Sanitariuszka cz. 6 - lina_91
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sanitariuszka cz. 6
A A A
Maszynista machnął ręką i biegł dalej. Nawet go nie winiła. Zasługiwała na to. W tej chwili chciała tylko zostać w tym poranionym pociskami lesie, na mchu, w który wsiąkała krew polskich żołnierzy i zasnąć. Ale Ignaczuk nie zamierzał odpuścić. Ścisnął ją za ramię tak mocno, że pociemniało jej w oczach i poderwał do góry.

Wyrwała się, ale on trzasnął ją na odlew tak mocno, że z rozbitej wargi spłynęła krew.

Spojrzała na niego, tak zszokowana, że zapomniała nawet o wyrzutach sumienia.

-Później będziesz się nad sobą użalać, teraz jesteś nam potrzebna! - warknął i pchnął ją do przodu.

Wiedziała, że nie mogą się cofnąć aż do drogi prowadzącej do Słupska, musieli odbić ostrzej w lewo. Niestety, to oznaczało przeprawę przez rzekę. Nie mieli jednak nic do stracenia, za to dużo do zyskania. Dobiegli do nadrzecznych szuwarów, kiedy gdzieś z prawej dobiegł ją krzyk.

Ten głos znała równie dobrze jak swój własny.

Nik biegł na czele trzech czołgistów, wymachując karabinem. Pewnie nawet nie miał czasu, żeby przewiesić go przez plecy. Dopadł Ignaczuka i złapał Karinę za rękę.

-Przedarliśmy się kawałek dalej, ale rozwalili nam gąsienicę. Łączność zerwana. Ruscy są też od strony Koszalińskiej. Jesteśmy w pułapce.

-Musimy się przedostać na drugi brzeg - powiedziała Karina, jakby nie słysząc druzgocących wieści.

-To niczego nie zmieni.

-Może i nie, ale tu nie możemy zostać - rzuciła przez ramię i pierwsza skoczyła do wody. Rzeka w tym miejscu faktycznie nie była głęboka, delikatne fale sięgały jej tuż powyżej kolan. Inna sprawa, że gdyby dogonili ich Rosjanie, wystrzelaliby ich jak kaczki.

Nik był tuż za nią. Przeprawiali się w milczeniu i gorączkowym pośpiechu, wiedząc, że każda stracona chwila może ich kosztować życie.

Przedostali się do dawnych ogródków działkowych i, patrząc pytająco jeden na drugiego, skierowali się do nadpalonej altanki.

Osunęli się na deski w milczeniu, tylko strzelec stanął z boku i nie wypuścił snajperki z dłoni.

-Co teraz? - Ignaczuk pierwszy przerwał milczenie. Miał prawo. On był lekarzem, nie żołnierzem.

Karina wolno wypuściła powietrze z płuc.

-Nik, przejmujesz dowodzenie?

-Dlaczego ja?! - przestraszył się chłopak.

-Jesteś najstarszy stopniem.

-W takim razie mianuję cię starszym kapralem.

-Nie błaznuj - zirytowała się.

-Nie nadaję się do tego, Karina.

-A kto inny?

Pozostali wzruszyli, jak na komendę, ramionami. Jeszcze niedawno może wybuchłaby kłótnia o tę namiastkę władzy, ale teraz już wszyscy wiedzieli, jak gorzka może być odpowiedzialność za innych.

-To ty dokonałaś cudu, przeprowadzając cały oddział pod nosem Rusków. Nikt...

-To co innego - zaperzyła się. -Zresztą nieważne. Ktoś wie, jaki jest stan wozów?

-Chyba nie chcesz tam wrócić - bardziej stwierdził niż zapytał Ignaczuk. Karina nie odpowiedziała.

-Może zaczniemy jeszcze raz. Karina.

-Artur.

-Dominik - Nik wykrzywił usta w dziwnym uśmiechu.

-Mateusz - maszynista otarł spoconą twarz.

-Krzysiek - rzucił snajper od strony drzwi.

-Janek.

-Mariusz.

-Okej. Więc co z wozami? Nasz dostał w silnik. Skopcony.

-My się nie ruszymy ani nie zawiadomimy dowództwa. Łączność została zerwana parę minut przed atakiem, nie wiem, dlaczego.

-A jednak muszę tam wrócić - mruknęła Karina. Ignaczuk przekręcił oczami.

-I co ci to da? Poprawi ci samopoczucie?

-Nie o mnie chodzi - wściekła się dziewczyna. -Parę kilometrów za nami została piechota spod Sępólna Wielkiego. Jeśli ich nie zawiadomimy, Ruscy powystrzelają ich jak gęsi na polowaniu.

-To szaleństwo - Mariusz zrepetował niepotrzebnie karabin.

-Masz lepszy pomysł?

-Możemy wyjść im na spotkanie, ale nie mamy żadnej pewności, że ich spotkamy. Nie wiemy też, jak daleko sięgają czujki Rosjan. A jeśli zdobyli całą okolicę, tu też nie jesteśmy bezpieczni - Janek ściągnął buty i wyzymał swoje skarpetki.

-Dzięki.

-Nie mówię, że popieram twój pomysł - chłopak wzruszył ramionami. -Ale nic innego nie mamy, a jeśli czegoś nie zrobimy, cała piechota wejdzie prosto w pułapkę.

-Tak jak my - mruknął pod nosem Krzysiek.

-To niczego nie zmienia. Dobra, za dwie godziny całkiem się ściemni, wtedy spróbuję.

-Nigdzie nie idziesz - odezwał się pierwszy raz po dłuższej chwili Nik. Karina uniosła brwi.

-Zabronisz mi? Przed chwilą mianowałeś mnie łaskawie dowódcą, a teraz próbujesz...

-To ty chcesz brać odpowiedzialność za całą ludzkość dookoła. Dałabyś się zabić, gdyby to mogło komukolwiek pomóc.

-Tak - przyznała bez emocji Karina. -I co z tego? Taką przysięgę składałam i mam zamiar jej dotrzymać.

-Ja też składałem przysięgę - Nik poderwał się na nogi i klęknął przy dziewczynie. -Ale ona nie obejmuje samobójstwa. Nie jesteśmy cichociemnymi, nie...

-Masz rację - przerwała mu kpiąco. -Jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji. Nie kumasz, że teraz w Polsce nie istnieje ruch oporu? Jedyną przeszkodą dla Rosjan jest wojsko. My. Chcą nas zniszczyć, a przy okazji jak najwięcej się dowiedzieć o dowództwie i planach.

-I ty nie uważasz się za patriotkę? - spytał z niedowierzaniem Nik. Karina uśmiechnęła się smutno.

-Nie walczę dla kraju. Tylko dla ludzi.

-Żadna różnica.

-Przestańcie. To nie czas na teologiczne dysputy - Mariusz stał teraz obok Krzyśka i obserwował wędrujące cienie.

-Fakt - zreflektowała się Karina. -Zacznijmy od stanu. Co mamy? Ja mam automat, dwa magazynki, glocka, ale żadnych zapasowych naboi, nóż, trzy granaty i jeden dymny.

W sumie nie zebrało się tego wiele. Na siedem osób było pięć karabinów, trzy pistolety, parę granatów, kilka magazynków.

-Więc sytuacja przedstawia się tak - Karina wyjęła z kieszeni pomiętą mapę i rozłożyła ją na kolanach. W półmroku niewiele widzieli, ale wszyscy czuli, że muszą przynajmniej udawać, że coś robią. -Zakładając, że Nik ma rację, jesteśmy otoczeni. Ruscy są ze wszystkich czterech stron. Maszyny pewnie zajęli, choć jeśli są niesprawne, jest możliwość, że zostały. Piechota ma być o północy przy cmentarzu od Koszalińskiej. Mamy pięć godzin od teraz, żeby wymyślić jakiś sensowny plan i ich ostrzec.

-Bagatela - zakpił Ignaczuk. Karina nie zwróciła na niego żadnej uwagi.

-Jakieś propozycje?

Przez chwilę panowała cisza. Potem Mariusz westchnął i pochylił się nad mapą.

-Jeśli faktycznie jesteśmy otoczeni, nie ma sensu się cofać na południe. Ja głosuję za pójściem w górę rzeki, równolegle do Koszalińskiej. Do torów, potem wciąż lasem na północ. To prosta droga, ale prowadzi przez las. Drzewa zawsze dają jakąś ochronę, choćby znikomą.

Karina pokiwała wolno głową.

-Chyba nic lepszego nie wymyślimy. Słuchajcie, w pierwszej kolejności...

-My tu nie zostajemy - przerwał jej Janek.

-Nie mamy dużo czasu. Chciałam czekać do nocy, ale to bez sensu. Wrócę do wozów, zobaczę, może u nas radio jeszcze działa.

-Narzekałem na komórki, ale teraz oddałbym życie za jedną - westchnął Ignaczuk.

-Nie gadaj głupstw! - sarknęła Karina. -Bo jeszcze cię ktoś wysłucha.

Nie zmieniało to faktu, że miał dużo racji. Komórek nie mogli używać z tego prostego powodu, że większość anten i satelit została zniszczona przez Rosjan, żeby utrudnić wrogom komunikację. Te, które przetrwały, nie nadawały się do niczego. Rosjanie namierzali wszystkie sygnały i wyłapywali Polaków. W innej wojnie nie miałoby to większego sensu, ale tutaj, gdzie stawką nie był zabór, a wytępienie jak największej liczby ludności i powiększenie terytorium Rosji, zdawało to ramotę.

-Ja z Jankiem spróbuję się przedrzeć zgodnie z planem, na północ - Mariusz, gotowy do działania, ujął w ręce karabin. Krzysiek stanął przy nim. -Chyba że rozkażesz inaczej.

-Nie mam prawa teraz wydawać wam rozkazów - Karina potrząsnęła głową.

-My cię o nie prosimy.

-Ja idę z tobą - Nik stanął przed Kariną i spojrzał jej z wyzwaniem w oczy. Znała go dobrze. Wiedziała, że nie ustąpi, a na kłótnie naprawdę nie mieli czasu.

-Krzysiek... - zaczęła z wahaniem Karina. -Idź z doktorem i Mateuszem na południe, do Wrzosowej, potem Jeziorną do torów, przejdźcie przez nie i cały czas prosto. Jak dojdziecie do lasu, na północ. Też dojdziecie do cmentarza. To dłuższa droga, ale musimy próbować wszystkiego. Ale to tylko propozycja. Jeśli nie chcecie, zostańcie tu.

-Na rozkaz!

-Artur? - spytała jeszcze. Nie miała większych problemów z rozstawianiem po kątach małolatów, ale Ignaczuk był lepiony z innej gliny. No i od dawna już nie przypominał młodzieniaszka.

-Ty tu dowodzisz.

Powstrzymała łzy, płynące jej do oczu.

-Artur, twoja grupa i Mariusza bierze po dwa automaty. Nik, ty bierzesz piąty. W Łodzierzu stacjonuje Jednostka Czwartej Dywizji Pancernej pod dowództwem Szulca. Jeśli do szóstej kogoś z nas tam nie będzie... Dożywotnia dezercja - uśmiechnęła się z wysiłkiem. -Powodzenia. Wyruszamy za kwadrans.

Po chwili w altance została tylko z Nikiem. Chłopak sprawdził zamek karabinu, przeczyścił lufę, obciągnął mundur. Jego ruchy były tak spokojne i metodyczne, jak na ćwiczeniach w koszarach. Zero nerwów, a przecież musiał się liczyć z tym, że za parę godzin... Stop. Od Maciejewskiego przybrała zwyczaj nie rozmyślania o tym, co mogłoby się stać.

Karina sprawdziła pistolet, wsunęła nóż w uchwyt na udzie. Włosy zgarnęła do tyłu i mocno związała. Poprawiła sznurowadła w butach i podwinęła mankiety bluzy.

-Gotowa? - spytał cicho Nik.

-Zawsze - odetchnęła.

-Okej. Prowadzisz?

-Tak.

Wdech, wydech. Uspokoiła ręce, potem wyrównała oddech. Ruszyła na północny wschód, tam gdzie rzeka była najwęższa. Nie uśmiechała jej się kolejna przeprawa, ale innej drogi przecież nie było. Tym razem szczęścia im zabrakło. Przez wodę przeszli spokojnie, ale utknęli w szuwarach. Nadbrzeżne trzciny czepiały się mundurów tak uporczycie, jakby Rosjanie płacili im specjalnym nawozem za więzienie przeciwników. Nie to jednak było najgorsze.
Zdążyli przejść parę metrów, kiedy zagrała seria. Kilka kul zaryło na lewo od Kariny, inne wbiły się w ziemię tuż przed nią. Nik odruchowo, nie myśląc, pociągnął ogniem ciągłym po wierzchołkach drzew przed nimi. Karina rzuciła się w bok. Pomyślała, że jeśli mają noktowizory, zdmuchną ich w przeciągu sekundy. Chociaż, na dobrą sprawę, już mogliby to zrobić.

Znowu padło parę strzałów, tym razem z broni krótkiej. Karina rozejrzała się rozpaczliwie, szukając choć najmniejszego śladu ludzkiej obecości. Dookoła jednak panowała cisza. Nawet żaden błysk nie przerywał ciemności.

Nik krzyknął. Była przy nim, jeszcze zanim upadł na ziemię.

-Gdzie dostałeś? - tchnęła przerażona.

-W zamek. Już po nas.

Karina westchnęła ciężko. Na moment przymknęła oczy.

-Poddajcie się - usłyszała nagle gdzieś za nimi niski głos. Krew zamarła jej w żyłach, choć noc była ciepła. Poznała ten głos.

-Kornakov - jęknęła gardłowo. Nik spojrzał jej z bliska w twarz.

-Co robimy?

Karina wzruszyła ramionami.

-Rób co chcesz, ja się jemu nie poddam.

-Co za różnica, on czy kto inny?

-Żadna - potrząsnęła głową.

-Karina... Dopóki żyjemy, jest nadzieja - złapał ją za ramię i coś krzyknął w przestrzeń. Nie rozumiała słów.

-Wstawaj! - usłyszała jeszcze spokojny, opanowany głos Jurija i wszystko się zamazało.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 13.09.2008 11:23 · Czytań: 569 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Komentarze
Hyper dnia 13.09.2008 19:21 Ocena: Bardzo dobre
Urwałaś w takim miejscu??????
Zaskoczyła mnie informacja o komórkach. Myślałam, że akcja rozwijała się w okolicach II wojny, ewentualnie w 50-60 latach. Może przez te karabiny...
pani jeziora dnia 13.09.2008 19:42 Ocena: Bardzo dobre
z poprzednich odcinków wynika jasno, zę jest to współczesność Hyper, czytasz nieuważnie ;p

-Przestańcie. To nie czas na teologiczne dysputy
eee... one nie były teologiczne, tylko etyczne/moralne

ale i tak czytam z zapartym tchem i żądam kolejnych części ;)
ginger dnia 13.09.2008 22:46 Ocena: Bardzo dobre
Tak, Linka, pisz, pisz, pisz... :)
lina_91 dnia 14.09.2008 14:18
Wiem, że nie były teologiczne, ale akurat taki zwrot mi pasował :D. Dzięki za komentarze :), I akurat to żądanie co dokolejnych części spełnię z rozkoszą.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty