
Oczywiście na Twoje "mieć czy być" odpowiem z miejsca:- Być i mieć. :D
Ale skoro nie ma się, co się lubi, to się lubi, co się ma.
A jak można nie lubić życia... ;)

Buziaki z uśmiechem wdzięczności za wszystkie uwagi i przemyślenia. :D
bosski_diabel dnia 06.04.2011 16:17
ufff...poczytałem i refleksje przyszły, ale najważniejsze, że są przyjaciele i mam nadzieję, że i ja do nich należę, i nie podkradam twojego chleba, tylko dzielisz się ze mną, jak ja swoim, pięknie napisane, i uśmiech i głęboka refleksja, pozdrawiam.
Kushi dnia 06.04.2011 17:14 Ocena: Świetne!
Witaj:)
I pięknie rozdajesz te kromki Milu:)
Tak się mówi, że człowiek jest tyle wart ile może dać z siebie dla innych:)
A Ty rozdajesz swoim pisaniem mnóstwo uśmiechu:)
Spodobały mi się te Twoje rozważania życiowe z odrobiną humoru:)
Pozdrawiam popołudniem:)
Miladora dnia 06.04.2011 18:18
Dzięki, Diabłuś - non omnis i tak dalej. ;)
Życie przeliczone na kromki chleba to niezły pomysł. :D

Dzięki, Kusicielko - miło, że się poczęstowałaś. :D

Buźki podwójne.
Krystyna Habrat dnia 07.04.2011 09:50
Uzupełniam:
Skusiłam się na to "autobiograficzna", bo szykowałam się na tajemnice z Twojej biografii. Ale zwodniczy tytuł mnie nie zawiódł. Tekst wart czytania.
Ów tata czytał synowi książkę Twojego autorstwa i wciągnięci w lekturę poprosili, bym im ją przekazała, co zrobiłam.
Pozdrawiam KH.
Miladora dnia 07.04.2011 11:31
Serdeczne Bóg zapłać, Sokoliczko. :D
I buziaki dla Ciebie, owego taty i synka. :D
Bardzki dnia 07.04.2011 11:40
Ładny, osobisty esej. Trochę humoru z rozczarowaniem w tle. Podoba mi sie jego podwójna budowa. Nie rozpisuje się by nie powtarzać, to co napisali inni.

serdecznie pozdrawiam:)
Miladora dnia 07.04.2011 11:43
Witaj, Rafale - miło Cię zobaczyć ponownie. :D
Dziękuję za zajrzenie do mnie.
Buźka na dobry dzień. :D
Olowiany Zolnierzyk dnia 07.04.2011 21:21
Dobrotliwy Stwórca: ”Po zasięgnięciu opinii Leksykonu Symboli Marzeń Sennych, utwierdziłem się w przekonaniu, że piszesz poprawnie.”

„Bożyczku…” – pomyślalem – bez słowa „więc”, ale z uczuciem nagłej skruchy.
TomaszObluda dnia 07.04.2011 21:34
Cytat:
Bożyczku
:lol: To jest fajne, teraz też będę tak nazywał Boga katolików :D Bożyczek - podoba się.
Mhm skończyłem. No fajnie, że ładnie piszesz, to chyba wiadomo, że potrafisz, ale o czym niby to? Ja nie wiem. Nie, no zapewne jest strasznie mądre i interesujące, ale ja nie widzę tego.
Chyba nie ma sensu abym zachwycał się Twoimi umiejętnościami pisarskimi, skoro wiadomo, że to potrafisz, a w treści nic interesującego nie widzę.
Miladora dnia 07.04.2011 23:53
No nie! :bigeek: Ożełek?! :bigeek:
Pod takim tekstem? :lol:

Tomaszku - to nie jest ani mądre, ani interesujące i bynajmniej nie oczekuję, żebyś się zachwycał. :D

Dziękuję, Panowie. :D
zajacanka dnia 07.04.2011 23:58
Milo, Mila:)
Tak to jest z marzeniami: wciaz sa aktualne:)
Lagodnie i z przymruzeniem oka: tak sie czyta najlepiej!
Pozdrawiam
PS. Tez mam przyjaciolke, z ktora sie podziele, jak wygram :)
PS2. Wyrzuc Leksykon Marzen Sennych!
PS3. ?! Kazdy dzien trzeba konczyc tak, jakby byl ostatnim!
Buzka
Miladora dnia 08.04.2011 02:53
Dziękuję, Zajączku. :D

PS. Miło słyszeć, że są jeszcze inni tacy porąbani. :D
PS2. Leksykon dostałam w spadku po teściowej - nie wyrzucę, bo sprawia nam wszystkim ogromną radość. :D
PS3. Święta prawda. :D

Na marginesie - marzenia się sprawdzają. ;)
Buźka nocna.
Szuirad dnia 10.04.2011 16:10
Witaj
Z serią "Strych" formalnie łączy tylko ostatnie zdanie, ale szerzej to widzę, ze sięgnęłaś do jakiegoś miejsca na tym strychu. To tak jak zapalić latarkę i skierować snop światła w jedno miejsce, Zanim jednak je znajdziesz promień prześlizgnie się po innych obrazach, innych wspomnieniach, nierzadko przykuwając uwagę od rzeczy, której szukamy. I mam wrażenie, ze tan kawałek takim właśnie jest. Nie do końca tym, co chcesz w serii przekazać, ale bez niego całość byłaby bardziej uboga. po ze strychem jest tak, że nigdy nie pokażesz jego pełni...
pozdrawiam niedzielnie
Szu...
Szuirad dnia 10.04.2011 16:10
jakim cudem trzy razy się wkleiło !!!
Szuirad dnia 10.04.2011 16:10
nie mam pojęcia
Miladora dnia 10.04.2011 16:19
Idąc Twoim śladem, Szu, ponownie masz rację. Kiedy się zaczyna inwentaryzować strych, wzrok prześlizguje się na początku po różnych przedmiotach. Trudno tak z miejsca określić, co należy zostawić w kurzu pod stropem, a co rozdać. Pamięć zaczyna podsuwać historie, od jakich się wszystko zaczęło, a potem prowadzi coraz dalej. ;)

Dzięki i buźka powtórna.
Bardzki dnia 10.04.2011 16:31
Ups ! pomyliłem Twoje teksty.
Miladora dnia 10.04.2011 17:13
Rafale - widzę, że zabłądziłeś na strychu. Zdarza się. :D
bosski_diabel dnia 10.04.2011 22:10
Milu :) to bardzo dobry tekst czasami można się uśmiechnąć czasami głęboko przymyśleć, a marzenia ? cóż uważam że świat bez marzeń pachnie kryptą, przeczytałem z wielką przyjemnośćią wczoraj dziś podpisałem się, pozdrawiam.
Miladora dnia 10.04.2011 23:09
No i przywiało Diabłusia ze strychu. :D

Masz rację - świat bez marzeń nie może istnieć.
Chociaż czasem lądują jednak na strychu. ;)

Dziękuję, Diabełku, buziakiem wieczornym.
Waldan dnia 20.04.2011 12:24
Pewnie Ameryki nie odkryje, ale to nie jest autobiografia:) to jest twórcobiografia. Niemal kązdy twórca w takiej czy innej dziedzinie przezył cos podobnego, i czasem fortuna sie uśmiecha, a czasem nie. Parafrazując Mela Gibsona ,, porazki to czesne jakie placi sie z a życie ".
Musze przyznac, że strasznie spodobało mi sie zakonczenie. prawie sie wzruszyłem

Pozdrawiam
Miladora dnia 20.04.2011 12:37
O, Waldan. :D

Jak zwał, tak zwał - "autobiograficznie" z przymrużeniem oka. ;)
To urywek z życia, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje portal oraz nie potrafiłam włączyć komputera, bo go nie miałam. Taki kawałeczek historii o pobożnych, jak by się wydawało, życzeniach.
A jednak różne rzeczy potrafią się wydarzyć w życiu - nawet wydanie książki bez własnego udziału finansowego. ;)
Więc może Dobrotliwy Stwórca jakoś tam jednak dba o tych zdeterminowanych? ;)

Buźka, Waldanku. :D I dziękuję.
Wasinka dnia 20.04.2011 20:50
To ja będę sobie tak cichutko podgryzać z boku te kromeczki...
Lubię takie opowiastki. Ciepłe, życiową myślą okraszone, doprawione uśmiechem, czasem ironią... I klimat taki... domowy... Żeby się wczytać i poznać bliżej...
Chyba niezbyt precyzyjna ma myśl... powiem zatem krótko: bedę czekać na te opowieści.
Pozdrawiam z nocnym niebem :)

Aha... Po pierwszym czy drugim przeczytaniu wydało mi się, że w ostatnim akapicie za dużo kawy na ławę wysypałaś, wolałabym tak bardziej odrobinę niż garść całą, ale może pomału się oswoję ;)
Miladora dnia 21.04.2011 13:33
Dzięki, Wasinko - czasem się mówi, co myśli. Wprost. Ale tak czy owak będę się bawić jeszcze z tymi tekstami, żeby były spójne ze Strychem, jako wstępem. ;)
Buziaki wiosenne.
Wasinka dnia 21.04.2011 13:52
Ależ wprost jest okay, chodzi mi o przegadankę tylko. Ale to subiektywizm zwyczajny :)
PawelP dnia 09.05.2011 18:13
Ja się nie uśmiechałem czasem, czytając to opowiadanie. Tylko szczerzyłem się do monitora cały czas ;] . Fajny tekst z przesłaniem.
Pozdrawiam :)
Miladora dnia 09.05.2011 20:32
Dziękuję, Pawełku. :D
Miło, że zawitałeś z wizytą.

Buźka z uśmiechem. :D
Kazjuno dnia 08.05.2020 09:40 Ocena: Świetne!
Napisałaś, Milu, opowiadanie bliskie sercu wszystkich nas - portalowiczów. Po to tkwimy w PP, żeby wydać/wydawać - prędzej lub później - książkę/książki.
Żałuję, że nie wygrałaś w Totka. Pewnie wówczas - mimo wolnomyślicielstwa - stałabyś się gorliwą popleczniczką Wszechmocnego.
Chociaż?
Po doczytaniu
Cytat:
Opo­wieści "au­to­bio­gra­ficz­nej" - koń­co­wej
zastanawiam się czy taką nie jesteś.
Cytat:
Więc nie le­piej za­cząć dzie­lić się już dzi­siaj? Tym, co się ma. Nawet je­że­li jest to tylko ka­wa­łe­czek serca, sucha krom­ka chle­ba, czy ręka wy­cią­gnię­ta w porę, żeby ktoś nie upadł.

Wszak twój altruizm, choć czasem zawierający surowe oceny, a najczęściej w zbawienne porady, pomaga nie tylko mi. Dzielisz się tym co masz - niebagatelną wiedzą o pisaniu. Więc przynajmniej dla nas, czeredy zgromadzonej wokół PP jesteś kimś w rodzaju skrzydlatej wysłanniczki NIEBIOS.
A, ze nie klepiesz paciorków i nie zmawiasz różańca(?). Trudno, nie jest to nam aż tak do pisania potrzebne.

Dzisiejsza przedśniadaniowa pigułka, była całkiem smaczna. Nawet się zastanawiam, czy do kawy, którą ją popiłem, żoneczka nie dolała święconej wody.

Miłego dnia, pozdrawiam, Kaz
Miladora dnia 08.05.2020 16:24
Kazjuno napisał:
Dzisiejsza przedśniadaniowa pigułka, była całkiem smaczna.

Dziękuję, Kaz. :)
Daleko się dzisiaj zapuściłeś, ale to dobrze, bo już prawie zapomniałam o tym tekście, więc miałam okazję, by coś niecoś w nim jeszcze poprawić.
A wiesz - Mój Ulubiony Góral jest obecnie moim Góralskim Synusiem, bo po iluś tam latach od napisania tego tekstu ożenił się z moją Córką. I teraz mam Raduszka.
Więc to dość stary tekst. Ale nadal myślę dokładnie tak samo.

Dziękuję za wizytę i przypomnienie mi tamtego dnia.
Serdeczności. :)
Kazjuno dnia 08.05.2020 20:32 Ocena: Świetne!
Trafiłem w twoim dossier na dwa wieloczęściowe cykle. Zaciekawił mnie jeden, ale brakuje pierwszego rozdziału.
Miladora dnia 08.05.2020 21:35
Kazjuno napisał:
dwa wieloczęściowe cykle

A jakie, Kaz? :)
Bo nie mam pojęcia. Aha - jeden to pewnie "Krótki tekst o..." - jest pierwsza część, tylko dość daleko z tyłu.
https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45184/krotki-tekst-o%e2%80%a6
To tak króciutkie teksty, że połknąłbyś je jak szprotki. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:96
Najnowszy:ivonna