Oddech Bogów - Van Burnt
A A A
W długim ciemnym i surowym korytarzu rozbrzmiewały ciężkie metaliczne kroki. Okute magnemantem stopy wybijały żwawy rytm na kamiennej podłodze.
Ponieważ więzienie na Enauriusie umieszczono głęboko pod ziemią panował w nim chłód. Każdą ze ścian zdobiły ciągnące się w nieskończoność, grube, adamantowe drzwi od cel. W nich umieszczono małe, zakratowane okienka. Przyciskało się do nich wiele nieprzyjemnych, wrogich twarzy. Więźniowie wrzeszczeli unikając jednakże jakichkolwiek gróźb. Nauczyli się. Fragmenty zbroi uderzały o siebie wytwarzając przyprawiające o ból głowy hałasy. Długi czarny płaszcz powiewał za przybyszem przesłaniając momentami idących za nim rycerzy. Ci, którzy dostrzegli stylizowaną na ptasi dziób przyłbice, cofali się od drzwi. Niektórzy w pośpiechu, potykając się o swoje łachmany, inni ze spokojem, starając się nie zwrócić na siebie Jego uwagi. Wąska, walcowata i gładka, rękojeść "sędziowskiego miecza" obijała się niewinnie o opancerzony bok. Niektórzy krzywili się do bolesnych wspomnień patrząc na nią, inni, pocierali ze złowieszczym sykiem obandażowane, brudne opatrunki.
Sędzia Faith, jeden z Pięciu nie rozglądał się, znał doskonale każdą celę, znał imię każdego osadzonego. Był odpowiedzialny za "nieszczęście" połowy z nich. Zazwyczaj energiczny i pomysłowy, teraz był cichy i skupiony. Zadanie, które mistrz Garyuu przed nim postawił, zdecydowanie wykraczało poza listę rzeczy, które zrobiłby z uśmiechem czy chociażby chęcią. W końcu, po wielu minutach zadręczania się zdecydowanie nieprzyjemnymi wspomnieniami, stanął przed znacznie grubszymi od pozostałych, zabezpieczonymi dodatkowymi łańcuchami drzwiami. Znajdowały się na samym końcu korytarza. Jego wyostrzone zmysły wyczuwały natężenie fluxu i nienawiści które wręcz zionęły spomiędzy wszystkich szpar. Skinął niedbale dłonią na pancermistrza. Ten, mamrocząc niezrozumiałe dla większości swoich towarzyszy, słowa, wysunął się przed swojego pana stając dokładnie twarzą do drzwi. Oczy wiekowego, wiernego pancermistrza były zamglone, jak gdyby wpatrzone w coś, co tylko on mógł dostrzec. Łańcuchy poruszyły się dzwoniąc ciężko. Powoli rozplątały misternie ułożoną sieć. Skomplikowane zamki szczęknęły metalicznie kilka razy nim drzwi samoistnie otworzyły się. Dysząc ze zmęczenia pancermistrz wycofał się do swojej poprzedniej pozycji, za Faithem, po jego lewej stronie. Sędzia wszedł do środka. Sam. Cela była niemal pusta, nie licząc przykutej do jednej ze ścian postaci. Łańcuchy, którymi go zabezpieczono układały się identycznie jak te, które strzegły pomieszczenia. Wiszący na nich, wychudzony mężczyzna, nosił tylko podarte, szare więzienne spodnie. Długie do ramion, brudne i splątane szare włosy rozsypywały się w nieładzie, a zaniedbana broda zawierała w sobie szczątki dawnych posiłków. Więzień wzniósł powoli pierwotnie opuszczoną głowę wbijając w swojego gościa ciężkie spojrzenie zaskakująco trzeźwych i podejrzliwych oczu. Nawet teraz, po tylu latach były tak samo intensywnie niebieskie.
- Rafael "Rafi" Faith... a może Hohenhaim? - wymamrotały zasuszone usta. Gorzki, cyniczny uśmiech szybko na nich zagościł. - Nieee... teraz chyba tytułują cię "Sędzią Faithem"?
Rafael zdjął powoli hełm. Jego twarz była młoda, mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. Gdyby ktoś teraz spojrzał na obu mężczyzn dostrzegłby liczne podobieństwa, ten sam wyraz oczu, ten sam uśmiech, te same rysy twarzy.
- Van Hohenhaim... niegdyś tytułowany "Sędzią Hohenhaimem"... może to moje wrażenie ale chyba skądś się znamy.
Stary Hohenhaim roześmiał się. Z powodu wysuszonych ust i gardła śmiech, jaki z siebie wydobył, był zaledwie echem tego, co znał Rafael. Młody Sędzia wyciągnął do tyłu ramię. Odczytując sygnał pancermistrz podszedł i podał mu manierkę z wodą. Opuścił celę pospiesznie. Nie chciał przebywać z "Heretykiem" dłużej, niż to było konieczne. Rafael odkręcił ją i podetknął starcowi do ust. Ten, choć rzucił mu szydercze spojrzenie, ukoił chętnie pragnienie. Kilka kropel pociekło mu po brodzie niknąc pośród splątanych włosów.
- Skąd u was, "Sędziów" tyle troskliwości? - zapytał ironicznie.
- Potrzebuję AKA.
- To je znajdź! - sarknął Hohenhaim.
- Doskonale wiesz, że bez twojej pomocy to niemożliwe.
Hohenhaim pokręcił z niedowierzaniem głową. Każde kolejno wypowiedziane słowo brzmiało tak, jakby wypluwał truciznę.
- Dlaczego miałbym pomóc komuś takiemu jak "TY"?!
Rafael wyszczerzył zęby w prowokującym uśmiechu. Przysunął się tak, by ich twarze niemal się dotykały.
- Ponieważ chcesz - zaczął szeptać natarczywie - zobaczyć jak ich kostka zareaguje na egzoszkielet... w dodatku zaznaczę, że to JEGO zbroja... czyż nie poświęciłeś temu swojego życia? Ojcze?

Ciężkie metalowe drzwi zamknęły się za wychodzącym Sędzią. Szczęk zamków, dźwięk poruszających się łańcuchów i niknący hałas oddalających się zbrojnych pozostawiły "Heretyka" samego. Van Hohenhaim przekrzywił nieco głowę na prawo przysłuchując się dokładnie. Ileż by dał za swoje okulary? Odchrząknął znacząco.
- Poszli sobie. Możesz się ujawnić... przyjacielu.
W jednym z wiecznie zacienionych kątów otworzyły się ślepia. Srebrne, żarzące się, o szparkowatych, kocich źrenicach.
- Jak sądzisz, potrafi je wykorzystać?
Nawet jeżeli nadeszła odpowiedź, nie zmąciła ona zapadłej ciszy. Hohenhaim pokiwał głową energicznie mrucząc coś zadowolony pod nosem, w końcu przerwał i spojrzał tęsknie w górę. Ile godzin, dni, tygodni minęło odkąd widział niebo? Jego nozdrza nieco drgnęły, spojrzał gwałtownie w czające się w cieniu ślepia.
- Co chcesz przez to powiedzieć?! - jego głos nabrał niespodziewanej mocy, stał się wyjątkowo szorstki... i niebezpieczny.
Hohenhaim uniósł się nieco w swoich więzach po czym ponownie odprężył.
- Rozumiem... tak, tak... trzecia forma powiadasz? Nic dziwnego, że nie mogłem...
Jego oczy straciły swój niedawny wyraz. Każdy, kto teraz by w nie spojrzał, mógłby przysiąc, że to wzrok szaleńca. Rozglądał się chaotycznie po całej celi.
Wreszcie dojrzał zagadkowe, wydrapane kreski zdobiące kamienne ściany. Układały się w cztery równoległe linie prostopadłe do podłoża, przekreślone piątą. W końcu spoczął na miejscu gdzie jego rachuba się urywała. Znajdowało się nieco na prawo od płonących, nieprzyjemnie nieludzkich ślepiów. Trzy, może cztery centymetry od granicy światła i cienia.
- Skreśl - stwierdził obojętnie Hohenhaim. Ponownie wbił zmęczone oczy w swoje stopy. Potężne, pokryte szarym futrem ramie wysunęło się z ciemności. Liczne mięśnie rysowały się delikatnie pod miękkim, krótkim, pręgowanym futrem. Zakończona długimi, mocnymi czarnymi pazurami łapa przesunęła się miękko, niemal troskliwie po ścianie. Twardszy od stali pazur palca wskazującego wyrył ze zgrzytem ukośną kreskę, przecinającą pozostałe dokładnie pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Łapa cofnęła się powoli, niespiesznie, z powrotem w niezgłębione ciemności. Hohenhaim nucił sobie pod nosem skoczną melodyjkę, która rozbrzmiewała echem po całym korytarzu.

Na zewnątrz, w blasku dnia Sędzia Faith stanął na środku lądowiska. Towarzyszący mu rycerze cofnęli się gdy uderzyło w nich gorące powietrze, tylko jeden pancermistrz podszedł do swojego pana. Zadarł głowę do góry. Widok Feniksa, którego wdzięczne kształty wyłaniały się falując znikąd, zawsze go fascynował. Statek bojowy klasy "Mitsukai" zawisł zaledwie kilka metrów nad nimi. W gładkiej, rdzawej powierzchni rozsunął się okrągły właz. Wyleciały z niego mocne, tahariańskie liny rozwijając się w powietrzu z gracją. Faith i pancermistrz chwycili je stanowczo. Czyjeś ramiona wciągnęły ich do środka. Gdy właz zasunął się Feniks uniósł się powoli w górę, ku otwartym przestworzom. Wewnątrz, dotarłszy do kabiny sterującej Faith dezaktywował egzoszkielet. Cholerny nex zawsze pobierał tyle fluxu... W fotelach nawigatorów rozsiadły się dwie urocze taharianki. Rafael wymusił na nich noszenie chociażby najprostszej bielizny. Z trudem przyjęły jego barbarzyńskie oczekiwania. Do dzisiaj miał na plecach ślady ich pazurów. Kto tu jest barbarzyńcą, pomyślał zadowolony z siebie. Skrył jednak triumfalny uśmieszek, były bezlitosne.
- Noa! - rzucił niedbale.
Starsza (choć nie dało się tego fizycznie zauważyć) z nawigatorek spojrzała na niego wyczekująco płonącymi, pomarańczowymi oczami.
- Kurs na Adrannelch. Rozpoczynamy polowanie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Van Burnt · dnia 10.08.2008 11:13 · Czytań: 555 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
ginger dnia 10.08.2008 13:12
"obandażowane, brudne opatrunki" - po co bandażować opatrunki...?
Kilka kropek, przecinków, wykrzykników, wyrazów zapisanych wielkimi literami mi się nie spodobało.
Co do treści... Skomplikowana. Nie umiem umiejscowić tego w czasie - z jednej strony rycerze, z drugiej nowoczesny statek. Podejrzewam, że jest to część większej całości, dlatego jestem w stanie zrozumieć, że jest tu sporo niewyjaśnionych rzeczy. Napisanie poprawnie, zaciekawiło mnie, choć ciężko mi postawić ocenę po tak krótkim fragmencie...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
07/05/2024 22:15
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że udało mi się oddać… »
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 20:39
Pulsar Świetne i dowcipne, a zarazem straszne w swoim… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 13:43
A przy okazji - Zbyszek, a nie Zbigniew. Zbigniew to… »
Jacek Londyn
06/05/2024 13:19
Kamień z serca, Zbigniewie. Dziękuję, uwierzyłem, że… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 12:43
Tak Jacku, moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Zdaję… »
Jacek Londyn
06/05/2024 12:23
Drogi Kazjuno. Przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie… »
Kazjuno
05/05/2024 23:32
Szanuję Cię Jacku, ale powyższy kawałek mnie nie zachwycił.… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:54
Ks-hp Zajrzałem za Tetu i trochę się z nią zgadzam. Ale… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty