Polowanie na grubego zwierza - Martin CROSS
Proza » Obyczajowe » Polowanie na grubego zwierza
A A A
Od autora: To jeden z moich starszych tekstów. Wymyśliłem taki cykl i gotowe są trzy kolejne opowiastki. Niestety dramatyczne. Emocji w nich sporo, zaskakujących zwrotów akcji, a wszystko dzieje się w Polsce. Co do tego tekstu, to chyba zbyt długo zwlekałem i niedawno oglądałem film z pewnymi wątkami nawet podobny, ale co tam. Prosiłbym o sugestie, czy puszczać 3 opowiadania razem, czy grupować je jakoś pewnym wspólnym tematem. Ten tekst kończy się przed rozmową między ojcem, a synem, która dla tej powiastki jest kluczowa, gdzieś przeczytałem, żeby nie przesyłać zbyt długich tekstów. To tak daję, po 4-5 stron. Może przydługa jest początkowa prezentacja, ale moim zdaniem jest konieczna. Wprowadza w sytuację. Lubię, gdy moje postacie są mocno osadzone w realiach. Gorzej z opisem jak wyglądają - wydaje mi się to typowe dla facetów.

POLOWANIE NA GRUBEGO ZWIERZA

Siedział wściekły pod szpitalną izolatką, w której leżał jego umierający ojciec. Był zły, gdyż jak oceniał, stary Olaf wplątał go w beznadziejną sytuację, a teraz, uciekając od odpowiedzialności, umiera i zostawia z całym bałaganem.
Szymon Kupczyk był mężczyzną, który jeszcze rok temu uważał, że złapał Pana Boga za nogi. Gdy w Polsce obudził się kapitalizm, zainwestował w kantory i wypożyczalnie video. Poszło nieźle, więc kiedy zarobił pierwszy milion, nabrał pewności siebie i poczuł, że to dopiero początek pasma sukcesów. Wymienił żonę na młodszą i atrakcyjniejszą, dom na większy i lepiej położony, samochód na droższy i szybszy. Gdy zrozumiał, że czas na zmiany, porzucił wypożyczalnie video i zainwestował w lombardy.
Nadal szło wyśmienicie, dodatkowo pojawiła się szansa doposażenia firmy ojca w niezbędny sprzęt budowlany od bankrutującej konkurencji. Jako że ukończył informatykę i poznał ludzi z branży, z czasem uruchomił małą montownię komputerów. Rozwijał się, pozyskując różne dobra od dłużników, i inwestując pieniądze z kredytów. Firmy Olafa i Szymona Kupczyków żyły w swoistej symbiozie, przynosząc godziwe zyski. Praktycznie nie musiał pilnować interesów. Szymon zatrudniał ludzi, nieźle im płacił i żył jak król, niczego sobie nie odmawiając. Brał udział w bankietach, poznawał ciekawych ludzi, jeździł po świecie i cały czas dobrze się bawił.
Ale dobre życie kosztuje. W końcówce lat 90 XX wieku zrozumiał, że prawdziwe interesy robi się nie na prywatnych zamówieniach od drobnych klientów, ale na kontraktach publicznych. Poznał kogo trzeba i zaczął wykonywać zlecenia dla administracji publicznej. Dostarczał towary, usługi, budował ile się dało, ale przede wszystkim dawał łapówki urzędnikom. W zależności od sytuacji były to czekolada, drogi trunek, koperta z banknotami, wycieczka w interesujące miejsce, a nawet jakiś środek lokomocji. Szymon robił to przy każdej okazji, zaczynając od prostego zaświadczenia, informacji, a kończąc na dużym publicznym przetargu. Wydawało mu się, że nic w tym kraju bez łapówki nie da się załatwić. Jednak nigdy wartość łapówki nie przekraczała pięciu procent wartości zamówienia.
Póki szło dobrze, niczym się nie przejmował. W końcu nastąpił krach – pani naczelniczka urzędu skarbowego zażądała, jak na jego gust, za dużej daniny. Nie dał i to był błąd, bo Szymon nawet nie przypuszczał, jak szybko i sprawnie jego małego imperium może zostać zlikwidowane przez służby państwowe. Urażona pani urzędniczka, która od kilku pokoleń była szanowaną obywatelką miasta, a obecnie wpływową radną powiatową, publicznie w lokalnym radiu podała przykład Szymona jako niepłacącego podatków kombinatora żyjącego z oszustw skarbowych. To było wierutne kłamstwo, ale przez wielu zostało potraktowane jako sygnał do ataku. Kobietę szanowano i społeczność jej uwierzyła, bo dostawała nagrody za przyjazny podatnikom urząd, wprowadzała jakieś certyfikaty. Jako pierwsza do firmy weszła policja skarbowa i naliczyła taki haracz, że firmy Kupczyków musiałyby na niego pracować kilka lat. Sprawa była o tyle ciekawa, że domagali się zapłacenia podatków od robót, za które zleceniodawcy mieli zapłacić dopiero za kilkanaście miesięcy, po zakończeniu wszystkich niezbędnych prac! W swoisty sposób Szymon kredytował te publiczne inwestycje i początkowo to nawet się śmiał z zarzutów. Później weszła inspekcja pracy, ZUS, sanepid. Po nich biznesmen przestał liczyć pojawiające się kontrole.
Był pewien swego, bo zatrudniał skutecznych prawników i przestrzegał prawa. Nie przykładał do sytuacji zbyt wielkiej wagi, uznawszy, że kobieta powiedziała to nierozważnie, z powodu następującego klimakterium. Miał pieniądze na koncie, inne firmy, dostęp do nieograniczonych kredytów w kilku bankach. Nie bał się. Uważał, że to dla jego finansowego imperium, niegroźne zawirowanie spowodowane nieporozumieniem. Ale ku jego zaskoczeniu, banki nagle odmówiły mu dodatkowych pieniędzy na krótkotrwałe pożyczki, co więcej – zażądały zamknięcia linii kredytujących obroty. Nie przekonał bankowców oferując niezły procent od nowych środków. Gdy poprosił o pomoc prawników, nagle wszystkim zaczęło brakować czasu i nie chcieli przyjąć intratnego zlecenia. Teraz już widział – oni wtedy po prostu poczuli, że już przegrał, i nie chcieli upaść razem z nim. Każdy dzień był dla niego na wagę złota, ale nikt nie chciał pomóc. Za to on ciągle płacił jakieś kary. W końcu pogubił się i postanowił nie zaprzątać sobie głowy tymi sprawami. Przestał płacić mandaty i domiary. Liczył, że swoista burza przetoczy się nad nim, i w końcu pojawi się ktoś, komu zapłaci tyle ile będzie mógł i zapanuje spokój. Ale znów się pomylił. O ile upadek firmy był wolny, ale systematyczny, bardzo szybki i niezwykle skuteczny okazał się poborca skarbowy. Pojawił się nie wiadomo kiedy i skąd, a w poczet niezapłaconych ponoć podatków zaczął wysprzedawać ruchomy majątek firm Kupczyków. Nie czekał, aż Szymon wyczerpie drogę odwoławczą, działał natychmiast. Mimo iż biznesmen monitował do sądu o przyśpieszenie rozprawy, zablokowanie zajęć, przez tygodnie nic się nie działo. Gdy doczekał się rozprawy, przewodniczący składu sędziów – jak się później dowiedział, kolega ze szkolnej ławy pani naczelniczki urzędu skarbowego – utrzymał w mocy niekorzystny dla niego wyrok. Niemal natychmiast zablokowano konta z wolnymi środkami na lombardy, wstrzymano produkcję komputerów. To był początek jego małej apokalipsy.
Później z każdym dniem było tylko gorzej: wojsko zabrało sprzęt budowlany, który był im ponoć niezbędny do celów związanych z obronnością, zabezpieczono linie produkującą komputery, policja weszła do lombardów oskarżając o paserstwo. To spowodowało, że zamawiający zaczęli naliczać kary, bo Kupczyk nie miał czym wykonać zakontraktowanych usług i dostaw.
Gdy zaczęły się problemy finansowe, druga żona, Sława, odeszła z młodszym od niego wspólnikiem z firmy komputerowej. Szymon rozumiał to i paradoksalnie nawet się cieszył, że nie będzie z nim dzielić niedostatku. Z doświadczenia wiedział, że z rozwodem nie powinno być trudności, bo nie mieli dzieci. Przełknął fakt, że wspólnik oszukał go na kilkaset tysięcy, ale tłumaczył sobie, że Sława jest w ten sposób jakoś zabezpieczona.
Po kilkunastu latach wytężonej pracy i ogromnych nakładów Szymon został sam, bez grosza, telefonów, i miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać. Sprzedano jego nieruchomości, towar, i co gorsza – stary dom, który od kilku pokoleń pozostawał w rodzinie, a rodzice nieopacznie przepisali na jedynaka. Uwielbiany samochód również został przejęty przez bank.
Teraz umierał ukochany ojciec, a jego nie było stać, by kupić mu chociaż kilka miesięcy życia. W końcu musiał przyznać, że przegrał w swoim życiu wszystko. Popełnił głupi błąd – targował się z zawziętą urzędniczką państwową, która była mściwa i jak się okazało, lepiej ustosunkowana w mieście niż on. Później się dowiedział, skąd taka zajadłość – potrzebowała pieniędzy na spłatę długu hazardowego. Mimo wszystko Szymon w myślach przyznał, że nie było najgorzej – mógł narazić się jakiemuś prokuratorowi. Wtedy straciłby nie tylko majątek, ale i wolność.
Rozmyślania przerwała pielęgniarka pozwalająca wejść do sali izolatki. Widzenie z ojcem też załatwił dzięki łapówce. Za dowód wdzięczności posłużyła piętnastoletnia słodowa whisky, dzięki której lekarz napisał, że ojciec nie dożyje do końca tygodnia. Na szczęście, trunek pochodził ze starych zbiorów i Kupczyk nie musiał wydawać na niego pieniędzy, których nie miał. Zaświadczenie zmusiło prokuratora, by dał mu przepustkę na widzenie z ojcem.
Gdy Szymon przechodził obok policjanta pilnującego wejścia do izolatki, powiedział z całą nienawiścią, na jaką było go stać:
– On umiera, nie ucieknie wam. Po co go pilnujecie?
Policjant wziął od Szymona przepustkę oraz dowód osobisty i dokładnie zaczął je lustrować. Po dłuższej chwili powiedział:
– Dla ostrożności pan prokurator kazał pilnować. Może pan coś ojcu zrobić, panie Kupczyk.
Patrzył na biznesmena takim wzrokiem, jakby chciał go prześwietlić.
– Nie zabiję własnego ojca – mówiąc to, Szymon nie był szczery. Gotów byłby to zrobić.
– To możesz pan pomóc mu uciec – policjant nie tracił swej przenikliwości.
– Facetowi, który jest tak nafaszerowany środkami znieczulającymi, że nie może już wstać, a z powodu napromieniowania niedługo zacznie świecić? – biznesmen zapytał retorycznie i sarkastycznie się uśmiechnął.
Ale policjant nie dał się sprowokować i spokojnie odpowiedział:
– Niech stanie w rozkroku i da się przeszukać.
Zrewidował go i prawie natychmiast znalazł w skarpecie cygaro. Zapytał:
– A to co?
– Cohiba robusto.
– Co takiego?
– Kubańskie cygaro.
– Nie wolno tego przynosić do szpitala.
– Chciałem dać ojcu zapalić przed śmiercią.
– W szpitalu nie wolno palić.
Policjant zabrał cygaro i wpuścił biznesmena do sali.
– Odbierze, jak będzie wychodził.
Drugi policjant siedział naprzeciw łóżka. Szymon nie miał ochoty z nim rozmawiać. Skinął tylko głową na powitanie, nie patrząc w jego kierunku. Biznesmen już miał stwierdzić, że wieczorem na ulicach miasta nigdy nie spotkał tylu funkcjonariuszy, co przy łóżku umierającego starego człowieka, ale uznał, że nie warto.
Olaf Kupczyk leżał w łóżku podłączony do jakiejś aparatury. Z kroplówki wolno sączył się płyn do organizmu, coś miarowo pikało. Patrząc na syna, Olaf lekko się uśmiechnął. Szymon widział, że od śmierci matki w ubiegłym roku ojcu przybyło kilkanaście lat. Rodzice prowadzili zdrowy tryb życia i nie wyglądali na swoje siedemdziesiąt lat. Trzymali się nad wyraz dobrze. Gdy matka odeszła, ojciec stracił sens życia, popadł w depresję, wizualnie postarzał się o kilkanaście lat. Mimo że wcześniej udzielał się towarzysko, zawodowo i publicznie, nagle ze wszystkiego całkowicie się wycofał. Zrezygnował nawet ze spotkań klubu łowieckiego i polowań, które były jego żywiołem.
Szymon, pochłonięty swoimi problemami, coraz rzadziej odwiedzał ojca, który wprost nikł w oczach. Dopiero przed miesiącem Olaf się przyznał, że umiera na nowotwór. Zrobił to, gdy Szymon poszedł do niego z prośbą o pomoc. Powiedział, ile w ostatnim czasie stracił i komu to zawdzięcza. Najgorsze było wyznanie, że poborca skarbowy zamierza zająć też ich ogromny dom.
Olaf, patrząc teraz na syna, prawie bezgłośnie powiedział:
– Cześć, synu – powiedział to dziwnie spokojnie.
– Witaj, tato – krótko odpowiedział Szymon.
Ojciec bez żadnego wstępu wydusił:
– Wygląda na to, że odchodzę.
– Nie mów tak, tato. Nie należy wątpić w opatrzność, cuda się zdarzają.
Jednak sam już w to nie wierzył, podobnie jak ojciec.
– Cuda? – mówiąc to, Olaf uśmiechnął się cynicznie. – Ty mi mówisz o cudach?! – z natarczywością powtórzył.
Szymon poczuł się niepewnie. Stary Kupczyk zakrztusił się i zaczął kasłać. Widząc jego słabość, biznesmena opuściły wszystkie negatywne emocje. Poczuł, jak bardzo go kocha. Podał stojący na stoliku kubek z wodą. Ojciec napił się, przestał kasłać i mówił dalej:
– Nie masz racji. W tym kraju po śmierci naszego papieża cuda się nie zdarzają. To wiem na pewno.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Martin CROSS · dnia 21.08.2013 19:22 · Czytań: 816 · Średnia ocena: 4,2 · Komentarzy: 6
Komentarze
Figiel dnia 22.08.2013 15:14 Ocena: Świetne!
Martin,
dobrze napisane i mocne. Niemal do bólu prawdziwe. Wiele tu do zauważenia: system, który pozwolił zaistnieć ale chory korupcyjnie i groźny, bo może zniszczyć jedną decyzją urzędniczą; człowiek, który pewność siebie buduje w oparciu o zasobność portfela; chory, umierający ojciec z brzemieniem współodpowiedzialności i w końcu sam syn, mocno naładowany negatywnymi emocjami, pełen rozgoryczenia, bankrut bez pomysłu na dalsze życie.
Wielu w takich polowaniach odstrzelono. Zły czas dla grubego zwierza, zbyt ufnego w swoją siłę. Zobaczymy dalej.
Pozdrawiam :)
aga63 dnia 22.08.2013 17:08 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
różne dobra od dłuż­ni­ków, i in­we­stu­jąc

Przed "i" nie powinno być tu przecinka

Cytat:
jak szyb­ko i spraw­nie jego ma­łe­go im­pe­rium może zo­stać zli­kwi­do­wa­ne przez służ­by p

małe

Cytat:
po­wo­du na­stę­pu­ją­ce­go kli­mak­te­rium

chyba bardziej poprawnie będzie "postępującego"

Cytat:
to dla jego fi­nan­so­we­go im­pe­rium, nie­groź­ne za­wi­ro­wa­nie spo­wo­do­wa­ne nie­po­ro­zu­mie­niem

przecinek niepotrzebny

Cytat:
Nie prze­ko­nał ban­kow­ców ofe­ru­jąc nie­zły pro­cent od no­wych środ­ków.

przed 'oferując" powinien być przecinek

Cytat:
oni wtedy po pro­stu po­czu­li, że już prze­grał, i nie chcie­li upaść razem z nim

Przed "i" chyba nie powinno być tu przecinka (zajrzyj tu:http://filolozka.brood.pl/kiedy-stawiamy-przecinek-przed-i/)

Cytat:
swo­ista burza prze­to­czy się nad nim, i w końcu po­ja­wi się ktoś

jak wyżej :)

Cytat:
upa­dek firmy był wolny

Lepiej chyba by brzmiało "następował powoli"

Cytat:
nie­opacz­nie

nieopatrznie

Cytat:
Olaf, pa­trząc teraz na syna, pra­wie bez­gło­śnie po­wie­dział:
– Cześć, synu – po­wie­dział to dziw­nie spo­koj­nie.
– Witaj, tato – krót­ko od­po­wie­dział Szy­mon.

Za dużo tu dla mnie tego "powiedział". Za zrobiłabym to tak:
Olaf, patrząc teraz na syna, prawie bezgłośnie powiedział:
- Cześć, synu. - Zabrzmiało to dziwnie spokojnie.
- Witaj, tato - krótko przywitał się Szymon.

No chyba, że lepiej pokombinujesz :)
proponuję, żeby tą "wytkniętą" przez mnie interpunkcję sprawdzić jeszcze, może z kimś skonsultować, bo ja nie jestem ekspertem :)

Co do całego opowiadania - bardzo prawdziwie, mocno to wszystko opisane. Cóż, samo życie w naszym pięknym kraju :/ co do Twojego dylematu we wstępie, to jesli chciałbyś jakoś zaznaczyć, że te 3 historie są częściami jednego tematu, to może w tytule daj nazwę tego tematu, a po myślniku - nazwę konkretnej historii?

Pozdrawiam :)
Quentin dnia 22.08.2013 20:24 Ocena: Dobre
Czytając miałem wrażenie, że przeglądam szpalty "Detektywa". Bardzo to opisowe, co stworzyłeś.

Historia sama w sobie ciekawa i może się podobać. W sumie nie jestem w stanie doradzić ci, w jaki sposób miałbyś wprowadzić kontynuację. Nie wiem po prostu, co byłoby lepsze. Sam musisz się nad tym zastanowić. To, co przeczytałem wygląda jak dobry wstęp do historii, ale jak to dalej będzie wyglądało nie wiem. Przyjdzie czas, że ojciec umrze, a Kupczyk coś tam sobie dalej będzie robił ;) Jeśli mam być szczery, nie jestem bardzo ciekaw kontynuacji. Dla mnie to stanowi, może nie pełną, ale jednak jakąś całość. Kończy się w dosyć wymowny sposób i jak dla mnie to jest ok. Być może masz jeszcze coś w zanadrzu, czym mógłbyś zaskoczyć, więc jeśli tak, no to działaj. Ja w każdym razie swoje zdanie wypowiedziałem, ale z ciekawości zapewne zajrzę do drugiej części.

Pozdrawiam
al-szamanka dnia 22.08.2013 20:49 Ocena: Bardzo dobre
Przeczytałam tekst już wczoraj i to ze sporym zaciekawieniem, przez noc ułożył się we mnie.
Musiał, bo znam parę takich przypadków, w tym jeden z bliskiego otoczenia. Może nie w takim wymiarze, nie szło o miliony, ale jednak zniszczono czyjąś egzystencję dokładnie.
Lubiłabym, aby Szymon potrafił się jakoś odegrać.
Aby mógł triumfować.
Postaraj się, co, lubię dobre zakończenia :)

Pozdrawiam :)
Martin CROSS dnia 24.08.2013 06:57
Figiel, dzięki za odwiedziny. Masz rację - samo życie. Aga 63 - dzięki za poprawki - niby sprawdzam to setki razy, ale w pewnym momencie po prostu nie dostrzegam, ale też może i w wykształceniu luka. Quentin - uwielbiam Twój styl pisania o tekstach. Al - szamanko - mamy wiele wspólnego - dzięki za zaciekawienia. Co mogę napisać - będziecie zaskoczeni zakończeniem. Mam zastrzeżenia co do formy zakończenia, ale będziecie zaskoczeni. Wysłałem do weryfikacji drugą część. Tkwi we mnie ten cykl: Miłość ojca, jak się przejawia, co czują i jakie sytuacje mogą mieć miejsce. To opowiadanie ma najmniej emocji, a powstało, bo przeżyłem podobną sytuację - nie chodzi o zabijanie, ale o bezsilność umierającego Ojca wobec zła jakie się dzieje obok jego dziecka.
Krasnal dnia 09.09.2014 15:33 Ocena: Świetne!
dobrze oddane relacje pomiędzy ojcem i synem, zapowiedź większej historii, ciekawe co będzie dalej, szpital - kryminalista - miłość i nienawiść narazie tyle wyczytałem ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty