Kolejny cios. Znów czuję ciepłą krew, która spływa strużkami po moich policzkach i miesza się z łzami. Obiecałem sobie, że nie będę więcej płakał, że dam radę. Chciałem stać się silniejszy, w tej chwili nie pragnąłem niczego więcej. Podobno rodzice powinni wspierać swoje dzieci, a nie psychicznie i fizycznie je niszczyć. Ostatkiem sił podniosłem się z podłogi i wyszedłem na dwór. Nie chciałem znów słyszeć tego, że lepiej by było, jakbym się w ogóle nie urodził. W końcu to nie moja wina. Mogliście mnie od razu zabić. Powoli zaczynam zazdrościć tym wszystkim niemowlętom, których pozbywają się już w pierwszych dniach życia. Lepsze już chyba to niż piekło, które znoszę od tak długiego czasu. Dokładnie od siedemnastu lat czuję ciągle to samo, nienawiść i ból. Nigdy nie dowiedziałem się też czym jest coś, co nazywają miłością. Nie miałem nigdy nikogo bliskiego, nikt nie chciał nawet zamienić słowa z kimś, kto zawsze był cały poobijany. Ponure myśli zawładnęły moim umysłem, ale mimo to dalej kontynuowałem swoją wędrówkę. Szedłem prosto przed siebie bez celu, a deszcz delikatnie obmywał moją twarz. W końcu bez sił osunąłem się po ścianie jakiegoś budynku. Ciemność, która panowała nocą nad światem, była taka piękna...Tak bardzo ją kochałem i zawsze jej pragnąłem . Tylko wtedy mogłem ukryć się w jakimś zaułku, wiedząc, że nikt mnie nie zauważy i jakoś dotrwam do rana, że opuści mnie trochę bólu, a potem znów wrócę do tego miejsca przygotowany na kolejne wyzwiska i uderzenia. Wciąż jedno i to samo, już od jakichś pięciu lat, ciągle to samo...W tę deszczową noc postanowiłem jednak, że może pora to w końcu zakończyć. Że też nigdy wcześniej na to nie wpadłem, jeden skok i po sprawie. Nikt nawet nie zauważy. Ta myśl wydobyła ze mnie odrobinę odwagi, dzięki której podniosłem się z ziemi i ruszyłem w stronę mostu, który szczęśliwym trafem był niedaleko. Drżącą ręką oparłem się na barierce i spojrzałem w dół. Zazwyczaj rwąca rzeka dziś była bardzo spokojna. Odbijało się w niej piękne światło księżyca. Powoli zacząłem przekładać jedną nogę na drugą stronę, gdy po moim ciele rozeszło się nieznane mi dotąd uczucie, cudowne ciepło. Niepewnie spojrzałem na dłoń, która dotknęła mojej ręki, a później ramienia. Dostrzegłem też parę oczu o barwie takiej samej jak rzeka, z którą przed chwilą chciałem się zjednoczyć, które wpatrywały się we mnie z dziwną intensywnością i jakimś bólem...Czarnowłosy chłopak pokręcił powoli głową, a potem odciągnął mnie od mostu. Desperacko ścisnąłem jego dłoń i bez oporu podążyłem w nieznanym kierunku, mając nadzieję, że może tym razem nie zawiodę się na człowieku, że choć raz będzie lepiej...Że choć raz nie jest to tylko głupia nadzieja, która powstała dzięki mojej naiwności.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
KatadziinaChan · dnia 13.06.2011 09:55 · Czytań: 636 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: