To musiał być kiedyś nasz dom.
Nasz Babilon.
Wokół tylko czystość i częstoskurcz - zaniedbane kamienie porozrzucane na pastwę szyb, które świecą odbitym blaskiem, kulawe o jedną nogę. Nie mam im za złe tego, że nie popękały. Chowam w sobie wspomnienie pajęczyn, czy też bardziej kwiatów - relikwii po tych pierwszych, którym trzeba oddać cześć, czy chociaż ucałować sygnet na znak pojednania i tego, że ich mostom nie potrzeba już iskier - płoną.
Podobnie muszą tlić się liście, pod ich chorągwią. Ktoś zgrabił je na równy kurhan, zaćmił i teraz odbywają swoją wędrówkę, połączone z hekatombą pozostałych. Ta ofiara nie jest ostateczną.
Czasem, kiedy powietrze zmarznie i pozwoli mi na chwilę oddechu, mam wrażenie, że jestem jednym z nich - zaciągam się mocniej, tak aby każde wnętrze napełniło się szronem i wypuszczam z siebie arie, ku chwale najwcześniejszych. Długo jeszcze przyglądam się temu, jak zostają splecione. Czekam na pierwszy deszcz, który zmyje z mojej twarzy melancholię, lub rdzę - ślad po potyczkach o ciepło - krew obróconą w popiół.
Pierwsza kropla, a za nią huśtawka i staw z rybami - wędki z patyków, nici i rąk ubrudzonych nawlekaniem na nie robaków. Siedzimy oparci o siebie tyłem i przysypiamy - zupełnie jakby nie było nic poza symbiozą doświadczenia i idei wpajanych mi od najmłodszych łodyg - to nie może się udać. Nagłe zanurzenie i szarpnięcie - przymierzanie do palca, nadgarstka, połowy przedramienia - ta do wiadra. Mój wzrok pełen szacunku i uwielbienia mogącego równać się jedynie z tytanami, czy obserwowaniem ważek, które składają na taflach księżyce, potajemnie zdradzając noc - pełnia sił, którą zabrały mu zapalniczki.
To musiał być kiedyś nasz dom.
Nasz Babilon.
Teraz mieszka w nim mech i krzesiwo, które kiedy potrzeć - spełnia życzenia.
- Niech stanie się latarnią na drodze mlecznej. Brakującym pierwiastkiem - Karmą.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
liliium · dnia 19.10.2012 13:29 · Czytań: 772 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 12
Inne artykuły tego autora: