Pif!... Paf!...
Dwa strzały z pistoletu rozległy się niemal równocześnie. Nadzieja na zakończenie trwającej od milionów lat wojny miedzy plemionami Jaj i Ko – zgasła niczym świeczka przy wietrze wiejącym z dużą prędkością. Owe plemiona, podobnie jak rodziny Capuletich
i Montecchich, walczą zażarcie ze sobą z niewiadomego powodu. Bitwa rozgrywa się na niewielkiej planecie zwanej S-T-R8. Na dwie równe części przedziela ją rzeka Lines.
Plemię Jaj – dowidzi nim niejaki hrabia Ox. Plemię zaradne, uczciwe jednakże pragnące zwycięstwa za wszelką cenę. Ich przeciwnicy to wcześniej wspomniany szczep Ko. Tam dowództwo sprawuje cesarz Otton 52.
Co sprawiło kłótnie pomiędzy mieszkańcami planety? Tego możemy się jedynie domyślać.
- Jaj i Ko – mówi przydrożny starzec – zawsze wiedzieli która część planety należy do nich jednakże na S-T-R8 jest jedno miejsce - mianowicie - Lines, które wydawało się ,,bezpańskie’’. Możliwe, iż o nie właśnie toczą odwieczną walkę.
Przydrożny starzec jest jedyną osoba, która nie należy do żadnego ze szczepów. Wędruje po planecie w tę i z powrotem.
Na wstępie porównaliśmy owe plemiona do rodzin z powieści W. Szekspira – nie bez podstawnie. Jak i tam tak też tu są osoby zupełnie neutralne. Pierwsza z nich – syn hrabiego Ox’a, Blow. Druga natomiast – córka cesarza Ottona 52, Kesha. Fakt faktem tam był jeszcze także Ojciec Laurenty, którego odpowiednikiem tu jest nikt inny jak tylko przydrożny starzec. Nikt z tego trio nie czół do siebie większej sympatii, ale łączyło ich jedno – chcieli zawrzeć pokój pomiędzy plemionami.
Blow – przystojny brunet, dobrze zbudowany, pracowity. Kesha – piękna blondynka, również lubiąca pracę. Co do starca to nikt nie znał jego imienia, więc przyjmijmy(aby autor nie trudził się ze znalezieniem synonimia do słowa ,,przydrożny starzec’’), że PS – to jego pseudonim.
Spotykali się codziennie pod mostem na rzece Lines. Tam notorycznie próbowali dojść do hipocentrum sporu i go w jakikolwiek sposób zlikwidować.
- Może by tak zniszczyć rzekę - mówił Blow – skoro o nią się tak kłócą.
- Oczywiście – drwiła Kesha – wypijmy z niej wodę, a następnie nawieźmy do starorzecza tony piasku.
Następne pomysły były bardziej nieprawdopodobne niż to, co przed chwilą przedstawiliśmy. Aż pewnego dnia, a był to wtorek, z ust PS’a padła taka propozycja:
- Każde z plemion wierzy w wielu Bogów, najczęściej są to bożki. Czy nie byłoby złym pomysłem, aby stworzyć takowy przedmiot, który nakazywałby pogodzić się obu plemionom?
- Pomysł dobry jednakże, co by było tym przedmiotem? – spytał Blow.
- Otóż to – przytaknęła Kesha.
- Nic wielkiego, na przykład takie coś – powiedział lepiąc z gliny mały, niesymetrycznie owalny przedmiot. - Weź to Blow, wypal w piecu i przynieś jutro na spotkanie.
Mężczyzna posłusznie zrobił to, o co go poprosił przydrożny starzec i przychodząc następnego dnia pod most pochwalił się dokończonym dziełem. Przedmiot ów wyglądał niesamowicie – kremowa skorupka ochraniała zapewne delikatnie, niedopalone, gliniane wnętrze.
- Cudowne! - pochwaliła przedmiot Kesha.
- Niech symbolizuje nadzieję, która tkwi w nas i nigdy nie opuści.
- Niech się tak stanie!
Następnego dnia owy przedmiot znalazł wartownik na barce. Natychmiast pobiegł do swojego władcy – Ox’a.
- Co to do diabła?! – spytał dowódca szczepu Jaj.
- W tym problem, nie wiem. Leżało sobie spokojnie na wodzie, wiec to wziąłem…
- I przyniosłeś do mnie. Bardzo dobrze. Awansujesz! – po wypowiedzeniu tego ostatniego słowa wartownik, a raczej już dowódca warty, wybiegł z namiotu niczym strzała.
- To znak! - powiedział wchodząc do pomieszczenia syn dowódcy.
- Jaki niby?
- Że musicie zaprzestać wojny!
- Chyba kpisz! Nigdy! Z tego musiałby wyjść przynajmniej żółty stwór, abym zaprzestał.
Ox długo czekać nie musiał. Pewnej nocy obudził go dziwny dźwięk. Dochodził on
z tajemniczego kremowego przedmiotu. Po chwili skorupka pękła… Wyłoniło się z niej żółciutkie stworzonko z czerwonym dzióbkiem.
- Blow! Blow! – budził syna Ox.
- Tak ojcze?
- Żółty stwór! Tam! Miałeś racje, przerywam wojnę!
Blow podszedłszy do stolika, gdzie wcześniej leżał owalny przedmiot i ujrzał malutkie stworzonko wydające z siebie słodkie piski.
Po kilku dniach spór przestał istnieć. Stwora nazwano kurczakiem i był on wspólnym Bogiem obydwóch plemion, natomiast skorupce, z której się on wykluł, dano nazwę JajKo – na cześć obu szczepów.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Bax · dnia 03.08.2012 07:43 · Czytań: 707 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: