Kiedy się w końcu zgubimy w zdradliwych gąszczach życia
I poczujemy na twarzy uderzenia gałązek kryzysu,
Niewygodne poszycie leśne zmusza do ciągłych zmian stylu bycia,
a przez brak malin wpisujemy do życia jeszcze więcej arywizmu.
Cienie drzew zasłaniają nam nasze poglądy, ideały,
a wszystko czego chcemy to jeszcze więcej malin.
I wtedy chaszcze przestaje być dziczą, już krok mamy śmiały,
mimochodem zgubiliśmy pudełko z ideałami w kolorze glinianym.
Przed nami rozciąga się równa, łatwa ścieżka
Korony drzew są szczytami wieżowców
A owa droga, którą kroczymy, to ulica Mazowiecka
i nie ma na niej jaśniejących purpurą wrzosowców.
Zamiast aromatu sosen czujemy smród spalin
W miejsce słowiczych koncertów pojawiły się ludzkie bełkoty
Oczy nie pamiętają szkarłatnej barwy kalin,
a w rękach zamiast dzbana malin trzymamy banknoty.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Borek707 · dnia 13.08.2011 12:25 · Czytań: 807 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: