Ktoś umiera, ktoś się rodzi - Maa31
Proza » Inne » Ktoś umiera, ktoś się rodzi
A A A
23 grudnia, godz. 12.15
Kiedy zadzwonił telefon właśnie ubierali choinkę. Choinkę, którą wybrała ich córka na małym bazarku, w centrum ich małego miasteczka. Drzewko miało trzy czubki - to była ich tradycja od czasu kiedy ze swoją trzymiesięczną córeczką poszli, trzy lata wcześniej, na ten sam mały bazarek w centrum ich małego miasteczka...
Wtedy córeczka była bardzo marudna i płakała w wózku przez cały czas. Do chwili kiedy zobaczyła wielka choinkę z trzema czubkami. Przestała płakć i nawet zagaworzyła wesoło. Rodzice bez namysłu kupili nietypowe drzewko. Od tej pory, co roku wybierali właśnie taką choinkę.
W tym roku też. Tata przytachał drzewko do domu, obsadził w stojaku i zaczęło się ubieranie. Ubieranie które przerwał natrętny terkot telefonu. Mama podniosła słuchawkę.
- Halo, słucham-
Tata nasłuchiwał.
- Tak pani Nataszo... Tak... Zaraz przyjadę. -
Mama odłożyła słuchawkę.
- Musze jechać. Pan Żdzisław umiera.-
- Trudno. Jedź - odpowiedział Tata. - Tylko uważaj. Ślisko dziś.-
mama ubrała się i wyszła po cichutku, żeby córka nie zauważyła.

23 grudnia, godz. 15.30

Kiedy mama wróciła od pacjenta była bardzo zmartwiona.
- On umrze do świąt - stwierdziła. I zaczęła swoje zwyczajowe narzekania.
- Wykończy mnie ta praca w hospicjum. Naprawdę. Jeżdżę do tych ludzi, robię co mogę, a oni i tak umierają. Nie tego mnie uczyli na studiach. -
- Ale przynajmniej ktoś się nimi opiekuje - wtrącił tata.
- Boże, żebyś znalazł wreszcie pracę to bym sobie dała spokój z tym hospicjum. A tak to się wykańczam psychicznie za tysiąc złoty. -
Tata przezornie milczał. Temat jego pracy był bardzo drażliwy. To, że od roku bezskutecznie szukał pracy było powodem wielu awantur.
- Zrób mi herbaty - powiedziała mama i zabrała się za wypełnianie papierów. Każdy pacjent miał swoją kartę, którą mama skrupulatnie wypełniała po każdej wizycie. Karta pana Zdzisława miała numer 205. A w maminym segregatorze było już 193 kart przekreślonych. A każde przekreślenie oznaczało śmierć pacjenta.
"Nie tego mnie uczyli na studiach" pomyślała mama, machinalnie przewracając kartki w segregatorze.
Córka w tym czasie wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w lampki migające na choince.

23 grudnia, 23.45
Tej nocy mama nie mogła zasnąć. Wsłuchiwała się w chrapanie swojego męża, patrzyła na błogo śpiącą córeczkę i czekała na dźwięk telefonu. Noce były najgorsze. Nie wiedziała czemu pacjenci przeważnie umierają nocą, ale tak właśnie było. Już nie raz jeździła noca po to by wypisać kartę zgonu. Starała się nie wiązać uczuciowo ze swoimi pacjentami. Nieuleczalnie chorzy, w ostatnim stadium choroby nowotworowej. Nie mieli szans. Ale pan Zdzisław... tak bardzo przypominał jej Tatę. Jak zawsze, na wspomnienie Taty zaczęła cichutko popłakiwać. Wciąż nie mogła zapomnieć tej marcowej nocy. Kolejny krwotok. Poprzednim razem udało się, teraz też liczyła na cud. Dlatego wezwała karetkę, mimo, że Tata nie chciał umierać w szpitalu. Nie zdążyli się pożegnać. Tata zmarł w drodze do szpitala.
Tej nocy telefon nie zadzwonił

24 grudnia Wigilia, godz. 12.40
W całym domu trwały gorączkowe przygotowania do wigilijnej kolacji. Prezenty leżały pod choinką. Duże paczki dla córki, małe, skromne paczuszki - dla mamy i taty. Z kuchni dolatywały smakowite zapachy - pierożków, makowca, smażonej ryby. Tata chodził i podjadał po kątach te przysmaki, mama ze śmiechem przeganiała go od smakołyków. Panował istnie świąteczny nastrój. Choinka pachniała w dużym pokoju, córeczka kręciła się w pobliżu prezentów, w swojej małej główce kombinując jak by się tu do nich dobrac. Z radia sączyły się cichutko kolędy.
- Może pan Zdzisław jeszcze trochę pożyje. - powiedziała mama.
- No. Miałabyś spokojne święta. - odpowiedział tata, próbując zanurzyć palec w pysznej masie makowej.
- A sio mi stąd - zawołała mama.

24 grudnia, Wigilia, godz. 15.45
- O której przyjdą twoi rodzice? - spytała mama
- Na piątą -
Wszystko było już naszykowane, stół ładnie ubrany, sianko pod obrusem. Cała rodzina odświętnie ubrana czekała na gości.
Na dźwięk telefonu mama podskoczyła jak oparzona. Podniosła słuchawkę i przez chwilę słuchała w milczeniu.
- Musze jechać. To chyba już - powiedziała kiedy odłożyła słuchawkę. Tata tylko pokiwał głową.

24 grudnia, Wigilia, godz. 16.30
Dom Nataszy i pana Zdzisława nie był radosny. Bo i nie było powodów do radości. Mama weszła do ciemnego pokoju w którym umierał pan Zdzisław. Zapłakana Natasza, córka pana Zdzisława, wskazała jej krzesło przy łóżku chorego.
- Pani doktor, co można jeszcze zrobić? - spytała.
- Nic - odpowiedziała mama.
- Może wezwać pogotowie? -
- Pani Naasza. Pani tata odchodzi od nas. Teraz już tylko można czekać, pożegnać się z nim i być tu, żeby nie odchodził samotnie. -
"Jak mój Tata" dodała w myślach. Pan Zdzisław otworzył oczy i spróbował się uśmiechnąć. Cierpiał. To było widać.
- Pani doktor - wyszeptał z wysiłkiem.
- Cii, prosze nic nie mówić. -
- Dobrze, że pani jest - szept pana Zdzisława był coraz słabszy. - Chciałem się pożegnać.
Mama nic nie mówiąc wzięła pacjenta za dłoń. Drugą dłoń trzymała Natasza. Pochyliła się nad umierającym ojcem który coś jej szeptał cichutko do ucha. Potem zamknął oczy. kiedy je otworzył po raz ostatni spytał:
- Nataszko, dziecko, jaki dziś dzień? -
- Wigilia, tato. - odpowiedziała Natasza.
Pan Zdzisław zanucił cicho "Bóg się rodzi, moc truchleje...", zamknął oczy.
I odszedł.
Mama i Natasza długo jeszcze siedziały przy łóżku zmarłego, trzymając go za dłonie.

24 grudnia, Wigilia, godz. 17.40
Mama odetchnęła głęboko mroźnym powietrzem. Gdzieś z sąsiedztwa dobiegały dźwięki kolęd.
"Cały dzień na panią czekał - powiedziała Natasza, kiedy mama wychodziła - chciał, żebyśmy były przy nim obie. Dziękuję, pani doktor."
Mama wsiadła do samochodu. Chwilę się jeszcze zastanawiała nad tym jak bardzo pan Zdzisław był podobny do jej Taty. Te same włosy, oczy, ten sam rodzaj specyficznego humoru...
Poczuła się, pierwszy raz od długiego czasu, spokojna. Poczuła, że w jakiś sposób dane jej było, chociaż w jakimś stopniu, pożegnać sie z Tatą. Z Tatą w osobie pana Zdzisława. Spojrzała na niebo gdzie błyszczały gwiazdy i uśmiechnęła się. "Kocham cię, Tato" pomyślała "nigdy o tobie nie zapomnę". Odpaliła silnik i czując,że w niej samej coś nowego się narodziło, jakiś niebiański spokój, ruszyła do domu, gdzie cała rodzina czekała na nią przy wigilijnej kolacji.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Maa31 · dnia 06.06.2006 15:46 · Czytań: 754 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Usunięty dnia 26.09.2006 12:21
Wiele widziałem opowiadań o Wigilii (czy szerzej- o Bożym Narodzeniu), dlatego podszedłem z początku z pewną rezerwą, aczkolwiek szybko przekonałem się, że takiego spojrzenia jeszcze nie doświadczyłem. Prosty kontrast dziecko-starzszy człowiek, w moim odczuciu nabiera głębszego sensu w zestawieniu z tą niezwykle ważną w naszym kręgu kulturowym datą. Ogólnie tekst budujący, choć smutny. Szuka odpowiedzi na pytanie o sens tego odwiecznego cyklu narodziny-życie-śmierć. (Na marginesie- tytuł chyba za dożu zdradza).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
Ostatnio widziani
Gości online:36
Najnowszy:Poeta_Mariusz