Kolejna noc podparta tym samym scenariuszem. Kręcimy w kółko tę jedną scenę, ja i kot.
Znam swoją rolę na pamięć, mogę ją odegrać z zamkniętymi oczami. Właściwie tak robię.
Pierwsza do akcji wkracza Mrunia, bezszelestnym krokiem Rumburaka w czarnej pelerynie płynie w stronę sypialni. W zmrużonych oczach czai się rozbudzony instynkt. Zwinnym ruchem wygina się w łuk i ląduje przednimi łapami na zamkniętym skrzydle sypialnianych drzwi. Niesiona natchnieniem i dziką pasją rozpoczyna swój fortepianowy koncert na niewidzialnej klawiaturze. Przy pierwszym akordzie otwieram oczy.
Na telefonie 3.32.
Gdy podbiegam pod scenę, ona wchodzi na solo. Ostre pazury wbijają się w orzechowe klawisze. Otwieram gwałtownie drzwi i podcięta partytura rozsypuje się po podłodze z brzękiem spadających nut. Mrunia patrzy na mnie z politowaniem, gdy po raz kolejny potykam się na niewidzialnym progu własnej świadomości.
Koci czas nieśpiesznie zatacza ósemki, daleki od linearnej koncepcji ludzkiego przemijania. Spokojnym ruchem ogona kreśli w powietrzu symbole nieskończoności. Jest pora na sen, pora na nicnierobienie i na zabawę. A teraz jest pora na łowy.
Czarny, wyprostowany ogon, jak uniesiona batuta, wskazuje mi kierunek do drzwi ogrodowych. Jest gotowa na wołanie nocy. A jednak zamiera w bezruchu, gdy dociera do nas deszczowe staccato. Futro jeży się na przeczucie ściekającej wilgoci. Stoi tak jeszcze parę sekund w otwartych drzwiach z uniesioną łapą. Chłód wpełza mi na bose stopy, gęsią skórką wędruje po nogach. I wtedy następuje odwrót.
Słuszna decyzja kocie. W domu przytulniej.
Kiedy wracam do łóżka, ona tarza się grzbietem po dywanie, prężąc łapy w wyimaginowanej gonitwie. Lecz zanim ciepło kołdry przyjemnie rozleje się po ciele, zanim zdążę wsunąć rękę pod poduszkę, ona już rozpoczyna swój szaleńczy występ. Kolejna powtórka z rozrywki.
Za trzecim razem natura zwycięża. Nieomylny instynkt nocnego łowcy pcha ją w ciemność.
Na telefonie 4.08.
Zupełnie już rozbudzona siadam na krześle w kuchni i zastanawiam się, kto jeszcze nie śpi o tak nieludzkiej porze. Deszcz niestrudzenie wystukuje na parapecie poszczególne dźwięki. Z pozoru niedbałe, porozrzucane, a jednak składające się w spójną całość.
Czy muzycy czasem słuchają deszczu?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt