Jestem - renee
A A A
„ Jestem”


(Nie) byłem taki. (Nie) jestem taki. (Nie) będę taki.

Wiecie jak wyglądało moje życie przed? Było… zwykłe, szara rzeczywistość licealisty. Codziennie rano wstawałem do tego miejsca, które kiedyś moja najlepsza przyjaciółka, Summer, określiła tak: „ To miejsce dobre dla okaleczających się dzieciaków bo ich rodzice mają za wysokie wymagania, dla bogatych snobek , udających, że ich życie to raj, ale gdy przychodzą do domu już czeka na nich napalony tatuś, wujek czy brat, a kiedy przychodzą na następny dzień do szkoły wkładają maskę suki i wszystko zaczyna się od nowa. Dla sportowców marzących o Manchester United kończących zamiatając chodniki, a wszystko przez skutki uboczne sterydów. I wreszcie my, nie pasujący tu ani trochę.”
Później przychodziłem do domu, odpowiadałem na klasyczne pytania zadawane przez rodziców, jedliśmy rodzinny obiad w ciszy, którą chwilami zagłuszało tykanie zegara, a wieczorem spotykałem się z Summer, tak w ogóle, jestem Cook.
Teraz czas na najważniejsze pytanie, które pewnie cały czas was nurtuje, a mianowicie: co się stało? Skomplikowana sprawa, a może nie… zacznijmy, więc od początku.

~dwa miesiące wcześniej~

Siedziałem na ławce przed szkołą, obok jakiegoś hipisa w dredach, miał rozszerzone źrenice i nieobecny wzrok, ciekawe jak długo jest na haju, pomyślałem. Z rozmyślań wyrwał mnie delikatny zapach perfum Summer, połączenie hibiskusa z jakimś kadzidłem, którego zapachu nie mogę sobie przypomnieć.

- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?- spytała, wyłamując przy tym palce.
- Wychodzę z tobą?
- Kino, pokaz filmów Burtona, „ Edward Nożycoręki”.- uśmiechnęła się zachęcająco.
- Wiesz, że twoja obsesja na punkcie filmów Tima Burtona zaczyna być trochę niepokojąca?
- Nie tak, jak twoja aspołeczność.- odcięła się.
- Ok, o której?
- Ósma, a teraz muszę lecieć.
- Do szybkiego!- rzuciłem za nią.

Summer od roku chodzi na spotkania z psychiatrą po tym jak próbowała się zabić. Tak, tak, moja przyjaciółka chciała się zabić. Jej rodzice rozwiedli się, a ona zamieszkała z matką i jej ojczymem, którzy z biegiem czasu nawet nie zdawali sobie sprawy z jej istnienia. Pewnego wieczoru, po całym tym incydencie spytałem Summer czy naprawdę chciała się zabić. Przez chwilę milczała, aż w końcu podniosła wzrok i powiedziała: „ I tak i nie… Czy to takie dziwne?” Nie. Odpowiedziałem nie. Tylko ja wiedziałem, że nie chciała tego zrobić, wszyscy inni owszem, stąd psychiatra i leki anty- depresyjne.

Właśnie zapinałem ostatni guzik koszuli, kiedy przez okno zobaczyłem jak Summer parkuje swojego czarnego Cadillaca Eldorado z 1967, porwałem kurtkę z krzesła i wybiegłem na dwór. Kiedy wsiadłem do auta poczułem zapach perfum Summer zmieszanych z papierosami, a z radia leciało „Hey Jude” Beatlesów. Na dworze było już ciemno, typowy listopadowy wieczór, pomyślałem. Podczas jazdy gadaliśmy o głupotach, takich jak niedawno przeczytana książka, nowa płyta Patti Smith czy wypracowanie z angielskiego, aż w końcu dojechaliśmy. Przez cały czas trwania filmu okropnie się nudziłem, ale trudno się dziwić, widziałem ten film dwudziesty trzeci raz. Wychodząc z kina dwójka chłopaków wręcz pożerała Summer wzrokiem, a jeden z nich zagwizdał, właściwie to mu się nie dziwie. Summer ma długie, ciemno kasztanowe włosy, kiedy pierwszy raz ujrzałem ją w tym kolorze myślałem, że zwariowała, ale z czasem się przyzwyczaiłem, zwykle są w nieładzie, ale ona nazywa to „artystycznym nieładem”, mówiłem już, że Summer jest artystką? Chyba nie. Wracając do tematu, jest szczupła, ale nie przeraźliwie chuda jak te dziewczyny z okładek kobiecych czasopism, po prostu szczupła. Zwykle ubiera długie t’shirty, do tego rajstopy i jej ukochane, zniszczone martensy. Nie maluje się, może dlatego, że nie musi… w każdym razie uważam, że Summer jest naprawdę ładna, ale wiem, że nie mógłbym wdać się z nią w głębsze relacje, chociaż nie znam powodu.
Kiedy wróciłem do domu byłem zmęczony, ale pozytywnie, jeśli można to tak określić. Weekend spędziłem na słuchaniu muzyki, pisaniu wypracowania i układaniem planów na następny tydzień i nie miałem pojęcia co mnie niebawem czeka.

Ku mojemu zaskoczeniu lekcje minęły dość szybko, bez większych ekscesów. Niczego nie świadomy szedłem w stronę drzwi wyjściowych ze szkoły, aż nagle zobaczyłem ich. Summer stała, opierając się o framugę drzwi, kosmyk włosów okręcała wokół palca i wpatrywała się w niego kokieteryjnym wzrokiem. On delikatnie głaskał dłonią jej ramię, a drugą opierał o ceglaną ścianę. Wpatrywałem się w niego przez dłuższą chwilę. Był wysoki, miał jakieś 180cm, tak chudy, że czarne dżinsy bezwładnie opadały mu na biodra. Miał czarne, nierówno obcięte włosy, ale nic więcej nie mogłem zobaczyć ponieważ stał odwrócony do mnie plecami. Gdy tak stałem, wpatrując się w niego jak w obrazek, usłyszałem, że ktoś mnie woła, to Summer. Wtedy odwrócił się, ujrzałem bladą, chudą twarz z głęboko osadzonymi oczami. I to właśnie one najbardziej przykuły moją uwagę, były brązowe, ale kiedy się lepiej przyjrzałem dostrzegłem gdzie niegdzie iskrzące się, szmaragdowe iskierki tuż przy źrenicach. Nie wiem co takiego sprawiło, że nie mogłem oderwać od nich wzroku, może to ta niezwykła barwa, a może bijąca z nich pewność siebie. Kiedy zorientowałem się, że oboje idą w moją stronę, natychmiast spuściłem wzrok.
- Cook, przedstawiam ci Aarona.- odezwała się, nieco zarumieniona Summer.
- Cześć- powiedział.
- Cześć.- odburknąłem. Nagle zaczęła wzrastać we mnie złość na Summer, byłem zły, że spotykała się z kimś i nic mi nie powiedziała, ale momentalnie przywołałem się do porządku. Poczułem, że zachowuje się jak kretyn, przecież Summer nie musi mi się z niczego tłumaczyć.
- Właśnie wybieraliśmy się do Karma’s cafe, pójdziesz z nami?- spytała.
- Nie chciałbym przeszkadzać…- urwałem bo w tym momencie zaśmiała się i powiedziała żebym dał spokój, więc zgodziłem się. Wyszliśmy na parking i wsiedliśmy do Cadillaca Summer, przez całą drogę panowała krępująca cisza, jedynie kluczyki w stacyjce, obijały się o kierownicę. Gdy wysiedliśmy pod Karma’s cafe, odetchnąłem z ulgą. Weszliśmy do środka i zajęliśmy nasze stałe miejsce (poprawka, stałe miejsce moje i Summer), kiedy zamówiliśmy po kawie, Summer wyszła do łazienki, zostałem sam na sam z jej nowym chłopakiem i uwierzcie wcale nie byłem z tego zadowolony. Aaron rozsiadł się wygodnie na siedzeniu, jedną ręką wystukiwał jakiś rytm na blacie stołu, od razu go rozpoznałem.
- „Come as you are”?- spytałem, zdziwiony swoją śmiałością.
- Taa, słuchasz takiej muzyki?- zapytał.
- Pytasz czy słucham prawdziwej muzyki? Tak, owszem.
Aaron zaśmiał się ironicznie i oznajmił:
- Cóż… nie wyglądasz na miłośnika takiego brzmienia.
- A według ciebie jak wyglądam?- spytałem, rozdrażniony.
- Jak grzeczny chłopczyk, nic nie wiedzący o prawdziwym życiu.
Wtem popatrzył się na mnie swoimi niezwykłymi oczami, nagle spostrzegłem, że robi mi się gorąco pod bluzą i nie jest to wcale spowodowane grzejnikiem, stojącym na końcu kawiarni.
- Skąd jesteś?- spytałem, postanawiając zmienić temat.
- Z Londynu.
- Od dawna spotykasz się z Summer?- spytałem oschle.
- Od trzech dni.- uśmiechnął się tak, że zaparło mi dech w piersiach.
- Co?- niestety nie otrzymałem odpowiedzi ponieważ wtem Summer usiadła na swoim miejscu.
Przez cały nasz pobyt w kawiarni i przez całą drogę do domu, z przystankiem na podrzucenie Aarona do jego WŁASNEGO mieszkania, nie odzywałem się ani słowem. Kiedy Summer zaparkowała przed moim domem, przerwała wszechobecną ciszę:
- Cook, możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- Jak możesz obściskiwać się z facetem, którego znasz zaledwie trzy dni?!- wycedziłem przez zęby.
- A więc o to ci chodzi? Cook, poznałam Aarona po tym jak odwiozłam cię do domu w piątkowy wieczór, po kinie. Pojechałam zatankować, a on akurat tam pracuje i tak jakoś się poznaliśmy.
- Świetnie, czyli obściskujesz się z facetem, który pracuje na stacji benzynowej?- spytałem z pogardą.
- No wiesz Cook, nie każdy ma rodziców z kieszeniami wypchanymi kasą i nie każdy jest dzięki temu ustawiony do końca życia.- była coraz bardziej zdenerwowana.
- Eh- westchnąłem.- Masz rację, przepraszam, ale zrozum, zdziwiłem się kiedy cię zobaczyłem z nim na korytarzu.
- Wiem, ale spędziłam z nim cały weekend, łaziliśmy i dużo rozmawialiśmy, naprawdę go lubię.
- Spoko, sorry za to co powiedziałem.
- Nie przejmuj się, a teraz zmykaj, muszę być w domu przed dziesiątą.
- Na razie!- wyskoczyłem z auta i ruszyłem w stronę drzwi, z za szybko bijącym sercem pełnym ekscytacji, podniecenia mieszającego się z dziwnym , dotąd nie znanym mi niepokojem.
Następne trzy tygodnie spędziłem z Summer i Aaronem, i wiecie co? Nie było tak źle, a właściwie mogę powiedzieć, że było dobrze, aż do pewnego sobotniego wieczoru, kiedy Summer musiała szybciej wyjść od Aarona. Zostaliśmy sami, ja i on. Choć był mroźny grudzień, Aaron otworzył okno na oścież i teraz gapiłem się w gwieździste niebo, wsłuchując się w głos Johna Lennona.

- Masz kogoś?- odezwał się nagle.
- Nie mam dziewczyny.- odpowiedziałem.
- Nie pytałem o dziewczynę.- oznajmił z posępnym wyrazem twarzy.
- Że co? Myślisz, że jestem gejem?!- oburzyłem się. Jak on w ogóle może tak myśleć?
- Nie wiem, może…- odpowiedział z dobrze mi znanym, ironicznym uśmiechem.
No nie! Teraz przesadził. Niby czemu… a może…. to chyba jakiś żart!
- Dobra, nie chcesz nie mów.- powiedział i sięgnął po coś do torby.
- Nie mam chłopaka i nie jestem gejem.- oznajmiłem bez przekonania.
- Spoko. Chcesz?- zapytał, podnosząc dłoń, na której leżał mały, zwinięty papierek.
- Co to jest?- spytałem, choć tak naprawdę znałem już odpowiedź.
- MDMA.- wyjaśnił, a gdy zobaczył moją zdziwioną minę, roześmiał się.- Ekstazy, stary.
- Nie, dzięki.- powiedziałem i czekałem na jego reakcję. Sądziłem, że mnie wyśmieje, ale on tylko wzruszył ramionami, odwinął papierek i włożył pod język jedną z dwóch białych tabletek, z jakimś obrazkiem, którego nie mogłem dojrzeć. Po chwili Aaron zaczął osuwać się na podłogę, cały czas uśmiechając się. Kiedy tak na niego patrzyłem, na jego szczupłą twarz, rozświetloną przez padające światło księżyca i migoczące oczy, dopadła mnie niecodzienna myśl, miałem ochotę go pocałować. Zaczął się śmiać, co raz bardziej doniośle, a kiedy na moment się uspokoił, ponownie zapytał czy chce. Nie mam pojęcia, co wtedy mną kierowało, może chciałem poczuć jak to jest, a może chciałem zbliżyć się do Aarona, sam nie wiem. Jednak wtedy się nad tym nie zastanawiałem, po połknięciu pigułki, położyłem się na podłogę obok niego. Przez pierwsze dwie minuty, nic się nie działo. Kiedy upłynęły, zobaczyłem Summer stojącą w drzwiach, ale wyglądała jakoś inaczej. Patrzyła się gdzieś przed siebie, jej oczy były czarne jak węgiel, a jej skóra była pokryta czymś zielonym, gdy otworzyłem szerzej oczy, zobaczyłem galaretkę, spływającą z jej palców. Nagle, Aaron wpadł w histeryczny śmiech, kiedy na niego spojrzałem, pokazywał coś palcem na suficie, a gdy też tam spojrzałem, ukazała mi się wielka meduza, a co najważniejsze, z głową Summer. Zacząłem wpadać w histerię, gwałtownie rozglądałem się na wszystkie strony, ale po chwili śmiech zastąpił strach. Przez dobre dziesięć minut tarzaliśmy się ze śmiechu i z trudem łapaliśmy powietrze, aż w końcu spojrzeliśmy na siebie. Nagle Aaron przysunął się do mnie, jedną rękę położył na podłodze, tuż przy moim uchu, a drugą zaczął głaskać mój policzek, coś do mnie mówił, ale widziałem tylko jak porusza ustami i coraz bardziej zmniejsza dystans między nami, aż w końcu nasze usta spotykają się. Najpierw całujemy się powoli, ciesząc się tą chwilą, a po chwili Aaron co raz mocniej przyciska wargi do moich. Pocałunki stają się z każdą chwilą bardziej namiętne. Kiedy przestaje i znów osuwa się na podłogę, dyszę ciężko, jest mi potwornie gorąco, mimo, że jest minus pięć stopni, a okno jest otwarte. Czuję wypieki na twarzy, a obraz staje się coraz bardziej widoczny, powoli dochodzę do siebie. Minuty upływają, a ja dalej leżę na podłodze, gorąco ustaje, na rękach czuję gęsią skórkę, powoli, bardzo ostrożnie wstaję i w dalszym ciągu w szoku, podchodzę do drzwi. Słyszę, że Aaron coś do mnie mówi, ale jestem tak zdekoncentrowany, że nie zważam na to, wychodzę na klatkę schodową, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Po wyjściu na zewnątrz, uderza mnie zimne powietrze, cały się trzęsę, ale nie obchodzi mnie to, kieruję się w stronę domu.
Kiedy wchodzę do swojego pokoju, jest jedenasta w nocy, jestem już zupełnie trzeźwy i wdzięczny, że rodzice mnie nie nakryli, jednak pełna świadomość tego co zrobiłem, przyszła dopiero gdy położyłem się do łóżka. Odtworzyłem w myślach, zdarzenia z dzisiejszego wieczoru, zatrzymując się na pocałunku, kiedy dotarło do mnie, że mam ochotę na więcej, rozpłakałem się. Przez dobre, dwie godziny, leżałem przykryty po uszy kołdrą i ryczałem jak małe dziecko. Płakałem bo świat, w którym dotąd żyłem, legną w gruzach, a wszystko w co wierzyłem, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Cały następny tydzień przesiedziałem w domu, rodzice chyba zrozumieli, że mam trudny okres i nie czepiali się. Zastanawiałem się nad moimi uczuciami względem Aarona, czy naprawdę coś do niego czuje, aż w końcu doszłem do wniosku, który zadowolił mnie w stu procentach… chyba.
W poniedziałek rano, kiedy wyszedłem do szkoły, na podjeździe czekała Summer, oparta o swoje auto. Miała spuszczoną głowę, a nieuczesane włosy zasłaniały jej praktycznie całą twarz, ale nawet wtedy widziałem, że jest smutna. Bałem się najgorszego. Bałem się, że Aaron powiedział jej co między nami zaszło. Summer nie jest typem osoby, która płacze z byle powodu czy często mówi o swoich problemach, dlatego u większości ma opinię wrednej suki, czemu?, przecież dla nikogo taka nie jest, nie zachowuje się jak te bogate dziewczyny ze szkoły, prawda? Owszem, ale prawda jest taka, że zazwyczaj stereotypy biorą górę. Kiedy podszedłem, spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła, co mnie zaskoczyło.
- Cześć, Cook, jak tam?- spytała, patrząc mi głęboko w oczy.
- Aa… w porządku. Czemu przyjechałaś?- spytałem.
- Więc, najlepsza kumpela nie może przyjechać, aby podwieźć cię do szkoły?- zapytała z udawaną złością.- Daj spokój, wsiadaj!- uśmiechnęła się. Włączyła radio i zaczęła stukać palcami o kierownicę. Po chwili ciszy, zdobyłem się na odwagę, by przemówić.
- No, więc, jak sprawy z Aaronem?- spytałem i od razu zacząłem tego żałować. Summer z piskiem opon zatrzymała samochód na środku jezdni, kilka kierowców zatrąbiło na nią, a jeden nawet pokazał w jej kierunku, nie co obraźliwy gest, ale ona wcale się tym nie przejęła. Patrzyła tylko przed siebie, miała nieobecny wzrok, przeraziłem się bo nie wiedziałem czego mogę się spodziewać.
- Jesteś gejem, Cook?- wypaliła nagle, a kiedy chciałem jej odpowiedzieć, przerwała mi.- Tylko nie kłam. Jesteśmy przyjaciółmi, musisz być ze mną szczery, ok.?
- Ook, jasne, więc…- zacząłem się wahać, plan, który sobie ułożyłem, nagle zaczął wydawać mi się strasznie oszukany.- Nie jestem gejem. Aaron ci powiedział?- spytałem.
- Tak, opowiedział mi co się zdarzyło w jego mieszkaniu. Jego wersję już słyszałam, teraz chcę poznać twoją.- oznajmiła z determinacją w głosie. Zastanawiałem się co takiego powiedział jej Aaron, ale nie miałem zbyt wiele czasu na wymyślenie jakiejś sensownej odpowiedzi, więc postanowiłem się trzymać, wcześniej obranej taktyki.- Wzięliśmy tabletki, to był mój pierwszy raz, wszystko zaczęło wirować, czułem się… No wiesz, jakby ktoś przejął kontrolę nad moim ciałem, a ja tylko stałem z boku i się przyglądałem. To stało się nagle, niespodziewanie.- wyjaśniłem, bez najmniejszego przekonania, miałem tylko nadzieję, że Summer tego nie zauważyła.
- Rozumiem, a czy czujesz coś do Aarona?- co miałem jej powiedzieć? Wiesz Summer, tak! Jestem cholernie zakochany w twoim chłopaku, więc odwal się i zostaw nas w spokoju.- Nie, nic do niego nie czuję.- powiedziałem i odwróciłem się do okna, po raz kolejny łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- To dobrze. Naprawdę mi ulżyło, wiesz?- zapytała, ale nie dała mi dojść do słowa.- Ja naprawdę lubię Aarona, on też mówił, że to przez narkotyki. Cieszę się, że to tylko nic nieznaczący wygłup, a teraz jedźmy do szkoły.- wrzuciła bieg i pojechaliśmy. Przez całą drogę myślałem nad tym, czemu nie wyjawiłem jej prawdy, gdzieś w głębi, naprawdę coś czułem do Aarona i miałem cichą nadzieję, że on też.
Przez cały dzień, starałem się ich unikać, nie mogłem spojrzeć w oczy Aaronowi, wiedziałem, że nie dam rady. Po powrocie ze szkoły byłem już spokojny, wiedziałem, że nie mogę dziś już go spotkać, szkoda, że tak bardzo się myliłem.
Wieczorem poszedłem do sklepu, nie mogłem siedzieć w domu pod czujnym okiem rodziców, myślących, że popadłem w depresję, a może mieli rację? W każdym razie, kiedy wybierałem chipsy, zobaczyłem go. Stał przy kasie, chyba dziś prześladuje mnie pech bo akurat kiedy miałem się odwrócić, on spojrzał na mnie, szybko odwróciłem wzrok. Podszedłem do kasy, dopiero kiedy wyszedł ze sklepu, naprawdę nie chciałem się na niego natknąć. Zapłaciłem, wziąłem cole i chipsy, i wyszedłem, kiedy skręciłem w stronę parku, aby skrócić sobie drogę, ktoś złapał mnie za ramię, gwałtownie się odwróciłem, zaciskając pięści, gotowy do ataku. Stał i przyglądał mi się z butelką piwa w ręce, kiedy się odezwał, poczułem alkohol.
- Czemu nie powiedziałeś Summer prawdy?- spytał, był roztrzęsiony. Na cienki t-shirt, miał naciągnięty równie cienki sweter, zgrzytał zębami.
- Jakiej prawdy?- spytałem, udając, że nie wiem o co chodzi.
- Żartujesz sobie do cholery?!- krzyknął.- Nic do mnie nie czujesz?! Dla ciebie to był tylko nic nieznaczący wygłup?!- wrzeszczał, jeszcze przeraźliwiej.- Odpowiedz!
- To słowa Summer.- wybąkałem i poczułem się jak skończony idiota.
- Nie obchodzi mnie to, chcę to usłyszeć od ciebie, kochasz mnie?- jego pytanie całkiem wytrąciło mnie z równowagi.
- Nie! Co jest z tobą nie tak?! Naćpaliśmy się, ten pocałunek nic dla mnie nie znaczy!- wpadłem w taki szał, że najchętniej bym go uderzył. Wiem, że to głupie bo tak naprawdę jedyną osobą, na którą byłem zły, to ja sam.
- Dobra, kapuje, więc ja też nic dla ciebie nie znaczę?- spytał, widać, że był już zmęczony.
- Nie…- odpowiedziałem, a Aaron odwrócił się napięcie i ruszył przed siebie.
- Aaron!- wydarłem się, ale on był już daleko. Chciałem za nim pobiec, ale i tak nie powiedziałbym mu prawdy, nie chciałem, nie mogłem.

Kiedy przyszedłem do domu odechciało mi się jeść, pić, właściwie to nie mogłem zmusić się do zrobienia czegokolwiek. Nie zszedłem na kolację, złamałem niepisaną regułę w naszym domu i tym samym przez piętnaście minut musiałem wysłuchiwać pytań rodziców, czy wszystko dobrze?, czy chcę porozmawiać? W pewnym momencie nie mogłem już wytrzymać i wydarłem się, żeby zostawili mnie w spokoju, wtedy wysłuchałem monologu ojca jakim to ja jestem debilem (no, może nie użył dosłownie tego słowa) i jak bardzo marnuję sobie życie. Zaznaczę, że dla moich rodziców najważniejszym priorytetem jest, abym skończył studia (na, których nawet jeszcze nie jestem) i został chirurgiem lub prawnikiem. Czasami zazdrościłem Summer, że jej matka się nią nie interesuje i nie musi spełniać jej wygórowanych wymagań, ale zawsze potem odsuwałem od siebie te myśli, przecież nie chciałbym, aby moi rodzice mnie olewali. Leżąc pod kołdrą i słuchając muzyki, zastanawiałem się jakim cudem szkoła, była dla mnie kiedyś najważniejsza, teraz to wszystko spadło na drugi plan, wydaje mi się taką nic nie znaczącą błahostką. Pomyślałem sobie, że chciałbym, aby była tu Summer, ona by mnie pocieszyła, zaserwowałaby mi jeden ze swoich kojących uśmiechów, powiedziałaby, abym wyluzował i pewnie wyciągnęłaby mnie do jakiegoś klubu albo w jej ulubione miejsce, czyli Karma’s cafe, gdzie co poniedziałek urządzane są koncerty, w których biorą udział nieznane jednostki. Summer gra na gitarze, lubię przysłuchiwać się jej kiedy gra, to mnie uspokaja, nieważne, że akurat jest w trakcie refrenu „Smells like teen spirit”.

Następnego dnia chciałem porozmawiać z Aaronem, ale nie było go w szkole, a co najważniejsze Summer też nie, dzwoniłem do niej, ale miała cały czas wyłączoną komórkę. Pomyślałem, że może jest chora i postanowiłem odwiedzić ją po zajęciach. Jej dom jest położny w jednej z bogatszych dzielnic w Dover i rzadko przejeżdża tędy policja, więc kiedy zobaczyłem jadący radiowóz z domu SUMMER, pędem puściłem się w tą stronę. Gdy dobiegłem, zauważyłem jej ojczyma obejmującego matkę Summer, zamarłem. Zaczęły prześladować mnie makabryczne wizje, nie mogłem uporządkować myśli, czułem jak krew pulsuje mi w żyłach, z trudem przełknąłem ślinę i przywitałem się. Jej matka na mój widok zaczęła jeszcze mocniej płakać, zakryła twarz w koszuli męża.
- Witam, Cook.- podał mi rękę, ale ją zignorowałem.
- Co się stało? Co z Summer?- dopytywałem się, a za nim mężczyzna powstrzymał łzy, aby móc mi odpowiedzieć, w moim odczuciu minęła wieczność.
- Jej chłopak, Aaron przyszedł do niej wczoraj w nocy. Był kompletnie pijany, ja, my… Niczego się nie spodziewaliśmy…- miał problem z zapanowaniem nad sobą, ale z każdą chwilą się łamał.- Zabił ją.- po tych słowach całkowicie się rozpłakał, objął mocno żonę i razem ruszyli w stronę domu.

Stałem tam przez dłuższy czas, nie mogąc pojąć, co się stało. „Zabił ją”, huczało mi w głowie raz po raz. Odwróciłem się w stronę jezdni i obserwowałem toczące się życie bo moje nagle stanęło w miejscu. Obserwowałem jadące samochody i starsze panie na spacerze, którym nagle pozazdrościłem, szły, opowiadając sobie jakąś historię, obie się śmiały, przez moment zobaczyłem w nich młode kobiety, dla których świat stoi otworem. Ulica nagle opustoszała i nie mając już na co patrzeć, ruszyłem przed siebie. Wciąż byłem w szoku i nie do końca zdawałem sobie sprawę, co się tak naprawdę wydarzyło, aż po pół godzinie stanąłem przed dobrze mi znanym mieszkaniem, choć tak naprawdę nie wiedziałem po co tu przyszedłem. Stałem tak przez dłuższą chwilę, mając w głowie tylko jedno zdanie: To on zabił moją przyjaciółkę. W tym momencie drzwi klatki schodowej otworzyły się, stanął przede mną, widziałem, że jest pijany, widząc źrenice byłem pewny, że coś brał. Nagle się rozpłakałem, wreszcie dotarło do mnie, że to wszystko zdarzyło się naprawdę. Podbiegłem do niego i wymierzyłem mu cios prosto w oko, zatoczył się, był tak pijany, że chwilę mu zajęło zanim dotarło do niego co się przed momentem stało.
- Ty skurwielu!- zacząłem się na niego drzeć, a łzy spływały mi po policzkach.- Jak mogłeś?!
- Stary, o co ci chodzi?- spytał, ale miał nieobecny wzrok.
- Zabiłeś ją! Zabiłeś Summer!- po tych słowach, upadłem na ziemię, a twarz ukryłem w dłoniach, nie mogłem się uspokoić, płakałem, ale wiedziałem, że tylko dzięki temu, nie popełniłem jeszcze morderstwa.
- Przecież tego chciałeś, prawda?- spytał, a ja podniosłem wzrok, nie miałem pojęcia o czym on mówi.- Przecież to przez nią nie chciałeś wyjść z szafy, bałeś się jej reakcji.- nagle jego słowa zaczęły układać się w spójną całość.
- To… to nie prawda!- krzyknąłem.
- Cook, wiem co do mnie czujesz i wiedz, że ja czuję to samo do ciebie. – powiedział ze spokojem w głosie.- Teraz już nie musisz się nikim przejmować, teraz wreszcie możemy być razem.- dodał. Jego słowa mnie przerażały, nie wiedziałem co robić, co myśleć. Uczucie, którym kiedyś go darzyłem nagle się ulotniło, z trudem wypowiedziałem następne zdanie.

- Jedyne uczucie jakim cię w tej chwili darzę to nienawiść.- powiedziałem, czując jak łamie mi się głos. Chciałem odejść, nie mogłem już na niego patrzeć, nie mogłem patrzeć na człowieka, który zrujnował mi życie. Kiedy się odwróciłem, złapał mnie za ramię i przewrócił z impetem na ziemię, siadł na mnie okrakiem i zaczął okładać pięściami. Poczułem jak lepka maź spływa mi po wargach, poczułem smak krwi. Przestałem nad sobą panować, wstając z całą siłą zrzuciłem go z siebie i zacząłem uciekać. Biegłem, wpadając na ludzi, chciałem jak najszybciej dotrzeć na policję, niestety skręciłem o jedną uliczkę za wcześnie i tym sposobem trafiłem w ślepy zaułek. Zacząłem nerwowo rozglądać się za jakimś kontenerem na śmieci, by na niego wejść i przeskoczyć przez mur, ale wtem poczułem jak ktoś łapie mnie za kaptur, upadłem na mur. Bardzo bolał mnie prawy nadgarstek, wpadłem w panikę, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mogę nim ruszać. Przed oczami zaczęły pojawiać się ciemne plamki, ledwo widziałem podchodzącego do mnie Aarona, w ręku trzymał pistolet.
- Jedyne co do mnie czujesz to nienawiść?!- krzyczy, ma łzy w oczach, ręka w, której trzyma pistolet drży.- To nie musiało się tak skończyć!- wrzeszczy.
- Aaron uspokój się, odłóż pistolet i pogadajmy.- próbuję odwrócić jego uwagę.
- Nie! Przestań mydlić mi oczy!- jest wściekły.- Zabiję cię tu i teraz, tak jak zrobiłem to z Summer!
Czekałem. Czekałem na ból, ale on nie przychodził. Modliłem się, aby strzelił w głowę, nie chciałem nic czuć, chciałem szybkiej śmierci bo wiedziałem, że nie ma dla mnie ratunku. Jednak kiedy przez dłuższą chwilę nic się nie działo, powoli otworzyłem oczy i nie mogłem uwierzyć. Mój napastnik leżał na ziemi, kaszlał strumieniami krwi, a z jego pleców wystawał duży, srebrny nóż. Gdy doszedłem do siebie, z trudem podniosłem głowę, ale ból był zbyt silny. Poczułem, że ktoś kładzie mi ręce na ramionach i delikatnie mną potrząsa, słyszałem jakieś słowa, ale ich nie rozumiałem, nagle wszystko przykryła ciemność.

~ teraźniejszość ~

- O to cała moja historia.- kończę, nikt nawet się nie porusza, wszystkie oczy wpatrzone są we mnie.- Dziękuję za uwagę.- kłaniam się lekko i siadam na swoje miejsce, rozbrzmiewają brawa, a zaraz potem kolejna osoba wstaje. Nie sądziłem, że poczuję taką ulgę opowiadając o tym co mnie spotkało.
Spotkania grupowe z terapeutą naprawdę przynoszą efekty, uczęszczam na nie od dwóch tygodni, trzy razy na tydzień. Święta spędziłem w szpitalu, na obserwacji, podobno jakiś facet, pracujący w mięsnym mnie uratował (to by wyjaśniało, skąd miał nóż), ale teraz skupiam się na historii opowiadanej przez jakąś dziewczynę. Nasz terapeuta mówi, że wysłuchiwanie siebie nawzajem to część terapii, ale nie każdy jest od razu gotowy, aby mówić o swojej życiowej tragedii i myślę, że zrobiłem dziś duży postęp, opowiadając swoją historię. Od dwóch miesięcy naprawdę mogę powiedzieć, że czuję się dobrze. Kiedy spotkanie dobiega końca, wszyscy wstają, aby się pożegnać, widzę, że ludzie z trudną przeszłością dobrze się ze sobą dogadują, pewnie za sprawą tego, że każdy z nich wie co to ból, cierpienie albo strach. Wychodząc z sali, spostrzegam, że czeka na mnie mój nowy znajomy, Stephen. Na mój widok uśmiecha się i razem ruszamy do głównego wyjścia, ku mojemu zdziwieniu, bierze mnie za rękę, ale nie protestuję. Pewnie zastanawiacie się czy rzeczywiście jestem homoseksualistą, więc odpowiem, że tak, jestem, zrozumiałem to kiedy leżałem w szpitalu, miałem dużo czasu na przemyślenia. Pewnie niektórzy z was, kierują się teraz stereotypami, ale szczerze powiedziawszy, nie obchodzi mnie to. Nie pogodziłem się z tym jeszcze w stu procentach, mam świadomość tego, że wielu ludzi będzie patrzeć na mnie z pogardą, a niektórzy ze współczuciem, jakby to była jakaś choroba, ale teraz jestem silniejszy i mam odwagę stawić im czoło. Nie myślcie, że po dwóch tygodniach na terapii, wszystkie moje problemy zniknęły, są, może jest ich nawet więcej, ale teraz nie zaprzątam sobie nimi głowy. Razem z Stephenem idziemy na cmentarz, złożyć kwiaty na grobie Summer, ale nagle zawracamy bo przypomniałem sobie, że zostawiłem w domu bilety na „Edwarda Nożycorękiego”, wiem, że chciałaby, abym poszedł, więc przygotowuję się na ten dwudziesty czwarty raz.
Spoczywaj w pokoju Summer.

Koniec.



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
renee · dnia 19.09.2012 18:53 · Czytań: 750 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
historynKA dnia 29.09.2012 11:53
Gramatyka, interpunkcja, logika i ortografia szaleją. Pomysł jakiś był, ale realizacja.. Cóż. Ogólnie nuda, stereotypy, tekstów o tych rzeczach czytałam już wiele. Nie ma nastrojów, sprawnych dialogów, jakiejś większej oryginalności, która może Cię wyróżnić od grona pismaków zajmujących się tym działem literatury niskiej, dla mas. Tytuł intrygujący, ale im dalej brnęłam, tym bardziej wszystko stawało się nudne i chłamowate. No i te imiona. Może Aaron to imię popularne na całym świecie (jakieś nieudolne nawiązanie do Biblii?) ale Summer, Cook, Stephen.. Nie lubię tekstów z angielskimi imionami, kiedy nie ma potrzeby, a przecież akcja twojego opowiadania umieszczona jest w miejscu bliżej nieokreślonym. Aha, powtórzenia, przejrzyj ten tekst pod tym kątem, dobrze? Tak czy siak, ja tego nie kupuję, niestety. Bardzo słaby tekst.
Pozdrawiam z uśmiechem i nadzieją na cokolwiek lepszego.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty