Poczułem, jak trzewia falują mi od powstrzymywanych torsji. Nabrałem powietrza głęboko i przewróciłem się na wznak. Szum organizmu odpłynął w uspokajającą dal. Tę rundę wygrałem.
„Jaki to dzień?” zasłoniłem oczy przedramieniem „Bo dzień jest na pewno...”. Wsłuchawszy się w spokojny już rytm kwasów żołądkowych podniosłem się powoli i rozejrzałem.
Nieco zbyt gwałtowne miałem plany motoryczne co sprawiło, że zatańczyłem pijacko odbijając się od słupa, koryta, biodra nieładnej kobiety chrapiącej w sianie i wylądowałem uwieszony uzdy jakiegoś wałacha.
Ten stał spokojnie i uniósł tylko swoje mięsiste wargi ukazując mi swoje wielkie zęby. I wieloraki, bogaty oddech. Nie żywili go zbyt dobrze.
Wyprostowałem się dumnie i otrzepałem kaftan ze ździebełek siana. „Trzeba wygrać drugą rundę” pomyślałem, i cichcem wymknąłem się ze stajni Gospody pod „Chrapiącym Wałachem”.
Na stole leżał list.
Powinienem otworzyć go już dawno, ale uwielbiałem ten właśnie moment, kiedy już się przygotowuję, ale nie wiem do czego. Zwłaszcza, że tym razem wiedziałem po co. Taki sam list dostał mój rywal. Alejandro Savage. Ten durny, stary piernik, któremu wręczono nieoficjalną koronę Złodziei ponad dekadę temu. Od miesięcy pisałem do Paktu Czarnych o odebranie mu tej perełki wśród odznaczeń, jako, że na starość tylko chlał i stare chleby w piecu wyuzdania obracał, co sprawiało, że sama myśl o podstarzałych kurtyzanach przyprawiała mnie o mdłości.
- Stary cap... – wyrwało mi się z ust, kiedy pakowałem wszelkiej maści drobiazgi do sakwy.
List otworzę u Morloc’a. Pośmiejemy się.
Jego pięty były czarne. Morloc zawsze biegał na boso. Nikt nigdy nie pamiętał, żeby owinął stopy choćby szmatą. I na pohybel wszystkim zawsze zarzucał je najwyżej jak się da.
Opadłem na ławę obok niego w skrytym mrokiem rogu, cisnąłem mu elegancko zalakowany dokument.
Łypnął na mnie znużony.
- Czy ty się kiedyś nauczysz czytać?
Nie przesunąwszy nawet nóg na stole odstawił kufel i złamał pieczęć. Odchrząknął, teatralnie sięgnął po kufel ponownie.
„Wielmożny Missesie Qusso vel MissQu,”
Morloc spojrzał na mnie kątem oka. Tak, nienawidziłem tego pseudonimu, nigdy więcej nie użyję stroju kobiecego na robocie...
„Pakt Czarnych postanowił ustosunkować się do pańskich propozycji dotyczących Perły Złodziei przyznanej Alejandro Savage’owi. Jak wspominaliśmy w poprzednim liście, postanowiono sięgnąć do starego już zwyczaju Wywłaszczenia Perły.
Dzisiaj przekazujemy szczegóły.”
Po dłuższym odstępie napisano:
„Do południa, dnia szóstego od daty widniejącej na niniejszym liście, do siedziby Paktu Czarnych pożądający Perły Złodziei musi przynieść rzecz przez Pakt wskazaną lub dowód jej kradzieży.
Celem jest wykradzenie najcenniejszej rzeczy, jaką posiada pewna szanowana dama na dworze Hrabiego Montbelree. Pańska w tym rzecz, i rywala pańskiego – dowiedzieć się co to za rzecz. Dama ta, to znamienita siostrzenica hrabiego, pani von Dupenstein.”
Morloc parsknął śmiechem.
- Nie no...
Zawtórowałem mu, ale półgłosem. Szukałem w pamięci wizerunku tej kobiety. Olśniło mnie i natychmiast mina mi zrzedła.
- No nie...
Oparłem się o ścianę i zabrałem mu kufel pociągając sowitego łyka.
- Ta dama to podstarzały potwór... – oddałem mu puste naczynie.
- Jak te nieładne kobiety pod „Chrapiącym wałachem”?
Zmilczałem pytanie.
***
- Mam! Mam! – wpadłem do sutereny Morloca podekscytowany. Leżał na wznak na kozetce półprzytomny. Zacząłem wykładać szczegóły potrząsając jego ramionami.
- Helen von Dupestein. Stara panna, bardzo stara bratanica Hrabiego Montbelree, piastuje na dworze stanowisko nauczycielki śpiewu. Dręczy pianiem małe dzieci, znaczy się.
Morloc usiadł w końcu zrezygnowany i półprzytomny.
- No i?
Zatarłem ręce i uśmiechnąłem się szeroko.
- No ma taką przesłodką, czarną, inkrustowaną złotem szkatułkę. Mówi się, że trzyma w niej klejnoty swojej linii rodowej, która dla dygresji – pewnie dalej nie przetrwa, ale ale – uważaj!
Morloc potarł nos, znudzony.
- Ma tam ponoć też pióro, kałamarz i nóż do papieru samego Shuderta Piochena!
To posadziło Bosaka w pion.
- Co ty mówisz!
- Mamy cel! - Pokiwałem głową z wyszczerzem.
Kolejny dzień upłynął mi na wietrzeniu okazji. Aż w końcu wyłowiłem. „Stara”, jakeśmy ochrzcili ją z Bosakiem wybierała się dzień przed upływem terminu przez Pakt wskazanego, w krótką podróż do najbliższych włości, lekcji śpiewu udzielać. To w trakcie tej podróży miała się pozbyć swojej cennej szkatułki. Zatem po dopieszczeniu szczegółów, osiadłem w lesie, w pełni gotów i oczekiwałem. Plan był najprostszy z możliwych. Owszem wziąłem nawet pod uwagę zasadzkę na moją osobę, w końcu wytyczne dostałem od osób trzecich, ale...
Rozmyślania przerwał mi terkot kół na drodze. Nie, nie... żadnych spektakularnych zasadzek. Wisiałem na gałęzi drzewa wyciągającego swoje ramiona nad trakt, skrył mnie mrok wieczoru i chmurne niebo. Spłynąłem cichcem na dach karocy. Okna pojazdu zasłonięte były ciężkim materiałem, zajrzałem odchylając jeden z nich. Helen drzemała.
Zsunąłem się bokiem i cicho wsunąłem do wnętrza siadając na przeciwko kobiety. Jej osobisty bagaż w postaci uchylonego, obszytego jasnym materiałem pudła, stał obok niej na siedzisku. Sięgnąłem doń, pochylając się nad nią nieco. Miejsca w karocy zbyt wiele nie było, a obudzić jej nie chciałem.
Niestety. Nim się spostrzegłem, zaglądałem w jej wielkie przestraszone oczy. Odruchowo zasłoniłem jej usta dłonią i pokręciłem głową. Rękę miałem zawieszoną w pół drogi do pudła, w którym, jak mniemałem znajdowała się szkatuła.
Helena von Dupenstein zamamrotała coś. I znowu. Odchyliłem nieco dłoń, chcąc zrozumieć.
- Nikt się nie dowie. – sapnęła ciężko. – Nie będę krzyczała.
Spojrzałem na nią nic nie rozumiejąc.
- Hę?
Złapała mnie za dłoń i przycisnęła do starej piersi.
- Bierz mnie! – drżącymi wargami szeptała. – Zły Bandyto!
Wybałuszyłem na nią oczy.
- Ale ja cię nie chcę „stara”, ja szkatułkę...
I mi przywaliła.
I nastała ciemność.
Odwiedziła mnie potem raz, w lochu.
„Niewdzięcznik, rabuś i gwałciciel” powiedziała wtedy. Z żalem.
Tak się dowiedziałem co jest największym skarbem Heleny von Dupenstein.
Dziewictwo.
Przynajmniej Perła trafiła do mnie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt