Wiecie co, jednego jestem pewna: golenie, rajstopy i buty na obcasach wymyślili mężczyźni.
Mówię serio. Żadna normalna i trzeźwo myśląca kobieta nie skazałaby się dobrowolnie na takie tortury. Jestem pewna, że byłby na to jakiś paragraf w konwencji praw człowieka. Osobiście noszę się z zamiarem napisania do ONZ.
Dodatkowo można to zwalić na te wszystkie wyginające się laski na MTV, które ubrane w… nie, w zasadzie chodzi o to, że NIE UBRANE, pokazują przed kamerą, co mają najlepszego, bez grama włoska na ciele, oczywiście. Obce jest im również pojęcie dodatkowej fałdki na brzuchu, cellulitu, rozstępów (mimo, iż mają już po 16 dzieci) i mózgu.
A potem facetom odbija w przekonaniu, że każda kobieta niepodobna do Monici Belluci w 96%, powinna zaszyć się gdzieś w kącie i zdechnąć. Albo przynajmniej publicznie się na oczy nie pokazywać. A potem powstają takie ... takie… imienia nie przytoczę, bo i po co… dziewki, które prócz tego, że mają w głowie poukładaną całą dyskografię Biebera czy Miley Cirus, nie przedstawiają sobą nic innego. TOTALNIE nic innego.
Patrzysz na taką i nie wiesz, czy nie stoi przed tobą jakiś mutant genetyczny. Albo żart ewolucji.
Moja stara koleżanka - o Boże, do dzisiaj opowiadam to znajomym, jako anegdotkę z gatunku skrajnego debilizmu - w pierwszej gimnazjalnej pożyczyła ode mnie „Harry Potter i Komnata Tajemnic” i zaczęła go… przepisywać.
Nie, ja nie żartuję. Ona poważnie zabrała się za przepisywanie książki do tego swojego różowego brulioniku z kotkiem. Padła na czwartym rozdziale, bo na pobliskim targu udało jej się kupić książkę za 10zł.
Obawiam się jednak, że nie tylko kobiety są pod pewnymi względami odmóżdżone. Jeden z moich kolegów z gimnazjum (ach, kiedy byłam jeszcze piękna i młoda…) pobijał wszystkich na łeb na szyję, ale zdradzę wam, że nigdy do końca nie byliśmy z przyjacielem pewni, czy to mężczyzna. Jakiś ludź z klasy kiedyś podszedł do niego na przerwie, obmacał go i stwierdził, że „on tam nic nie wyczuł”.
Obawiam się, że właśnie wtedy koło oczu zaczęły mi się robić zmarszczki. Jeśli śmiech przedłuża życie, to po tej akcji zapewniłam sobie długowieczność.
No, ale zostawmy gimnazjalne macanki moich znajomych.
Ten „chłopak” chciał kiedyś zabłysnąć na angielskim. Oczywiście zabłysnąć w swoim mniemaniu. Nie zrozumiał, co powiedziała psorka (nie żeby to było coś dziwnego, on nigdy nie rozumiał, co się do niego mówiło, nawet po polsku) i krzyknął na całą klasę „WHAT”?
Oczywiście nie powiedział tego fonetycznie. On totalnie powiedział to tak, jak się pisze: WHAT
Myślę, że owa nauczycielka załamała się po tym incydencie, bo nie pokazała się w szkole do końca roku, a od września mieliśmy już kogoś innego.
No i posypały się mojej głowie wspomnienia.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Lilianna · dnia 09.11.2011 09:37 · Czytań: 664 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 16
Inne artykuły tego autora: