<wstęp>
… i stanęłam przed lustrem… i co? Co takiego w nim widzę? Kobietę, jak mówią, w średnim wieku… nie, chyba w kwiecie wieku… , nieważne. Widzę siebie. Parę zmarszczek wokół oczu, nieco zresztą podkrążonych. Gdzieś na grzywce prześwitują siwe włosy. Oj, farbowanie mnie znów czeka. Czy czuję się na swoje 38 lat? Hm, nie wiem. Bo, co to znaczy, czuć się na swój wiek? Czuję się tak, jak się czuję i już.
Patrzę i uśmiecham się szeroko, bo niby dlaczego nie miałabym się śmiać? Chyba mam wszystko, czego mogłabym oczekiwać. Kochający mąż, fantastyczny synek, dom z ogrodem, dobrze prosperująca firma…, aaa, jeszcze pies i kot. Czy to wszystko, co daje mi szczęście? Mogłabym jeszcze wymieniać: wspaniałą mamę, opiekuńczą teściową, przyjaciółkę od serca (i od firmy też) … Ale tak naprawdę, czy bez tego wszystkiego umiałabym być szczęśliwa?
Kiedy człowiek jest szczęśliwy? Kiedy ma wokół siebie kochanych i kochających ludzi? Kiedy ma majątek i kapitał? (czasami nie mogę uwierzyć, że skończyłam studia ekonomiczne. Czym te dwie rzeczy się różniły? Eh, jakie to ma znaczenie?)
To jak z tym szczęściem jest? Cóż, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie ogólnie, ani obiektywnie. Mogę jedynie stwierdzić, czy sama jestem szczęśliwa i co mi do tego szczęścia potrzeba.
A więc? Jestem?
Jasne, że jestem!
Oczywiście można się wgłębiać we wszystko i w każdej sprawie znaleźć dziurę. Bo tak: mąż jest kochający, ale mniej romantyczny niż bym marzyła; synek jest fantastyczny, ale taki mały dorosły i bywa namolny; dom z ogrodem jest, ale wiele do sprzątania; firma jest, ale zajmuje dużo czasu i czasami ciąży mi ta odpowiedzialność; zwierzaki są, ale co chwilę, któryś z nich na coś chory; mama wspaniała – obecna, ale bez taty; opiekuńcza teściowa – na posterunku, ale zagłaskałaby kota na śmierć; przyjaciółka od serca – pierwsza klasa, ale uparta, skomplikowana i samotna…
Tylko, czy na tym polega szukanie szczęścia? Na szukaniu minusów tego co się ma?
Szukanie szczęścia… chyba to jakieś niewłaściwe określenie. Gdzie tego szczęścia powinno się szukać? Na zewnątrz czy wewnątrz siebie? Czy gdybym nie miała tego wszystkiego, co mam lub gdybym miała to wszystko, co mam, bardziej kompletne niż jest, to byłabym szczęśliwsza?
Jak się cofnę jakiś rok, to sytuacja była nieco inna. Tzn. tak: mąż był, syn też, mama, teściowa, przyjaciółka, dom – wszystko było, ale nie czułam się tak szczęśliwa jak dziś. Dlaczego? Dobre pytanie. Co się od tego czasu zmieniło? Nie zmieniło się nic z tego, co wymieniłam. Nic, absolutnie. Więc co spowodowało, że czuję się obecnie szczęśliwa?
Ha, to spowodowałam ja sama. Ja się zmieniłam. Nic innego. Zobaczyłam, że można się cieszyć tym, co się ma i tak naprawdę nieważne, co to jest.
Bo gdybym nie miała takiego męża, jakiego mam, to co? Gdyby był nie kochający, to bym go wcale nie miała, bo bym go nie chciała. Gdyby nie było go wcale, to miałabym więcej czasu dla siebie i nie musiałabym nikogo pytać, jakie firany w kuchni powiesić, auto miałabym inne (Chyslera PT Cruisera – mmm) i z pewnością pies mieszkałby ze mną w domu, a nie na podwórku.
Tak naprawdę nie jest istotne, co by było gdyby. Bo skoro rok temu miałam to samo, co dziś a szczęścia nie czułam, to jednak to całe uczucie nie jest związane z posiadaniem czegokolwiek. Może ono jest związane z zupełnie czymś innym. Z tym co mamy w środku, z naszymi myślami, z naszym przyzwoleniem na to uczucie…
Dobra, stoję przed tym lustrem i rozmyślam.
Mam te 38 lat i cieszę się, że je mam. Akurat z wiekiem nigdy nie miałam problemu. Może jak miałam te naście lat, to chciałam być starsza, ale to chyba przypadłość większości młodzieży.
Okay, już wiem, że moje szczęście wychodzi ze mnie i ja sama mogę je sobie dać lub zabrać. Ale skąd ja taka mądra się zrobiłam? Skąd mi się to wzięło?
Wzięło się ze złości, bólu, cierpienia, niezadowolenia, krzyków, płaczu… Cóż, za bzdura! – ktoś powie. Szczęście z cierpienia?! Masochistka, czy co? Nie. Po prostu potrzebowałam nieźle po łbie dostać, żeby zmienić myślenie. Żeby zrozumieć, że sama sobie te kłody pod nogi rzucałam lub nawet jeśli ktoś inny mi je rzucał, to siadałam nad tą kłodą i ryczałam. Zamiast wziąć się w garść. I albo ją przeskoczyć, albo ominąć, albo przesunąć lub zwyczajnie udać, że jej nie ma. Choć z tym ostatnim to już niekoniecznie (…)
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt