N a j s z y b s z a.
Do pracy przyszła normalnie. Zdążyła na drugie śniadanie . Zrobiliśmy kawę, bo była jak zwykle wykończona. Pogoda paskudna. Ciśnienie dziwne. Listę obecności podpisała z wysiłkiem. Chwilę póżniej długopis wypadł bezwładnie z jej rąk.
Nim zastygła, z rozpaczą obserwowała jak spada na podłogę. Żeby go podnieść musiałaby się schylić, a to oznaczało jeszcze jeden niepotrzebny ruch.
Nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w klawiaturę komputera. Była zbyt piękna żeby ją zwolnić, tak przynajmniej myślał nasz szef. Wygaszacze ekranu musiały ją zahipnotyzować, bo mrugać nawet przestała, a i oddech stawał sie coraz słabszy. Przystawione do ust lusterko nie wykryłoby żadnych śladów pracy jej organów. Anestezjolog nie miałby tu nic do roboty.
Po paru godzinach niespodziewanie kichnąłem. Poderwała się jakby ktoś strzelał. Przykro było patrzeć na agonię.
- Czy musisz...tak ...straszyć- z trudem poruszyła pełnymi wargami.
Po ciężkiej, wewnętrznej walce jej odrętwiała ręka drgnęła i stał się cud.
Długie, ozdobione złotem palce poruszyły się niespokojnie i niczym znerwicowana pianistka dotknęła delikatnie opuszkami klawiatury nie powodując żadnych skutków prawnych.
Drgania ręki musiały ją wiele kosztować, bo widziałem na jej twarzy cierpienie. Na szczęście zniechęciła się szybko. Potem udało się jej włożyć papieros i włożyć go do ust. Wykorzystała to zaciagajac się łapczywie dymem.
Próbowała też dżwignąć filiżankę z wczorajszą kawą, ale jak zauważyłem - zabrakło jej sił.
- O Boże jaka jestem wykończona- szepnęła i niczym kotka przeciągnęła sie, dyskretnie tłumiąc ziewanie.
-Przepisałaś może już protokół-zapytałem chcąc ją ożywić.
- Jaki .....protokół - oburzyła się.
Podałem jej kartkę, a właściwie to podsunąłem jej pod oczy, by nie musiała ruszać głową.
-Na kiedy.....- tak chyba wyszeptała.
- Jutro muszę iść z tym do szefa.
- Mamy cały dzień przed sobą- zauważyła, zaś powieki same jej opadły.
- Zdążysz?- nie poddawałem się.
- Przecież wiesz, że jak trzeba, to jestem najszybsza - zasyczała niebezpiecznie, upadabniając się do pewnej odmiany jadowitej żmiji.
Odruchowo przytaknąłem, a ona resztkami sił wygrzebała z kosmetyczki swój podstawowy pakiet-lakier do paznokci, pilniczek, lusterko i szczotkę do włosów. Wiedziałem już, że jest zawalona robotą na cały dzień i nie myliłem sie. Gdy jak zwykle w pobliskim Kościele odezwały się dzwony sygnalizujące przy okazji koniec naszej pracy, popatrzyłem przez okno dziwiąc się, że ona jeszcze jest.
-Może jednak przepiszesz ten protokół, będę lepiej spał-prosiłem patrząc na jej zawalone papierami biurko.
Podniosłem wzrok i znieruchomiałem. Nie było po niej nawet śladu. Gdyby nie zapach lakieru, myślałbym, że śnię. Sprzątając jej biurko, zrozumiałem, że -
mówiła prawdę. Jak trzeba była najszybsza.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt