Szanowny panie Saint-Exupery…
Gdy pomyślę sobie ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, dochodzę do wniosku, że mógłby to być przekonujący argument dla Opatrzności, aby pozwoliła mi pożyć 150-200 lat. Pewnie i to byłoby o wiele za krótko, ale przynajmniej miałbym szansę przeczytać te najgodniejsze z Ksiąg. Z książkami jest, bowiem jak z Biblijnym siewem – wiele ziaren rzuconych w glebę, ale tylko z nielicznych wystrzelają kłosy-arcymądre i ponadczasowe książki - Iliada, Kubuś Fatalista, Boska Komedia, Czarodziejska Góra, Sto lat samotności, Władca Pierścieni, oczywiście pana „Twierdza”. One z kolei stały się zaczynem/inspiracją następnych czarodziejskich opowieści. Że kiedyś zabraknie tematów? Bez obawy! Każdy z nas jest, bowiem księgą tysiąca i jeden opowieści. Niczym Lampę Alladyna pocieramy wyobraźnię i już sypią się opowieści a ich spisywanie to poszukiwanie mijającego, (s)traconego czasu.
Spory o miano najwspanialszego wytworu ludzkiego intelektu – koło, zegar, Ikarowe skrzydła, komputer, Internet? - są trochę jałowe, bo nic nie jest wstanie przebić pisma, czyli jak to ktoś mądrze powiedział, klucza do ludzkości. Dla mnie książka to jedyne w swoim rodzaju uniwersum, które dzięki znaczkom zwanym literami, przenosi mnie na inne lądy, nieznane planety, pozwala nurkować po podmorskich ogrodach, lub stawać na Dachu Świata. Rzecz sprowadza się do współgrania czytelnika i autora imaginacji.
Ale książki nie wolno postrzegać wyłącznie jako martwego szeregu liter-znaczków. Jako wytwór ludzkiej psyche, książka – podobnie jak skrzypce – obdarzona jest duszą. Biorąc książkę do ręki czuję pod palcami strukturę papieru, czuję jego zapach, szelest przy przewracaniu kartek, pobudza ciekawość na to, co kryje następna strona. A tu jacyś Informatyczni fanatycy odsyłają papierowe książki do lamusa, zapowiadając, że do czytania będą służyć tablety, smartfony, itp. Powiem krótko – niedoczekanie, aby jakaś odhumanizowana maszyna miała mi zastąpić żywą książkę. Już DVD i MP3 miały uśmiercić winyle. Tyle, że mp3, choć perfekcyjne technicznie, nie dorównuje winylowej płycie w oddawaniu subtelności duszy muzyki, jej wnętrza, przestrzeni.
Gdyby jednak zdarzyło się nieszczęście i nie napisano już żadnej nowej książki, a ja w podróż bardziej niż długą podróż mógłbym zabrać tylko jedną książkę? Wybrałbym „Twierdzę”, rzecz o bólu czekania samotności, nadziei, miłości. Z „Twierdzą” zacząłem obcować 20 lat temu i chyba będzie to długa zażyłość. Znając każdą linijkę książki, otwieram ją na przypadkowej stronie, dla samej tylko radości czytania. Kiedyś pomyślałem sobie, aby w przyszłym świecie poprosić pana o dokończenie Twierdzy. Po namyśle uznałem, że może na tym polega jej genialność, że tak jak np. przy „Niedokończonej” Schuberta, każdy może wyimaginować własny finał. Niech, więc „Twierdza” zostanie, jaka jest
Kozicki
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
kozicki · dnia 10.02.2012 15:24 · Czytań: 408 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: