Plaża - julanda
Proza » Inne » Plaża
A A A
Lubi morze, jak większość psów rzuca się w fale za patykiem, płynie po zdobycz, by z dumą położyć przede mną trofeum. Sierść otrzepuje zaraz na brzegu, a ja czekam kawałek dalej. Tego dnia obserwowałem plażę zza budki ratownika, a właściwie "ją", kobietę z czerwoną torebką i pantofelkami w ręku. Pojawiała się tu od kilku dni. Zawsze o tej samej porze. Słyszałem, tak mi się wydaje, bo hałas miasteczka jest zbyt duży, jak zegar na wieży przy wejściu na molo wybijał piętnastą.
Zagwizdałem na Mikiego, ale tym razem mnie nie słuchał. Biegł do niej i to przed nią położył kawałek korzenia, który po drodze znaleźliśmy w lesie. Próbowałem drugi raz, swoim sposobem, zagwizdać krótko. Nie przybiegł, nigdy tak nie robił...
Czekałem długo, do chwili, kiedy kobieta wyjęła z torebki telefon i krótko rozmawiała. Zabrała buty i poszła w kierunku zejścia z plaży. Wtedy Miko wrócił.
- Głupi pies! – warknąłem. - Monika się niecierpliwi, a ty, baranie, podrywasz inne... - I w tej chwili przestałem gadać, bo moje słowa były idiotyczne, a wydawało mi się, że Miko rozumie.

Monika przywitała mnie uśmiechem. Siedziała przy stoliku w kawiarni La Blanca, która kiedyś nazywała się, jak pamiętam, Śnieżka.
- Robert, zamówiłam ci już kawę i sernik. – Moja, od tygodnia, żona wiedziała doskonale, że wolę szarlotkę, dlaczego zamówiła sernik? Przez chwilę zacząłem posądzać ją o złośliwość. Nie, niemożliwe, tylko mi się zdawało, że jej usta zmieniły wyraz z jednego uśmiechu na jakiś inny...
- Dziękuję, kochanie. – Pocałowałem ją w rękę, którą trzymała na stoliku zwiniętą w pięść. Była upartą kobietą, zaciskała pięści jak mała dziewczynka. Rozwijałem wtedy jej palce na siłę i łaskotałem pocałunkami wnętrze dłoni.
- Wyspałaś się? - spytałem, bo ostatnio nie czuła się najlepiej i popołudniami, kiedy ja spacerowałem po plaży, spała około dwóch godzin.
- Boli mnie głowa, chyba ten klimat nie dla mnie, w górach czuję się lepiej, chociaż lekarze zalecają morze...
- Jak wypijemy kawę, coś ci pokażę, mam takie jedno miejsce - mówiłem do Moniki, ale wzrok mój powędrował za okno. Na pustym kamieniu, gdzie jeszcze pół godziny temu siedziała tamta kobieta, teraz wygrzewała się mewa.

Kolejny dzień urlopu i miodowego miesiąca z Moniką był bardzo słoneczny. W okularach i kapeluszu szedłem w kierunku plaży dość szybko, bo Miko pędził jak wariat. Przy wejściu od strony wydm wpadłem na kogoś i, burcząc, zacząłem przepraszać. To była ona! Właśnie zdejmowała swoje czerwone pantofle, gdy ją popchnąłem. Na szczęście, nie upadła - nie musiałem podać jej ręki... Zakryłem twarz gazetą i uciekłem. Bałem się odwrócić głowę. "Jeśli za mną patrzy?" - myślałem, a Miko szarpał mnie za nogawki spodni.

Jednego dnia Monika przyszła do nas na plażę. Nie czekała w kawiarni, miała ochotę na spacer brzegiem morza. Gdy mijaliśmy kamień, na którym znowu siedziała tamta kobieta, odwróciłem głowę, a Miko podbiegł po swoją porcję pieszczot. "Szczęśliwiec" – pomyślałem...
- Zauważyłeś, Robert, że ta kobieta jest tu codziennie o tej porze, jakby kogoś wypatrywała? – Monika zadała to pytanie, przerywając ciszę.
- Nie, nie zwróciłem uwagi - kłamałem i miałem nadzieję, że wychodzi naturalnie.
- Ładne to twoje miasteczko, chyba miło się tu dorastało, plaża, las...
- Tak, to były dobre czasy! Mogłem zostać rybakiem. – Mrugnąłem do Moniki, bo zaczynałem mieć dobry humor. Nie zrozumiała żartu. "Czy ona w ogóle się zna na żartach?" – Chwilami wątpiłem, czy ją naprawdę znam.
Doszliśmy do wydm po zachodniej stronie miasteczka.
- Jaki piękny widok! - Monika patrzyła w kierunku pustej zatoki, za którą zaczynał się rezerwat.
- Możemy tu posiedzieć? – Spojrzałem na nią, czy nie odmówi, ale była zachwycona pomysłem i pociągnęła mnie za rękę, rzucając w trawę...
Całowaliśmy się namiętnie, przynajmniej z mojej strony była to zmysłowość, doznania, których doświadczałem za każdym razem, kiedy czułem ją blisko siebie. Działała na mnie jak narkotyk, zapominałem się, zapadałem w stan porównywalny do upojenia...
Przysnąłem oparty o nią, w cieniu sosny, którą pamiętałem od czasu, kiedy byłem tu po raz pierwszy.
I wtedy w półśnie zobaczyłem jeszcze raz pewną scenę. Stałem na plaży z dziewczyną, tą, którą kochałem niewypowiedzianą miłością. Blisko, ale w odległości, stanowiącej dystans naszego rozstania. Nie patrzyłem jej w oczy. Bałem się wzroku, ciepła ciała, którego tak pragnąłem...
- Kiedyś do ciebie wrócę - powiedziałem, by odejść, nie oglądając się, czy za mną patrzy, nie chcąc widzieć jej mokrych oczu.
- Robert, śpisz? - Monika dotykała mnie mokrymi dłońmi. Kiedy przysnąłem, poszła pływać i teraz wróciła, słona od wody i rozgrzana słońcem.
- Mówiłeś coś przez sen? Coś ci się śniło?
- Nie, wydawało mi się, że nie spałem... – Zacząłem zlizywać słone krople z jej dekoltu...


Przy tak upalnej pogodzie zakryte pantofle zaczynały uwierać w niezbyt dobrze otrzepane z piasku stopy. Magda usiadła na ławce, próbując wysypać resztki kwarcowych drobin. Nie śpieszyła się, Michał, jak co dzień, będzie czekał cierpliwie. Dzwonił za każdym razem i pytał. Chciała dać mu szansę, ale wiedział, że jeśli "to" się stanie, dla niego będzie oznaczało zmianę. Ustalili, że poczekają jeszcze tydzień, zanim Magda podejmie decyzję. Chciała czekać na plaży, jak obiecała, ale ten, którego wypatrywała, nie przychodził. Tylko ten pies... Nie wiedziała, dlaczego tak tłucze się w niej serce, przecież to tylko pies...

Kończył się miodowy miesiąc, mój i Moniki. Od dwóch dni tamta kobieta nie przychodziła na plażę. Kiedy zegar na wieży przy wejściu na molo wybijał piętnastą, patrzyłem na pusty kamień. Rzucałem Mikiemu patyk - przynosił, aż się zmęczył i szedł odpocząć właśnie przy tym kamieniu...
Ostatniego dnia, gdy Monika pakowała bagaże, przyszliśmy tu z psem jeszcze raz. Było prawie pusto. Łapaliśmy w płuca zapach wieczornej bryzy, każdy po swojemu.
I wtedy zrobiłem coś, czego się nie spodziewałem. Wyciągnąłem z kieszeni scyzoryk i jak jakiś uczniak zacząłem drapać na kamieniu litery...
Magda, wybacz... Kaleczyłem kamień głęboko, aż scyzoryk się wygiął.
- Cholera - zakląłem głośno. - To jest prezent od Moniki, co powiem, kiedy zapyta, jak to się stało? Wiedziałem, że będę musiał skłamać.

Wyjeżdżaliśmy w sobotę po obiedzie. Monika siedziała na tylnym siedzeniu, mówiła, że będzie jej tam wygodniej. Przejeżdżałem przez miasteczko w kierunku autostrady. Musiałem skręcić koło kościoła. Niewielki tłum ludzi składał życzenia młodej parze. To była ona!
- Zobacz, Robert, to ta kobieta z plaży! Jaką ma ładną sukienkę! - Monika uchyliła szybę, aby lepiej widzieć.
Nacisnąłem pedał gazu. Znowu usłyszę, że jeżdżę za szybko...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
julanda · dnia 10.05.2011 07:36 · Czytań: 1464 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 47
Komentarze
Izolda dnia 10.05.2011 09:18
Nie będę Ci kadzić i traktować tego utworu jednostkowo. Jeśli zna się prawie całokształt twórczości (prozatorskiej) autora, to trudno się do niego nie odnieść. Zatem na tle tego co umiesz z siebie wycisnąć Plaża jest do bólu zwyczajna i wypada blado. Sam w sobie tekst jest napisany zupełnie niczego sobie, ma odpowiednią dozę niedopowiedzenia, by zaciekawić, ale brakuje mu rozmachu, który charakteryzuje Twoje opowiadania. Nie ma tej dawki psiejstwa-czarodziejstwa, chociaż piesek instynktowny, jak to zwierzęta mają w zwyczaju. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, ale nie miałam tych dreszczyków, które często dzięki Twoim klawiszom mam.
Ale to dobrze, wiesz, tylko robot może pisać same hity.
Oddam Ci też sprawiedliwość - na tle współtwórców w biedzie pisania, zawsze wypadasz z błyskiem.
julanda dnia 10.05.2011 09:23
:) Dzięki Izuś, opowiem później, skąd się wzięło to opowiadanko. Podpowiem tylko, że było pisane na zadany temat (...) Pozdrawiam!
Usunięty dnia 10.05.2011 09:26
Kilka drobnych błędzików, np.: na tylnim siedzeniu (tylnym) i jeszcze parę, ale nie skupiałam się na korekcie. Nie jestem miłośniczka takiego typu tekstów, ale sprawiłaś, że przeniosłam się troszkę w świat bohaterów. Poczułam piasek, zapach morza itd. I chyba tyle, bo jednak dla mnie historia do szybkiego zapomnienia.
pozdrowienia
Elwira dnia 10.05.2011 09:32
Cytat:
do chwili, kiedy kobieta wyjęła z torebki telefon i przez chwilę rozmawiała.


Chwili, chwilę – powtórka

Cytat:
Głowę{(.) i bez myślnika} - "Jeśli za mną patrzy?" - myślałem, a Miko szarpał mnie za nogawki spodni.


Cytat:
zachodniej stronie miasteczka.
- Jaki piękny widok! - Monika patrzyła w stronę pustej zatoki


Stronie, stronę – powtórka
Cytat:
Przy tak upalnej pogodzie, zakryte pantofle


Wyrzuć przecinek

Cytat:
Kiedy zegar na wieży, przy wejściu na molo, wybijał


Oba przecinki bym usunęła

Cytat:
kiedy się zapyta, jak to się stało?

Pierwsze się jest zbędne

Pomyślałabym też nad zmianą tytułu, bo ten jest blady i nijaki. Chyba że tak miało być.
Tory, którymi biegną ludzkie historii zawsze pozostaną nieznane. Nigdy nie wiadomo, co jest za zakrętem, kiedy droga się skończy, z kiedy skrzyżuje z inną, by rozejść się… Na zawsze, na chwilę, na jakiś czas? Piękna, wzruszająca opowieść. Bez happy andu, a może właśnie z nim. Bo kto powiedział, że pierwsza miłość jest tą najlepszą? Najważniejszą na pewno.
Hm… Przypomniała mi się pewna sprawa. Miałam w przedszkolu koleżankę, Iwonę. Lubiłyśmy się, ale nie tak, żeby przyjaźnić. Później poszłyśmy do różnych szkół, żeby po kilku latach być na jednych koloniach i udawać, że się nie znamy. W liceum byłyśmy w jednej klasie. Później należałyśmy do jednej grupy, aby się zaprzyjaźnić. Na chwilę. Iwona pięć lat temu miała straszny wypadek. Żyje, ale jest już zupełnie inną osobą.

Cóż, takie własne refleksje o ścieżkach losu, ale wywołane lekturą tego prawdziwego tekstu. Może prawdziwiść czyni go nieco banalnym, ale mnie się spodbał.
Pozdrawiam.
julanda dnia 10.05.2011 09:52
:)Elwirko, zrobione, dziękuję! Przyznam się, że śledzę komentarze pod moim z emocjami, bo (...) ;)
Usunięty dnia 10.05.2011 10:29
Hmmm... Czy to jest całość? Bo jeśli całość, to dla mnie za mało. Nie za bardzo skapowałam, o co chodzi... Znaczy na pewno jest tam coś więcej, niż mi udało się wyłuskać z tego, co przeczytałam.

Co do stylu: oj, potrafisz Ty budować klimat :) Dałam się nad to może zaprowadzić, a przecież niby tak zwyczajnie wszystko opisane. To mi zrównoważyło zagubienie w treści. Ogólnie na poziomie, ale wiem, że potrafisz lepiej :)
julanda dnia 10.05.2011 10:52
Ardo, Twój komentarz nad Elwirką - też dziękuję!;)
Oke! Z tym opowiadankiem, piszesz "za mało" - komponowałam na zadany temat z określoną ilością znaków, jak myślisz? - i tak się nie zmieściłam! :( I to ostro przeholowałam, podobno wyszło tasiemcowo :D, a w główce powstały kolejne dwie części (...) Pozdrawiam! Dziękuję!
julass dnia 10.05.2011 10:55
Cytat:
Chciała dać mu szansę, ale wiedział, że jeśli "to" się stanie, dla niego będzie oznaczyło zmianę.

oznaczało

całkiem się miło czytało tylko trochę się zgubiłem przy akapicie "Przy tak upalnej pogodzie zakryte pantofle zaczynały uwierać..."
ale tak czułem że oni się znają...
a przy pierwszym akapicie to myślałem że to pies opowiada:)
liliium dnia 10.05.2011 10:59
Tak - wcielenia - ósme przez dziesiąte
zacierają za sobą ślady niczym ta woda
tknięta nagłym niepokojem.
- uderzana jak struny zgrubiałymi palcami,
bolącymi tym bardziej, im bliżej im do siebie.

Nieco poetycko, nieco po prostu niezrozumiale.
Samo życie, które zeszło już z anteny.
julanda dnia 10.05.2011 11:11
:) Dzięki Julass! Wiesz, tu autorka musiała się wcielić w faceta!:D Ale w psa, hm, też byłoby ekstra! Dzięki!
Liliium! Zaraz się poryczę jak nutria nad wyschniętym potokiem! ;) Za to "nieco poetycko" - buziak! :)
Pozdrawiam!
Wasinka dnia 10.05.2011 11:15
Delikatnie wysnuta opowieść, okryta nieco mgiełką przeszłości i nuteczką magii, jaka do ludzi czasem podfrunie, dlatego niepotrzebne jakieś konkretne dopowiedzenia i wyjaśniania. To rąbek z duszy, skrawek z życia - wyrwany i przeżyty po raz kolejny.
Mnie takie historie poruszają zawsze, jeśli opowiedziane przy tym sprawnie i z refleksją między słowami. Serce furkoce na myśl, że może podjęliśmy niesłuszną decyzję, że może mogliśmy coś zrobić (a bohater mógł, tylko nie zdawał sobie sprawy...), a teraz zaspokajamy się namiastką... Ale z drugiej strony... Czy na pewno inna droga byłaby lepsza?
I dlatego to jest tak przygnębiające - tęsknimy, mamy poczucie, że przecież istniała szansa na coś wspanialszego, intensywniejszego, a przecież wcale takim nie musiało się okazać. Jednak tego nie bierzemy pod uwagę, snując refleksje o nieodpowiednim wyborze...
Ech, zaczynam się zapętlać... Ale ta historia też przecież zatacza koło...

Słonecznego dzionka.

PS. Z tym psem to w sumie właśnie fajny efekt się robi ;-)
CelinaDolorose dnia 10.05.2011 11:43 Ocena: Bardzo dobre
Nieee no! Zjadło mój komentarz i muszę pisać od początku :(


Opowiadanie przypadło mi niezmiernie do gustu.
Ma w sobie coś metafizycznego, ciężkiego do jednoznacznego określenia. Pojawiają się tu elementy paranoi i coś z pogranicza zjawisk paranormalnych.
Poruszasz skomplikowaną kwestię życiowych wyborów i dualizmu natury ludzkiej.
Dlaczego tak często postępujemy wbrew sobie? Dlaczego wydaje nam się, że gdzieś tam, na horyzoncie majaczy dla nas jakiś wyimaginowany ideał i porzucamy dla niego to, co mamy. Dopiero po czasie uświadamiając sobie, że popełniliśmy największy błąd w życiu i to, co się stało już się nie odstanie.
Dlaczego jesteśmy tak przekorni i krnąbrni, że sami doprowadzamy do tego, że musimy dusić się w sosiku z nietrafionych decyzji przez resztę życia. A przecież wystarczyło posłuchać, kiedy serce i rozum mówiły jednym głosem, i w odpowiednim momencie i wrzucić na luz ;)
Niestety człowiek jest egoistą i nie zastanawia się, że swoim postępowaniem rani innych, a jego decyzje często stanowią także o losie drugiego człowieka, którego być może krzywdzi swoim lekkomyślnym wyborem.
Tjereszkowa dnia 10.05.2011 12:30
Ładna kartka znad morza. Pan z psem i pani w czerwonych pantoflach. Oboje patrzą z nostalgią na fale przeszłości, niezdolni jednak do przejęcia inicjatywy. Tak sobie myślę, że każdy ma gdzieś w sobie taką plażę. Czasem nie chce się o niej pamiętać, a czasem rozpamiętuje się i dręczy samego siebie. Że może jednak trzeba było wybrać inaczej. Nie ta szkoła, zły zawód, nie ten partner, świadoma rezygnacja z marzeń. Nawet jeśli wybór był słuszny, w naszej pamięci zawsze kusząco będą wyglądać czerwone pantofle porzucone na piasku.
Miło mi się czytało, tekst klimatyczny, zmuszający do zastanowienia.

PS. Nasunęło mi się jeszcze jedno. Nie do końca na temat, ale jakoś mi tu pasuje. To tekst bodajże Malcolma Bradburego, ale nie dam głowy:
„Małżeństwo jest to sposób na upermanentnienie zasadniczo niestabilnych relacji międzyludzkich celem zachowania stabilności politycznej”.
Pozdrawiam :)
green dnia 10.05.2011 13:15
Uczucia mam ambiwalentne a zaraz Ci Julando wyłuszczę :) Sama historia bardzo mi się podoba i sposób jej opowiedzenia przez Ciebie.
Otoczka tej historii Plaża, czerwone pantofle są zgranymi rekwizytami. Może nawet i pies, choć on tu mi się podoba i dodaje uroku.
Generalnie przeczytałam z przyjemnością.

Pozdrawiam
bury_wilk dnia 10.05.2011 13:44
Jakoś łatwiej się pisze komentarze do tekstów deznadziejnych :D Przy tych lepszych zawsze się boję, że wyjdzie bezmyślne kadzenie. A ten jest dobry, Bardzo dobry. Opowieść ma swój fascynujący klimat, historia, choć prosta pełna jest ciekawych drobiagów, detli dodających smaku. A najbardziej podoba mi się obrazowość. Czytając malował mi się w głowie pejzarz z plażą, z kobietą i jej pantoflami. I to, ze nie skończyło sie w sposób harlequinowy, a taki, jaki spotyka się naprawdę.
Nie kocham tego typu pisania, ale jestem bardzo na plus.
Usunięty dnia 10.05.2011 14:43
To bardzo smutna historia, ale i bardzo realna. Urzekła mnie tu szczerość, bez zbędnych słów, mieszania w głowie. Sytuacja z życia opisana po ludzku. Wzruszyłam się;) Trzeba mieć talent żeby opowiedzieć kawałek życia bohatera w tak krótkim opowiadaniu. Najlepsza rzecz jaką dzisiaj czytałam(nie licząc poezji) Chwała Ci za to:D
julanda dnia 10.05.2011 14:59
Wasinko, właśnie jest tak, jak napisałaś – dziękuję!
CelinkoD. – ucieszyło mnie, że przypadło do gustu, a bardziej dostrzeżenie ciężkiej metafizyczności ;) z elementami paranoi na pograniczu zjawisk paranormalnych (...) Dlaczego? Bo właśnie takie jest życie, nie wiadomo, w którym momencie zaskakują nas pogranicza... Twój komentarz jest dopowiedzeniem myśli autorki... Dziękuję!
Tjereszko! – Plaża w nas, tak, daje do myślenia! Podobnie, jak stabilność polityczna w cytacie. ;)
Green, miło mi czytać Twój komentarz, chociaż nie dopowiedziałaś o ambiwalencji odczuć. ;) Dzięki!
Witaj Bury, no Ciebie tylko uściskać za ten koment! Dlaczego? Nie masz pojęcia, jak się obawiałam elementu harleqiunowatości, upss, ale nie jest źle! Za dostrzeżenie pejzaży, drobiazgów, detali, smaków i... pantofelków, dzięki! :)
MMuchomorko – dziękuję... :)

Pozdrawiam!
green dnia 10.05.2011 15:16
Może coś zjadłam po drodze i komentarz nie był precyzyjny już się poprawiam chodzi mi o klimat opowiedzenia przez Ciebie historii, który bardzo mi się podoba a ograne rekwizyty takie jak plaża czerwone pantofle.

Gdyby poszukać trochę głębiej znaleźć inną otoczkę dla dla bohaterów, byłoby na pewno jeszcze bardziej smakowicie. :)

Pozdrawiam
julanda dnia 10.05.2011 15:27
Green, to teraz dopowiem, bo już większość napisała komentarz! Te ograne rekwizyty były wymagane w temacie: opowiadanie zostało napisane pod wytyczne:

1/plaża
2/o godzinie piętnastej miała się pojawiać kobieta
3/przez kilkanaście minut sprawiać wrażenie, że na kogoś czeka
4/chwilę rozmawiać przez komórkę, potem wyjść z plaży
5/sytuacja miała się powtarzać przez kilka dni

Pomysłodawcą zadania był facet, stąd pomysł, aby to właśnie mężczyzna był narratorem! I tak zostało, tylko nie zmieściłam się w wymaganej ilości znaków..., odrobinkę się rozpisałam. ;)
Pozdrawiam popołudniowo!
green dnia 10.05.2011 15:31
:)
rozumiem. Dzięki Julando.

Pozdrawiam :)
zawsze dnia 10.05.2011 15:40
Piszę komentarz po raz drugi i chyba gdyby nie maraton, zrezygnowałabym - wcześniej gdy wszystko było gotowe, komputer postanowił potraktować mnie z blue screena.

Cytat:
Nie, niemożliwie,
niemożliwe
Cytat:
że jej usta zmieniły wyraz, z jednego uśmiechu na jakiś inny...
bez przecinka
Cytat:
zapadałem w stan, porównywalny do upojenia...
bez przecinka
Cytat:
Ustalili, że jeszcze tydzień, zanim Magda podejmie decyzję.
brakuje mi tu orzeczenia, czytam sobie: Ustalili, że (dają sobie) jeszcze tydzień, zanim Magda podejmie decyzję.
Cytat:
"Magda, wybacz..." Kaleczyłem kamień głęboko, aż scyzoryk się wygiął.

Akapit, w którym obserwator (narrator) mówi o punkcie widzenia magdy, zaznaczyłabym kursywą. To, co mnie ewentualnie gryzło, to ilość zaimków.

Sama historia - niby prosta, ale podana niebanalnie. Klimat zbudowany z klasą. Na plus postać Moniki - niby nie nacechowana negatywnie, a jednak nie budzi sympatii.
Pozdrawiam.
MaximumRide dnia 10.05.2011 16:06
Brawo. Bardzo dobry tekst. Naprawdę. Choć moim zdaniem mogłabyś zrobić z tego dłuższe opowiadanie. Myślę, że mogłabyś bardziej rozwinąć akcję, choć muszę przyznać, że koniec mnie zaskoczył. Nie spodziewałam sie tego ślubu. No ale bywa. Choć szkoda. Może ten Robert byłby bardziej szczęśliwy z Magdą, bo Monika jakoś nie przypadła mi do gustu. Ciekawe tylko czemu się choć raz nie spotkali. Po za tym bardzo ładnie i zgrabnie napisane. Czyta się lekko i płynnie. I sądzę, że dobrze wcieliłaś się w rolę mężczyzny.:) Naprawdę, przypomniałaś mi moje wakacje nad morzem.I za to ci dziękuję:):)
Adela dnia 10.05.2011 16:08 Ocena: Bardzo dobre
Nostalgiczna, pełna emocji opowieść. Zastanawia mnie jedno: Jak to się stało, że Magda nie zauważyła Michała, przecież on spacerował tą samą plażą? Chyba, że coś mi umknęło.
Ładnie zbudowałaś napięcie. Z wyczuciem wplotłaś w tekst "krótkie warkoczyki wspomnień".
Pozdrawiam,
A.
julanda dnia 10.05.2011 16:20
Zawsze - jak zawsze dziękuję ślicznie!
MaximumRide -dzięki za miłe słowa; akurat tekst z założenia miał ograniczenia w długości, ;), a przyznam się, że całkiem fajnie mi się pisało z poziomu faceta! :)
Adelko, tak właśnie się stało, to jest właśnie to, co zauważyła w swoim komentarzu CelinaDolorose...
Dziękuję, pozdrawiam!
zajacanka dnia 10.05.2011 16:35
Jak ja lubię takie historie: lato, miłość, plaża... Tylko tym razem bez happy endu.;)
Zauważyłam. że często używasz wielokropka. Sądzę, że niektórych można się pozbyć. Ale bardzo nie przeszkadzają. Ładnie napisana opowieść: samo życie.
Pozdrawiam
P.S. Jedna wątpliwość: Robert z Moniką pojechali w podróż poślubną do miasteczka, w którym się wychował? B)
julanda dnia 10.05.2011 16:42
;)... Zajacanko, tak właśnie... Może w międzyczasie wyjechał daleko, długo nie był w miasteczku, w którym się wychował... I tu mnożą się właśnie wielokropki! Staram się ich nie nadużywać, ale dopuszczam do istnienia. ;)
Dziękuję, pozdrawiam majowo!
P.S. W pewnej chwili miałam pomysł na ciąg dalszy z wątkiem sensacyjnym, byłaby tam odpowiedź na Twoje pytanie. ;)
Azazella dnia 10.05.2011 18:00 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo ładnie napisane. Aż mi się trochę smutno zrobiło. Mimo, że opowiadanie jest krótkie zdążyłam "znielubić" Monikę... Chociaż można było przewidzieć zakończenie i to, że Robert zna Magdę to bardzo mi się podobało. Zawsze byłam przekonana, że jeżeli czytelnik może wczuć się w rolę bohatera czytanego tekstu, a potem zaczyna myśleć nad tym co przeczytał to tekst napisany jest bardzo dobrze. Dziękuję, że mogłam przeczytać i przemyśleć;)
zajacanka dnia 10.05.2011 19:51
To pisz, julanda! Ja chętnie przeczytam, tym bardziej z wątkiem sensacyjnym! Głównego bohatera już masz: trochę tchórzliwy żonkoś z psem:) A może wcale nie tchórzliwy, tylko uciekający od przeszłości? Toś mi teraz ćwieka zabiła! No, bo dlaczego nawet się z Magdą nie przywitał? :confused:
TomaszObluda dnia 10.05.2011 20:03
Przeczytałem na przystanku za pomocą telefonu, fajnie bo czas mi się nie dłużył. Sama historia przynajmnie mnie, nie powala. Jakieś tam wzdychanie i jakaś tam miłośc, ale bardzo klimatycznie napisane. Dobrze się czyta, nie przynudzasz. Podobało się.
Izolda dnia 10.05.2011 20:17
Czekałam, julando, na Twoje dopowiedzenie.
Ja wiedziałam, że coś Cię blokowało, trzymało na sznurku i nie pozwoliło szastać pędzlem tak, jak lubisz.
Wobec odkrycia kart, ocena skacze do góry. Tyle smyczy to niełatwy spacer.
Mic dnia 10.05.2011 20:30
Opowiadanie mi się podobało, mimo że to nie mój ulubiony gatunek;). Na początku miałem napisać, że jest za krótkie i można było je bardziej rozbudować, bo nie zrozumiałem wszystkiego od razu. Ale teraz widzę, że wszystko, co miało być, już jest.
Pod względem gramatycznym nie zauważyłem błędów. Napisane sprawnie i lekko mi się czytało.
Tak trzymaj!
Miladora dnia 10.05.2011 21:45
Kocia - pomysł bardzo dobry. I dający wiele do myślenia, dlaczego stało się tak, jak się stało.
Ale nie wykorzystałaś go w pełni. Może z powodu braków stylistycznych?
Zwłaszcza pierwsza część jest dość płaska i mało klimatyczna.
Spojrzałam tylko na pierwszy komentarz, bo nie mam czasu teraz czytać wszystkich, ale Izolka ma rację. Zabrakło w tym szczypty magii.
Z drugiej strony to życiowy tekst, racja, lecz nawet życiowe teksty u Ciebie miały zawsze ten specyficzny "pazurek".
Myślę jednak, że to opowiadanie jeszcze dojrzeje. ;)
Bo czyta się całkiem dobrze.

Buźka z kocimiętką.
julanda dnia 10.05.2011 21:49
Azazella, :), cieszę się, że wczułaś się w emocje bohatera; myślę tak, jak i Ty, są takie opowiadania, wiersze, które zagarniają myśli i zabierają w swój świat. Dziękuję za miłe słowa!
Zajacanko, rety, to mi dałaś do myślenia. ;)
Tomku, no i masz, na przystanku? Ciekawe, jak takie opowiadanko wygląda w komóreczce, na małym ekranie może się dopiero wydać banalne, ;), jeśli jednak nie zanudziłam, to super!
Izuś, takie krótkie smycze mobilizują, jak szczepionki do wysiłku białe krwinki! ;)
Mic - dzięki, to dobrze, że wszystko jest na swoim miejscu i czytało się lekko. :)
Miladorko, to jednak zajrzyj proszę do dalszych komentarzy, chociaż do kolejnego Izoldy, coś w międzyczasie dopowiedziałam. ;)

Pozdrawiam!
Krystyna Habrat dnia 10.05.2011 22:22
Ładne opowiadanie. Chyba większość pań lubi takie. Nastrojowe, psychologizujące, w pięknej scenerii, pełne wrażeń zmysłowych i nostalgii.
julanda dnia 10.05.2011 22:50
Bardzo Ci dziękuję Sokol:)
Miladora dnia 11.05.2011 01:27
Przeczytałam. Faktycznie, na zadany temat inaczej się pisze.
Teraz rozumiem.

- Ale i tak dopracuj - powiedział mój Mop, kopiąc mnie w kostkę dla zwrócenia na siebie uwagi. :D

Buźka w nastroszone ucho. :D
julanda dnia 11.05.2011 07:26
Miluś, już zapięte, a poza tym, to jedyny debiut i równocześnie łabędzi śpiew tej opowieści. Dalsze części już, jeśli ktoś zechciałby mogłabym opowiedzieć przy kieliszku wina.
Miło mi się czyta komentrze, są niesamowite, więc nie jest najgorzej. ;) A tak właśnie pomyślałam, że to chyba jest tak; po jakimś czasie zaczynamy mieć swoje widzenie. I czytając czyjeś teksty czuje się, aż łapki świerzbią, aby ruszyć inaczej! A przecież to jest właśnie punkt widzenia! To samo odczułam czytając Twój ostatni tekst, jakbym chciała zawołać "rety, zrób coś z tym, możesz lepiej" - ale, to fajne odkrycie! Dziękuję Ci Miluś, Mopek wierciś do pogłaskania! A wiesz co, przyznam się, że tej małpy z Muminków nie cierpię, ale dzięki Twojemu avatarkowi powoli zaczynam ją akceptować! (Tylko proszę, nie zmieniaj na tego ptaszka Twiqi, czy jak mu tam, który "widział koteczka", bo tego nie zdzierżę!) Buziak, dzięki i pozdrowienia!
Zafrina15 dnia 11.05.2011 14:11 Ocena: Świetne!
Twoje opowiadanie jest świetne. Powinieneś (lub powinnaś) kontynuować. Może ci z tego wyjść całkiem fajna powieść. Trzymaj tak dalej. Nie dopatrzyłam się żadnych błędów, więc czytało się bardzo miło.
julanda dnia 11.05.2011 17:03
Zafrino, dzięki śliczne! Teraz zauważyłam paradoks ;) - przecież to opowiadanko napisałam z pozycji jego, nie jej, ale, jak nic jestem nią, która zdaje się empatycznie odczuwać jego. ;) Pozdrawiam, naprawdę miło mi!
Madziarra dnia 12.05.2011 17:37 Ocena: Dobre
julanda
Stworzyłaś naprawdę antypatyczną postać - Monikę. Jest jak wychuchany, francuski piesek. Brrr! Ale jej antypatyczność sprawia, że jest ona żywa, namacalna. Jest świetna!
A ty kapitalnie piszesz ;)
Pozdrawiam.
julanda dnia 12.05.2011 17:53
:) Witaj Madziarra! ;) Dzięki, a wiesz, już mi zaczyna być trochę żal Moniki, jakoś nikt z czytających jej nie polubił... Aż mam ochotę uchylić rąbka tajemnicy, kim jest i czym się zajmuje, może powinnam jednak spróbować napisać dalszą część.;) Pozdrawiam!
OWSIANKO dnia 15.05.2011 18:13
julanda

Z przyjemnością czytam Twoje teksty i tym razem też mnie nie zawiodłaś. Gratuluję budowania nastroju! W przeciwieństwie do Green nie uważam, że Pan z psiną i Pani w pantofelkach, były to „zgrane” rekwizyty. Rozumując w ten sposób jakikolwiek sytuacyjny opis jest „oklepany” albowiem wszystko już było, a człowiek, to banał.

pozdrawiam
julanda dnia 15.05.2011 19:19
Bardzo Ci dziękuję Owsianko, że przeczytałeś i tym razem też jesteś na "tak". Budowanie nastroju, to nieustanna aranżacja życia, czy w opowiadaniu, czy przy przy najprawdziwszej herbacie, kiedy w ściany domu zacina majowa ulewa, gdy już wszystko jakby ograne, a z następnej talii kart, wpatruje się ten sam wzrok króla i królowej, kiedy starym szachom trzeba dokleić nowy filc, zaczyna się kolejne rozdanie i budujemy od nowa. A "ograne" pokornie pozuje, tylko malować...
Dziękuję i pozdrawiam!
Almari dnia 15.05.2011 22:04
Wybacz mi nieskładność wypowiedzi, ale padam na mordkę.

Fajnie mi się czytało, klimat taki nostalgiczny stworzyłaś, ale zabrakło mi czegoś. Po przeczytaniu trwałam w zawieszeniu i nie wiedziałam za bardzo, co z tym zrobić. No i tytuł - za dużo mówi, mimo że to nie plaża jest głównym bohaterem, to jednak zbyt prosto podane na tacy. Mogłaś pokombinować. Ja osobiście nie lubię, jak mi się odsłania wszystkie karty w pierwszej rundzie ;)

Pozdrawiam
julanda dnia 15.05.2011 22:11
Witaj, masz rację, ale tłumaczyłam się wyżej z tytułu i okoliczności. Po napisaniu już przywykłam, tak zostało z tytułem roboczym, ale wiesz, pomyślę! Dziękuję i pozdrawiam;ciekawe, ja też często padam i zawsze mówię, że "na pyszczek", całkiem, jak "na mordkę"! :D
Usunięty dnia 02.06.2011 22:14
Przeczytałam julando. Całkiem zgrabnie wcieliłaś się w skórę faceta. Rzadko czytam beletrystykę więc trudno mi się silić na jakieś szczególnie błyskotliwe uwagi :). Miło się czytało - nie zanudziłaś mnie, a to chyba ważne. Pozdrawiam.
julanda dnia 02.06.2011 22:16
Dzięki She, fajnie, że tu bylaś! Buziaki!:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty