Gdy mogłabym zabłysnąć... mam kompletną pustkę w głowie i prowadzę ze sobą rozterki młodego pisarza.
Spoglądam w okno, szukając natchnienia. Wycieram zasmarkany nos o fioletowy polar, nic nie przychodzi do głowy.
Nocny deszcz stuka o szyby, na niebo wychodzą pierwsze gwiazdki, są słabo widoczne w rozświetlonym mieście, to jeszcze nie wigilia.
„Czasem dobrze jest mieszkać na obrzeżach” - myślę, spoglądając na roziskrzone ozdoby w domu naprzeciw. Zmieniam okno. Wolę prawdziwe gwiazdy. Miasto zaczynające się jakby pod moimi stopami. „Jestem ponad wszystkim” - mówię sobie w duchu zadowolona powstałą dwoistą prawdą i nieprawdą obecną w rozleniwionych myślach.
„Potrafię spojrzeć na świat oczami innych ludzi, ale też nie wiem, co kryją ich serca. Dola pisarza, nawet tak nieporadnego jak ja. Może bawić się we wszechmoc i nadal będzie tylko jedną z wielu głów do ścięcia... przez królową kier...” - przeszło mi przez trzecią warstwę świadomości. „Pewnie z winy tych czerwonych i białych lampek w kształcie różyczek. Piękne, oryginalne... ciekawe, gdzie sąsiedzi je dostali... na pewno nie na bazarku. Już wszyscy im zazdroszczą” - śmieję się z nosem w moim zasmarkanym rękawie.
Kubek z gorącym budyniem czekoladowym stygnie na parapecie. Chłodzi go wiatr przeciskający się szparami starych okien. Przynajmniej grzejniki cały dzień są gorące.
Za chwilę północ, nie, to jeszcze nie sylwester.
Choć już kilku śmiałków, wbrew zaleceniom straży miejskiej, bawiło się w oderwane paluszki. Nawet dzisiaj słyszałam karetkę. Proza życia i głupota ludzka.
Za parę dni wszystko nabierze większego sensu. Stanie się przeżyciem bardziej duchowym niż sąsiedzką przechwalanką.
Minie szał świątecznego zakupoholizmu, ludzie zasiądą przy stołach, a potem pojadą objeść rodzinę.
Będę oglądać to przez okna i na filmach. Jak co roku.
Nie obchodzę świąt, praktycznie żadnych. Nawet urodzin, omijam je szerokim łukiem, a kolejny przeżyty rok poznaję po dacie, która przechodzi tydzień albo dwa wcześniej. Taka już rodzinna „nietradycja.”
Nie jest mi żal.
Nigdy nie było...
Zakupy robię jak co dzień. Mam wolne, nie muszę specjalnie sprzątać domu i gotować dwunastu potraw. Czasem jacyś znajomi wproszą się na kolację w drugi dzień i to wszystko.
Nawet zdrowie wychodzi na plus, ponieważ nie muszę zbijać poświątecznych kilogramów.
I nie powiem teraz: „tylko jest mi troszkę smutno bo,” na które z przyzwyczajenia czekacie, BO: można żyć bez świąt, można wierzyć bez choinki, chodzenia do kościoła i tradycji. Można ustalać własne zwyczaje i zmieniać sposób na wiarę. Wystarczy być człowiekiem i mieć trochę zdrowego rozsądku.
Czy nie boisz się takiego życia? Czy potrafisz sobie wyobrazić, że nie istnieją święta?
Dla mnie nigdy nie istniały.
Wkładam łyżkę do ust, czuję na plecach nieprzyjemny dreszcz.
- „Nie lubię zimnego budyniu.” - Gaszę komputer, patrzę jeszcze raz na gwiazdki za oknem, przytulam czarnego kota i idę spać.
Nie bój się, można żyć inaczej.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt