Pan
M.V. Llosa
Gdy się pomyśli, ile książek jest na świecie i ile ich codziennie przybywa, to … To do cholery nie wiem, po co do Pana piszę! Panie Llosa! Na swoje nieszczęście zakład wygrałem. Gdybym wiedział jak to się skończy, to od razu wszystkim postawiłbym kolejkę i byłoby po sprawie. Najwyżej pojeździliby po mnie jak po burej kobyle. Półgodziny później zapomnielibyśmy o wszystkim i życie toczyłoby się normalnie.
Tylko ja charakterny jestem, honorny i teraz zastanawiam się, czy bura to była kobyła, czy może suka? Jakby to znaczenie miało. A jednak dla mnie zaczęło mieć! I nie tylko to, panie Vargas. Nawiasem mówiąc pozwoli pan, że per Mario zwracał się nie będę, jakoś to mi nie pasuje przez wzgląd na pannę Marysię z warzywniaka.
Ale wracając do sedna. Kumplom po piątym piwie to durnoty takie do łba przychodzą, że te futurologie Lema to zgoła pryszcze są. No i Kazik się zaparł, że z księgarni to mnie w pięć minut na zbity pysk wywalą, bo gdzie chama zdzierżyć w przybytku kultury. Z tym przybytkiem to teraz taki mądry jestem. Pół roku temu to ja nie wiedziałem, że słowo takie istnieje. Kazik twierdził, że głupotą, i nie tylko, to na kilometr śmierdzę i oni zaraz się tam na mnie poznają. No to odżałowałem piwo i w pobliskim dyskoncie dezodorant w kulce nabyłem. Ostra jucha była, bo pod pachami to do dzisiaj jeszcze mnie piecze. Najważniejsze jednak, że godzinę w Empiku wytrzymałem. Prawdę mówiąc to nawet nie zauważyłem jak ich kilka minęło. I myśli Pan, że kumple uwierzyli, że się zaczytałem?! Ale ja kurna naprawdę… Słowo daję.
No i właśnie w tej kwestii do Pana piszę, Panie Llosa. Zacząłem te Pana „Listy do młodego pisarza” czytać. Nie to, żeby jakieś tam ciągotki mnie brały, ale mam problem. Cały nakład w cholerę wykupili. Ostatni egzemplarz to mi pani Gosia (ta ruda z kolczykiem w nosie, co zawsze pilnuje, żebym krzesełko miał wolne) z ręki wyrwała. No i czytać nie skończyłem i ciekawość mnie teraz zżera, że nijak usiedzieć nie mogę. W końcu wymyśliłem, że napiszę do Pana i o jakiś egzemplarz gratis poproszę. Może być zniszczony, bez pierwszych pięciu rozdziałów, ale bardzo proszę… Kumple to się nawet na znaczek zrzucili. Bo droższy, zagraniczny, to odżałowali. Co będę ukrywał, od ust sobie odjęli, widząc moją mękę.
Wielką swą prośbę przesyłam i liczę na zrozumienie. A jakby Pan czasem przez Wrocław przejeżdżał, to i przenocuję, i miasto pokaże.
Z ukłonami Szuirad.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Szuirad · dnia 10.02.2012 00:48 · Czytań: 829 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: