Ta historia zdarzyła się nie tak dawno temu. Zosia szła ze swoja mamą przez miasto. Była to droga którą przechodziły codziennie. Bardzo lubiły spędzać ze sobą czas. W końcu miały tylko siebie! Do niedawna jednak był z nimi jeszcze ojciec Zosi. Rok temu został przeniesiony do pracy w innym mieście. Na początku wracał co tydzień, potem co miesiąc, aż wreszcie okazało się, że poznał inną kobietę. Zostawił żonę i córkę i nie utrzymywał już z nimi kontaktu. One jednak nie przestały go kochać i łudziły się, że do nich wróci. Tego dnia wszystko miało stać się innym niż było do tej pory… Stało się to w ułamek sekundy. Wystarczyło, że mama Zosi oglądnęła się za córką i wyszła na jezdnię na czerwonym świetle. Słychać było pisk opon nadjeżdżającego samochodu i krzyki tłumu…
Zosia obudziła się dopiero w szpitalu. Nie wiedziała co się stało, musiała pewnie zemdleć, gdy… Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego co się wydarzyło. W jej głowie myśli biegały jak oszalałe: ,, Mama, wypadek, krew…” Serce podskoczyło jej do gardła, błyskawicznie zerwała się z łóżka. Nie zważała na nic, myślała tylko o tym, żeby zobaczyć mamę. ,, Nic się jej nie stało, nic się jej nie stało…”- powtarzała sobie w myśli, aby zapanować nad emocjami. Dopiero po chwili poczuła, że ktoś szarpie ją za rękę i próbuje zatrzymać. Była to jedna z pielęgniarek.
- Gdzie mama?- bez zastanowienia spytała dziewczyna. Nie przejmowała się otaczającymi ją ludźmi, w ogóle ich nie zauważała!
- Uspokój się! Zaraz się wszystkiego dowiesz, ale najpierw…
- Gdzie jest moja mama?- tym razem Zosia krzyknęła tak głośno, że nie sposób było jej nie usłyszeć. Wszyscy obecni umilkli, wpatrując się w dziewczynę. Tylko jeden z lekarzy podszedł do niej i zaczął ją pocieszać. Dziewczyna nie dała jednak za wygraną i z uporem dopytywała się o mamę). Doktor dziwnie spoważniał i posmutniał, w końcu prawie szeptem powiedział:
- Tak mi przykro. Twoja mama… Nie mogliśmy już nic zrobić…
Zdziwił się w pierwszej chwili spokojem z jakim dziewczyna przyjęła cios. Po chwili zaczęła się w niego wpatrywać tak, jakby próbowała odgadnąć, czy to nie jakiś okrutny żart. Jej opanowanie było jednak pozorne. Po prostu dopiero po kilku sekundach dotarło do niej co właściwie znaczyły te słowa… i wtedy poddała się fali rozpaczy. W jej oczach pojawiły się łzy. Wyrwała się lekarzowi i zaczęła biec. Bez problemu znalazła wyjście. Nie wiedziała gdzie biegnie, nie wiedziała dokąd. Wspomnienia przepływały przez jej duszę, zobaczyła całe swoje życie, chciała umrzeć. Teraz już nic się dla niej nie liczyło. Błagała Boga, żeby to wszystko okazało się snem. Nie mogła wytrzymać, już nigdy nie zobaczy, nigdy nie usłyszy jej śmiechu…
Zosia nie miała już siły nawet na płacz. Słońce chowało się za horyzontem, gdy zorientowała się gdzie jest. Była w parku. Każda minuta zdawała się być wiecznością. Usiadła na ławce i przypominała sobie jak bywała tu z mamą. I znowu się rozpłakała. Zanim doszła do siebie, obok niej usiadła starsza kobieta. Wyglądała dobrodusznie, włosy zaczynały jej siwieć, a ręce drżeć. Kiedy Zosia wreszcie ją zobaczyła, na pierwszy rzut oka starsza pani wydała się jaj smutna i może znękana życiem. Kobieta zaczęła mówić coś do siebie, najpierw szeptem, a potem głośniej i głośniej tak, że w końcu Zosia dosłyszała jej słowa: ,,…Życie wystawia nas na ciężkie próby, lecz Bóg dostrzega nasze cierpienia i daje nam szansę do zmiany tego, co wydaje nam się beznadziejne. Bardzo ważne jest, aby tej szansy nie zmarnować. Musimy wierzyć, wierzyć i kochać.” Zosia słuchała tych słów ze zdumieniem. ,,Cóż ta kobieta może wiedzieć?”- myślała.- ,, Nic i nikt nie może wrócić komuś życia, a jej słowa są puste.” Nagle staruszka spytała:
- Coś cię trapi?
- Właściwie… tak.- odpowiedziała speszona Zosia.
- A wierzysz w cuda?
Dziewczyna przez chwilę się zastanawiała i powoli powiedziała:
- Nie wiem. Kiedyś wierzyłam, ale teraz… Wszystko się zmieniło.
- A ja wierzę, ale czasem to za mało. Losowi trzeba pomóc, uważnie się rozglądać i czekać, aż pojawi się jakiś znak.
Wcześniej, ani przez chwilę Zosia nie pomyślała o tym, że coś może jej pomóc, ale teraz… Coś w tej kobiecie sprawiało, że nie była w stanie jej nie wierzyć. To była dziwna staruszka, ale jej słowa wydawały się( choć na pozór nieprawdopodobne) takie prawdziwe. Ale dlaczego?
Kiedy Zosia ocknęła się z zamyślenia, kobiety już nie było. Nic dziwnego, bo było zupełnie ciemno i w parku nie było nie tylko staruszki, ale też nikogo innego. Nagle poczuła lęk. Prawie nic nie widziała. Wstała i postanowiła trzymać się ścieżki. Z trudem poruszała się sparaliżowana strachem. Usłyszała za sobą jakiś szmer, oglądnęła się za siebie, ale niczego nie zauważyła. Ponownie usłyszała jakiś dźwięk, było to warczenie. Nie oglądała się już za siebie tylko zaczęła biec przed siebie. Z przerażeniem stwierdziła, że nie ma pojęcia, jak wyjść. Zgubiła chodnik, nie wiedziała gdzie jest, ale biegła dalej. Potknęła się o gałąź, pies pewnie zaraz ją dogoni i nagle… Wszystko ucichło, poczuła się dziwnie spokojnie i bezpiecznie. Kiedy otworzyła oczy oślepiło ją światło. Z osłupieniem rozglądnęła się wokół siebie. Nie była już w parku, nie wiedziała nawet, czy jeszcze żyje. Może tak wygląda niebo? Jeśli tak, to było naprawdę piękne… Otaczały ją łąki, góry i lasy, słońce mocno świeciło. Nasycała się tym widokiem, aż obok pojawiła się jakaś postać. Bił od niej taki blask, że nie była wstanie się na nią patrzeć. Dziewczyna była, jednak pewna, że był to Anioł. Nie bała się. Przeciwnie czuła się tak spokojna jak nigdy w życiu. Ale czy jeszcze żyła? Anioł najwyraźniej wyczuł jej wątpliwości, bo powiedział:
- Żyjesz i wrócisz do normalnego świata, ale teraz posłuchaj, bo mamy mało czasu…
Zosia miała mnóstwo pytań, ale słuchała w milczeniu. Mimo swoich słów, Anioł się nie ś
pieszył, mówił spokojnie i powoli:
- Zostaniesz za chwilę przeniesiona w czasie, możesz zmienić bieg wydarzeń. Uratuj mamę i bądź szczęśliwa. Musisz tylko spełnić jeden warunek: bądź dobra, nie skrzywdź nikogo, bo inaczej wszystko popsujesz. Znajdziesz się znowu w nocy w parku, ale zapamiętasz nasze spotkanie. Jednak, jeżeli spełnisz warunek będziesz żyła tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło, zapomnisz o wypadku i o tym, że tu byłaś. Powodzenia!
Anioł zniknął. Zosi zaczęło kręcić się w głowie…
…stała z mamą na chodniku. Mama jej o czymś opowiadała z uśmiechem. Patrząc na córkę z troską zapytała:
- Kochanie, coś się stało? Jesteś taka blada.
Zosia nie mogła znaleźć słów, miała tyle do opowiedzenia, ale kiedy otworzyła usta udało jej się powiedzieć tylko:
- Tak się cieszę, że jesteś mamo.
Mama Zosi zbliżała się do przejścia dla pieszych, dziewczyna prawie zapomniała, co ma robić. W ostatniej chwili chwyciła mamę za rękę. Przez chwilę wydawało jej się, że widzi znikającego Anioła po drugiej stronie ulicy, ale gdy spojrzała drugi raz, już go nie było.
Wszystko wróciło do normy. Chodziła z mamą po mieście, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Spędziły razem cudowne popołudnie, ale wieczór nadszedł bardzo szybko. Czuła się tak cudownie! Nadal nie wiedziała, jak to było możliwe, to spotkanie z Aniołem i potem, kiedy powiedział... Zamarła. Niedługo zapomni o tym wszystkim, nic nie będzie pamiętać! ,,Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym zrobiła coś złego! Nie mogę zapomnieć, to nie może się skończyć, nie może…” No tak, dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Wzięła zeszyt i zapisała wszystko jak najdokładniej potrafiła. Na ostatniej stronie pisało:
,, Żyj dla innych, aby inni żyli dla ciebie.”