Zbieg okoliczności rujnujących
Żyjemy nie tak, jak chcemy, lecz tak, jak potrafimy.
Demokryt
Nawet największa lawina zaczyna się od pojedynczego płatka śniegu.
Marcin Ziernicki
Tego dnia skończyliśmy pracę wcześniej. Nic dziwnego, w styczniu nigdy nie ma szału. Wracałem do domu w dobrym humorze, śpiewając wraz z Axlem „November Rain” Guns’n’roses. Jechałem wolniej niż zazwyczaj, ale nie ze względu na lód na drodze. Po prostu podziwiałem piękno zimowego krajobrazu. Drzewa obsypane śniegiem, domy, pola i łąki przykryte całunem białego puchu - chciałem zapamiętać te widoki, bo w naszych rejonach taka aura jest rzadkością.
W pewnym momencie zaparło mi dech w piersi, gdy dostrzegłem dzieci zjeżdżające na sankach z górki obok Wicksteed Parku. Aż zakuło mnie w sercu, a oczy zaszły łzami. Przypomniały mi się czasy beztroskiego dzieciństwa. Czasy, kiedy wszystko było proste… czasy zanim poznałem gorzką prawdę, która ciąży mi na sercu jak ołów.
W domu jak zwykle przywitał mnie radosny szczek naszego psa Kapitana. Już od progu uderzył w nozdrza zapach obiadu. Karolina znowu upichciła coś pysznego. Zanim zdążyłem się rozebrać, uśmiechnięty od ucha do ucha Jacuś przybiegł mnie uściskać. Tylko od Karoliny nie dostałem buziaka na powitanie. Ten zwyczaj zamarł już dawno, podobnie jak cała czułość i namiętność, która kiedyś była między nami. Jedliśmy w milczeniu. Rolady z piersi kurczaka z brokułami i serem rzeczywiście były wyśmienite, co głośno zauważyłem. Na mojej żonie jednak kulinarne komplementy już od dawna nie robiły wrażenia. Gdy zjadła swoją porcję, oparła łokcie na stole i oznajmiła mi, że „Paweł i Dominika” zapowiedzieli się na czwartą, w związku z czym nie będzie jeszcze parzyć kawy.
Tak naprawdę do tej pory nie rozumiem, dlaczego się z nimi przyjaźniliśmy. Paweł i Dominika są świadkami Jehowy. Należy dodać, że są bardzo ortodoksyjni. Początkowo przychodzili do nas jedynie w celach ewangelizacyjnych. Wraz z Karoliną godzinami toczyliśmy z nimi teologiczne dysputy. Później zaczęliśmy zbaczać, na inne, bardziej świeckie tematy. Okazało się, że wraz z Pawłem mamy wspólne geograficzne zainteresowania. Obaj kochamy góry. Chyba głównie z tego powodu, żałuję, że tak to wszystko się później skończyło.
Tak czy inaczej, nasi udomowieni świadkowie Jehowy, nigdy nie zdołali nas przeciągnąć na swoją stronę religijnej barykady. Do końca pozostaliśmy zatwardziałymi katolikami, a przynajmniej Karolina, ponieważ ja w głębi duszy nie czułem się katolikiem, pomimo iż chodziłem na katolickie msze. Wolałem o sobie myśleć jako o chrześcijaninie. W każdym bądź razie różniliśmy się bardzo. Paweł i Dominika żyli skromnie, ubierali się w ciucholandach, a wolny czas głównie spędzali na głoszeniu Słowa Bożego. My korzystaliśmy z uciech świata doczesnego, jeździliśmy na drogie wakacje, remontowaliśmy dom i chodziliśmy na potańcówy. Było jednak coś, co nas do siebie zbliżało. Może to była potrzeba duchowa? Może to, że mogliśmy bez skrępowania rozmawiać o Bogu, a może jeszcze coś innego? Pozostanie to tajemnicą.
Nasi goście pojawili się z godzinnym opóźnieniem, co było dla nich typowe. „Ciekawe, co Jehowa by powiedział na taki brak punktualności?” – pomyślałem przekornie, ale pomimo stopnia zażyłości nigdy nie powiedziałem tego głośno.
Paweł z Dominiką otrzepali buty ze śniegu i zziębnięci weszli do środka. Paweł miał na rękach małą półtoraroczną Blankę - największą niespodziankę w ich doskonale zaplanowanym życiu. Przywitaliśmy się i zaprosiliśmy ich do stołu. Tak oto rozpoczęła się najkrótsza i zarazem ostatnia ich wizyta w naszym domu. Karolina zaczęła kroić ciasto i parzyć kawę. Ja wyjmowałem porcelanową zastawę z kredensu. Zrobiło się głośno i tłoczno. Kątem oka widziałem jak Blanka zafascynowana naszą choinką zdejmuje bombki z gałązek, a Dominika ją karci. Świadkowie Jehowy są chowani w przeświadczeniu, że choinka to diabelski wynalazek i należy ją omijać szerokim łukiem. Zaświszczał gwizdek czajnika. Paweł rozmawiał z kimś przez telefon po angielsku, przystawiając rękę do ucha aby lepiej słyszeć, gdyż nasz Jacuś właśnie teraz postanowił się pochwalić swoją zabawkową gitarą, która rzęziła niemiłosiernie. Karolina nalała kawę do filiżanek i zawołała Dominikę do kuchni aby jej pokazać nasz nowy zlew w stylu niemieckim. Ja właśnie liczyłem talerzyki na stole, gdy usłyszałem zduszony okrzyk przerażenia. Wszyscy odwróciliśmy głowy. Paweł, który ciągle trzymał telefon w prawej ręce, przestraszony wskazał lewą na podłogę przy kredensie, która tonęła w wodzie. Obok z niewinną minką stała zaskoczona naszą reakcją Blanka. Pozostawiona bez opieki postanowiła wywrócić pełną wody miskę Kapitana. Spojrzałem na Karolinę. Jej oczy spochmurniały, a wargi tworzyły długą cienką linię.
- Musimy to szybko wytrzeć zanim podłoga nasiąknie.– powiedział Paweł, wiedząc jaką wagę przykładamy do dóbr materialnych.
Karolina bez słowa podała mu kuchenny ręcznik. Paweł wytarł podłogę wokół kredensu, ale w ułamku sekundy szczelina między drogimi panelami, a jeszcze droższym meblem wypełniła się wodą.
- Nie ma rady. Trzeba odsunąć meble. – Stwierdził rzeczowo. Karolina przytaknęła bez słowa, a mnie zdjął blady strach. Nogi ugięły mi się w kolanach i czułem jak zaczynam się pocić. W całym zamieszaniu nikt tego nie zauważył. Stałem jak wryty, jak moja żona z moim przyjacielem wyjmowali całą porcelanę z górnej części mebla. Patrzyłem na piętrzące się na kuchennym blacie talerze, miski i patery i przerażenie podchodziło mi do gardła. „Muszę coś zrobić!” – krzyczałem w środku, ale nie miałem pojęcia, co.
Gdy opróżnili kredens, stanęli po jego obu stronach i z niemałym trudem zaczęli go odsuwać. Wielki mebel zakołysał się, a oszklone drzwiczki otworzyły, jakby w geście protestu. Wiedziałem, że już po mnie. Nic mi nie pomoże. To już koniec.
Gdy tylko masywny kredens znalazł się kilka centymetrów od ściany, rozległ się odgłos spadającego papieru. Karolina i Paweł spojrzeli po sobie pytającym wzrokiem. Nie mieli pojęcia jaką tajemnicę mebel krył przez te wszystkie lata.
Zakryłem twarz rękami i załkałem, ale nikt wciąż nie zwracał na mnie uwagi.
Zaintrygowani Karolina i Paweł teraz bardziej energicznie odsuwali mebel. Kredens wyglądał jakby ożył i zaczął stawiać niezdarne kroki. W pewnym momencie pod nogi Pawła wypadł jeden z wielu kolorowych magazynów „Gej fetysz”. Wszyscy zamarli w bezruchu, wpatrując się w okładkę, z której na moją osłupiałą żonę i naszych bogobojnych przyjaciół spoglądał zalotnie przystojny osiłek z nagim opalonym torsem.
Zawsze blady jak ściana Paweł poczerwieniał i próbując opanować emocje, powiedział do swojej posłusznej żony – Dominika wychodzimy. Nasi goście, którzy właśnie przestali być moimi przyjaciółmi i których już nigdy więcej miałem nie zobaczyć, zabrali swoje rzeczy i wyszli z domu bez słowa, niekompletnie ubrani mimo siarczystego mrozu.
Zostaliśmy sami. Spojrzałem na Karolinę, która zaciskała pięści, aż jej kostki pobielały, a w jej pięknych wielkich oczach stały wielkie jak grochy łzy.
- Powiedz czy to prawda? – spytała się zanim zdołałem cokolwiek powiedzieć. Jej głos był stanowczy.
- Tak. – odpowiedziałem półgłosem graniczącym z szeptem, spuszczając wzrok. – Od czterech lat – dodałem, uprzedzając kolejne pytanie.
Na twarzy mojej żony malowała się nienawiść, czysta drapieżna nienawiść. Bałem się jej. Wyglądało to tak, jakby miała zaraz rzucić się na mnie z pazurami. Nie zrobiła jednak tego, tylko bez słowa wyszła z jadalni omijając mnie tak aby czasem mnie nie dotknąć lub nie nadepnąć na gejowski magazyn. Czułem, że się mnie brzydzi. Stałem bez ruchu jeszcze długo po tym jak spakowała siebie i Jacusia i oboje wyszli, by nigdy już nie wrócić.
W końcu siadłem przy stole. Kawa w filiżankach wciąż parowała. Nawet nie zdążyła wystygnąć, w tym krótkim czasie, kiedy życie mojej rodziny obracało się w ruinę.
Jeszcze tego samego dnia odebrałem siedem telefonów. Wszyscy rozmówcy chcieli bym dokładnie wiedział, co o mnie myślą. Jednym z nich była moja matka, która szlochając krzyczała do telefonu, że przyniosłem jej wstyd i hańbę, i że nie tak mnie wychowała.
Po jej telefonie wyrwałem kabel ze ściany.
Nie policzę, ile razy potem w myślach łamałem ręce tej małej niesfornej dziewczynce.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt