Jestem śmiertelnie poważna, gdy piszę komentarz do Twojego opowiadania:
trup gęsto się ściele, latają noże, lucyfer w pełni sił warczy przez usta dziewczynki, egzorcyzmy do luftu;
kapłan niedołęga...
Przepraszam, kapłan bardzo żarliwie odmawia modły nad opętaną;
przyznaję uczciwie, że nie wiem, czy to egzorcyzm prosty, bo brakuje mi formuły:
,, Święty Michale Archaniele... '" - ale, jak już wspomniałam, brakuje mi wiedzy,
co od uwalniania dusz spod władzy diabła, więc zmilczę.
Zajmę się tekstem.
Cóż - to nie jest szpitalny obiadek, który można skonsumować ot, tak sobie;
to temat poważny wielce.
Tylko, że tematy poważne powinny być poparte odrobiną wiedzy.
Jak dużo jej posiadasz?
Dzwonili w którymś kościele, coś tam w pamięci utkwiło...
Ale, jeżeli pogrzebiesz w fachowej literaturze, zerkniesz do linku podanego przez zajacankę, porozmawiasz z lekarzami o przeszczepach, popiszesz, popiszesz, popiszesz...,
to kto wie?
Może i nagroda literacka Cię czeka?
A co?! Żyje się raz, walentynkowo raz w roku, reszta niech będzie równią pochyłą.
Potem wychodzi się na prostą.
Powodzenia