Tak się jakoś działo, że Chłystek nie potrafił w ostatnich czasach wysiedzieć na jednym miejscu, wałęsał się po okolicy bliższej i dalszej.
Za siódmym lasem spotkał Mędrca, który, będąc na urlopie i wśród obcego ludu, a więc pozbawiony niejako Nimbu, który we własnej krainie przyrósł do niego wyjątkowo ściśle, jawił mu się teraz jako niepozorny, blady człowieczek, tym bardziej, że dodatkowo ujmowano mu godności, nazywając go po prostu Ten.
Zawędrował nawet za siódmą górę, ale stwierdziwszy, że nie można tam odkryć niczego nowego ponad to, co już za poprzednimi górami zobaczył, doszedł do wniosku, że świat jest dosyć jednolity, a znaczenia nabiera poprzez odmienne spojrzenie obserwatora.
Najbardziej mylące były słowa, nawet najpiękniejsze, i szczególnie wtedy, gdy używane były przez osobę, chcącą zrobić z nich sobie aureolę boskości. Najgorsze, że nie można ich było odróżnić od prawdziwych. Tak samo błyszczały, tak samo promieniowały łagodnością i ciepłem. Do czasu, gdy zaczynały ronić złocisty pył urzeczenia, a który w pewnej chwili całkowicie i nagle opadał niczym kurtyna w teatrze, ujawniał płaską szarość i boleśnie uwypuklał stracone złudzenia.
Któregoś wieczoru natknął się Chłystek na Zanikającą Nimfę. Leżała na brzegu burzliwego potoku i zanikała już tak bardzo, że dopiero igrający w jej włosach poblask księżyca pozwolił mu ją dostrzec. Była już tak przezroczysta, że z trudnością rozpoznawał kontury jej ciała i lękał się, czy wystarczy mu czasu, aby ją uratować.
Nie pozwolił sobie na stratę najmniejszego nawet mgnienia oka. Ułożył jej mgliście lekką postać na posłaniu z miękkiej trawy, skronie, uszy oraz przeguby rąk natarł kosztowną esencją kwiatową i, okadzając ją bezustannie dymem palonej bylicy, szeptał całą noc najbardziej wzruszające opowieści, jakie kiedykolwiek usłyszał.
Nad ranem jego głos stał się już nieco chrapliwy ze zmęczenia, a jednak nie ustawał i opowiadał dalej o lekarce, co poświeciła swoje życie dla cierpiących, chłopczyku, który uratował oślepionego przez chuliganów kota, o babci samotnie wychowującej dwoje upośledzonych dzieci zmarłej córki, narkomanki.
I w momencie, gdy wraz ze wschodzącym słońcem rozśpiewały się wszystkie ptaki, zauważył lekki Uśmiech Powrotu na jej twarzy. Chwilę potem otworzyła ogromne oczy. Nie odzyskały jeszcze tak typowego dla nich szmaragdowego koloru i połyskiwały granatem nocnego nieba, lecz pełne już były roztańczonych iskierek życia.
Chłystek, zapatrzony w nie i oczarowany, uśmiechnął się i w tej samej chwili, prawie tak samo, jak w swoim Kalejdoskopie Zdarzeń, dojrzał w nich prawdziwe, niezakłamane Piękno-Dobro. Zobaczył dłoń matki głaszczącej puszyste włoski niemowlęcia i wyczuł nieskończoną czułość tego dotyku, widział łzy powitania i łzy poświęcenia, widział uśmiech Wilmy i słyszał chaotyczny, lecz radosny rytm tanecznych kroków upośledzonego Piotra, smakował słodycz szczerych pocałunków i wibrował drganiem tysięcy uniesień. Zaglądał w głębię szlachetnych nadziei.
Nie wytrzymał Chłystek Mocy tych wrażeń i zaszlochał jak dziecko, lecz, pomimo że nie potrafił pohamować wielkiego płaczu, to jednak czuł się szczęśliwy tak bardzo, jak nigdy przedtem.
Nimfa spoglądała na niego w milczeniu, coraz bardziej widoczna, z coraz bardziej szmaragdowo rozświetlonymi oczyma. Otarła łzy z jego policzków i, spoglądając na nie jak na najcenniejsze klejnoty, odeszła lekkim krokiem, bez słowa.
Gdyż były zupełnie niepotrzebne.
Chłystek wyruszył w dalszą drogę. Myślał o swojej akacji i zasypanej kwieciem ławeczce, myślał tylko i wyłącznie o swoim miejscu i doszedł do wniosku, że nie ma ono aż takiego znaczenia. Bo jego miejsce jest zawsze tam, gdzie on sam jest i gdzie tworzy je nie słowami, lecz tym, co za ich pomocą stara się wypowiedzieć.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt