W ciepłym bagienku zagrzebany po szyję
jeszcze oddycham.
Wdech – wydech i ślina zbierana w międzyczasie.
Dyskusje z pustego w próżne,
jak u Salomona,
albo w niesłusznym okresie.
Komisje i podkomisje, pomniki
jak grzyby po deszczu.
Apteka, staruszce znowu brakło
trzydziestu groszy.
Lodówkowy przeciąg, kolejka
w sklepie dla biedaków.
Jeszcze piszę wiersze,
już nie mówią o mnie młody, gniewny.
Co rano sprawdzam sennik,
śnią mi się szubienice.
Później pastuję stare glany,
nucąc pod nosem wiersz Tuwima.
W rytmie marszowym. Nie wiedzieć czemu sąsiedzi
mają tak samo.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
wierszokleta · dnia 03.02.2012 12:01 · Czytań: 2461 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: