Nie mam dupy - amoryt
Proza » Obyczajowe » Nie mam dupy
A A A
Powiedział mi to w więzieniu: Morderstwo, gwałt, pobicie... Wszystko jest równie proste.
Wystarczy wierzyć, że druga osoba jest tylko rzeczą, przedmiotem. Kawałkiem mięsa pełnym żył i kości, które zasilają reakcje chemiczne. Nie ma duszy. Nie ma życia. Nie jest jak ja.

Przeważnie oznaczało to, że właśnie chce bym mu dupy nadstawił. Nadstawiałem więc. Zdejmowałem wpierw spodnie i majtki, układałem wszystko ładnie w kostkę, by zostawić na taborecie obok. Kładłem się na pryczy brzuchem do dołu, chowając twarz w poduszkę. Nie lubił w trakcie patrzeć na mnie. Może chciał myśleć, że posuwa swoją miłość z siódmej klasy. Może nie.

Kładł się na mnie, przygniatając swoim ciężarem. Ślinił swoje palce i grzebał tam, gdzie nie powinno się grzebać. Potem wchodził swoim kawałkiem. Zawsze na początku bolało w ten nieprzyjemny, rozpychający sposób. Szybko nauczyłem się, że wystarczyło myśleć o czym innym. Mnie pomagały konie biegnące przez łąkę. On wbijał mi swoje tłuste, serdelkowate palce w barki, przyciągając mnie coraz mocniej do siebie, a ja widziałem mięśnie tańczące pod skórą ogierów. Jego paznokcie zdzierały mi skórę z pleców, a ja chciałem wtulić twarz w rozwianą grzywę. Wyobrażałem sobie, że jego wystający brzuch, który ocierał mi do czerwieni plecy, jest pędem powietrza.

Niestety im dłużej to trwało, tym ciężej myśli tworzyły w głowie wyraźne kształty. Do tego stopnia, że kiedy on wychodził i wylewał się ze mnie, ja tylko leżałem na pryczy, osiągając moje katharsis. Oczy wlepione w ścianę i ślina skapująca spomiędzy na wpół otwartych ust. Chyba myślał, że jestem nieprzytomny, albo że śpię i słyszałem czasem, jak płacze. Wzywa swoją mamę. Bałem się wtedy ruszyć, by go nie sprowokować, a on mógł płakać długo i długo.


Potem wyszedłem na wolność, a jego przenieśli potajemnie do więzienia w Iranie, gdzie odcięto mu głowę. Porwał, zgwałcił i zabił kogoś zbyt ważnego, by nie przeszło to bez echa. Nawet w więzieniu wszyscy interesowali się tą sprawą. Kiedy przydzielono go do mojej celi, dostałem immunitet na wszystko. Pewnie dlatego akceptowałem jego gwałty. Nigdy się nie opierałem, a on wyzywał mnie od szmat. Kurew. Dziwek.

Ważne, że byłem JEGO kurwą. Szmatą. Dziwką. Nie dotykał nikogo innego, chyba że chciał kogoś pobić. Zabić. Cztery najlepsze miesiące w więzieniu, kiedy musiałem się bać tylko jego. Bił mnie i łamał kości, ale robił to rzadko. Jak ktoś mi nabruździł, dotknął nawet, ów pechowiec mógł liczyć na co najmniej połamane palce. Mój pan i władca dostał dożywocie, więc nie zależało mu, czy bardziej go ukarzą. Nie mieli sposobu, by go złamać. Stąd ten Iran i ciach w karczycho. Sprawiedliwość wymierzona.



W dniu, w którym wyszedłem, wszystko było dziwne. Przyznam, że bałem się tej przestrzeni. Jest tyle pustego miejsca w świecie. Nie wiedziałem, gdzie mam właściwie iść, mając tak duży wybór. W celi wiesz, że ściany są granicami. Chodzisz od jednej do drugiej i wszystko jest proste. Na zewnątrz ogranicza tylko umysł. Przerażająca sytuacja. Zwłaszcza że zostało mi sporo nawyków.

Musiałem się zmusić, by iść do kibla w McDonaldzie kiedy wszyscy inni jedli. Ledwo powstrzymałem wymioty, kiedy przypomniałem sobie ostatnią szklankę pełną soli, ale to minęło. W ogóle szybko doszło do mnie, że wróciłem do innych zasad. Parę dni i większość nawyków po prostu znikła. One należały do tamtego świata. Byłem więc sam, bez pieniędzy, bez przyszłości i z posiniaczonym odbytem. Wspaniała perspektywa.



Moi przyjaciele albo siedzieli w pace, albo kończyli zapijać się na śmierć. Poszedłem więc do Jana. Mieszkał w starej kamienicy, na której jeszcze były ślady po dojczowskich nabojach. Jan opowiedział mi historię. W tej części Warszawy nie było żadnych epickich walk, ale przy tej właśnie kamienicy Szwaby zabijały ludzi z łapanek. Podwórko było odseparowane od reszty miasta i akustyka była taka, że dźwięki zostawały pomiędzy ścianami, nie dochodząc do okolicznych osiedli. Gestapo zawsze miało bardzo przemyślane pomysły. Stąd te dziury.

Pierwszego dnia, gdy tam poszedłem przyjrzałem się im uważnie. Jan opowiadał tę historię tak często, że musiałem zobaczyć to wszystko na własne oczy. Patrzyłem więc. Widziałem stare, wygładzone czasem punkty czerni w cegłach. Prawie wszystkie na na wysokości głów dorosłych mężczyzn. Niektóre na wysokości głów dzieci.

Jan mówił, że jego ojciec przeżył taką egzekucję, w tym właśnie miejscu. Jeńcy stali w rzędzie, Niemiec podchodził do każdego i przystawiał lufę swojego Lugera do czoła złapanego. Jeden strzał, jeden mózg na ścianie. Jan mówił, że od tego strzelania lufa nagrzała się. Do tego stopnia, że kiedy nadeszła kolej na staruszka Jana, wypaliła mu mały okrąg na czole, aż pojękiwał z bólu. Szwab coś zagrzechotał po swojemu, wszyscy jego podkomendni roześmiali się. Bez uprzedzenia, oficer pociągnął na spust, ale pistolet tylko zaklikał głośno. Zamek nie chciał zapalić spłonki. Niemiec rzucił polskie „kurwa” z paskudnym akcentem, a ojciec Jana posikał się z przerażenia. Ciemna plama szybko pokryła jego spodnie. Oficer pogrzebał przez chwilę przy Lugerze, ale zaciął się na dobre. Albo przeszła mu chęć na kolejny mord. W zamian uderzył ojca Jana w twarz kolbą od broni. Wybił mu trzy zęby, nieładnie rozciął górną wargę, ale zostawił żywego. To był znak.

Od tego czasu rodzina Jana mieszkała w tej właśnie kamienicy. Ojciec Jana opowiadał Janowi co wieczór tę historię, a potem pędził chlać wódkę z innymi Ocalonymi. Na koniec zginął, wpadłszy pod pociąg, zostawiając małego Jana samego z matką, której uprzednio złamał szczękę. Ot, proza życia. Jan wylądował potem w mojej celi, zakolegowaliśmy się i teraz stoję pod drzwiami jego mieszkania. Stare, odrapane z farby drzwi drewniane. W środku Jan mówi, żebym nie chciał piwa czy innego alkoholu. U niego nie znajdziesz choćby kropli. Pokazuje mi krzesło i pyta, co chcę robić dalej. Siadam ciężko, czując wreszcie komfort bezpiecznego miejsca. Stare sprężyny przebijają się przez równie stary materiał i wbijają mi w tyłek. Stara kuchenka węglowa, pokryta odrapanymi kafelkami przypomina mi czasy, kiedy babka prała mnie pasem, kiedy mówiłem na głos "chuj".

Co dalej? Myślę. Zanim zacząłem dawać dupy za kolejny, bezpieczny dzień. Zanim sędzina o mściwych, głęboko osadzonych w twarzy oczach wykrzykiwała swój wyrok. Zanim zrobiłem, to co zrobiłem drugiemu człowiekowi. Zanim to wszystko stało się faktem, studiowałem prawo. Tak po prostu, marząc, by mieć kiedyś spokojną pracą za najmniej trzy tysiące brutto na miesiąc. Nawet myślałem o żonie i dziecku. Emeryturze i wnukach. Domku w lesie. Pierdolony standard.

Śmieję się wraz z Janem z tej historii. Nie muszę mu tłumaczyć, że cokolwiek chciałem wtedy, teraz nie ma racji bytu. Jan wszystko rozumie. Dodaje tylko, że jego mama miała rację, mówiąc by uważał, bo nigdy nie wiadomo jak los pierdolnie. Dodał jeszcze, że ją pierdolił tak, że zawsze się z pijakami zadawała, co jej wybijali kolejne zęby. Oślepili na jedno oko. Złamali obojczyk dwa razy. Pogruchotali nos dwanaście razy.

Nikt nie rozumiał, że, wtedy jeszcze młody, Jan tylko ją bronił. Nie chciał nikogo krzywdzić. Gdyby znał lepiej prawo, pchnął by tylko raz, by móc kłamać, że to w afekcie było. Że był niepoczytalnym nastolatkiem. Ale cóż. Pchnął czterdzieści sześć razy. Bywa i tak.

Ale nie użalamy się jednak nad sobą. Dawno przestaliśmy to robić. Powtarzamy tylko stare historie, by nie zapomnieć o nich. Możliwe, że naprawdę nie chcemy popełniać starych błędów.

Jan mówi, że może mieć dla mnie pracę. Mówi na głos, co mógłbym robić, a ja nawet nie mrugam szybciej oczami. Nie jestem zdumiony. Nie jestem zasmucony. Zanim odpowiem, zapalam papierosa. Po pierwszym wypuszczeniu dymu z ust, pytam jakie by były z tego pieniądze. Po dwóch moich zaciągnięciach i wydmuchnięciach, wiem że mógłbym robić nawet cztery tysiące, jeśli nie więcej. Jan zna ludzi, którzy znają ludzi. Ci ludzie znają ludzi, którzy mają bardzo konkretne pragnienia. Jan mówi, że nawet nie wyobrażam sobie jaki jest popyt na tego rodzaju usługi. Ilu bogatych ludzi, mężczyzn chce spełnić – swoje skrywane przez całe życie – pragnienia. Mężczyzn, którzy musieli ożenić się z kobietami, bo tego wymagała ich pozycja, status społeczny. Synów najbogatszych rodzin w kraju. Najbardziej prominentni politycy. Biskupi i arcybiskupi.

Wystarczyło, że wpadałbym do nich raz w tygodniu, do jakiegoś hotelu, czy ukrytego przed żoną i księgowym mieszkania. Jan dodaje od razu, że ponad połowa aktorów porno w gejowskich filmach, to hetero. Że za takie role producenci płacą czasem nawet trzykrotnie więcej. Że nie muszę być homo, by to robić. Oczywiście, że nie muszę być, dodaję od razu. W więzieniu chciałem być bezpieczny i nie musiałem być pedałem, by to osiągnąć.

Jan nie śmieje się ze mnie. Nie szydzi, nie wyzywa od pedałów. On też korzystał z mojego tyłka i zobowiązał się wtedy kiedyś mi pomóc. Pomaga więc. Mówi, że jedyne co muszę teraz robić absolutnie co miesiąc, to test na HIVa. Muszę go zawsze mieć przy sobie papier z negatywnym wynikiem. Zresztą, na inne choroby też.

Jan nalewa sobie i mnie herbaty z porcelanowego dzbanka, który pamiętał jeszcze cara. Wrzuca po kostce cukru do każdego kubka i podaje mi jeden. Patrzy mi głęboko w oczy. To jest dobry rynek, rzecze, jest mało chętnych do pracy, więc zgarniesz połowę tego, co ci dadzą za noc. Żeńska dziwka dostaje najwyżej trzydzieści procent. Czterdzieści, jeśli pracuje w dobrym miejscu.
Mogę tylko przytakiwać.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
amoryt · dnia 18.09.2008 12:36 · Czytań: 1197 · Średnia ocena: 3,64 · Komentarzy: 15
Komentarze
linkin dnia 18.09.2008 12:57 Ocena: Świetne!
genialne. jedyna proza na tym portalu która zaciekawiła mnie od poczatku do końca.
valdens dnia 18.09.2008 13:42 Ocena: Dobre
Tak. Podobnie jak w "Małpie" narracja poprowadzona więcej niż poprawnie i, tak samo jak tam, błędów technicznych więcej niż ustawa przewiduje. Szkoda. Dałbym ocenę "świetne", a tak to zastanawiam się nad "bdb", a dam "db" za to bałaganiarstwo literkowe.
milla dnia 18.09.2008 14:14 Ocena: Świetne!
no, jestem powalona wgnieciona. absolutnie kapitalny kawałek prozy. od początku do końca zachowany styl, od początku do końca jest szalenie wciągające. Mój typ. dzięki
ginger dnia 18.09.2008 14:30 Ocena: Bardzo dobre
Hmm... Przerazasz mnie.

Powinienes popracowac nad tym "balaganiarstwem literkowym", jak to ladnie nazwal V. Opowiadanie... Coz, wstrzasa. I tyle. Az mi slow brakuje.
lina_91 dnia 18.09.2008 14:37 Ocena: Dobre
Takie zimne i jednoczesnie wstrzasajace, ze mozg staje.
Usunięty dnia 18.09.2008 14:48 Ocena: Dobre
Przeczytałem i mam mieszane uczucia. Tekst wciąga, czytając "skakałem" po zdaniach. Jest bardzo oryginalny. Jednak coś każe wystawić mi db, gdy dowiem się co to jest to wrócę tu i napiszę.
zapomin dnia 18.09.2008 15:04 Ocena: Bardzo dobre
Dałeś czadu. Prozac to moze nie jest, ale proza owszem. Z takim soczystym rrrr
pani jeziora dnia 18.09.2008 15:48 Ocena: Dobre
przeczytałam, ale jakoś mną nie wstrząsnęło... jestem juz kompletnie nieczuła? db
kmmgj dnia 18.09.2008 20:17 Ocena: Bardzo dobre
Zacząłem czytać bo skojarzyło mi się z piosenką El Doopy, okazało się że nie ma to związku, ale się nie zawiodłem.
Podoba mi się to, że historia nie jest prowadzona w kolejności chronologiczniej, lecz tak nieupożądkowanie, lecz z wyczuciem że nie zaczyna mnie to nudzić.
Podoba mi się sposób ukazania pokręconej psychiki bohatera, który nie ma dupy.
Podoba mi się też sposób, może nawet można to nazwać stylem w jakim to piszesz.
Nie podoba mi się, że wygląda to trochę tak jak część większej całości. Chodzi mi o to, że nie ma to jakby żadnego zakończenia. Mam wrażenie, że ten kawałek jako tylko ten kawałek nie do końca się sprzedaje. Chyba opowieść jest niedokończona, jakby brakowało czegoś. bdb
Jack the Nipper dnia 18.09.2008 20:39 Ocena: Bardzo dobre
Za dużo literówek i powtórzeń (zwłaszcza co chwila "się" i "który" ), żeby było świetne. Co do treści, to wciagająca, dobrze opowiedziana historia, która, jak zauważył kmmgj, lepiej by wyglądała jako fragment wiekszej całości niż samodzielna opowieść.
Byłoby db+, ale nie ma takiej oceny to wzorem handlowców - zaokrąglę w górę ;)
Wiktor Orzel dnia 18.09.2008 21:33 Ocena: Bardzo dobre
Dobrze się czytało. Lekkie potknięcia, tekst wymaga skromnej "depilacji" i będzie wgniatał jeszcze bardziej. Czasami na siłę kończysz zdania, raz to przynosi porządany efekt, drugim razem nie bardzo. Treść wstrząsa no i styl adekwatny do poruszanego tematu. bdb :)
DamianMorfeusz dnia 19.09.2008 00:22 Ocena: Bardzo dobre
Nie znam się. Ale ten tekst był ok. Tak po prostu - jak w amerykańskim czymś tam ;) Uwielbiam Twoje szczere, pisane wprost wycinki rzeczywistości.
Usunięty dnia 19.09.2008 17:52 Ocena: Słabe
A głowę Amoryt ma? Na pewno? Niech się na wszelki wypadek upewni.
DamianMorfeusz dnia 19.09.2008 18:12 Ocena: Bardzo dobre
Nagminne świrowanie jeżozwierza! :lol:
wiedzmin89 dnia 21.09.2008 18:14 Ocena: Bardzo dobre
Coz... no fajne, mocne takie z ironia i prawdziwe... jeden z najlepszych amatorskich tekstow (bo chyba jeszcze nim jestes, to taka umowna nazwa - amator, nie mam nic zlego na mysli, sam sie za niego uwazam) jakie mialem okazje czytac, tzn w sumie by to znaczylo ze przestales byc amatorem, ale nie wiem...zapamietam sobie twoj nick i sprawdze w kolejnym opowiadaniu
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty