Fuki i żabi król razem z wieloma innymi żabami skakali radośnie wokół wielkiego ogniska na wyspie pośrodku jeziora. Wiele ropuch tańczyło w rytm głośnego kumkania. Inne pluskały się w wodzie dookoła wyspy lub grały w wodną siatkówkę. Ja wolałem spokojnie sobie poleżeć do góry brzuchem i poobserwować bawiące się towarzystwo.
Król bardzo się ucieszył, kiedy dwa dni temu wróciłem z Fuki do stolicy, mimo że nie odkryliśmy jej tożsamości. Dzień później przybył posłaniec z wiadomością, że nasze wojska odparły gobliny daleko za granice Żabiego Królestwa. Skutek tych dobrych wieści mógł być tylko jeden. Władca postanowił zorganizować wielką imprezę tej nocy.
Pogoda dopisała. Było ciepło. Przez rozgwieżdżone niebo frunęło tylko kilka chmur, a około drugiej w nocy mieliśmy okazję podziwiać deszcz spadających gwiazd.
Fred dotarł do domu dopiero następnego dnia, ale za to w porze obiadu. Żona ogra ogromnie się ucieszyła z widoku swojego szczupła męża. Obyło się bez wzruszającego powitania i pojednania. Wielkolud od razu zajął miejsce za wielkim stołem, a ogrzyca zaczęła gotować.
Fred błyskawicznie zjadał wszystko, co tylko znalazło się przed nim. Z minuty na minutę stół coraz bardziej zapełniał się pustymi miskami po zupach i talerzami po mięsie. Całe szczęście, że ogr nie używał sztućców, o tyle mniej jego żona miała później do zmywania.
- Nie przesadzasz, Fred? – zapytała w pewnym momencie.
- Nie! – odburknął, a z ust wypadło mu kilka kawałków mięsa. Szybko je pozbierał i zjadł. Wszakże nic nie może się zmarnować. – Fred jest teraz chudy i może jeść tyle, ile tylko chce!
Uczta trwała dalej w najlepsze.
Zabawa w Żabigrodzie przeciągnęła się jeszcze na następny dzień. Zdrowie Fuki źle to zniosło. Trzeciego dnia rano wyglądała bardzo marnie.
- Eee, głowa mnie boli, przyjacielu, i brzuch, i kręgosłup też – powiedziała rozgarniając z bladej twarzy rozczochrane włosy.
- Sama jesteś sobie winna – odpowiedziałem. – Nie trzeba tyle tańczyć, pic i jeść. W ogóle nie masz umiaru.
- Ty za to w ogóle nie umiesz się bawić. Całe dwa dni przeleżałeś.
- I teraz czuję się fantastycznie. Masz coś jeszcze do dodania?
- Tak. Nogi też mnie bolą.
- Ah – westchnąłem głośno. Postanowiłem się nad nią zlitować. – Słuchaj, niedaleko za murami miasta rosną zioła, które podobno pomagają na każdą dolegliwość. Chodźmy je zebrać.
Rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować, powtarzając:
- Dziękuję, dziękuję! Wiedziałam, że coś wymyślisz!
- Uspokój się! – krzyknąłem. – Bo nie dostaniesz ziół!
Momentalnie przestała szaleć. Ciągle się jednak uśmiechała.
Min i Seha byli zamknięci w małej celi w podziemiach Żabigrodu. Nie przesłuchano ich jeszcze z powodu przedłużających się zabaw.
- Te żaby w ogóle nie znają się na budowaniu więzień – oznajmił radośnie Min.
Miał rację. Cela została wydrążona w ziemi, która oprócz stalowej kraty z przodu, stanowiła jedyną przeszkodę ku wolności. Goblin dość znacznie powiększył swoje dłonie i zaczął kopać tunel w ścianie. Wszystkie gobliny są znane ze swoich mistrzowskich umiejętności w tym zakresie. Minowi jeszcze bardziej pomagała jego moc.
W pewnym momencie żabi strażnik niebezpiecznie zbliżył się do celi. Seha wkroczyła do akcji. Żaba spojrzała przez kraty, a jej oszukany mocą Sehy wzrok pokazał dwójkę goblinów siedzących spokojnie w kącie. Strażnik postał chwilę pod kratą, a potem, nieświadomy podstępu, spokojnie odszedł z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Las otaczający Żabigród był duży i bujny. Mieszkało w nim wiele zwierząt, głównie ptaków i lądowych roślinożerców.
- Rozejrzyj się po okolicy, Fuki – powiedziałem, kładąc się na ziemi. – Ja tu poleżę.
- Znowu będziesz spał? Jeszcze ci mało?
- To nie twoja sprawa, co robię w swoim wolnym czasie! Ciesz się, że w ogóle pokazałem ci, gdzie rosną te zioła.
- Dobrze, dobrze. A jak wyglądają?
- Rzucają się w oczy, mają niebieski kolor.
- Rozumiem. Szybko je znajdę – oznajmiła Fuki i zaczęła chodzić po okolicy.
Fred cały czas jadł. Jego żona była coraz bardziej zaniepokojona.
- Może już wystarczy? – zapytała.
- O co chodzi? To dopiero drugie śniadanie – odrzekł ogr wkładając do ust kolejny spory kawał mięsa.
- Ciągle pierwsze – zripostowała żona – żeby nazwać śniadanie dru,gim, trzeba zrobić chociaż krótką przerwę pomiędzy nim, a pierwszym.
- Nie przerywaj Fredowi w jedzeniu! – odpowiedział, ani na chwilę nie zwalniając tempa konsumpcji.
Minęło już pół godziny poszukiwań Fuki. Ciągle nic nie znalazła, mimo że bardzo się starała. W pewnym momencie dostrzegła na trawie jakiś mały, błyszczący w słońcu przedmiot. Zaciekawiona, podeszła do niego i spróbowała go podnieść. Wtedy przedmiot odsunął się od niej. Druga próba zaowocowała tym samym. Zdenerwowana lekko dziewczyna szybko rzuciła się na tajemnicze znalezisko, ono jednak równie szybko odskoczyło. Fuki była jednak niestrudzona. Szła za tajemniczym przedmiotem coraz dalej i dalej w las, próbując go złapać.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Mic · dnia 06.08.2012 07:53 · Czytań: 663 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: