Nie lubię dodawać wyjaśnień, tekst to tylko pretekst. Zresztą, skoro jest niezrozumiały, to znaczy, że za mało się postarałem
Niemniej, skoro tyle razy czytałaś, chcąc go rozszyfrować, Mirando, to specjalnie dla ciebie opisuję mój zamysł.
Pozdrawiam!
Sytuacja miała miejsce w przeszłości, lecz piszę o niej teraz.
Siedziałem sobie przy otwartym oknie i zobaczyłem Słowo. Znaczy – wena przyszła.
Zawsze pisanie daje mi radość (tak teraz, jak w przeszłości); w tym momencie też tak jest. Liczę, że będzie chciało się mu ze mną grać.
Wracam do historii (do której opisania potrzebne jest mi słowo) Dlatego schodzę do Studni –loci communes – miejsce w którym odnajduję budulec. Tam rozmawiam ze Słowem, które staje się już bardziej pojedyncze. Przestaje być tylko weną, nabiera bardziej osobistego znaczenia.
Zabawa polega na tym, że Słowo może być każdym słowem. Stąd powtórzenia.
Więc siedziałem przy tym otwartym oknie w zamyśleniu, bowiem zaszyłem się gdzieś w swej głowie – w tej studni, Słowo podjęło ze mną grę. Minęła spora chwila, bo nawet nie zauważyłem, że papieros się wypalił…
I napisałem w końcu, sens historii – Słowo to coś, co nie stoi w miejscu, ono nie odpoczywa, wciąż znajduje się w ruchu, pracuje; Słowo jest silne, dobrze zbudowane, piękne, władcze, stanowcze, pewne siebie. Bo słowo to budulec czegoś większego (no w największym uproszczeniu – zdania).
I znów, skoro takie jest to Słowo – to są to również cechy bohatera lirycznego.
Ponieważ częstym jest zapominanie, to Słowo biegnie po to, co nie zostało jeszcze przezeń zapomniane.
Oczywiście to tylko metafora.