Most nad Delaware - Otello
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Most nad Delaware
A A A
Od autora: Ciężko zaklasyfikować do jakiejkolwiek kategorii, choć tu chyba pasuje najbardziej. Nasz świat z domieszką innego. Nie ma statków kosmicznych, podróży w czasie ani elfów.

Allison chuchnęła na zmrożoną szybę w autobusie. Wełnianą rękawiczką zatoczyła małe kółko, które stało się jej oknem na otaczający świat. Miasto po zmroku. Całe wstęgi świateł samochodów, które utknęły w korkach. Migające lampki w witrynach sklepowych. Krzykliwe, podświetlane reklamy. Zazwyczaj nie musiała się przyglądać temu widokowi, ale książkę, którą zaczęła czytać dwa dni wcześniej, przez przypadek zostawiła w domu. Ale czy „zazwyczaj” to dobre słowo? Czy można mówić o jakimkolwiek z w y c z a j u, kiedy podróżuje się autobusem z domu do pracy i z powrotem od zaledwie czterech dni? Szybko jednak jej myśli odpłynęły w innym kierunku, przez co doznała przyjemnego uczucia ciepła. Do świąt został niecały tydzień. Ta błoga myśl pozwoliła jej zapomnieć o swojej niepewnej przyszłości.

To Boże Narodzenie miało być inne niż wszystkie poprzednie. Przeprowadzka z Hampton, gdzie pracowała jako sekretarka w niewielkiej firmie, do ponad dziesięciokrotnie większej Filadelfii wydawała jej się krokiem bardzo ryzykownym, ale jednocześnie napawała ją dumą. Co prawda trzeba było zacząć od najniższego stanowiska, w dodatku na okres próbny, ale za to branża farmaceutyczna bardzo dobrze rokowała, zwłaszcza pod względem finansowym. Wiele osób odradzało jej tą drastyczną zmianę, ale Allison gdzieś w głębi swojego dwudziestosiedmioletniego serca wiedziała, że jest przeznaczona do wyższych celów. A Hampton? Tam po prostu nie było przyszłości. Przynajmniej nie dla niej.

- Czy wolne obok pani? – zapytał pewien jegomość, na oko powyżej czterdziestki, wyrywając dziewczynę z przedświątecznej zadumy.

- Oczywiście, proszę bardzo – odparła z lekkim roztargnieniem. Rozejrzała się dyskretnie po autobusie. Było jeszcze kilka wolnych miejsc. W tym jedno podwójne i to tylko dwa rzędy dalej. Niemożliwe, żeby ten mężczyzna tego nie zauważył, uświadomiła sobie Allison. Nie wydawała się jednak szczególnie zdziwiona. Jej uroda czasem stawała się niekiedy może nie tyle przekleństwem, co raczej pewną osobliwą błyskotką, która nie mogła umknąć uwadze pożądliwym srokom, zlatującym od czasu do czasu ze swych drzew na widok potencjalnej zdobyczy. A zdobycz to by była nie byle jaka. Długie, kruczoczarne, lekko kręcone włosy, mały zadarty nosek i ten figlarny uśmiech, której zdobił jej usta dużo częściej niż była ku temu jakaś konkretna okazja.

- Straszny ziąb, nieprawdaż? – rozpoczął standardową gadkę o pogodzie nowy towarzysz Allison, teatralnym gestem lekko się garbiąc i chuchając w swoje zmarznięte dłonie. Towarzyszył mu przy tym lekki uśmiech, co nie najlepiej świadczyło o szczerości jego gestów.

- Rzeczywiście, dość zimno – przytaknęła po chwili. Nie chciała ciągnąć tej rozmowy, ani tym bardziej dopuścić do wyjścia poza ramy standardowej, uprzejmej konwersacji o tym, co leci lub nie leci z chmur, które obecnie są, bądź ich nie ma, w określonej, zazwyczaj uprzykrzającej życie temperaturze. Nużyły ją takie dyskusje. Zwłaszcza z ust niezbyt atrakcyjnych mężczyzn, do których jej świeżo upieczony sąsiad się zaliczał. Lekka nadwaga, krótkie przetłuszczone włosy, małe oczy, nieprzyzwoicie rumiane policzki i paznokcie... Nie znosiła wprost niedoczyszczonych, krzywo przyciętych paznokci. Zmęczona była już wszelkimi adoratorami, którzy – w bardziej lub mniej wyrafinowany sposób – starali się zdobyć jej względy. Do dziś pamiętała jeszcze swój spacer w parku sprzed trzech lat, kiedy to pewien ekshibicjonista zakomunikował Allison swoje zainteresowanie w sposób zarezerwowany dla ludzi jego pokroju...

Jeszcze raz zerknęła dyskretnie na współpasażera, który najwyraźniej starał się dobrać jak najlepsze słowa, więc dziewczyna zastosowała jedną z dwóch przygotowanych na tą okazję taktyk odstraszających.

Zdjęła delikatnie rękawiczki.

Mężczyzna już się miał odezwać, ale wypuścił powietrze z płuc spoglądając na klasyczną, złotą obrączkę zdobiącą palec serdeczny lewej ręki. Następnie podniósł wzrok na Allison, której przez chwilę się wydawało, że jej niechciany towarzysz nabrał jeszcze większych rumieńców. Ku jej uciesze po chwili wstał, by wysiąść na kolejnym przystanku. Rozejrzała się jeszcze po autobusie. Nie miała nigdy dobrej pamięci do twarzy, więc wydało jej się dziwne, że kojarzy z widzenia kilkoro pasażerów. „Może dlatego, że ten autobus jeździ o tej porze co pół godziny”, pomyślała. „Cóż, trzeba się będzie do nich przyzwyczaić”.

Jeszcze raz przetarła zdjętą rękawiczką szybę i wyjrzała na zewnątrz. Autobus zbliżał się do mostu nad rzeką Delaware, co znaczyło, że Allison zostało jeszcze ponad dziesięć przystanków. Włożyła słuchawki białego iPoda do uszu, a już po chwili zespół Queen z Paulem Rodgersem na wokalu przekonywał, że każdy potrzebuje swojego miejsca, w którym się może schować. Jej myśli odpłynęły w kierunku swojego męża Nikosa, z pochodzenia Greka, który pewnie już szykował dla niej obiad. Z zawodu był architektem, więc większość czasu spędzał w domu. W ostatnich dniach był dla Allison prawdziwym wsparciem. Od początku kibicował jej ambitnym planom przeprowadzki do Filadelfii. Za to go kochała najbardziej. Był zawsze, gdy go potrzebowała. „Niedługo miną cztery lata”, pomyślała i przysnęła na wygodnym siedzeniu autobusu numer 175.

 

* * *

 

Obudziło ją mocne szarpnięcie. Nie miała pojęcia gdzie jest. Jednak wystarczyło kilka sekund, by zorientować się, że wciąż jedzie autobusem do domu. Poczuła lekki przypływ paniki na myśl, że mogła przegapić swój przystanek. Za oknem migały rozmazane światła. W ciemności trudno było określić gdzie się znajduje, więc postanowiła wstać i zapytać o to kierowcę.

- O mój Boże! – pisnęła zdumiona, gdyż nagle zauważyła, że na siedzeniu obok siedzi jakiś mężczyzna. Czarne jak smoła włosy, okulary i... tak, zdecydowanie Azjata – ja... ja... bardzo przepraszam... Nie zauważyłam pana... Przysnęłam na chwilę i nie wiedziałam, że się pan przysiadł... Przepraszam raz jeszcze... Ale ze mnie idiotka – tłumaczyła się nieporadnie Allison zdejmując słuchawki od iPoda. – Przejechałam swój przystanek?

- Cóż... – zaczął nieco zakłopotany Azjata poprawiając okulary.

- No tak... skąd pan może wiedzieć, na którym przystanku wysiadam – dziewczyna mówiła coraz szybciej, lecz po chwili się powstrzymała. Czuła się, jakby intruz wkroczył do jej sypialni, choć siedziała przecież w zwykłym autobusie. Jednak poprzez fakt zaśnięcia miała poczucie zawłaszczenia tej odrobiny terytorium.

„Każdy potrzebuje swojego miejsca, w którym może się ukryć”, rozbrzmiało po raz kolejny w jej głowie.

W autobusie zostało oprócz niej i Azjaty zaledwie kilka osób.

- Minęliśmy już Haddon Avenue? – zapytała Allison swojego nowego współtowarzysza podróży. Ten jednak tylko się uśmiechnął i założył ciemne okulary. Dziewczyna odruchowo spojrzała przez okno. Było grubo po siódmej wieczór, więc czarne szkła na oczy wydały jej się zupełnie niestosowne. „A może jest niewidomy?”, tknęło ją dziwne przeczucie. Dyskretnie omiotła spojrzeniem jego dłonie. Nie trzymał jednak żadnej białej laski. Do głowy przyszła jej jeszcze myśl, że Azjata może mieć jakąś odmianę światłowstrętu. W końcu jarzeniówki w autobusie dawały niezbyt przyjemne światło...

- Nie jestem niewidomy, Allison – przerwał ciszę sprawiając, że nieprzyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach.

- Skąd znasz moje imię? – wysyczała nieprzyjemnie. Lecz już w połowie tego pytania zdała sobie sprawę, że może ją przecież skądś znać. Może kolega ze szkoły? Szybko starała się odtworzyć w umyśle listę Azjatów, z którymi uczęszczała do szkoły, lub których była sąsiadami, ale nikt jej nie pasował. Pozostało jej więc czekać na odpowiedź.

- Znam wszystkich – powiedział tajemniczo, lecz tembr jego głosu zdradzał pewne zakłopotanie, co z jednej strony zaciekawiło dziewczynę, ale też zrodziło w jej głowie podejrzenia, że ma do czynienia z kimś chorym psychicznie. Nie miała jednak ochoty kontynuować tej dziwacznej rozmowy. „A jeśli to zboczeniec?”, zaświtała jej myśl. „Jeśli śledzi mnie od kilku dni, poznał w jakiś sposób moje imię, a teraz szykuje się do ostatecznego ataku? Chce zrobić na mnie wrażenie. Może wysiądzie razem ze mną, zaprowadzi w jakiś ciemny zaułek, zgwałci, porzuci, poćwiartuje?”, prawdopodobny ciąg zdarzeń przemknął przez jej umysł jak błyskawica.

Szybko poderwała się z miejsca z zamiarem podejścia do kierowcy. Musiała w końcu dowiedzieć się o swój przystanek.

- Jestem Envi Ado – przedstawił się Azjata – a twój trud dojścia do kierowcy jest nieopłacalny. Nie dojedziemy raczej do twojego przystanku...

„A więc porwanie?”, dotarło do niej po chwili. Nie miała jednak powodu by wierzyć temu człowiekowi o dziwacznym imieniu. O ile w ogóle było prawdziwe. Zaczęła więc iść w stronę kierowcy, chwytając się kolejnych poręczy w autobusie. Podłoga była śliska ze względu na śnieg naniesiony przez pasażerów. Dzieliło ją od fotela kierowcy zaledwie kilka kroków, lecz nagle spojrzała za okno. Coś jej się nie zgadzało. Uświadomiła sobie, że odkąd się obudziła, autobus nie zatrzymał się na żadnym przystanku. W zasadzie nie zatrzymywał się w ogóle. Opcja porwania stawała się coraz bardziej realna. W końcu stanęła tuż przy kierowcy.

- Przepraszam, czy... – urwała nagle, wypuszczając torebkę z rąk. – Envi! – krzyknęła zaskoczona. W istocie za kółkiem siedział Azjata. Mechanicznie odwróciła się w kierunku miejsca, w którym wcześniej siedział.

Oczywiście nie było go tam.

- W istocie nic nie jest takie, jakie się wydaje, Allison – słowa wolno i melodyjnie wydobywały się z jego ust.

- Natychmiast zatrzymaj autobus – zażądała zdezorientowana, przestraszona, ale też wściekła dziewczyna – Wysiadam.

- Zechciej mówić ciszej – uspokoił ją Envi Ado – obudzisz pasażerów.

Allison obróciła się w kierunku tyłu autobusu. Rzeczywiście pozostała garstka ludzi zanurzona była we śnie.

- Co tu się dzieje do cholery? – zapytała, podnosząc z ziemi torebkę. Straciła kontrole nad sobą i nad całą sytuacją, co nie zdarzało jej się praktycznie wcale. – Gdzie ja jestem?

- Dobre pytanie – zaśmiał się Azjata – gdybym dostawał centa za każdym razem kiedy ktoś mi je zadaje... Cóż, ci ludzie już niedługo się obudzą. To nieszczęśnicy tacy jak ty. A ja mam przyjemność być dzisiaj waszym przewodnikiem.

- Co ty pieprzysz chory człowieku? – Dziewczyna przekroczyła w tym momencie granicę dobrego wychowania, które wyniosła z domu, ale kompletna bezsilność dosłownie ją sparaliżowała. – Dzwonię po policję! – krzyknęła wyjmując z torebki telefon komórkowy. Azjata przyglądał się jej nieudanym próbom nawiązania połączenia.

- Allison – zaczął Envi, pomijając histeryczne zachowanie swojej rozmówczyni – nie wiem dlaczego się obudziłaś tak wcześnie. Pracuję w tym zawodzie już bardzo długo i dotychczas tylko trzy osoby się wybudziły. Zazwyczaj nikt nie ma szczęścia mnie poznać.

- Kim ty do cholery jesteś?

- Na pewno nie jestem podrywaczem – uśmiechnął się – więc nie musisz wykorzystywać swoich tanich chwytów z eksponowaniem obrączki, albo symulowaniem rozmowy telefonicznej z mężem. – Azjata nagle spoważniał - Posłuchaj... nie przejechałaś swojego przystanku. Ci z tyłu też nie. Nie jedziemy już po trasie tego autobusu. Jego trasa skończyła się na moście Bena Franklina nad rzeką Delaware. Mieliśmy wypadek.

- Co? – spytała zupełnie skołowana, a jej pytanie zawisło w powietrzu na kilkanaście sekund.

- Allison... – Envi Ado przejechał dłonią po włosach. – ty... i ci ludzie... Zginęliście w tym wypadku.

Dziewczyna z niedowierzaniem potrząsała głową i powoli wycofywała się w głąb autobusu. Jej oczy się zaszkliły.

- Nie... Nie... – powtarzała z uporem. Jednocześnie patrzyła kierowcy prosto w oczy.

- Ten autobus jest tylko projekcją – wyjaśnił Envi – naprawdę jest roztrzaskany i stoi w płomieniach, które próbuje ugasić straż pożarna. W wypadku zginęło sześć osób. Między innymi ty.

Allison obłąkanym wzrokiem policzyła pozostałe osoby w autobusie. Oprócz niej, znajdowało się w nim pięć osób.

- Łżesz! – zdecydowała się na kontratak – kłamiesz! Nie wiem czemu... Może to tylko sen, a może brałeś jakieś prochy... Nie wiem... Ja żyję! Istnieję! Mam fizyczne ciało, czuję ból, odczuwam temperaturę... ZATRZYMAJ TEN PIERDOLONY AUTOBUS!!! – wrzasnęła nagle, tracąc resztki opanowania. Pasażerowie dalej pogrążeni byli we śnie.

- Jest ci ciepło czy może zimno? – spytał nagle Envi wstając zza kierownicy. Przerażona Allison spojrzała na drogę, ale mimo braku kierowcy, autobus trzymał kurs i zachował dotychczasową prędkość. – Czujesz ból? Coś cię boli? Teraz? W tej chwili?

- Przestań! Przestań! Nie chcę cię słuchać! – dziewczyna padła na kolana zakrywając uszy. – Kim do ciężkiej cholery jesteś? Gdzie nas wieziesz?

Zamiast odpowiedzi Allison usłyszała ogłuszający huk. Podniosła wzrok i ujrzała Azjatę stojącego nad nią z wciąż dymiącym pistoletem.

- Czujesz ból, Allison? – spytał po raz kolejny. Już miała mu odpowiedzieć, lecz spojrzała na swoje lewe ramię, które było przestrzelone na wylot kulą z pistoletu. Wrzasnęła instynktownie.

Nic nie poczuła.

- Wiesz kim jestem – kontynuował Azjata – od początku wiedziałaś. Przecież znasz hiszpański...

Jej myśli gnały jak szalone. Powoli w jej głowie strzępki informacji zaczęły układać się w całość. „Envi Ado... Envi Ado... Przecież to nic nie znaczy...”, myślała gorączkowo. „Zaraz... źle rozkładam akcent. Enviado... A więc...”

- Posłaniec – dokończył za nią.

- Ale po co to wszystko? – spytała, powoli godząc się ze swoją sytuacją. – ten autobus, ta rozmowa, to udawanie...

- Bardzo rzadko mam możliwość rozmowy z moimi hmm... pasażerami – przyznał po chwili Posłaniec. – Ale wszyscy reagujecie prawie tak samo.

Allison nic nie odpowiedziała. Podeszła do zmrożonej szyby autobusu, po czym chuchnęła na nią. Wełnianą rękawiczką zatoczyła małe kółko, które stało się jej oknem na otaczający świat. Pomyślała o swoim mężu, Nikosie, który gdzieś tam, tak bardzo daleko od niej, czekał niecierpliwie na jej przyjazd. „Kocham cię... Żegnaj”, pomyślała dotykając szyby. „Już niedługo będziesz potrzebował miejsca, w którym będziesz mógł się schować, kochanie”.

Usiadła.

I nie myślała już o niczym.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Otello · dnia 23.01.2013 11:56 · Czytań: 541 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
mike17 dnia 23.01.2013 14:32 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Jej uroda cza­sem stawała się nie­ki­e­dy może nie tyle prze­

za dużo trochę "ozdobników" - jej uroda stawała się niekiedy może nie tyle przekleństwem (czasem nie pasuje)
Cytat:
której zdobił jej usta dużo częściej(,) niż była ku temu jakaś ko­n­kre­t­na oka­

Cytat:
te­atra­l­nym ge­stem lekko się garbiąc i chu­chając w swoje zmarznięte dłonie. To­wa­rzy­szył mu przy tym lekki uśmiech, co nie naj­le­pi­ej świ­a­d­czyło o szcze­rości jego gestów.

trochę za blisko siebie "lekki, lekko" - może zastąpić to synonimem?
Cytat:
Nie miała pojęcia(,) gdzie jest.

Cytat:
było określić(,) gdzie się zna­j­du­je, więc po­sta­no­wiła wstać i za­py­tać o to ki­e­ro­wcę.

Cytat:
– zaczął nieco zakłopo­ta­ny Azja­ta(,) po­pra­wi­ając oku­la­ry.

Cytat:
- Je­stem Envi Ado – przed­sta­wił się Azja­ta

na końcu kropka
Cytat:
Nie miała je­d­nak po­wo­du(,) by wi­e­rzyć temu człowi­e­

Cytat:
- Ze­ch­ci­ej mówić ci­szej – uspo­koił ją Envi Ado – obu­dzi­sz pasażerów.

- Zechciej mówić ciszej - uspokoił ją Envi Ado. - Obudzisz pasażerów
Cytat:
Stra­ciła kon­tro­le nad sobą

kontrolę
Cytat:
- Dobre py­ta­nie – zaśmiał się Azja­ta

na końcu kropka
Cytat:
- Co ty pie­przy­sz(,) chory człowi­e­ku?

Cytat:
- Kim ty(,) do cho­le­ry(,) jesteś?

Cytat:
- Na pewno nie je­stem pod­ry­wa­czem – uśmie­chnął się

na końcu kropka
Cytat:
- Ten au­to­bus jest tylko pro­je­kcją – wyjaśnił Envi

jak wyżej
Cytat:
- Łżesz! – zde­cy­do­wała się na kontr­atak(.) – kłamie­sz!

Kłamiesz z dużej litery
Cytat:
- Wiesz(,) kim je­stem

Cytat:
- Wiesz kim je­stem – kon­ty­nu­ował Azja­ta(.) – od początku wi­e­działaś. Prze­cież znasz hi­szpański...

Od początku...
Cytat:
– spytała, po­wo­li godząc się ze swoją sy­tu­acją. – ten au­to­bus,

Ten autobus (z dużej)

Niezłe to opowiadanie.
Wciągające, napisane z nerwem, wyczuciem klimatu, o jakim tu mowa.
Bardzo dobrze poprowadzona narracja, wiemy, o czym jest utwór, czujemy, jak nas zasysa, zabiera w podróż tym przedziwnym autobusem, i wiemy jakoś podskórnie, że coś się wydarzy, coś osobliwego, może niesamowitego, bo ta podróż miała od początku być inna niż pozostałe.
Dynamika opowiadania nie pozwala się nudzić - akcja pędzi naprzód jak dziki koń i my razem z nią, porwani wirem niepokojących wydarzeń.
Nieprzegadane, dobrze skonstruowane opowiadanie.
Zachowane proporcje między wstępem, rozwinięciem, a zakończeniem.
Czyta się na jednym oddechu.
Świetna polszczyzna dodaje smaczków.
Fajny pomysł, dobrze przedstawiony, porządnie napisany.
Darcon dnia 27.01.2013 16:09
Podoba mi się, gładko i przekonująco napisane. Jedyne co bym zmienił to krzyk, gdy podeszła do kierowcy. Wyglądała na roztargnioną i chyba nie zapamiętałaby jego imienia. Może zamiast "Envi!" wystarczy "To ty!"? Ale to drobiazg.
puma81 dnia 25.02.2013 12:22 Ocena: Świetne!
Super opowiadanie! Szkoda, że takie krótkie, gdyż już jechałam Twoim autobusem i czułam zimno pod palcami przecierając zmrożoną szybę.
Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty